Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Relacja ze spotkania: Język cerkiewnosłowiański i jego znaczenia dla Prawosławia w Polsce
26 maja 2025
Z inicjatywy Bractwa Cerkiewnego Trzech Świętych Hierarchów dnia 19 maja w Centrum Kultury Prawosławnej w Białymstoku odbyło się spotkanie nt. Język cerkiewnosłowiański i jego znaczenie dla Prawosławia w Polsce. Prelegentami byli: prof. Aleksander Naumow – znany na arenie międzynarodowej slawista, wykładowca uniwersytecki w Polsce, Serbii, Bułgarii, Stanach Zjednoczonych, Włoszech, historyk, badacz i autor wielu prac dot. piśmiennictwa słowiańskiego; Anna Radziukiewicz, znana dziennikarka "Przeglądu Prawosławnego", autorka szeregu publikacji dot. Cerkwi prawosławnej w Polsce i na świecie; o. Wiaczesław Perek, protodiakon katedry Św. Mikołaja Cudotwórcy w Białymstoku, zarówno wykorzystujący język cerkiewnosłowiański w praktyce liturgicznej, jak i od kilkunastu lat prowadzący kursy nauki języka cerkiewnosłowiańskiego.
Liczba słuchaczy oraz ich dociekliwe pytania świadczyły, iż w społeczności prawosławnej na Podlasiu zauważalny jest głód informacji o historii i rozumienia języka cerkiewnosłowiańskiego oraz oczekiwanie trwania jego obecności w praktyce liturgicznej naszej Cerkwi.
Prof. A. Naumow stwierdził, że język cerkiewnosłowiański mimo ponad 1150 - letniej historii nadal ma pewne cechy żywego języka. Wyraził ubolewanie, że nauka i promocja języka cerkiewnosłowiańskiego, który jest jedną z pereł naszej prawosławno-słowiańskiej tradycji i tożsamości jest często zaniedbywana w kręgu rodzinnym, jak i społeczno-cerkiewnym. Zaapelował o uwagę na nabożeństwie, wnikliwe, z należną powagą i szacunkiem wsłuchiwanie się w język modlitw, bez względu na to czy wyrażane są one w języku cerkiewnosłowiańskim czy polskim, ale także i o kulturę używania języka cerkiewnosłowiańskiego w cerkwi – wyraźną, a nie pośpieszną, artykulację tekstów nabożeństw przez samych lektorów i duchownych, co będzie z kolei sprzyjać lepszemu rozumieniu tych tekstów przez wiernych. Zdaniem profesora, język polski dziś nie jest zagrożeniem dla naszej prawosławnej tożsamości, jak to było np. w XVII w. w okresie unii brzeskiej, jednak to nie zwalnia nas z obowiązku podejmowania trudu umacniania w sobie naszej słowiańsko-prawosławnej tożsamości, także poprzez zainteresowanie językiem cerkiewnosłowiańskim. Zdaniem profesora, zmiana języka liturgicznego nie spowodowałaby uszczerbku dla prawidłowości naszej wiary, o ile zachowalibyśmy dbałość o prawidłowość tłumaczeń tekstów cerkiewnosłowiańskich, co wymaga jednakże głębokiej znajomości nie tylko języka cerkiewnosłowiańskiego, ale i polskiego. Przyznał, że w tej kwestii „wiele współczesnych przekładów pozostawia wiele do życzenia”, przytoczył przykłady błędnych tłumaczeń. Wyraził prośbę do duchownych i wiernych, by jak najwięcej uwagi poświęcili zachowaniu języka cerkiewnosłowiańskiego, pogłębianiu i promowaniu wiedzy o nim, apelował o zaangażowanie i kreatywność. Powiedział m.in.: „Naszym obowiązkiem jest opieka nad cyrylicą - świętym alfabetem naszej kultury. Cyryl i Metody wymyślili głagolicę. Ale to cyrylica stała się świętym pismem naszej kultury”. Prof. A. Naumow dodał, iż mimo powyższego język cerkiewnosłowiański nie może być w dzisiejszych realiach w Polsce językiem katechizacji, językiem misyjnym - język misyjny musi być bowiem zrozumiały dla słuchacza. Naszym obowiązkiem jest wykorzystywać dla tego celu inne języki, w tym polski, białoruski, ukraiński, czy tzw. prosta mowę, aby skutecznie szerzyć wiedzę o Cerkwi i prawosławiu, tak jak to niegdyś czynili np. św. Piotr Mohyła, czy św. Stefan Permski.
Prelegent przywołał postać ks. mitrata Stanisława (Eustachego) Stracha, współcześnie jednego z największych autorytetów w zakresie języka cerkiewnosłowiańskiego w Europie, autora słownika i szeregu podręczników do nauki tego języka (np. Szkolna gramatyka języka cerkiewnosłowiańskiego, wyd. Parafia Prawosławna Przemienienia Pańskiego w Płocku, Kędzierzyn-Koźle 2025, https://sklep.cerkiew.pl/produkt/szkolna-gramatyka-jezyka-cerkiewnoslowianskiego/ ), który o głównym języku liturgicznym naszej Cerkwi – języku cerkiewnosłowiańskim – pisze tak: „Język cerkiewnosłowiański w sposób czysty - nieskażony oddaje treść greckiego oryginału Pisma Świętego (…), jak również myśl teologiczną Ojców Cerkwi pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Po drugie - integruje prawosławne narody słowiańskie. Po trzecie – charakteryzując się głębią duchowości zaspokaja potrzeby estetyczne prawosławnych Słowian, harmonizując, jak żaden inny język, ze stylem i oprawą prawosławnych nabożeństw. Badania psychologiczne wskazują, że język cerkiewnosłowiański, podobnie jak inne języki, silnie oddziałuje na intuicję człowieka, ma wielki wpływ emocjonalny na jego podświadomość. Jeśliby prawosławne nabożeństwo zostało pozbawione tego języka, zrodziłoby to pośród wiernych poczucie pustki duchowej takiej, której nic nie będzie w stanie zrekompensować”.
Protodiakon W. Perek na wstępie swego wystąpienia przywołał literaturę, która przyczyniła się do pogłębienia przez niego samego zainteresowania językiem cerkiewnosłowiańskim – „Pełny słownik cerkiewnosłowiański” pod red. prot. G. Diaczenki dostępnym także w internecie np. pod linkiem: https://azbyka.ru/otechnik/Grigorij_Djachenko/polnyj-tserkovnoslavyanskij-slovar/ Zauważył, że niemało słów w cerkiewnosłowiańskim ma brzmienie identyczne z językiem polskim (np. chleb, woda, brat, dom, dusza, dobro, duch, niebo, syn, raj, pieśń i szereg innych), co potwierdza wspólne korzenie w języku prasłowiańskim. Zauważył, że nie jest to język trudny. Dodał, iż uczymy się języka angielskiego, niemieckiego czy hiszpańskiego, które cywilizacyjnie są dla nas obce, tymczasem język cerkiewnosłowiański to język naszych praprapradziadów, który jest niejako „zakodowany” w naszej podświadomości, więc nie powinniśmy się go uczyć, a jedynie przypominać, powtarzać. Dodał, iż cerkiewnosłowiański jest bardzo pięknym, bogatym w treść językiem, językiem bez przekleństw, bowiem tworzony był wprost na potrzeby tłumaczenia świętych tekstów chrześcijańskich na język Słowian, którzy w tym czasie nie posiadali pisma. Język ten łączy prawosławne narody kręgu słowiańskiego od Morza Śródziemnego i Czarnego po Morze Białe i Bałtyckie, czego miał okazję pozytywnie doświadczyć np. w Finlandii czy na Węgrzech uczestnicząc w celebracji tamtejszych prawosławnych nabożeństw. O. Wiaczesław przypomniał, że sensem życia każdego człowieka jest zbawienie, a gdy staniemy na Sądzie Bożym Chrystus nie będzie pytał nas o język naszej modlitwy, ale o to czy okazaliśmy miłość innemu człowiekowi. Aczkolwiek podkreślił, że język cerkiewnosłowiański jest przepiękny i wyjątkowy, jeśli chodzi o precyzyjne wyrażanie prawd wiary, a jego poprawne tłumaczenie na język polski napotyka trudności. Zauważył, iż od 20 lat w dwóch białostockich parafiach odprawiane są liturgie w języku polskim, jednak z perspektywy czasu okazało się, iż liturgie te nie są oblegane przez wiernych. To nie język cerkiewnosłowiański jest kłopotem w dotarciu do Boga, ani polski. Kłopotem w dotarciu do Boga jest nasze lenistwo. Często nie chce nam się modlić, nie chce nam się chodzić do cerkwi, nie chce nam się uczyć, ani zajrzeć do słownika gdy czegoś w języku liturgii nie rozumiemy... Dlaczego zaniedbujemy naukę cerkiewnosłowiańskiego? Zauważalna jest degradacja, zubożenie języka polskiego, szczególnie w młodym pokoleniu. Młode pokolenie staje się niechętne względem czytania, pisania, mówienia poprawną polszczyzną, coraz częściej komunikuje się skrótami. To pokolenie używa coraz węższego zasobu słów do komunikowania się po polsku, stąd tym i trudniej wymagać od niego nauki języka cerkiewnosłowiańskiego. Zdaniem prelegenta obecność języka polskiego w nabożeństwach prawosławnych w Polsce prawdopodobnie będzie się zwiększać. Rolą duchownego jest przyprowadzić ludzi do cerkwi, a język nabożeństwa ma być ku temu narzędziem. Jednocześnie docenił sakralny charakter języka cerkiewnosłowiańskiego, potwierdzając, iż nawet gdy językowo nie w pełni rozumiemy treść nabożeństwa słowo Boże, mimo to przenika i oczyszcza naszą duszę. Temu, kto pragnie poznania Boga, Bóg daje mądrość rozumienia i rozwagę w ocenie. Potrzebne jest równocześnie współdziałanie z naszej strony – nasza praca duchowa i intelektualna.
A. Radziukiewicz w swojej prelekcji przedstawiła diagnozę stanu współczesnej kultury. Przywołała słowa tegorocznego laureata Nagrody Księcia Ostrogskiego – Bertranda Vergely’ego, francuskiego filozofa, wykładowcy teologii moralnej w Instytucie św. Sergiusza w Paryżu - który z ubolewaniem stwierdził, iż w jego kraju sekularyzacja i laicyzacja są już tak daleko posunięte, że ludzie nie rozumieją nawet obrazów religijnych, które należą do dziedzictwa kulturowego Francji, nie mówiąc już o samym życiu religijnym. Współcześnie otacza nas medialna rzeka informacji, posługująca się ubogim, i coraz bardziej prymitywizującym się, językiem. Taki język promowany jest przez media, tym językiem nasiąkają i posługują się politycy i społeczeństwo. Proces przyspieszonego ubożenia dotyka wszystkie języki narodowe. Francuski prawosławny teolog Jean Claude Larchet, autor książki „Choroba współczesnych mediów” (dotąd w Polsce nie wydanej), podaje przykład języka francuskiego, który ma ok. 60-70 tys. słów, podczas gdy przeciętny Francuz używa i rozumie ok. 500-700 słów. Prelegentka porównała współczesny język polski z językiem cerkiewnosłowiańskim na przykładzie „Słownika języka polskiego” pod. red. prof. Mieczysława Szymczaka, wyd. 1989, z 7-krotnie mniejszym objętościowo „Słownikiem cerkiewnosłowiańsko-polskim” ks. dr Aleksego Znoski, wyd. Białystok 1996. W słowniku Znoski słowo „błaho” (pol. dobro), jedno z podstawowych pojęć niosących treści religijne i moralne, w rdzeniu i pochodnych od rdzenia występuje ok. 330 razy (np. błahowiernyj, błagorazumnyj i in.), a w słowniku Szymczaka – kilkanaście razy. Jeśli nasz język tak ubożeje, to jak przetłumaczymy na język polski teologiczne pojęcia z języka cerkiewnosłowiańskiego? – zadała pytanie prelegentka. Winne ubożeniu języka są przede wszystkim media. Pośpiech medialny wymusza użycie skrótów myślowych i językowych. Przez to nie mamy czasu na refleksję. Tracimy też głęboką pamięć. Nie uczymy się na pamięć tekstu, poezji, psałterza czy modlitw. To się w naszej pamięci nie kumuluje, nie może być więc w dalszej kolejności wykorzystywane kiedy sami słuchamy, mówimy czy piszemy. I wtedy mamy problem z językiem, problem w myśleniu, problem z refleksją. A wiara opiera się także na myśleniu i refleksji. Bóg dał nam intelekt i intuicję, i wszystkie inne zmysły, aby z ich pomocą zabiegać o wiarę. Czy mamy klękać przed współczesnym światem, który tak się degraduje, przede wszystkim w mowie? Wycofywać z języka wszystko, co nam się wydaje trudne? Nie. W cerkwi coraz częściej używa się argumentu dla coraz szerszego wprowadzania języka polskiego: bo młodzież nie rozumie cerkiewnosłowiańskiego. Ale czy młodzież potrafi zrozumieć Bożą Tajemnicę, kiedy już przełożymy ją na język polski, a nawet slangowy? Na to zwracał uwagę już ś.p. prof. Jerzy Nowosielski pytając: „- A czy ty zrozumiesz (Bożą) Tajemnicę? Miej w sobie trochę pokory…”. Gdy wprowadzimy do nabożeństw język prosty, pospolity, to tym bardziej tej Tajemnicy nie zrozumiemy... Problem uproszczenia nabożeństw i współczesnego języka liturgicznego, to nie tylko problem naszego obszaru wyznaniowo-kulturowego, gdzie język cerkiewnosłowiański jest kulturowym spoiwem prawosławnych słowiańskich społeczeństw Europy. Ważna jest lekcja Kościoła rzymskokatolickiego. Sobór Watykański II w latach 1962-65 faktycznie wyprowadził łacinę z liturgii. Europa łacińska przestała być tak nazywana, zaczęła być euroatlantycka. Oderwano całe narody od sięgających starożytności pokładów kultury łacińskiej, bo przecież wcześniej w Europie wykładano po łacinie, modlono się po łacinie, pisano wiersze po łacinie, literatura w Polsce była łacińska do odrodzenia, a wykładowa była jeszcze na Uniwersytecie Wileńskim w XIX w. Co dobrego zrobiono wyprowadzając łacinę? Oderwano społeczeństwo całkowicie od korzeni, myśli, poezji. Pozostała pustka. Języki narodowe obecnie nie rozwijają się w kierunku leksyki sakralnej. Zauważmy, że na żadnym kursie językowym nie uczymy się pojęć sakralnych, a tylko bytowych. Wyprowadzenie łaciny spowodowało w dużej mierze spustoszenie kulturowe w Europie. Prawosławie zachowało swe głębokie korzenie. Jeśli będziemy słuchać świeckiego świata, że wszystko ma być nam podane „na talerzu”, ma być proste i jasne, dojdziemy do zwulgaryzowania i odcięcia nas od korzeni i od Tajemnicy. Bardzo dużo stracimy. Ojcowie Soboru Watykańskiego II wyprowadzając łacinę mieli nadzieję, że podtrzymają katolicyzm w Europie, zwrócą ku rzymskiemu katolicyzmowi większą liczbę wiernych. A co się stało? Języki narodowe nie zapewniły obecności wiernych w kościołach. To dla nas ogromna lekcja. Ludzie potrzebują sakralności, jest w ludziach tęsknota za sakralnością. Dlatego powinniśmy uczyć się języka cerkiewnosłowiańskiego i nie narzekać, że go nie rozumiemy. Bo jeżeli pójdziemy tą łatwą drogą, to i tak coraz mniej będziemy rozumieć, i z języka, i z nabożeństwa, i z teologii. Bo dziś słowo jest zastępowane kulturą obrazkową, w tej kulturze wycofuje się słowo. Powinniśmy się przed tym bronić wszelkimi sposobami. Nasza religia - prawosławne chrześcijaństwo oparta jest na słowie („na początku było Słowo”, Ew. św. Jana, 1, 1). Wszystkie stare kultury miały swoje języki sakralne. Nie tylko my. I Żydzi, i Ormianie, i Karaimi i wielu innych... To naturalna tendencja, aby dać odświętną szatę słowu, które jest adresowane do Boga, którym my rozmawiamy z Bogiem. Potrzebujemy innego języka do kontaktów z Bogiem i nie jest to wymysł tylko naszej kultury słowiańskiej. Nie musimy stawać na kolana przed współczesną kulturą. Nie musimy się do niej dostosowywać. Wielu woła: zróbcie to i tamto, bo my musimy rozumieć. A my pytamy: a na jakim poziomie ty rozumujesz, co czytasz, co oglądasz? A może ty sam powinieneś podciągać się intelektualnie do mądrzejszych od siebie duchowo i intelektualnie ludzi? Dzisiejsze media, dzisiejsza sztuka są dalekie od wysokiej kultury, promują to, co najbardziej pospolite, co zaspokaja najniższe ludzkie instynkty, bo właśnie to będzie miało największą oglądalność i najlepiej się sprzeda. Zadaniem Cerkwi jest kształtować człowieka wewnętrznego, zorientowanego na Boga.
Na zakończenie przewodniczący Bractwa Sławomir Nazaruk poinformował zebranych o nowej publikacji, w ramach wydawanego cyklicznie „Swiatootieczeskoho Listka” nr 57, pt. „Język cerkiewnosłowiański – język naszej Cerkwi czyli… nasz” (z dodatkiem dla młodzieży), która w najbliższym czasie będzie dostępna w cerkwiach Białegostoku i okolic oraz na stronie fb Bractwa.
Przytoczono słowa śp. metropolity Bazylego (Doroszkiewicza), który zwracał uwagę że akceptacja jednostki dla języka cerkiewnosłowiańskiego w Cerkwi rośnie w miarę większego jej zaangażowania w praktykę życia liturgicznego.
Słuchacze zgłosili zapotrzebowanie na organizację kolejnych prelekcji nt. języka cerkiewnosłowiańskiego.
Piotr Jurczuk
zdjęcia: Jarosław Charkiewicz
Liczba słuchaczy oraz ich dociekliwe pytania świadczyły, iż w społeczności prawosławnej na Podlasiu zauważalny jest głód informacji o historii i rozumienia języka cerkiewnosłowiańskiego oraz oczekiwanie trwania jego obecności w praktyce liturgicznej naszej Cerkwi.
Prof. A. Naumow stwierdził, że język cerkiewnosłowiański mimo ponad 1150 - letniej historii nadal ma pewne cechy żywego języka. Wyraził ubolewanie, że nauka i promocja języka cerkiewnosłowiańskiego, który jest jedną z pereł naszej prawosławno-słowiańskiej tradycji i tożsamości jest często zaniedbywana w kręgu rodzinnym, jak i społeczno-cerkiewnym. Zaapelował o uwagę na nabożeństwie, wnikliwe, z należną powagą i szacunkiem wsłuchiwanie się w język modlitw, bez względu na to czy wyrażane są one w języku cerkiewnosłowiańskim czy polskim, ale także i o kulturę używania języka cerkiewnosłowiańskiego w cerkwi – wyraźną, a nie pośpieszną, artykulację tekstów nabożeństw przez samych lektorów i duchownych, co będzie z kolei sprzyjać lepszemu rozumieniu tych tekstów przez wiernych. Zdaniem profesora, język polski dziś nie jest zagrożeniem dla naszej prawosławnej tożsamości, jak to było np. w XVII w. w okresie unii brzeskiej, jednak to nie zwalnia nas z obowiązku podejmowania trudu umacniania w sobie naszej słowiańsko-prawosławnej tożsamości, także poprzez zainteresowanie językiem cerkiewnosłowiańskim. Zdaniem profesora, zmiana języka liturgicznego nie spowodowałaby uszczerbku dla prawidłowości naszej wiary, o ile zachowalibyśmy dbałość o prawidłowość tłumaczeń tekstów cerkiewnosłowiańskich, co wymaga jednakże głębokiej znajomości nie tylko języka cerkiewnosłowiańskiego, ale i polskiego. Przyznał, że w tej kwestii „wiele współczesnych przekładów pozostawia wiele do życzenia”, przytoczył przykłady błędnych tłumaczeń. Wyraził prośbę do duchownych i wiernych, by jak najwięcej uwagi poświęcili zachowaniu języka cerkiewnosłowiańskiego, pogłębianiu i promowaniu wiedzy o nim, apelował o zaangażowanie i kreatywność. Powiedział m.in.: „Naszym obowiązkiem jest opieka nad cyrylicą - świętym alfabetem naszej kultury. Cyryl i Metody wymyślili głagolicę. Ale to cyrylica stała się świętym pismem naszej kultury”. Prof. A. Naumow dodał, iż mimo powyższego język cerkiewnosłowiański nie może być w dzisiejszych realiach w Polsce językiem katechizacji, językiem misyjnym - język misyjny musi być bowiem zrozumiały dla słuchacza. Naszym obowiązkiem jest wykorzystywać dla tego celu inne języki, w tym polski, białoruski, ukraiński, czy tzw. prosta mowę, aby skutecznie szerzyć wiedzę o Cerkwi i prawosławiu, tak jak to niegdyś czynili np. św. Piotr Mohyła, czy św. Stefan Permski.
Prelegent przywołał postać ks. mitrata Stanisława (Eustachego) Stracha, współcześnie jednego z największych autorytetów w zakresie języka cerkiewnosłowiańskiego w Europie, autora słownika i szeregu podręczników do nauki tego języka (np. Szkolna gramatyka języka cerkiewnosłowiańskiego, wyd. Parafia Prawosławna Przemienienia Pańskiego w Płocku, Kędzierzyn-Koźle 2025, https://sklep.cerkiew.pl/produkt/szkolna-gramatyka-jezyka-cerkiewnoslowianskiego/ ), który o głównym języku liturgicznym naszej Cerkwi – języku cerkiewnosłowiańskim – pisze tak: „Język cerkiewnosłowiański w sposób czysty - nieskażony oddaje treść greckiego oryginału Pisma Świętego (…), jak również myśl teologiczną Ojców Cerkwi pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Po drugie - integruje prawosławne narody słowiańskie. Po trzecie – charakteryzując się głębią duchowości zaspokaja potrzeby estetyczne prawosławnych Słowian, harmonizując, jak żaden inny język, ze stylem i oprawą prawosławnych nabożeństw. Badania psychologiczne wskazują, że język cerkiewnosłowiański, podobnie jak inne języki, silnie oddziałuje na intuicję człowieka, ma wielki wpływ emocjonalny na jego podświadomość. Jeśliby prawosławne nabożeństwo zostało pozbawione tego języka, zrodziłoby to pośród wiernych poczucie pustki duchowej takiej, której nic nie będzie w stanie zrekompensować”.
Protodiakon W. Perek na wstępie swego wystąpienia przywołał literaturę, która przyczyniła się do pogłębienia przez niego samego zainteresowania językiem cerkiewnosłowiańskim – „Pełny słownik cerkiewnosłowiański” pod red. prot. G. Diaczenki dostępnym także w internecie np. pod linkiem: https://azbyka.ru/otechnik/Grigorij_Djachenko/polnyj-tserkovnoslavyanskij-slovar/ Zauważył, że niemało słów w cerkiewnosłowiańskim ma brzmienie identyczne z językiem polskim (np. chleb, woda, brat, dom, dusza, dobro, duch, niebo, syn, raj, pieśń i szereg innych), co potwierdza wspólne korzenie w języku prasłowiańskim. Zauważył, że nie jest to język trudny. Dodał, iż uczymy się języka angielskiego, niemieckiego czy hiszpańskiego, które cywilizacyjnie są dla nas obce, tymczasem język cerkiewnosłowiański to język naszych praprapradziadów, który jest niejako „zakodowany” w naszej podświadomości, więc nie powinniśmy się go uczyć, a jedynie przypominać, powtarzać. Dodał, iż cerkiewnosłowiański jest bardzo pięknym, bogatym w treść językiem, językiem bez przekleństw, bowiem tworzony był wprost na potrzeby tłumaczenia świętych tekstów chrześcijańskich na język Słowian, którzy w tym czasie nie posiadali pisma. Język ten łączy prawosławne narody kręgu słowiańskiego od Morza Śródziemnego i Czarnego po Morze Białe i Bałtyckie, czego miał okazję pozytywnie doświadczyć np. w Finlandii czy na Węgrzech uczestnicząc w celebracji tamtejszych prawosławnych nabożeństw. O. Wiaczesław przypomniał, że sensem życia każdego człowieka jest zbawienie, a gdy staniemy na Sądzie Bożym Chrystus nie będzie pytał nas o język naszej modlitwy, ale o to czy okazaliśmy miłość innemu człowiekowi. Aczkolwiek podkreślił, że język cerkiewnosłowiański jest przepiękny i wyjątkowy, jeśli chodzi o precyzyjne wyrażanie prawd wiary, a jego poprawne tłumaczenie na język polski napotyka trudności. Zauważył, iż od 20 lat w dwóch białostockich parafiach odprawiane są liturgie w języku polskim, jednak z perspektywy czasu okazało się, iż liturgie te nie są oblegane przez wiernych. To nie język cerkiewnosłowiański jest kłopotem w dotarciu do Boga, ani polski. Kłopotem w dotarciu do Boga jest nasze lenistwo. Często nie chce nam się modlić, nie chce nam się chodzić do cerkwi, nie chce nam się uczyć, ani zajrzeć do słownika gdy czegoś w języku liturgii nie rozumiemy... Dlaczego zaniedbujemy naukę cerkiewnosłowiańskiego? Zauważalna jest degradacja, zubożenie języka polskiego, szczególnie w młodym pokoleniu. Młode pokolenie staje się niechętne względem czytania, pisania, mówienia poprawną polszczyzną, coraz częściej komunikuje się skrótami. To pokolenie używa coraz węższego zasobu słów do komunikowania się po polsku, stąd tym i trudniej wymagać od niego nauki języka cerkiewnosłowiańskiego. Zdaniem prelegenta obecność języka polskiego w nabożeństwach prawosławnych w Polsce prawdopodobnie będzie się zwiększać. Rolą duchownego jest przyprowadzić ludzi do cerkwi, a język nabożeństwa ma być ku temu narzędziem. Jednocześnie docenił sakralny charakter języka cerkiewnosłowiańskiego, potwierdzając, iż nawet gdy językowo nie w pełni rozumiemy treść nabożeństwa słowo Boże, mimo to przenika i oczyszcza naszą duszę. Temu, kto pragnie poznania Boga, Bóg daje mądrość rozumienia i rozwagę w ocenie. Potrzebne jest równocześnie współdziałanie z naszej strony – nasza praca duchowa i intelektualna.
A. Radziukiewicz w swojej prelekcji przedstawiła diagnozę stanu współczesnej kultury. Przywołała słowa tegorocznego laureata Nagrody Księcia Ostrogskiego – Bertranda Vergely’ego, francuskiego filozofa, wykładowcy teologii moralnej w Instytucie św. Sergiusza w Paryżu - który z ubolewaniem stwierdził, iż w jego kraju sekularyzacja i laicyzacja są już tak daleko posunięte, że ludzie nie rozumieją nawet obrazów religijnych, które należą do dziedzictwa kulturowego Francji, nie mówiąc już o samym życiu religijnym. Współcześnie otacza nas medialna rzeka informacji, posługująca się ubogim, i coraz bardziej prymitywizującym się, językiem. Taki język promowany jest przez media, tym językiem nasiąkają i posługują się politycy i społeczeństwo. Proces przyspieszonego ubożenia dotyka wszystkie języki narodowe. Francuski prawosławny teolog Jean Claude Larchet, autor książki „Choroba współczesnych mediów” (dotąd w Polsce nie wydanej), podaje przykład języka francuskiego, który ma ok. 60-70 tys. słów, podczas gdy przeciętny Francuz używa i rozumie ok. 500-700 słów. Prelegentka porównała współczesny język polski z językiem cerkiewnosłowiańskim na przykładzie „Słownika języka polskiego” pod. red. prof. Mieczysława Szymczaka, wyd. 1989, z 7-krotnie mniejszym objętościowo „Słownikiem cerkiewnosłowiańsko-polskim” ks. dr Aleksego Znoski, wyd. Białystok 1996. W słowniku Znoski słowo „błaho” (pol. dobro), jedno z podstawowych pojęć niosących treści religijne i moralne, w rdzeniu i pochodnych od rdzenia występuje ok. 330 razy (np. błahowiernyj, błagorazumnyj i in.), a w słowniku Szymczaka – kilkanaście razy. Jeśli nasz język tak ubożeje, to jak przetłumaczymy na język polski teologiczne pojęcia z języka cerkiewnosłowiańskiego? – zadała pytanie prelegentka. Winne ubożeniu języka są przede wszystkim media. Pośpiech medialny wymusza użycie skrótów myślowych i językowych. Przez to nie mamy czasu na refleksję. Tracimy też głęboką pamięć. Nie uczymy się na pamięć tekstu, poezji, psałterza czy modlitw. To się w naszej pamięci nie kumuluje, nie może być więc w dalszej kolejności wykorzystywane kiedy sami słuchamy, mówimy czy piszemy. I wtedy mamy problem z językiem, problem w myśleniu, problem z refleksją. A wiara opiera się także na myśleniu i refleksji. Bóg dał nam intelekt i intuicję, i wszystkie inne zmysły, aby z ich pomocą zabiegać o wiarę. Czy mamy klękać przed współczesnym światem, który tak się degraduje, przede wszystkim w mowie? Wycofywać z języka wszystko, co nam się wydaje trudne? Nie. W cerkwi coraz częściej używa się argumentu dla coraz szerszego wprowadzania języka polskiego: bo młodzież nie rozumie cerkiewnosłowiańskiego. Ale czy młodzież potrafi zrozumieć Bożą Tajemnicę, kiedy już przełożymy ją na język polski, a nawet slangowy? Na to zwracał uwagę już ś.p. prof. Jerzy Nowosielski pytając: „- A czy ty zrozumiesz (Bożą) Tajemnicę? Miej w sobie trochę pokory…”. Gdy wprowadzimy do nabożeństw język prosty, pospolity, to tym bardziej tej Tajemnicy nie zrozumiemy... Problem uproszczenia nabożeństw i współczesnego języka liturgicznego, to nie tylko problem naszego obszaru wyznaniowo-kulturowego, gdzie język cerkiewnosłowiański jest kulturowym spoiwem prawosławnych słowiańskich społeczeństw Europy. Ważna jest lekcja Kościoła rzymskokatolickiego. Sobór Watykański II w latach 1962-65 faktycznie wyprowadził łacinę z liturgii. Europa łacińska przestała być tak nazywana, zaczęła być euroatlantycka. Oderwano całe narody od sięgających starożytności pokładów kultury łacińskiej, bo przecież wcześniej w Europie wykładano po łacinie, modlono się po łacinie, pisano wiersze po łacinie, literatura w Polsce była łacińska do odrodzenia, a wykładowa była jeszcze na Uniwersytecie Wileńskim w XIX w. Co dobrego zrobiono wyprowadzając łacinę? Oderwano społeczeństwo całkowicie od korzeni, myśli, poezji. Pozostała pustka. Języki narodowe obecnie nie rozwijają się w kierunku leksyki sakralnej. Zauważmy, że na żadnym kursie językowym nie uczymy się pojęć sakralnych, a tylko bytowych. Wyprowadzenie łaciny spowodowało w dużej mierze spustoszenie kulturowe w Europie. Prawosławie zachowało swe głębokie korzenie. Jeśli będziemy słuchać świeckiego świata, że wszystko ma być nam podane „na talerzu”, ma być proste i jasne, dojdziemy do zwulgaryzowania i odcięcia nas od korzeni i od Tajemnicy. Bardzo dużo stracimy. Ojcowie Soboru Watykańskiego II wyprowadzając łacinę mieli nadzieję, że podtrzymają katolicyzm w Europie, zwrócą ku rzymskiemu katolicyzmowi większą liczbę wiernych. A co się stało? Języki narodowe nie zapewniły obecności wiernych w kościołach. To dla nas ogromna lekcja. Ludzie potrzebują sakralności, jest w ludziach tęsknota za sakralnością. Dlatego powinniśmy uczyć się języka cerkiewnosłowiańskiego i nie narzekać, że go nie rozumiemy. Bo jeżeli pójdziemy tą łatwą drogą, to i tak coraz mniej będziemy rozumieć, i z języka, i z nabożeństwa, i z teologii. Bo dziś słowo jest zastępowane kulturą obrazkową, w tej kulturze wycofuje się słowo. Powinniśmy się przed tym bronić wszelkimi sposobami. Nasza religia - prawosławne chrześcijaństwo oparta jest na słowie („na początku było Słowo”, Ew. św. Jana, 1, 1). Wszystkie stare kultury miały swoje języki sakralne. Nie tylko my. I Żydzi, i Ormianie, i Karaimi i wielu innych... To naturalna tendencja, aby dać odświętną szatę słowu, które jest adresowane do Boga, którym my rozmawiamy z Bogiem. Potrzebujemy innego języka do kontaktów z Bogiem i nie jest to wymysł tylko naszej kultury słowiańskiej. Nie musimy stawać na kolana przed współczesną kulturą. Nie musimy się do niej dostosowywać. Wielu woła: zróbcie to i tamto, bo my musimy rozumieć. A my pytamy: a na jakim poziomie ty rozumujesz, co czytasz, co oglądasz? A może ty sam powinieneś podciągać się intelektualnie do mądrzejszych od siebie duchowo i intelektualnie ludzi? Dzisiejsze media, dzisiejsza sztuka są dalekie od wysokiej kultury, promują to, co najbardziej pospolite, co zaspokaja najniższe ludzkie instynkty, bo właśnie to będzie miało największą oglądalność i najlepiej się sprzeda. Zadaniem Cerkwi jest kształtować człowieka wewnętrznego, zorientowanego na Boga.
Na zakończenie przewodniczący Bractwa Sławomir Nazaruk poinformował zebranych o nowej publikacji, w ramach wydawanego cyklicznie „Swiatootieczeskoho Listka” nr 57, pt. „Język cerkiewnosłowiański – język naszej Cerkwi czyli… nasz” (z dodatkiem dla młodzieży), która w najbliższym czasie będzie dostępna w cerkwiach Białegostoku i okolic oraz na stronie fb Bractwa.
Przytoczono słowa śp. metropolity Bazylego (Doroszkiewicza), który zwracał uwagę że akceptacja jednostki dla języka cerkiewnosłowiańskiego w Cerkwi rośnie w miarę większego jej zaangażowania w praktykę życia liturgicznego.
Słuchacze zgłosili zapotrzebowanie na organizację kolejnych prelekcji nt. języka cerkiewnosłowiańskiego.
Piotr Jurczuk
zdjęcia: Jarosław Charkiewicz