publicystyka: Chrześcijaństwo w zderzeniu z cierpieniami i śmiercią – metropolita Aleppo Paweł (Jazidżi)

Chrześcijaństwo w zderzeniu z cierpieniami i śmiercią – metropolita Aleppo Paweł (Jazidżi)

tłum. Dominika Kovačević, 05 listopada 2016

Przedstawiamy Państwu kazanie wybitnego arabskiego teologa prawosławnego – metropolity Aleppo Pawła (Jazidżiego) – dotyczące perykopy z Ewangelii św. Łukasza. Tekst zarówno odpowiada treści tej soboty wg starego stylu (Sobota Św. Dymitra – dzień modlitw za zmarłych), jak i jutrzejszej niedzieli wg nowego stylu (kiedy czytana jest Ewangelia Łk 8, 41-55). Jednocześnie przypominamy, że władyka Paweł, wraz z innym syryjskim biskupem, Janem (Ibrahimem), został porwany w kwietniu 2013 roku przez muzułmańskich rebeliantów, i do dziś – mimo różnych pogłosek – jego los pozostaje nieznany. Pamiętajmy w naszych modlitwach o tych hierarchach, a także o naszych prawosławnych braciach i siostrach w Syrii – a zwłaszcza w doświadczanej metropolii Aleppo – cierpiących i umierających wskutek przedłużającej się wojny domowej.


W tekście tej Ewangelii [Łk 8, 41-55] są dwa cuda: pierwszy to uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok, mające miejsce w drodze Jezusa do uzdrowienia córki Jaira – przewodniczącego Zgromadzenia. I jak mówi św. Jan Chryzostom, Jezus celowo nie spieszy się w drodze, tak jak to miało miejsce przy zdarzeniu z Łazarzem – aby nie wskrzesić córki Jaira z choroby, lecz ze śmierci. I tak oto drugi cud to wskrzeszenie.

Zasadniczo, choroba to początek dla śmierci. Jak to mówią niektórzy filozofowie, narodziny to pierwszy z kroków w kierunku śmierci; człowiek rodzi się w świecie zepsucia czy też „znoszenia się” [tj. zużycia się], i rośnie on po to, by wrócić do bycia słabym, aż wreszcie by się skończyć. Każde wyzdrowienie ostatecznie tylko przekłada śmierć na później, i wcale jej nie eliminuje. Śmierć to ostateczny wróg dla człowieka. Rodzi się dzieckiem wraz z człowiekiem w jego chorobie, rośnie i kończy się dojrzałym panem w starości. Ludzka medycyna leczy chorobę, czy też: przedłuża lata życia, i kroczkiem przekłada śmierć na później. Wróg pozostaje na prostych nogach i zwycięski. Ludzka nadzieja na wybawienie się ze śmierci jest na końcu beznadziejna. I dlatego w tych dwóch podanych cudach jest wyraźna wskazówka, że Jezus nie jest zaledwie lekarzem dobrym w swej profesji lub też kimś z mocą, władzą lub [zdolnością czynienia] olśniewających cudów – bowiem On jest Ostateczną Nadzieją w obliczu ostatecznego zawiedzenia nadziei. I jest to zmierzenie się z zagadnieniem choroby i śmierci w swej głębi.

Zaiste, Bóg dał nam umysł i inteligencję, byśmy zmierzyli się z rzeczywistością cierpień i doznali ich uśmierzenia, i budowali lepszy świat. Ale, kto go niszczy? Przecież śmierć to nieunikniony los. Śmierć przychodzi do nas znienacka lub idziemy do niej jednostajnym i pewnym krokiem.

Człowiek bez Boga i prawdy Zmartwychwstania to byt, którego pochodzenie być może jest z małpy, i którego koniec to nicość. Chrystus jest naszą nadzieją w obliczu śmierci. Albowiem On jest naszym przezwyciężeniem. Jego obecność w Wydarzeniach, a po nich w Jego Chwalebnym Zmartwychwstaniu i Jego wejściu Swoim Ciałem w nasze ciało świetliste i drzwi zamknięte – to Prawdy, to nasze uzdrowienie i nasze zmartwychwstanie.

W świetle tej nadziei rozumiemy, że narodziny to nie pierwszy z kroków w kierunku śmierci. I zdajemy sobie zatem sprawę, że życie to i „most”, i „przejście”, i „próba”, oraz że cierpnie w nim nie jest końcem, lecz jednym z odcieni próby. Zatem człowiek, zgodnie z naszą nadzieją w Jezusie, nie umiera; nawet jeśli doświadcza trudności chorób i niepełnosprawności, nawet w śmierci (zaśnięciu) – on powstanie.

A zatem, jakie jest znaczenie cierpień, skoro naszą nadzieją jest życie?

Po pierwsze, cierpienie przypomina nam o tym, że nasz stan nie jest takim, do jakiego zostaliśmy wezwani; i w cierpieniu wiemy, że jesteśmy zakładnikami rzeczywistości naszych grzechów, i że jesteśmy wezwanymi do pokajania. Cierpienie zatem nie jest początkiem śmierci, lecz początkiem pokajania. Cierpienie obecnego wieku przypomina nam, że jesteśmy „tutaj”. A kroki nasze są wzmacniane w podążaniu do Trwałego Miasta i stanu oczekiwanej wieczności. Cierpienia popychają nas do wyjścia z naszego lenistwa i składają na nasze barki odpowiedzialność korzystania ze zdolności umysłowych, które darował nam Bóg, byśmy mogli żyć w konfrontacji i dążeniu w pomysłowości do obrony przed nimi, by uwiarygodnić Lepsze Życie.

Tutaj Jezus nie obiecał cierpiącej na krwotok uzdrowienia, lecz wyleczył ją z cierpienia nagradzając ją za jej wiarę. Takie pojedyncze, szczególne przypadki jak uzdrowienie i wskrzeszenie z martwych nie eliminują powszechnego, dominującego stanu nad każdym człowiekiem, lecz wskazują one na Wolę Boga, by ten stan znieść, a nie zachować. I my jesteśmy udziałowcami Boga w dwóch sprawach. Po pierwsze, w zniesieniu cierpienia i konfrontacji ze śmiercią. Po drugie, jesteśmy Jego udziałowcami w nadziei na Zmartwychwstanie i Życie Wieczne.

Zatem, do nas należy to, by żyć w starannej próbie na rzecz polepszenia rzeczywistości życia oraz uśmierzenia cierpień. W ten sposób jesteśmy wspólnikami w wypełnianiu Woli Bożej oraz głosimy dobrą nowinę o zbawieniu Boga naszego i nadziei Zmartwychwstania. Amen.


Tekst oryginalny