publicystyka: Komunia jako zbawienie
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Komunia jako zbawienie

o. Stephen Freeman (tłum. Gabriel Szymczak), 24 października 2025

Niewiele rzeczy jest tak fundamentalnych dla Nowego Testamentu, jak rzeczywistość komunii (koinonia). Oznacza ona wspólnotę, dzielenie się i uczestnictwo w tym samym. To właśnie ta wspólnota lub dzielenie się leży u podstaw naszego zbawienia. Komunia ta opisana jest w „modlitwie arcykapłańskiej” Chrystusa:
Nie tylko za tych proszę jedynie, ale i za tych, którzy dzięki ich słowom uwierzą we Mnie. Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni w Nas jedno byli, żeby świat uwierzył, iż Ty Mnie wysłałeś. Chwałę zaś, którą Mi dałeś, im dałem, aby byli jedno, jak My jedno jesteśmy, Ja w nich, a Ty we Mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, iż Ty Mnie wysłałeś i umiłowałeś ich tak, jak Mnie umiłowałeś (J 17, 20-23).

Jedność, o którą modli się Chrystus, to nie tylko „cecha” naszego życia w Chrystusie – ale nasze życie w Chrystusie. To, że ta jedność (komunia) to życie zbawieniem, zostało jasno wyrażone w Pierwszym Liście św. Jana:
Przesłanie zaś, które słyszeliśmy od Niego i wam zwiastujemy, jest takie: Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeśli mówimy, że mamy z Nim społeczność [koinonia], a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie czynimy prawdy. A jeśli chodzimy w światłości, tak jak On jest w światłości, mamy społeczność [koinonia] między sobą, a krew Jezusa Chrystusa, Jego Syna, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu (1 J 1, 5-7).

Nasza wspólnota z Bogiem jest tu opisana jako wspólnota światła – choć natura tego światła jest jasno określona: Bóg jest światłością. Św. Jan używa światła, aby powiedzieć, że nasza wspólnota jest prawdziwym uczestnictwem w Bogu, w Jego życiu.

Ten sam zbawczy udział w życiu Boga jest przedstawiony w mowie Chrystusa o Eucharystii:
Amen, amen, mówię wam: jeślibyście nie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie pili Jego Krwi, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto je Ciało Moje i pije Krew Moją, ma życie wieczne, a Ja wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Albowiem Ciało Moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew Moja jest prawdziwym napojem. Kto je Ciało Moje i Krew Moją pije, we Mnie trwa, a Ja w nim. Jak posłał Mnie Ojciec, który żyje, i Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto spożywa Mnie, żyć będzie przeze Mnie (J 6, 53-57).

Jakiś czas temu pisałem o problemie wielu współczesnych angielskich tłumaczeń, w których koinonia jest tłumaczona jako „wspólnota” – co jest bardzo słabym tłumaczeniem. Nasze życie w Chrystusie jest trywializowane przez nieświadomych (mam nadzieję) tłumaczy, którzy używają rzeczownika używanego do opisu spotkań towarzyskich w cerkwi. Świadczy to o tym, jak bardzo wiele współczesnych ujęć naszej zbawczej relacji z Chrystusem odbiegło od klasycznych ujęć tradycji prawosławnej.

Podział teologii na części (etyka, soteriologia, eklezjologia, pneumatologia – i tak dalej) często prowadzi do fragmentarycznego, niespójnego opisu życia chrześcijańskiego. Patrząc na opasłe tomy, z których składa się przeciętna teologia systematyczna, zdumiewa fakt, że Nowy Testament jest tak krótki.

Znaczącą słabością wielu „teologii” jest brak uwzględnienia w nich najpowszechniejszych aspektów naszego życia chrześcijańskiego. Modlitwa jest tego bardzo prostym przykładem. Wiele systematycznych wykładów teologii w ogóle nie porusza tematu modlitwy, pomimo że nakazuje się nam „modlić się nieustannie”. Jak to możliwe, że coś tak wszechobecnego nie znajduje miejsca w opisie teologicznym?

Właśnie tego rodzaju duchowa krótkowzroczność cechuje teologię, która odeszła od Tradycji wiary i podążyła własną ścieżką kreatywności. W związku z tym wiele napisano o „przeznaczeniu” (słowo, które pojawia się zaledwie kilka razy w całym Nowym Testamencie), podczas gdy modlitwa jest spychana na dalszy plan, w kategorii lektury rekreacyjnej.

Tradycja nie traktuje modlitwy w ten sposób. Modlitwa jest tak bardzo sednem nauczania wiary, że stwierdza: Lex orandi, lex credendi – „prawo modlitwy to prawo wiary”. To o wiele więcej niż stwierdzenie, że liturgia zachowuje najbardziej pierwotne i czyste orędzia Ewangelii (choć jest to prawdą). Mówi również, że sama modlitwa jest czystym wyrazem Ewangelii.

Staje się to szczególnie oczywiste, gdy modlitwę pojmuje się jako komunię [koinonia] z Bogiem. I nie tylko o modlitwie można to powiedzieć: całe życie chrześcijańskie – każdy sakrament Kościoła – ma za fundament nasz zbawczy udział w życiu Boga.

Przedstawiam tutaj kilka myśli z wpisu z 2007 roku na temat komunii z Bogiem:

Jednym z najlepszych punktów wyjścia do rozważań o komunii z Bogiem jest postawienie sobie pytania: „Co jest nie tak z rodzajem ludzkim?”. Co jest w nas takiego, że potrzebujemy zbawienia?

Odpowiedź na to pytanie jest prawdopodobnie filarem teologii chrześcijańskiej (przynajmniej tej, która została nam objawiona). Jedną z najważniejszych doktryn prawosławnego chrześcijaństwa jest ta, że ludzie utracili komunię z Bogiem – zerwaliśmy więź komunii, z którą zostaliśmy stworzeni. W ten sposób nie jesteśmy już w komunii z Panem i Dawcą Życia, nie mamy już udziału w Jego Boskim Życiu, lecz staliśmy się uczestnikami śmierci.

Święty Atanazy opisuje to w swoim dziele „O wcieleniu Słowa”:
„Bóg bowiem stworzył człowieka w ten sposób (to znaczy jako ucieleśnionego ducha) i zechciał, aby pozostał w niezniszczalności. Lecz ludzie, odwróciwszy się od kontemplacji Boga ku złu, które sami wymyślili, nieuchronnie znaleźli się pod prawem śmierci. Zamiast pozostać w stanie, w jakim Bóg ich stworzył, byli w trakcie całkowitego zepsucia, a śmierć miała nad nimi całkowite panowanie. Przekroczenie przykazania bowiem sprawiło, że zawrócili zgodnie ze swoją naturą; i tak jak na początku powstali z niebytu, tak teraz byli na drodze powrotu, poprzez zepsucie, do niebytu. Obecność i miłość Słowa powołały ich do istnienia; zatem nieuchronnie, gdy utracili poznanie Boga, utracili wraz z nim istnienie; bo tylko Bóg istnieje, zło jest niebytem, zaprzeczeniem i antytezą dobra. Z natury człowiek jest oczywiście śmiertelny, ponieważ został stworzony z niczego; ale nosi w sobie również Podobieństwo Tego, Który Jest, i jeśli zachowuje to Podobieństwo poprzez nieustanną kontemplację, wówczas jego natura zostaje pozbawiona mocy i pozostaje on niezniszczalny. Tak potwierdza Mądrość: Przestrzeganie Jego praw jest gwarancją niezniszczalności (Mdr 6, 18)”.

Ten brak komunii z Bogiem, ten proces umierania działający w nas, objawia się na wiele sposobów, od upadku moralnego po samą śmierć i chorobę. Niszczy wszystko wokół nas – nasze relacje z innymi ludźmi i naszymi rodzinami, nasze instytucje i nasze najlepsze intencje.

Bez interwencji proces umierania prowadzi do najostrzejszej formy śmierci – całkowitego wyobcowania i wrogości wobec Boga (z naszego punktu widzenia). Zaczynamy nienawidzić wszystkiego, co sprawiedliwe i dobre. Gardzimy Światłem i wolimy ciemność. Ponieważ jest to stan ludzi, którzy odcięli się od komunii z Bogiem, zastępujemy wiele rzeczy i tworzymy „fałszywe” życie, myląc bogactwo, sławę, młodość, seks, emocje itd. z prawdziwym życiem.

Uznając to wszystko za prawdę o ludzkości – prawosławna wiara chrześcijańska generalnie nie postrzega ludzkości jako problemu „prawnego”. Nie chodzi o to, że zrobiliśmy coś złego i teraz mamy dług, którego nie możemy spłacić, lub że jesteśmy karani śmiercią – choć taka metafora może być używana i jest użyteczna. Chociaż potrzebujemy czegoś więcej niż zmiany naszego statusu prawnego – potrzebujemy zmiany naszego statusu ontologicznego – to znaczy, że musimy być napełnieni niczym innym jak Życiem Boga, aby zostać uzdrowionymi, tymi, którym przebaczono, i odnowionymi. Jezus nie przyszedł, aby złych ludzi uczynić dobrymi; przyszedł, aby umarłych ożywić.

W ten sposób Bóg przyszedł na nasz świat, stając się jednym z nas, abyśmy poprzez Jego udział w naszym życiu mogli mieć udział w Jego życiu. W chrzcie świętym jesteśmy z Nim zjednoczeni, a wszystko inne, co nam daje w życiu swojego Kościoła, ma na celu wzmocnienie, pielęgnowanie i odnowienie tego życia w nas. Wszystkie sakramenty skupiają się na tym. To jest główny cel modlitwy.

Mówiąc wprost, komunia z Bogiem oznacza udział w Jego Boskim Życiu. On żyje we mnie, a ja w Nim. Poznaję Boga tak, jak znam siebie. Zaczynam kochać tak, jak kocha Bóg, ponieważ to Jego miłość mieszka we mnie. Zaczynam przebaczać tak, jak Bóg przebacza, ponieważ to Jego miłosierdzie mieszka we mnie.

Bez takiego rozumienia komunii wiele niezwykle ważnych aspektów życia chrześcijańskiego sprowadza się do zwykłych moralizmów. Mówi się nam, abyśmy kochali naszych wrogów, jakby to był prosty obowiązek moralny. Zamiast tego kochamy naszych wrogów, ponieważ Bóg kocha naszych wrogów i chcemy żyć w Życiu Boga. Nie staramy się być dobrzy ani niczego Bogu udowadniać, kochając naszych wrogów. Po prostu, jeśli Miłość Boża mieszka w nas, będziemy kochać tak, jak kocha Bóg.

Oczywiście wszystko to jest darem od Boga, choć codzienne życie w komunii z Bogiem jest trudne. Choroba zerwanej komunii, która tak długo w nas trwała, jest trudna do wyleczenia. Wymaga to czasu i musimy być cierpliwi wobec siebie i naszego złamanego człowieczeństwa – nigdy jednak nie używając tego jako wymówki, by nie szukać uzdrowienia, które daje Bóg.

Zostaliśmy stworzeni do komunii z Bogiem – to nasze życie. Myślenie o komunii z Bogiem nie zastępuje komunii z Bogiem. Teologia jako abstrakcja nie ma w sobie życia. Teologia to życie przeżywane w Chrystusie. Dlatego w prawosławiu popularne jest powiedzenie: „teolog to ten, który się modli, a ten, który się modli, jest teologiem”.

Jeśli chodzimy w światłości, tak jak On jest w światłości, mamy ze sobą komunię, a krew Jezusa Chrystusa, Jego Syna, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu (1 J 1, 7).

To jest nasze zbawienie.

o. Stephen Freeman (tłum. Gabriel Szymczak)

za: oca.org

fotografia: cyrylo79 /orthphoto.net/