świat: Służąc najmniejszym z braci – dzieło misyjne „Prawosławnej Afryki”

Służąc najmniejszym z braci – dzieło misyjne „Prawosławnej Afryki”

tłum. Anna Nazaruk, 07 października 2016

Przedstawiamy wywiad przeprowadzony 5 lipca br. przez Jessego Dominicka, Amerykanina mieszkającego obecnie w Moskwie z o. Sylwanem (Brownem) nt. stworzenia i pracy przy projekcie „Prawosławna Afryka”, problemach i wyzwaniach, przed którymi stają misje i niosący pomoc misjonarze, a także o wcielaniu w życie słów z Ewangelii Św. Mateusza (Mt. 25).


Na początku zapraszamy do zapoznania się ze wstępem autorstwa Jessego Dominicka na temat życia i działalności o. Sylawana.

O. Sylwan Brown jest amerykańskim mnichem, który obecnie już po raz drugi przebywa z wizytą w Rosji. Pielgrzymka ta jest częścią trzymiesięcznej podróży, podczas której ma on zamiar odwiedzić co najmniej 4 kraje. Niedawno wrócił z Anglii, z wizyty w monasterze Św. Jana Chrzciciela w Essex, założonego przez Starca Sofroniusza (Sakharova), wkrótce będzie zmierzał do Charkowa i Kijowa, by na końcu dotrzeć do Afryki, gdzie będzie działał jako misjonarz.

O. Sylwan urodził się w 1983 roku w Denver w stanie Colorado. Zaciągnął się do Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych i został wysłany na służbę na Okinawie (Japonia). Następnie został przeniesiony do Iraku, gdzie wziął udział w ponad 200 patrolach logistyczno-bojowych, w tym także w bezpośrednich starciach z wrogiem.

O. Sylwan został mnichem w 2011 roku i mieszka na Florydzie. Tam rozwinęła się jego pasja pomagania innym – szczególnie weteranom cierpiącym na zespół stresu pourazowego (PTSD) oraz traumatyczny uraz mózgu (TBI). Oba schorzenia poznał w związku ze swoimi doświadczeniami bojowymi. O. Sylwan jest obecnie studentem pracującym w kierunku uzyskania dyplomu magistra pracy socjalnej oraz licencji samodzielnego pracownika opieki społecznej – by móc profesjonalnie pomagać weteranom cierpiącym z powodu PTSD, TBI, uzależnień i bezdomności.

O. Sylwan jest także kapelanem weteranów wojennych i ma w swoim dystrykcie pod opieką ponad 3200 osób.

Co więcej, o. Sylwan pomógł w zebraniu zespołu osób, które miały wspólną wizję prawosławnych misji. Razem stworzyli stronę orthodoxafrica.org jako sposób na umożliwienie prawosławnej społeczności w każdym zakątku globu uczestnictwa w rozwoju Królestwa Bożego poprzez zapewnienie przeciętnemu człowiekowi, który może nie mieć możliwości podróżowania do odległych krajów, środków do włączenia się w pracę misyjną.

O. Sylwan przy różnych okazjach pomagał także przy „Projekcie Meksyk”, który obejmuje zarówno prowadzenie sierocińca, jak i budowę prostych, ale trwałych domów dla skrajnie ubogich, bezdomnych rodzin poza granicami Tijuany (Meksyk).

Poznałem o. Sylwana przez wspólnego znajomego, więc gdy tylko usłyszałem, że ponownie przyjechał do Moskwy, zrobiłem wszystko, by się z nim spotkać i porozmawiać o jego inspirującej pracy misyjnej.

***

- Za kilka tygodni wybiera się ojciec do Kenii. Jaki jest cel tej podróży?
- Alice Mwangi od lat wysyła mi informacje nt. sierocińca, który prowadzi razem z mężem, a ja byłem zawsze bardzo podejrzliwy w stosunku do afrykańskich misji ze względu na oszustwa i naciągaczy. Na twojej stronie był zamieszczony artykuł misjonarza, który odwiedził ten sierociniec, byłem więc szczęśliwy, że jest to legalne przedsięwzięcie. Następnie skontaktowałem się z innymi ludźmi, którzy tam byli i dzięki rozmowom z nimi zrozumiałem, że moje położenie – dostęp do komputerów i internetu – może pozwolić tym misjom na zaistnienie w świadomości ludzi na całym świecie poprzez umożliwienie im opowiedzenia o pracy misyjnej w Afryce. Dla nich jest to często trudne do wykonania.

- W jaki sposób to robicie?
- Założyłem „Prawosławną Afrykę” i zebrałem zespół 9 osób pracujących nad tym projektem. Redagujemy artykuły, rozpowszechniamy przesłanie i piszemy posty – działamy głównie przez Facebooka. Występujemy ze specjalnymi apelami aby zebrać fundusze na różne cele.

- Od jak dawna działa „Prawosławna Afryka”?
- Około roku. Poprzez jednego z misjonarzy, Timothy’ego Ferrella, udało mi się sprawdzić trzy misje – Św. Barnaby, Św. Tabithy oraz sierociniec państwa Mwangi (sierociniec Św. Ireny – przyp. tłum.) – i stwierdzić, że działają legalnie i faktycznie robią to, co twierdzą, że robią. Informacje o nich zostały zatem zamieszczone na naszej stronie. Można tam zajrzeć i poznać specyfikę każdej z misji. Jest tam też ikonka PayPal, gdyby ktoś chciał wesprzeć misje finansowo. Nie ma przy tym żadnych pośredników, a jest to coś na czym bardzo mi zależało przy tym projekcie. Nie chciałem, aby pieniądze ginęły w kosztach pośrednich lub u pośredników. Wejdź na stronę „Prawosławna Afryka”, przeczytaj o którejś z misji i jeśli to, czego się dowiesz poruszy twoje serce i wpłacisz datek, pieniądze pójdą bezpośrednio tej do misji.

- Jeśli więc np. wpłacę datek na sierociniec Mwangich, pieniądze pójdą prosto na konto bankowe Alice Mwangi?
- Dokładnie. Nikt z zewnątrz nie ma dostępu do tych pieniędzy. Są pewne wady tej sytuacji z amerykańskiego punktu widzenia. Nie jesteśmy organizacją pożytku publicznego, nie możemy więc odpisywać darowizn od podatku, jednak z drugiej strony nie musimy ponosić pewnych opłat, które pożerają część każdego datku.

- Brzmi to jak dobry kompromis.
- W czasie mojego pobytu w Afryce będziemy mieli 23 chrzty. Spotkam się również z biskupem Atanazym i biskupem Neofitosem z Kenii. Część naszego spotkania będzie poświęcona problemowi, jakim jest ogromna pokusa stania się przez afrykańskie misje zależnymi od bogatych Amerykanów i Greków. Dlatego bardzo mocno naciskam na nich, aby stworzyli coś w rodzaju biznes planu, aby mogli się stać samowystarczalni. Postawiłem sprawę jasno – nie chcę, aby „Prawosławna Afryka” istniała za 20 lat. Chcę, aby w jej miejsce weszły wspomniane biznes plany. Chcę im pomóc zebrać fundusze, aby dotarli do momentu, w którym będą mogli sami się utrzymać, potem zaś zakończyć ich finansowe wspieranie.

- Czy zaproponował ojciec jakiś konkretny biznes plan czy powiedział im ojciec, aby zastanowili się nad czymś, co jest możliwe do wykonania w ich sytuacji?

- Jest to jeden z powodów, dla których się tam wybieram. Znam dziewczynę, która współpracowała przez dwa lata z Centrum Prawosławnych Misji (OCMC) i która chce się zająć zaopatrywaniem cerkwi w Kenii, jednak nie sądzę, by był na to wystarczająco duży rynek. Staram się ocenić, co - spośród tego, czego potrzebują lokalnie - mogliby sami wytworzyć lokalnie. Po co sprowadzać coś ze świata? Dowiedzmy się, jaki jest lokalny rynek. Także o tym chcę z nimi rozmawiać.
Ponadto, dostaję cały czas dziesiątki maili od misji, które chcą ze mną współpracować, będę więc przeprowadzał kontrole i upewniał się, że działają one legalnie. Nie wiem dlaczego, ale ludzie czasami bardziej ufają Amerykanom niż Afrykanom. Dlatego jeśli poręczę za daną misję, ludzie są spokojniejsi i zaczynają naprawdę działać na ich rzecz.

- Ile misji lub parafii, oprócz sierocińca Mwangich, planuje ojciec odwiedzić?
- Zaczynam od misji Św. Barnaby. Na tym obszarze jest dwóch duchownych, z którymi będę rozmawiał, spotkam się także z biskupem Neofitosem, około 90 kilometrów od Nairobi.
Misja Św. Barnaby pomaga ponad 300 dzieciom cierpiącym z powodu duchowego, ekonomicznego, społecznego i materialnego ubóstwa. Program misji stara się łączyć dzieci i ludzi, którzy mogą pomóc im stać się odpowiedzialnymi i samowystarczalnymi. Niektóre spośród tych dzieci żyły z nieuleczalnie chorymi rodzicami i starszymi od siebie opiekunami, którzy czasami znęcali się nad nimi fizycznie lub seksualnie. Jest wiele rozdzierających serce historii.

Misja ta obejmuje również centrum edukacyjne założone przez o. Metodego Kariuki i jego żonę Everlyn Mwangi (ukończyli oni w Afryce – odpowiednio - seminarium oraz college dla nauczycieli teologii prawosławnej – przyp. tłum.).

Odwiedzę także misję Św. Tabithy, gdzie o. Agapios opiekuje się obecnie 18 sierotami. Znacznie więcej dzieci potrzebuje opieki, jednak zwyczajnie brakuje miejsca i czasu. Misja stara się zapewnić im jedzenie, odzież, schronienie, czystą wodę, dobrą edukację oraz zdolności do stania się wartościowymi członkami społeczeństwa.

Misja Św. Tabithy znajduje się w slumsach Kibera – największej dzielnicy biedy w Afryce. Ponad milion ludzi mieszka tam bez dostępu do bieżącej wody i sanitariatów.

- Co ojciec myśli o tym wyjeździe? Martwi się ojciec?
- Byłem w gorszych miejscach. W Faludży i Bagdadzie.

- Widział więc już ojciec niejedno.
- Dużo bardziej niebezpieczni ludzie próbowali mnie już zabić.

- Bóg nad ojcem czuwał.

- Bogu niech będą dzięki. To będzie ciekawe doświadczenie. Kolejnym powodem spotkania z biskupami jest chęć zbudowania współpracy pomiędzy misjami tak, aby nie powielały nawzajem swojej pracy i nie musiały zbierać na to podwójnych funduszy. Dla przykładu, w slumsach Kibera wynajęcie budynku i rozpoczęcie prowadzenia sierocińca jest bardzo drogie, ale na wsi nie jest tak źle. Dlaczego więc jeden kapłan nie miałby sprawować codziennie Św. Liturgii i prowadzić sierocińca poza slumsami Kibera - i wtedy moglibyśmy zebrać fundusze na wybudowanie takiego sierocińca, podczas gdy inny kapłan ratowałby ludzi w slumsach, wyłuskując najbardziej potrzebujących, a także udzielał doraźnej pomocy. Wtedy on mógłby się skupić na tej formie wsparcia, nie martwiąc się nieustannie o zbieranie pieniędzy, opłacanie czynszu czy zapewnienie opiekunów.
Niektóre misje do pewnego stopnia zwyczajnie nie zajmują się swoimi spawami. Dlaczego nie mieliby zacząć współpracować i wyspecjalizować się?

- Czyli do tej pory nie było dobrej komunikacji pomiędzy różnymi instytucjami i misjami?

- Dokładnie.

- Jak ojciec sądzi, dlaczego tak się dzieje? Przyczyną jest tamtejsza mentalność, brak dostępu do internetu czy jeszcze coś innego?
- Jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że się tego dowiem. Nie mogę zrobić zbyt wiele dla kogokolwiek, jeśli nie ma w sobie woli współpracy, więc zobaczymy. „Prawosławna Afryka” może zapewnić tym misjom bardziej legalną, przekonującą twarz, dzięki czemu nie będą musiały polegać jedynie na datkach zbieranych przez Facebooka czy przez podobne źródła.

- Zamieściliśmy także kilka artykułów grupy, która nazywa się Prawosławne Bractwo Misyjne. Działa ono aktywnie w Afryce. Chcemy, aby ludzie mieli pojęcie o tym, co dzieje się na świecie – nie tylko w Ameryce i prawosławnych krajach.

- Jest to także naszą intencją przy projekcie „Prawosławna Afryka”. Cerkiew się rozrasta i misje działają wszędzie, a bez informacji od nas ludzie nie wiedzieliby o ich istnieniu.

- Zatem pomaga ojciec ludziom uzyskać bardziej globalny obraz Cerkwi.
- Jest to jeden z ważniejszych celów, które chcemy osiągnąć w Afryce. Będę tam też prowadził zajęcia z katechezy. Sami Afrykanie mówią, że jednym ze stałych wyzwań jest przekonywanie ludzi przez protestanckich misjonarzy, że Prawosławie jest tylko jakąś nowopowstałą sektą. Dlatego staramy się dać im obraz powszechności Cerkwi.

- W jaki sposób Protestantom udaje się to osiągnąć? Mają po prostu więcej ludzi, pieniędzy, są lepiej zorganizowani?

- Niestety, mają więcej wszystkiego.

- O czym zamierza ojciec mówić podczas zajęć z katechezy? Czy będą to podstawowe zagadnienia, czy ojca przyszli uczniowie zdążyli się już z tym zapoznać?

- Będą to w dużej mierze osierocone dzieci, więc będą to dość podstawowe informacje. Szczerze mówiąc, nie prowadziłem zbyt wielu takich zajęć i jestem nieco wystraszony! Kiedy rozmawiam z ludźmi, wydaje się, że mają podstawowe pojęcie w tym temacie. Jako mnich jestem zaznajomiony z życiem modlitewnym i praktyką monastyczną, jednak powrót to podstaw Prawosławia może być wyzwaniem. Poza tym nie mam zbyt dużego doświadczenia w pracy z dziećmi.

- Na pewno lubią się bawić. Dwukrotnie odwiedziłem sierociniec w Gwatemali i bardzo lubiłem zabawę z nimi, ale jestem od nich starszy i musiałem odpoczywać. Tyle tylko, że oni nie chcieli robić przerw!

- Misja w Gwatemali była jedną z moich inspiracji. Rozmawiałem z Aleksandrą, która uczy miejscowych szycia szat liturgicznych dla wsparcia misji. Mają stronę internetową poświęconą majskim rzemieślnikom, gdzie sprzedają szaty liturgiczne uszyte z lokalnie produkowanych materiałów. Jest to jeden z pomysłów, który mam w głowie. Chcę, aby misje stały się samowystarczalne, choć nie wiem jeszcze jak dotrzeć do tego miejsca.
Myślę, że dobrze nam to zagra w rozmowach z biskupami, gdyż sądzę, że ostatecznie właśnie o taki efekt im chodzi. Oni nie chcą być zmuszeni do bycia zależnymi od innych.

- Jak długo ojciec tam będzie?
- 25 dni.

- Czy są już plany na kolejny przyjazd czy zobaczy ojciec, jak się wszystko ułoży?

- To jeszcze nie zostało postanowione. My robimy plany, a Bóg się śmieje.
Przy tłumaczeniach współpracuje z nami Rosjanka, mamy więc nadzieję na stworzenie rosyjskiej wersji naszej strony, aby także Rosjanie mogli zapoznać się z misjami i zaangażować się. Na stronie są podstawowe informacje na temat poszczególnych misji.
Nie możemy stać z boku jako bierni obserwatorzy. Musimy się zaangażować. Nie można siedzieć i czekać, aż ktoś inny zrobi to za nas. Tym właśnie jest dla mnie ten projekt – zobaczyłem lukę tam, gdzie istniała potrzeba i zapytałem siebie, jak mogę pomóc. „Prawosławna Afryka” była tym, co mogłem zrobić, więc to zrobiłem. Przedsięwzięcie to rozwinęło się dzięki ludziom, którzy się nim zainteresowali i przyłączyli. To jest zaproszenie dla każdego, gdziekolwiek jest, aby wstał z kanapy i nawet jeśli nie może sam gdzieś pojechać i pracować jako misjonarz, może zaangażować się choćby w taki sposób. Każdy musi się włączyć we wspieranie Królestwa Bożego. Wytwarzajcie dobre owoce. Pomyślcie o przypowieści o Groszu wdowim oraz o Obrotnym zarządcy. Bądź dobrym zarządcą tego, co otrzymałeś, nawet jeśli jest to tylko dostęp do internetu. Ja mam dostęp do internetu, a wiele spośród tych misji go nie posiada – co więc mogę z tym zrobić?

- Dzięki internetowi możemy przemieszczać się po całym świecie i nawiązywać wszelkiego rodzaju kontakty.
- To prawda. My w rzeczywistości jedynie zapraszamy ludzi do niesienia pomocy. Cała nasza storna internetowa jest przesiąknięta duchem fragmentu Ewangelii Św. Mateusza (Mt 25). Czy przyodzialiście nagich, nakarmiliście głodnych, odwiedziliście przebywających w więzieniu? Czy uczyniliście to, czy uczyniliście to, czy uczyniliście to? Oto wasza szansa – zróbcie to. To niewiele, ale każde działanie daje efekt.
„Prawosławna Afryka” to nie tylko ja. To każda osoba z naszego zespołu i wszyscy jesteśmy równi. Ja jestem tą osobą, która popycha ludzi do przodu, do działania. To zaproszenie dla prawosławnego świata, szczególnie Ameryki Północnej do zaangażowania się w jakikolwiek sposób. Sprawdzam dla was te misje, jeśli więc macie wątpliwości dotyczące ich działania, jeśli chcielibyście pomóc, lecz boicie się oszustw – tu znajdziecie wszystkie potrzebne informacje.

- To świetna sprawa. Ja osobiście otrzymywałem kiedyś niemal każdego dnia maile od przypadkowych osób z Afryki z prośbą o pieniądze. Jedna z nich, gdy odpowiedziałem, że pomagam już paru innym osobom, natychmiast naskoczyła na mnie przeklinając i napisała, że jestem okropnym człowiekiem i nie ma we mnie miłości dla innych. Tego właśnie ludzie się obawiają.
- Dokładnie. Chciałbym ponownie podkreślić, że powinniśmy się zaangażować, a nie być jedynie biernymi obserwatorami.

- Ojciec sprawia, że zaangażowanie się staje się tak proste, że jeśli tego nie zrobimy, będziemy skończonymi głupcami.
- Dokładnie taki jest cały zamysł. Naprawdę. To misja dla całkowitych laików. Możemy zrobić tak wiele. Patrząc z osobistego poziomu, ja kładę nacisk na pomoc Afryce, ale nie to jest istotne. Jeśli nasze dzieło poruszy wasze sumienia i zaczniecie się zastanawiać, co możecie zrobić, aby pomóc ludziom w Gwatemali lub w Tajlandii lub gdziekolwiek indziej, to świetnie. Chodzi o rozwój, umacnianie Cerkwi. Ja musiałem po prostu wybrać drogę i wybrałem Afrykę.

- Mam nadzieję, że ojca praca i ten wywiad właśnie to uczynią – zainspirują ludzi do wspierania „Prawosławnej Afryki”, a nawet odnalezienia ich własnych sposobów na niesienie pomocy jakkolwiek i gdziekolwiek mogą. Dziękuję ojcu za poświęcony czas.
- Ja dziękuję tobie. Proszę o modlitwy za mnie w trakcie mojej podróży do i przez Afrykę.

***

Aby dowiedzieć się więcej o działalności „Prawosławnej Afryki” odwiedźcie ich stronę www.orthodoxafrica.org oraz Facebooka www.facebook.com/orthodoxafrica
Aby dowiedzieć się więcej o specyficznych potrzebach każdej z misji lub wpłacić darowiznę, odwiedźcie tę stronę.

Wywiad ze strony: www.pravoslavie.ru (tłumaczenie z j. angielskiego)