publicystyka: Ważne i nieważne
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Ważne i nieważne

03 listopada 2025

Kiedy w Kościele wybuchają i rozpalają się spory, a niestety zdarzało się to i zdarza się często, w środowisku kościelnym niezmiennie rozlegają się apele o zaprzestanie tych sporów w imię pokoju i miłości. Można by się z tego cieszyć, gdyby w takich apelach nie brzmiało zbyt wyraźnie coś innego. „To, o co się spieracie – słychać w nich – jest nieistotne, nikogo nie interesuje i nikt, poza „specjalistami” i „erudytami”, tego nie rozumie, a zatem cała wasza kłótnia przynosi tylko pokusę i szkodę...”.

W tym miejscu należy przypomnieć tym oskarżycielom o czymś bardzo ważnym, o czym zdają się zapominać. Zapominają oni, że w Kościele pokój i zgoda są nierozerwalnie związane z prawdą. Niewierzący i nieuczęszczający do kościoła – człowiek "z zewnątrz" uśmiechnie się i wzruszy ramionami: „Czym jest prawda?”. Tak właśnie zapytał Piłat stojącego przed nim Zbawiciela. A Zbawiciel nie odpowiedział mu, ponieważ „osoba z zewnątrz” przede wszystkim nie wierzy w możliwość istnienia prawdy, dla niej prawda jest zawsze względna, mierzy się ją zawsze użytecznością, sukcesem, „aktualnością”. Ale dla nas, wierzących i wiedzących, że Kościół opiera się na wcielonej Prawdzie, że całe jego życie jest w Tym, który powiedział: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14, 6) – dla nas w Kościele nie ma nic nieistotnego, ponieważ wszystko mierzy się tą Prawdą i wszystko Jej służy.

Tak, w Kościele było wiele sporów i cała jego ziemska historia jest nimi wypełniona. Miały one miejsce nie tylko w burzliwych czasach, podobnych do naszych, ale także w okresie rozkwitu życia kościelnego, w złotej erze soborów powszechnych i ojców Kościoła. Tylko wtedy nikt nie odważyłby się uznać czegokolwiek w Kościele za nieistotne. Dlatego właśnie spierano się, dlatego właśnie poddawano się prześladowaniom i zesłaniom za jedno słowo, za jedną „jotę” (i tak rzeczywiście było w czasach zamętu ariańskiego ze św. Atanazym Wielkim), ponieważ ponad wszystko na ziemi stawiano prawdę i wierność jej. W tych sporach było więcej prawdziwej miłości do Kościoła i ludzi, których sam Pan poprzez swoje wcielenie uznał za godnych poznania prawdy, więcej żarliwości, więcej wiary niż w letniej „tolerancji” i „wyrozumiałości” naszych czasów, kiedy tak wiele w Kościele stało się udziałem jedynie duchowieństwa i „specjalistów”. Nie sporami o to, jak zgodnie z prawdą budować nasze życie kościelne, należy się gorszyć, ponieważ w nich płonie żywy ból o Kościół i jego los, a tym morzem obojętności, które otacza te spory w samym narodzie kościelnym, tym sceptycyzmem, z jakim nawet ludzie kościoła zaczęli podchodzić do tych „nieistotnych” kwestii...

Oczywiście, w naszych sporach jest tak wiele ludzkiej namiętności, grzeszności, ograniczoności... Można i należy je oświecać modlitwą, miłością i cierpliwością. Nikt nie jest w stanie ogarnąć całej pełni prawdy. Ale od każdego wymaga się dążenia do niej, duchowego napięcia umysłu, serca i woli, aby wejść w „rozum prawdy” (1 Tm 2, 4). „Wszystko badajcie, a co dobre, zachowujcie” – mówi apostoł (1 Tes 5, 21). A jeśli będziemy zawsze dążyć do pokornego posłuszeństwa prawdzie, jeśli będziemy cały czas starać się przezwyciężyć wszystko, co grzeszne i ograniczone, dla prawdy, to nawet nasze spory, wynikające z ludzkiej słabości, będą mogły służyć chwale Kościoła, „gdyż moc Chrystusa w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9).