publicystyka: O wewnętrznym człowieku i duchowym odzieniu
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

O wewnętrznym człowieku i duchowym odzieniu

o. Cezar Axinte (tłum. Justyna Pikutin), 29 czerwca 2025

W imię Ojca i Syna, i Świętego Ducha!

Nigdy nie przestajemy dziękować Bogu za cuda, które czyni dla nas w każdej chwili. Ale ponieważ wszyscy jesteśmy przytłoczenie naszymi troskami, zajęci naszymi myślami, tym ziemskim i cielesnym człowiekiem, nie dostrzegamy, jak ogromnie kocha nas Bóg i nie słyszymy Jego głosu, który nieustannie nas wzywa. Tak jak prosi nas, byśmy przywoływali Jego błogosławione imię w każdej chwili, tak też Bóg wciąż wzywa każdego z nas po imieniu. Jednak z powodu zgiełku, jaki my, jako istoty ludzkie, czynimy, będąc całkowicie podporządkowani naszym myślom, naszym uczynkom, nigdy lub bardzo rzadko słyszymy to Jego nawoływanie.

Umiłowani wierzący, słyszeliście dzisiaj Ewangelię świętego apostoła i ewangelisty Mateusza, Ewangelię tak głęboką, że choć przez dwa tysiące lat była interpretowana i wyjaśniana przez ojców duchowych, którzy wydobywali na powierzchnię coraz więcej cennych pereł, interpretując tę Ewangelię, to jednak za każdym razem jest ona jeszcze bardziej świeża, jeszcze bardziej sycąca, jeszcze słodsza niż wcześniej i za każdym razem chcemy się nią jeszcze bardziej żywić.

Ojcowie duchowi ustalili, że dzisiejsza Ewangelia powinna nosić tytuł - i że ten tydzień powinien nosić tytuł - „O ziemskich troskach”. A co może być dla nas bardziej istotne niż doczesne troski? Często mówimy i słyszymy takie wyrażenie: „Te myśli mnie wykańczają”. Nawet osoba, która na pozór jest spokojna, łagodna i miła, może mieć wewnątrz burzę myśli i uczuć. Nawet jeśli opanowała sztukę duchową lub jest w stanie utrzymać kontrolę nad sobą, w głębi jej duszy może szaleć burza. I nawet jeśli na zewnątrz świeci słońce, a niebo jest czyste, wewnątrz kłębią się czarne chmury, które mogą przyćmiewać nasze serca, kraść naszą radość i budzić w nas niepewność.

Ile razy słyszymy: „Ojcze, straciłem modlitwę, straciłem gorliwość, czuję oschłość na modlitwie, mam wątpliwości co do mojej wiary, straciłem duchowy spokój, nie ma już we mnie miłości”. Wszystko to dzieje się w naszym najgłębszym wnętrzu, w naszej najgłębszej otchłani. Skąd to się bierze, bracia? Święci Ojcowie odpowiadają: od człowieka wewnętrznego, tego, który został przez nas opuszczony, o którym rzadko pamiętamy, którego przestaliśmy odwiedzać, którego trzymamy w więzieniu głodnego, nagiego i wszystko inne, o czym słyszeliśmy od Chrystusa, naszego Zbawiciela (por. Mt 25, 35-45).

Chrystus też innym razem mówi o ziemskich troskach, w swoim słowie do uczniów i tych, którzy słuchali Jego Bożych słów, gdy naucza o ziarnie rzuconym przy drodze, które zaczyna rosnąć, chwytając trochę ziemi, trochę wilgoci, ale zostaje stłumione przez chwasty (por. Mt 13, 4-7). Te chwasty - mówią Święci Ojcowie w swojej interpretacji - to nasze troski.

Wszyscy żyjemy w czasach, w których troski całkowicie nas przytłaczają. Któż z nas może powiedzieć, że nie był gnębiony przez troski, nie był nimi obciążony, nie został rzucony na kolana, nie został zniewolony przez troski, przez które był dręczony? Często o tym mówimy, gdy chcemy usprawiedliwić naszą nieobecność przy naszych bliskich. Niezależnie od tego, czy jest to brat, dziecko, małżonek czy matka, mówimy:
- Nie miałem czasu cię odwiedzić.

Zbawiciel mówi: „Jeśli nie uczynisz najmniejszemu z tych braci moich tego, o co cię prosiłem: abyś dał im jeść, pić, odzienie, abyś odwiedzał ich w szpitalach, więzieniach i innych miejscach, odrzucę cię jako tego, którego nie znam” (por. Mt 25,41). Tak, ale człowiek potrzebuje nie tylko rzeczy materialnych. Człowiek potrzebuje również miłości. Dlatego, kiedy usprawiedliwiamy się – nawet jeśli fizycznie jesteśmy bardzo blisko siebie, nawet obok siebie, w tym samym łóżku, w tym samym domu – stajemy się dla siebie obcy, ponieważ mówimy:
- Byłem zajęty.
- Dlaczego nie przyszedłeś na moje urodziny, dlaczego nie przyszedłeś na moje święto? Dlaczego nie przyszedłeś, tak bardzo cierpiałem? Dlaczego nie przyszedłeś, byłem taki szczęśliwy? Dlaczego nie przyszedłeś, tak bardzo płakałem!
- Byłem zajęty.

Dzieci są pierwszymi i najbliższymi nam osobami. Często nie słyszymy ich wołania, które jest wołaniem Boga, kiedy wzywają nas, abyśmy byli bliżej.
- Mój drogi, ale ja wyjechałem do Hiszpanii - albo do Francji, albo do dalekiego kraju, który może być nawet w twoim mieście - aby uczynić twoje życie lepszym, ponieważ sam chodziłem w łapciach i uczyłem się przy lampie naftowej.

Ale nic bardziej mylnego! Jesteśmy zajęci, a „zajęty” oznacza, że jest ktoś, kto nas zajął. Ten, kto jest zajęty, jest zniewolony, jest podporządkowany czyjejś władzy! O tym podporządkowaniu, zniewoleniu mówi nam dzisiaj Zbawiciel. Mówi:
- Nie troszczcie się - to znaczy nie martwcie się - o to, co będziecie jeść, co będziecie pić, co zostawicie swoim dzieciom w spadku, ale odwiedzajcie wszystkich, starajcie się ich nakarmić.

Ponieważ naszym pokarmem jako osobowości, jako dzieci Bożych, jako obrazów Boga jest miłość. Odwiedzajcie i karmcie tych, którzy tego pragną, ponieważ ta miłość powróci do was i pokrzepi waszą duszę.

Bracia, świat cierpi na brak miłości. Nigdy nie było takiej obfitości na świecie jak dzisiaj. Królowie i cesarze chcieliby jeść i żyć tak jak my, nawet przeciętni spośród nas. W środku lata, przy temperaturze +40 stopni, w naszym domu jest +20; w środku zimy, przy -20, jest nam ciepło. W środku zimy jemy pomidory, a oto wszystkie owoce ziemi i wszystko, o czym kiedykolwiek słyszeliśmy, zostało przywiezione z drugiego końca ziemi dla naszego łona - a mimo to wydaje się, że człowiek nigdy nie cierpiał tak bardzo, jak teraz. Dlaczego?

Ponieważ dusza, wewnętrzny człowiek, jest przez nas coraz bardziej opuszczony. Postawiliśmy cielesnego człowieka na piedestale, otoczyliśmy go grubymi murami, aby nic z zewnątrz nie przenikało, aby miał zapewnioną prywatność. Ale jaką prywatność może mieć człowiek, który jest nagi, który został pozbawiony szaty światła, szaty łaski? Jak mówi Adam:
- Ukryłem się, bo się wstydziłem (por. Rdz 3,10).

Gdzie mógłbyś się ukryć przed obliczem Boga? Gdzie będziesz mógł się ukryć i kto zdoła ugasić twój ból i cierpienie, gdy zostaniesz pozbawiony duchowego odzienia, którym jest łaska?

A wywyższając tego cielesnego człowieka, zawsze stawiając go na piedestale i oddając mu cześć, uczyniliśmy sobie bożka, niech ten bożek nazywa się naszym „ja”. Duchowi ojcowie Boży mówią i świadczą nam dzisiaj o żywym Słowie Bożym, które zaczyna się w ten sposób: "Lampą ciała jest oko. Jeśli oko twoje jest czyste, całe ciało twe jasne będzie. Jeśli zaś oko twoje złe jest, całe ciało twoje ciemne będzie. Jeśli więc światło w tobie jest ciemnością, to jakaż to ciemność?" (Mt 6, 22-23).

Co chce nam przekazać to tak ciężkie i głębokie słowo? Święci Ojcowie wyjaśniają nam, że nasze oko wyraża to, co jest w nas. Święci Ojcowie mówią: "Z twego serca wyjdą wszelkiego rodzaju węże, złość, zazdrość, rozwiązłość i inne. A jeśli to zło tam się roi, zostanie wypisane na twojej twarzy i będzie widoczne dla naszych oczu". I rzeczywiście, jakże często, patrząc na tę czy inną osobę, możemy w taki czy inny sposób zdać sobie sprawę, z powodu jakiej namiętności cierpi! Dlatego Święci Ojcowie mówią, że każda z naszych namiętności, ta najbardziej dominująca, jest odciśnięta na naszej twarzy.

Wewnętrzny mrok uzewnętrznia się na naszym obliczu fizycznie, ale zniekształca także twarz duchową. Dlatego Święci Ojcowie mówią nam, że konieczne jest karmienie wewnętrznego człowieka: "Nie martw się o to, co zjesz, co wypijesz, w co się ubierzesz, nie martw się o to, jak spłacisz odsetki w bankach, nie przytłaczaj się całym złem świata, ale spójrz na to stworzenie, które mówi ci o Bogu".

Jak piękne uczynił On ptaki! I mówi o nich, że nie sieją, nie żną, nie zbierają do stodół, a jednak Bóg je karmi (por. Mt 6,26). Co robią przez cały czas? Kiedy nadchodzi wiosna, być może widzieliście i słyszeliście: nie sposób nasycić się ich śpiewem, tak rozśpiewane są ptaki. A rano, o piątej, jakby odprawiały liturgię, ćwierkając i latając w kółko.

Kiedyś patrzyłem na ptaki latające godzinami i pomyślałem sobie: jaki może być sens tego wszystkiego? Po co ptak lata w ten sposób, przecież zużywa tyle energii, a jeśli się przemęczy, to może nawet umrzeć? Mentalnie już sadzałem go na gałęzi, aby zjadł, a on siedział i dziobał bez przerwy, póki nie utył i nie pękł... Oto co oznacza racjonalny umysł! A co robią one? Robią to, co Boże, to znaczy oddają chwałę Bogu niczym aniołowie - latają po niebie i wychwalają Boga. Oddawanie chwały Bogu jest dziełem aniołów, archaniołów i świętych. A to dziękczynienie i uznanie powraca do nich od Boga, odżywia ich, podnosi z chwały do chwały i czyni jeszcze jaśniejszymi, radośniejszymi i szczęśliwszymi.

A Bóg mówi:
- Tak, jesteś ciałem. W tym ciele z ciała wykazałeś się brakiem posłuszeństwa, ale mimo to wiedz, że nie ożywiłem cię przypadkiem, umiłowany człowieku, ale abyś stał się podobny do Mnie przez łaskę, abyś stał się jednością ze Mną, abyś miał wieczną błogość, abyś już więcej nie cierpiał. A jeśli chcesz nie być więcej dręczony, porzuć to życie, tak trudne. Uprość swoje życie, człowieku, rób to, co proste.

Nasz lud był tak wspaniały. Potrafił jeść mało, zabierał naczynia kuchenne do piwnicy, gdy nadchodził post, i radził sobie, mając niewiele. Ludzie pracowali na polach i ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy zbierali posagi dla dziewcząt, które zostały osierocone podczas wojny. A jak piękni byli ci ludzie! I nadal są piękni! Jak pięknie nasi ludzie umieją żyć. Tutaj, dzięki łasce Bożej, jest druga świątynia, druga cerkiewka, w której wspólnie sprawujemy Świętą Liturgię, pierwszą Świętą Liturgię. Przecież Bóg nie potrzebuje grubych murów, wysokich, aż do nieba, aby mógł być wychwalany, ale mówi do was:
- Jakim kosztem, człowieku? Za jaką cenę to robisz? Jeśli ceną jest to, że powinieneś przytłaczać się troskami, zniewalać się, to Ja tego nie chcę, bo nie karmię się krwią byków i cielców. Nieważne jest dla mnie pachnące, złożone i oczyszczone kadzidło, ale ważna jest twoja modlitwa, która jest wznoszona przede Mną jak kadzidło, modlitwa czysta, skruszona i pełna pokajania. Interesuje Mnie, abyś wszedł do swojej kaliwy i tam się modlił, i prosił Mnie, a Ja ci to dam. Jeśli lilie polne, które w ciągu kilku dni więdną i są wrzucane do ognia, jeśli lilie polne, które tak przyodziałem, są piękniejsze niż Salomon, który słynął z elegancji i blasku swych szat, swego luksusu, jak to jest z tobą, człowieku, który nosisz obraz Mojego Syna, przedwiecznie zrodzonego i zrodzonego z Najświętszej Bogarodzicy – ty, który nosisz obraz Mojego umiłowanego Syna, radującego Ducha Świętego, radującego wszystkie moce niebios – jakże nie zatroszczę się o ciebie, człowiecze? Człowieku zrzuć na Mnie całą swą troskę, weź Moje jarzmo i Moje brzemię, bo są lekkie. Nie nakładaj na siebie ciężarów cięższych niż te, które Ja ci dałem!

Tak więc, bracia, Bóg mówi nam zarówno w dzisiejszej Ewangelii, jak i za pośrednictwem świętych, abyśmy żyli prosto, myśleli prosto, abyśmy nie badali głęboko tego, co jest dla nas niedoścignione. Abyśmy starali się dostrzec, że to, czego oczekuje od nas człowiek taki jak my, począwszy od tych, którzy są najdalej od nas, aż po nasze dzieci - to miłość; czyli to, że każdego dnia pytamy go: "Jak się czujesz? Jakie masz problemy? Jakie masz trudności?" Tego właśnie Bóg chce od nas, od każdego z nas, a możesz to zrobić tylko wtedy, gdy masz kontrolę nad swoim wewnętrznym człowiekiem, człowiekiem duchowym.

A człowiek duchowy to ten, który zmartwychwstał, który otrzymał od Boga dar utrzymywania umysłu, myśli i serca, w trzeźwości i modlitwie w każdej chwili, nie pozwalając, by zmartwienia cię tłumiły, nie tworząc niepotrzebnych zmartwień, nie trzymając się ziemskich dóbr. Ale ty lgniesz z nieskończoną miłością do czegoś ograniczonego. Dlatego właśnie pojawia się całe nasze cierpienie, ponieważ lgniemy z nieskończoną miłością - ponieważ człowiek jest nieskończony, człowiek jest wieczny dzięki łasce Bożej – do tego, co nie daje żadnej satysfakcji, a przyjemność, jaką przynoszą te rzeczy, zamienia się w gorycz i smutek, czas mija, a nasz ziemski człowiek wzmacnia się jeszcze bardziej, bierze górę i tłumi duchowego człowieka.

Dlatego, bracia, Bóg uczy nas, mówiąc: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko, będzie wam przydane” (Mt 6,33). Oznacza to, że wszystko, czego potrzebujemy, otrzymamy.

Wiemy, że Hiob był bogaty, bardzo bogaty i miał wielką wiarę w Boga. Aby jego sprawiedliwość i wiara mogły być zamanifestowane do końca, Bóg pozwolił, aby niegodziwość diabła całkowicie go zmiażdżyła. Został pozbawiony wszystkiego: swoich dzieci, majątku i wysokiego stanowiska. I usiadł na kupie śmieci, pokryty ropiejącymi wrzodami, i drapał swoje rany odłamkiem, ponieważ nie mógł znieść bólu i swędzenia. A jego żona przyszła i powiedziała do niego:
- Przeklnij Boga i umrzyj, nieszczęsny człowieku, bo zaufałeś Temu, który z ciebie zadrwił.
I rzekł Hiob:
- O kobieto obłąkana - to znaczy słabego umysłu - jak mam to uczynić, skoro codziennie wyprawiałem uczty i oddawałem chwałę Bogu, bojąc się, by moje dzieci nie zgrzeszyły przed Nim i nie ściągnęły na siebie sądu?

I przez wzgląd na jego wiarę, przez wzgląd na jego prostotę i dlatego, że był uciskany przez diabła ponad miarę, a jednak się nie poddał, Bóg dał mu piękno większe niż pierwsze, tak jak daje nam większe piękno, niż Adam miał na początku.

Do tego właśnie wzywa nas Chrystus, a Bóg nie pozostawi nas w pokusie większej, niż jesteśmy w stanie znieść. A jeśli w przypadku Hioba Bóg pozwolił, aby tak się stało, abyśmy mogli zrozumieć niegodziwość diabła, to po Jego wcieleniu Bóg odebrał diabłu wolność i oddał nam go spętanego, abyśmy mogli stąpać po wężach i smokach.

Wiem, bracia, że często myślimy: „Łatwo powiedzieć, ale trudno zrobić”. A kto by tak mógł, kiedy skrzynka pocztowa jest pełna rachunków, a dookoła są zmartwienia, pukanie do drzwi i nękające telefony – teraz zdaję sobie sprawę, że banki szukają nas w domu i u naszych sąsiadów - więc kto mógłby pozostać bez troski? Nikt. Ale Chrystus mówi: „kto nie zbiera ze Mną, roztrwania” (Mt 12, 30), a także: „beze Mnie bowiem niczego uczynić nie możecie” (J 15:5), „szukajcie nade wszystko Królestwa Bożego (por. Mt 6,33).

A czym jest Królestwo Boże, bracia, o którym ciągle słyszymy? Nie będę wygłaszał wykładu na temat Królestwa, ale powiem tylko, że Królestwo Boże jest tu i teraz. Duch Święty zstąpił tutaj i przemienił materię w duchowe Ciało i Krew Zbawiciela, a my przyjmowaliśmy je i nie tylko je, ale także przyjmowaliśmy Ducha Świętego poprzez uczestnictwo w Świętej Liturgii, ponieważ Święta Liturgia, ten liturgiczny czas, ta skromna przestrzeń jest prawdziwym Królestwem Bożym.

A Królestwo Boże, mówi nam ponownie nasz Zbawiciel, jest w was (por. Łk 17,21). O ograniczony i słaby człowieku, sądzący, że jesteś mały! Jak wielki możesz być dlatego, że nosisz w sobie obraz Chrystusa! Zejdź do swej kaliwy, a zobaczysz i znajdziesz tam Królestwo Boże, które jest otchłanią, głęboką tajemnicą, nieskończoną, bezgraniczną tajemnicą. Szukaj Boga w sobie! Bo tam Go znajdziesz i będziesz obcował z Bogiem przez łaskę, przez uczestnictwo w spotkaniu z Bogiem.

Jest nas tu teraz garstka, ale Chrystus składa siebie w ofierze w każdej świątyni i wzywa nas wszystkich, abyśmy zdjęli z siebie nasze brzemiona:
- O człowieku zabiegany, chory i zniewolony troskami, które sam sobie stworzyłeś! Przecież nie dałem ci trosk, powiedziałem ci tylko, kiedy umieściłem cię w rajskim ogrodzie, abyś go strzegł i uprawiał, to znaczy, abyś strzegł swego umysłu i modlił się w sercu, umieściłem cię tam, abyś był szczęśliwy, ale ty stworzyłeś sobie troski, ponieważ zechciałeś wiedzieć, czym jest zło, ponieważ zechciałeś być Bogiem.

Człowiek myślał, że jeśli dobro jest tak dobre i jest on tak szczęśliwy z powodu dobra, to zło, którego nie wolno mu poznać, może być jeszcze lepsze. I większość z nas, od dzieci i młodzieży po dorosłych, również chce poznać zło, posmakować go na własnej skórze, posmakować go własnymi ustami, we własnych umysłach i w sobie. A potem opuszczamy Królestwo i nie mamy już liturgicznego czasu, nie dbamy już o spokój, nie utrzymujemy już kontaktu z Bogiem. I zaczynamy mieć wszelkiego rodzaju obłędne widzenia, od czarnych demonów po jasne anioły, aby diabeł, jak lew, złapał przynajmniej jednego z nas i rzucił w ciemność. Ale co na to Bóg?

- Przyobleczcie się w światłość, bądźcie synami światłości. Nie znam cię, ponieważ nie rozpoznaję w tobie Siebie, albowiem wypaczyłeś Mój obraz. Przyjmij w Eucharystii Mnie całego, Ciało i Krew, aby przywrócić, przemienić tego cielesnego człowieka w człowieka duchowego. Uczyń swego wewnętrznego człowieka swoim władcą, uczyń swój umysł władcą swego ciała. Zrozum, człowieku, że powołałem cię z nicości do istnienia, abyś był szczęśliwy, radosny, a jeśli upadniesz, wstań, i nieważne, ile razy upadniesz, wstań, a będziesz żył i zostaniesz zbawiony.

Do tego wzywa nas Bóg, bracia, w dzisiejszej Ewangelii: szukajcie Królestwa Bożego. Ale tylko mniej niż 5% naszych braci znajduje się dziś w Królestwie, uczestniczy dziś w spotkaniu z żywym Bogiem, choć słyszymy, jak jęczą szpitale, jak statystyki alarmują, że ludzie umierają z powodu zmartwień.

Jaka jest pierwsza oznaka zmartwienia, bracia? To „depresja”, „stres” - słowa wprowadzone przez nasz wiek! Nasi ojcowie, nasi dziadowie, którzy w pocie czoła produkowali chleb, ciągnąc pług, prowadząc konia i rzucając ziarno w ziemię, pracowali i oddawali chwałę Bogu, prosili Go, aby pielęgnował to ziarno, czekali - a jeśli widzieli nadchodzące nieszczęście, mówili, że to od Boga:
- Bóg dał, Bóg wziął, błogosławione niech będzie imię Pańskie.

Tak więc ci, którzy po zjedzeniu odrobiny mamałygi z cebulą poszli w łapciach, aby bronić swej wiary, swojej rudery, swoich dzieci i sąsiadów, byli szczęśliwi. Nie mieli depresji, nie lądowali w szpitalach psychiatrycznych, nie byli zestresowani, a my, którzy mamy wszystko za naciśnięciem klawisza, jesteśmy coraz bardziej zestresowani.

Jak można to wyjaśnić? Oddaleniem od Boga, oddaleniem od miłości Boga - odwróciliśmy się plecami do miłości Boga! Ale ta miłość Boga, wolna miłość, czuła, delikatna miłość, nie bierze nas w niewolę siłą, nie zmusza nas, nie przejmuje nad nami władzy, ale uwalnia nas pod warunkiem, że zdołamy odpowiedzieć na tę miłość.

Jak więc powinniśmy odpowiedzieć na tę miłość? Kochając naszego bliźniego. Ale do tego potrzebujemy serca, potrzebujemy człowieka duchowego, człowieka heroicznego, potrzebujemy chrześcijańskiego heroizmu, a krew chrześcijańskiego bohatera jest krwią zmartwychwstałego Zbawiciela. Nie ma on już biologicznej grupy krwi, ma grupę krwi świętych.

Do tego wzywa nas Bóg, do Królestwa. Ale ty mówisz:
- Słyszeliśmy o tym, Ewangelia o tym mówi, ale to wszystko jest tylko dla nieba.

Jezu Chryste, czy Bóg stworzył nas, abyśmy byli szczęśliwi dopiero po śmierci? Jakiego rodzaju życie mielibyśmy, gdyby szczęście, radość, miłość były nam projektowane dopiero po śmierci, po naszym przejściu do wieczności? Byłoby to życie bez sensu, byłaby to agonia. Ale Bóg stworzył nas i powołał do życia, abyśmy mogli być szczęśliwi także tutaj. O to nas prosi:
- Bądź szczęśliwy, człowieku!
To jest przykazanie, a nie opcja. Tak jak szczęście syna nie jest opcją dla ojca. Ilu z nas może powiedzieć:
- Do ciebie należy wybór, czy chcesz być szczęśliwy, czy cierpieć przez całe życie.

Kto byłby tak szalony? I, jak mówi Zbawiciel, jeśli syn prosi ojca o chleb, kto dałby mu kamień lub żmiję? Z pewnością nikt! A jeśli my, cieleśni, nieduchowi ludzie to wiemy, to o ileż bardziej, bracia, Bóg wie, czego potrzebujemy. I Bóg powiedział nam, abyśmy byli szczęśliwi. To jest przesłanie, które Bóg chce nam przekazać, i które Ojcowie interpretują, i które chcielibyśmy otrzymać, ale po prostu nie wiemy jak - jak być szczęśliwym, jak żyć w pokoju ze sobą nawzajem, z samym sobą, z podobnymi sobie i z Bogiem. Czyż nikt z nas tego nie pragnie?

Tak więc, bracia, dowodem na to, że zostaliśmy uzdrowieni lub jesteśmy na drodze do uzdrowienia, dowodem na to, że odwiedzamy duchową osobę, dowodem na to, że wkraczamy do Królestwa Niebios, które jest w nas, jest to, że odczuwamy litość, współczucie dla ludzi takich jak my, którzy mają kłopoty. Jest to znak, że nasze serce rozszerza się i całe Królestwo może zmieścić się w naszym sercu, a całe Królestwo może pomieścić całego Adama, każdego z ludzi.

Nie ma człowieka, o którego Bóg nie mógłby prosić, abyśmy go kochali, z jego grzechami, upadkami i wadami. Bóg prosi nas, abyśmy go kochali, ponieważ ta miłość jest uzdrawiająca, jest to miłość, która pochodzi od Boga i odbija się w takich jak my dzięki łasce, jest to miłość, która zwycięża śmierć.

To jest przesłanie Boga do nas, nie tylko dzisiaj, ale w każdej chwili.

Niech Bóg was błogosławi, da wam siłę i zrozumienie, abyście byli wolni od waszych trosk, jak mówimy na Świętej Liturgii, w pieśni Cherubinów: „Odłóżmy na bok wszystkie światowe troski". Weźmy na siebie troskę o dobre rzeczy, abyśmy nie zostali pozbawieni - aby nikt z nas nie został pozbawiony - Królestwa i jedności z Bogiem. Amen!

o. Cezar Axinte (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Adam Matyszczyk /cerkiew-sokolka.pl/