publicystyka: Przygotowując się do Bożego Narodzenia – „Cóż przyniesiemy Tobie, Chryste?”

Przygotowując się do Bożego Narodzenia – „Cóż przyniesiemy Tobie, Chryste?”

tłum. Dominika Kovačević, 24 listopada 2016

Przedstawiamy Państwu tekst autorstwa matuszki Stefanie Yazge – ważnej działaczki Cerkwi antiocheńskiej w USA, autorki szeregu prawosławnych publikacji. To osoba wysoko wykształcona pod względem teologicznym i sztuki, przez lata była również wykładowcą akademickim. Artykuł mówi o tym, jaka jest istota przygotowań do świąt Bożego Narodzenia.


„Ten szczególny czas”, jak to głosi powiedzenie! Centra handlowe już od kilku miesięcy są w świątecznych dekoracjach. Trwają wyprzedaże „przed-Świąteczne, przed-Czarnym Piątkiem, przed-Halloween – uprzedź tłum klientów robiących zakupy na Święta!”.

Czas zacząć myśleć o Świętach. Dekoracje. Pieczenie. Różne wydarzenia oznaczone w kalendarzu. Przyjęcia. Kto przyjdzie, albo gdzie pójdziesz? Kiedy? Na jak długo? Do której części rodziny? Już zmęczony?

Łatwo jest potępić komercjalizację Bożego Narodzenia, jej materialistyczne i hedonistyczne próby znalezienia znaczenia w czymś, a także przedobrzeżenie z jedzeniem, napojami i przyjęciami. My, którzy nazywamy siebie prawosławnymi chrześcijanami, nie jesteśmy odporni na pokusy tego okresu. Dlatego też tym bardziej powinniśmy być wdzięczni naszej Matce – Cerkwi – że daje nam lepszą drogę do przygotowania się do obchodów Narodzin naszego Pana. Pośród rwetesu tego świata, dostajemy Bożonarodzeniowy (czy też Filipowy) Post prowadzący nas do Bożego Narodzenia! Oddając czas i energię potrzebne do przygotowania tak wielu rzeczy do Świąt, dzięki Bogu, jesteśmy również pouczeni, aby przygotować nasze serca, umysły i dusze!

Czas znany w zachodnim chrześcijaństwie jako „Adwent” to celowa i liturgiczna droga przygotowania do przyjścia Chrystusa, zarówno obchodów Jego narodzin, jak i przywołania w umyśle Jego Drugiego Przyjścia. Słowo „Adwent” oznacza „przyjście”. Niektórzy prawosławni odrzucają ten termin jako określenie naszego postu, lecz przecież przygotowujemy się do obchodów przyjścia Chrystusa do nas w ciele, jego pełnego objawienia się jako „Bóg z nami”. Zatem, jeśli to wyrażenie pomaga nam być bardziej świadomymi i uważnymi, nie jestem przeciwko niemu!

Jaki jest dokładnie cel okresu postu, który zaczyna się 15 listopada, i który prowadzi nas do obchodów przyjścia Chrystusa? Myślę, że jest to przygotowanie nas, byśmy ofiarowali Mu jedyny dar, jakiego On pragnie: nas samych. Jedyną rzeczą, którą możemy ofiarować, jesteśmy my sami, nasze życie i nasza miłość, zwrócone Temu, który stworzył i pokochał nas bardziej, niż tylko możemy to sobie wyobrazić. Wyraża to hymn z wieczerni Bożego Narodzenia, którego pierwsza linijka to tytuł tego artykułu. Całość brzmi następująco:
Cóż przyniesiemy Tobie, Chryste, za to, że zjawiłeś się na ziemi dla nas jako człowiek.
Każde ze stworzonych przez Ciebie stworzeń przynosi Tobie dar wdzięczności:
aniołowie pieśń, niebo gwiazdę, magowie dary,
pasterze zadziwienie, ziemia grotę, pustynia żłób,
my zaś Matkę Dziewicę.
Przedwieczny Boże, zmiłuj się nad nami!


Na Narodzenie cała ludzkość ofiarowała Dziewicę Marię, by była matką wiecznego Syna Bożego, Który Sam stał się prawdziwym człowiekiem. Obchodząc to wydarzenie w obecnych czasach, możesz ofiarować jako prawdziwy dar dla Chrystusa samego siebie. Jesteśmy tymi, którzyśmy poprzez nasze chrzest i bierzmowanie przyjęli Chrystusa w nas samych, w nasze jestestwo. Nasza relacja z Chrystusem oznacza to, że przez nasze życie obecność Chrystusa przejawia się w świecie codziennie. Mając to na uwadze, aktywnie wybieramy to bycie „naczyniami” Boskiej obecności, kiedy na praktycznie każdym nabożeństwie modlimy się w ten sposób:
Najświętszą, przeczystą, błogosławioną, pełną chwały Władczynię naszą Bogurodzicę
i zawsze Dziewicę Marię ze wszystkimi świętymi wspomniawszy,
sami siebie, wszyscy siebie nawzajem i całe życie nasze Chrystusowi Bogu oddajmy.


Jak my, prawosławni, jesteśmy nauczeni do przygotowania się na to wezwanie? Co powinniśmy zrobić z wszystkimi wymaganiami tego świata na ten czas w roku? Być może łatwiej jest powiedzieć, niż zrobić, lecz powinniśmy kierować wymaganiami, a nie dopuścić do tego, by wymagania kierowały nami. Być może powinno się to rozpocząć od decyzji podjętej wspólnie z rodziną, z którą się żyje pod jednym dachem, dotyczącej tego, jaki sposób wybieramy na przebycie drogi do Bożego Narodzenia. To musi być rozważna, przedyskutowana decyzja, i prawdopodobnie będzie poddana próbie każdego dnia! Jeśli jednak nie wybierzemy podjęcia wysiłku, to dlaczego nie mielibyśmy być zaskoczeni, że wraz z nastaniem 25 grudnia jesteśmy totalnie wypaleni i zbyt zmęczeni, by powitać Chrystusa? Dlatego też musimy polegać na podstawowym nauczaniu Chrystusa o poście, czynieniu aktów miłosierdzia (wszechobecna „jałmużna”) i modlitwie jako kręgosłupie naszego życia. Podczas każdego okresu przygotowawczego – możemy w tym szczególnie – podnośmy poprzeczkę naszych starań o szczebelek lud dwa!

Owszem, są tutaj elementy „jedzeniowego postu”, które są dużym wyzwaniem, kiedy to tak wiele przygotowań świata do Bożego Narodzenia koncentruje się na przyjęciach, jeszcze raz przyjęciach, i dużej ilości jedzenia! Co prawda cerkiewne zakazy odnośnie tego, czego nie powinniśmy kłaść na nasze talerze, nie są tak rygorystyczne jak te na Wielki Post, lecz jednak wciąż jesteśmy wezwani do wyeliminowania mięsa i nabiału z naszego stołu. Ryba, wino [aczkolwiek częstą praktyką jest zupełna rezygnacja z alkoholu na czas postu, przyp. tłum.] i oliwa są dozwolone we wtorki, czwartki, soboty i niedziele do 20 grudnia. Poprzez lżejsze jedzenie nasze ciała i umysły mogą lepiej pomóc nam w zaangażowaniu się w duchową podróż. Każda rodzina musi rozeznać się w tym, w jaki sposób i na jakim poziomie może wypełnić te postne reguły. Nie ważne, w jakich okolicznościach byśmy nie byli – musimy poczynić pewien prawdziwy wysiłek, i poczynić pewien krok ponad to, co uczyniliśmy w zeszłym roku!

Modlitwa, myślenie o sprawach duchowych (jak np. refleksja i zadziwienie tym, jak Bóg stał się człowiekiem!) oraz czynienie aktów miłosierdzia to również część naszych przygotowań. Skoro nawet Scrooge [bohater słynnej Opowieści Wigilijnej, przyp. tłum.] odkrył w sobie swą dobroczynną stronę w czasie Bożego Narodzenia, to nie jest niczym zaskakującym, że większość ludzi jest bardziej hojna – jeśli chodzi o działalność charytatywną – w tym okresie roku.

I tak przechodzę do trzeciej części: co z naszym modlitewnym życiem? Pod względem liturgicznym Adwent nie przypomina Wielkiego Postu. Nie ma w tygodniu Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów czy Akatystu [w niektórych tradycjach, m. in. arabskiej i greckiej, Akatyst jest czytany we wszystkie piątki Wielkiego Postu, przyp. tłum.]. Nie ma Sobót Rodzicielskich (za zmarłych). Szczególne skupienie na treści Bożego Narodzenia w nabożeństwach tygodniowych zaczyna się dopiero od 20 grudnia. Zatem w jaki sposób możemy bardziej pochylić się nad tą częścią naszego życia? Niektóre parafie starają się być tu bardziej dbałe o ten aspekt poprzez sprawowanie w przeciągu tygodnia nabożeństwa powieczerza [które m. in. w arabskiej tradycji jest ważnym elementem również w Wielkim Poście, przyp. tłum.]. Mamy też święto św. Mikołaja 6 grudnia, które pomaga nam obchodzić – jako całej wspólnocie – to, jak wygląda żywa miłość Boga do bliźniego. Niektóre wspólnoty i rodziny przygotowują prawosławną wersję wieńca adwentowego i świec, by widzieć ten postępujący ruch w kierunku Bożego Narodzenia [w tradycji zachodniej każdy kolejny tydzień Adwentu jest zaznaczony zapalaniem kolejnej świecy w wieńcu, przyp. tłum.]. Cała rzecz w tym, że ta część naszego życia wymaga większego zastanowienia się i wysiłku. Poza prostą próbą modlenia się więcej, możemy szukać tych rzeczy, które prawdziwie karmią nas i naszą wiarę. Mamy kilka możliwości, jeśli chodzi o podjęcie tego wysiłku. Modlitwa, jako forma kontaktu z Bogiem, zawiera w sobie też element słuchania. Moją sugestią jest karmienie naszych serc i dusz duchowymi rzeczami. Jednakże to wymaga pewnej praktyki.

To wspaniały czas roku na tego rodzaju „jedzenie” i ćwiczenie duchowe! Nawet dziesięć minut dziennie spędzonych na czytaniu i rozważaniu przyczyny obchodów tego okresu pomoże nam mieć go na uwadze w tym całym pędzie. Po pierwsze, są codzienne czytania fragmentów Pisma Świętego dane przez Cerkiew. Lecz nasze czytanie może wyjść ponad to. Jesteśmy pobłogosławieni ludźmi, którzy napisali dobre rzeczy dla nas, na czas Bożonarodzeniowego Postu, ukierunkowane na adwent czy też przyjście Syna Bożego w ciele. Te krótkie dzienne czytania mogą być odetchnięciem świeżym powietrzem, którego potrzebujemy, aby zachować spokój i iść do przodu, poprzez łaskę Świętego Ducha! Krótka medytacja nad świętym [a Cerkiew nie bez przyczyny w ciągu tych 40 dni wspomina wielu starotestamentowych świętych, którzy przygotowali świat na przyjście Chrystusa, przyp. tłum.] może przypomnieć nam o tych, którzy wzmacniają i zachęcają nas, ponieważ oni pokazali nam, że to jest możliwe do zrobienia! Te na pierwszy rzut oka małe kawałki pracy pozwolą nam mieć nieustannie Chrystusa przed i z nami każdego dnia naszej podróży do Betlejem.

Czyż nie jesteśmy warci wysiłku? Czy nasze byty, zmęczone i znużone, nie zasługują na choć trochę lektury w celu nakarmienia naszych dusz? Jak inaczej mamy zachować to przygotowywanie się do Bożego Narodzenia, byśmy nie byli przytłoczeni? Jeśli nie uczynimy choćby kawałka tego czasu przygotowawczym dla naszego serca, duszy i jestestwa do powitania Chrystusa w obchodach Jego narodzin, to jakim darem będziemy? Pomyśl o tym. Wówczas może odnajdziemy naszą drogę do stania się tym darem jeszcze bardziej!


Tekst oryginalny ukazał się w tegorocznym listopadowym wydaniu oficjalnego magazynu Samorządnej Prawosławnej Antiocheńskiej Archidiecezji w Ameryce Północnej o nazwie „The Word” („Al-Kalima”).