publicystyka: Poznajcie Pana

Poznajcie Pana

tłum. Anna Dyjakowska, 09 października 2016

Ujrzeli Jezusa idącego po morzu... i przelękli się. (J 6, 19)

Gdy wzywamy Pana w naszej niemocy, czy jesteśmy gotowi Go poznać pod jakimkolwiek obliczem by się nam nie objawił? Modlimy się, nie dając Mu możliwości takiej odpowiedzi na nasze modlitwy, jakiej sobie życzy. Niejako zalecamy Mu zarówno sposób, jak i czas odpowiedzi. Uczniowie przywoływali Go w niebezpieczeństwie, czekali na Niego, tęsknili za Nim – a teraz, gdy się im ukazał, „przelękli się”. Dlaczegóż? Tylko dlatego, że ukazał się pod nowym obliczem, nie tak, jak oczekiwali. Być może wyobrażali sobie Go płynącego im naprzeciw w czółnie bądź oczekiwali, że nagle zjawi się wśród nich na statku. W każdym razie „widzieli Go wszyscy i zatrwożyli się” (Mk 6, 50). Jednak najwidoczniej nie było żadnego powodu, aby bać się Tego, Kto zbliżał się do nich wśród nocnych ciemności w blasku niebiańskiego światła, Kto kroczył po nieposłusznych falach, nie poddając się im.


Czyżby nie poznali swojego Mistrza, nie zrozumieli, że „Jego droga wiodła przez wody, Jego ścieżka przez wody rozległe i nie znać było Jego śladów” (Ps 76, 20)? Po cóż więc lękać się światła, które odkrywa Go naszemu wzrokowi? Czy jedynie dlatego, że w tym cudownym zjawisku widać coś nadprzyrodzonego, jakby z innego świata? Być może oczekujemy określonego rodzaju pomocy, a ona zjawia się zupełnie inaczej. Przywołujemy Pana, gdy nadchodzi zmierzch, On zaś zbliża się do nas o czwartej straży nocnej. Szukamy zbawienia zgodnie z naszymi ciasnymi ziemskimi pojęciami, a On oświetla nas promieniami niebiańskiego światła. Ale prawdziwa wiara przyjmuje i jedno i drugie. Przyjmuje wszystko, o ile pochodzi od Pana. Czego więc obawiali się uczniowie? „Pomyśleli, że to zjawa” (Mk 6, 49). Cóż gdyby rzeczywiście tak było? W tym przypadku zjawa ta mogłaby oznaczać rychłą śmierć. Cóż więc? Czyżby ludzie ci nie chcieli się rozstać i z buszującym morzem i z zaciekłą walką z rozjuszonym żywiołem i skończyć z tym wszystkim za cenę śmierci?

Tak samo i nam często ciąży życie, jednak nie jesteśmy jeszcze gotowi na śmierć i nie poznajemy mocy Bożej we wszystkim, co się wydarza. Dla nas to nie Chrystus się zbliża w radosnym blasku niebiańskiego światła, lecz jakaś nieznana moc, rozkazująca falom i uzbrojona przeciwko nam. A gdybyśmy byli pewni, że to działa Pan, wszystko znieślibyśmy z gotowością. Ale obwiniamy tę czy inną osobę, taką czy inną sytuację, zapominając, że nikt i nic nie może działać na przekór woli Bożej. Tak więc naprawdę okazuje się, że wyruszając w drogę pozostawiamy Pana daleko za sobą na brzegu i chcemy sami uporać się z wszystkimi niebezpieczeństwami i niedogodnościami. „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” (Mk 4, 40).

Pośród hałasu i zmartwienia, pośród burzy szalejącej wokół nas powinniśmy przysłuchiwać się do głosu Pana, poszukiwać Go całym sercem w każdym momencie naszego życia i być gotowi Go przyjąć zawsze, jakiekolwiek by nie było oblicze Jego przyjścia.

za: Каждый день - подарок Божий. День за днем. Дневник православного священника. Москва Сибирская Благозвонница 2014.


grafika: wikiart.org