Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Pielgrzymka do Wojnowa
16 maja 2025
W IV niedzielę po święcie Paschy, kiedy Cerkiew wspomina cud uzdrowienia paralityka, odbyła się kolejna pielgrzymka zorganizowana przez Grupę Prawosławnych z Podlasia „Pielgrzymi w Bogu” – zgodnie z kształtującą się tradycją wraz z liczną grupką wiernych z kilku podlaskich miejscowości odwiedziliśmy ponownie żeński Monaster Zaśnięcia Matki Bożej w Wojnowie. Wypadło to, podobnie jak przed rokiem (wtedy wspólnie z Bractwem Trzech Świętych Hierarchów), w okresie przeżywania szczególnej duchowej radości, która wciąż jeszcze króluje w sercach po niedawno obchodzonym Święcie Zmartwychwstania. Święcie, które co roku daje potężny zapas sił do dalszego życiowego pielgrzymowania i budzi nie tylko nas, ale całą przyrodę z długiego zimowego letargu symptomami wiosennego odrodzenia. Każdy gotów jest chyba potwierdzić, że w tym roku symptomy te jakby się opóźniały i wiosna nie rozgrzewała, ale zazwyczaj to, co jest długo oczekiwane, kiedy już nadejdzie, daje jeszcze więcej radości i jeszcze bardziej zachwyca – podobnie jak zachwycił paralityka cud uzdrowienia oczekiwany przez niego przez 38 lat i jak nas zachwyciła ta krótka, jednodniowa, ale pełna wrażeń pielgrzymka, mająca odbyć się tydzień wcześniej, ale z przyczyn niezależnych odłożona na tę właśnie niedzielę.
Zapoczątkował ją poranny wyjazd z Białegostoku i około 3-godzinna podróż z modlitwą poprzez podlaskie, a następnie kręte mazurskie dróżki prowadzące do malowniczej wsi Wojnowo, zwanej także wsią cerkwi. Skąd taka nazwa? Można powiedzieć, że z życia wzięta i Wojnowo w pełni na nią zasługuje.
Ta wieś – założona w XVIII w. przez staroobrzędowców, którzy przybyli do ówczesnych Prus Wschodnich z Rosji - liczy obecnie 230 mieszkańców, a w swojej historii zasłynęła faktem, że mieściła parę miejsc kultu religijnego. Był to m.in. staroobrzędowy Monaster Zbawiciela i Trójcy Świętej wybudowany w 1847 r. i istniejący do momentu śmierci ostatniej mniszki w 2006 r., a obecnie pełniący rolę muzeum. Po dziś dzień czynna jest natomiast neogotycka molenna – świątynia miejscowej parafii Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego, powstała w 1923 roku. A dwa lata wcześniej, w 1921 r., we wsi rozpoczęto budowę drewnianej cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Zaśnięcia Matki Bożej. Od 1935 roku przy cerkwi funkcjonuje z przerwami żeńska wspólnota monastyczna, nosząca początkowo wezwanie Opieki Matki Bożej, w 2010 zmienione na wezwanie Zaśnięcia Matki Bożej.
I to między innymi modlitwą do Przenajświętszej Bogurodzicy wypełniona była droga wiodąca grupę pielgrzymów do miejsca Jej kultu. Każdy z jadących wiózł tu ze sobą jakąś prośbę, jakąś swoją nierozwiązaną sprawę, każdy chciał podziękować Zmartwychwstałemu Synowi Bożemu za radość zmartwychwstania w miejscu, gdzie na co dzień oddają cześć Jego Matce siostry zakonne wraz ze swoim duchowym opiekunem, ojcem archimandrytą Hermanem i niewielką wspólnotą wiernych. Przybyłych pielgrzymów charakteryzowała imponująca rozpiętość wiekowa: najmłodszy pątnik mógł niedawno przekroczyć 5 lat, najstarsza osoba osiągnęła 96 rok życia i wciąż jeszcze miała w sobie potrzebę chłonięcia duchowego świata.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, modlitwa w cerkwi już trwała. Odprawiano niedzielną jutrznię. Słychać było delikatny, anielski śpiew monasterskiego chóru, który tworzyło kilka mniszek stojących po prawej stronie cerkiewki, wokół anałoja. Oprócz nich było tylko parę pojedynczych osób, wiernych na co dzień tu mało. My wypełniliśmy świątynię po brzegi. Kupiliśmy i zapaliliśmy świece, starając się zachować ciszę. Po krótkim czasie udało się już skupić na modlitwie. Wnętrze cerkwi rozgrzewał stojący z tyłu, nieduży, żeliwny piecyk – na zewnątrz panował przecież chłód.
Rozpoczęła się Święta Liturgia, którą służył ojciec archimandryta Herman, a przysługiwali mu bracia, pielgrzymi Mikołaj i Igor z Narwi. Kolejno rozbrzmiewały przeplatane ekteniami: „Wo Carstwii Twojem”, „Iże Chieruwimy”, „Wieruju”… i wreszcie „Otcze nasz”, które powinno było zakończyć nabożeństwa. Dopiero jednak w tym momencie z uwagi na wyjątkowość sytuacji podeszło do spowiedzi kilkanaście osób, a wśród nich i pielgrzymów, którzy nie mieli okazji wyspowiadać się w sobotni wieczór w swoich parafiach. Do Eucharystii przystąpiła zatem duża liczba wiernych. Następnie wszyscy wzięli udział w Krestnym Chodzie. Na przodzie procesji podlascy pielgrzymi nieśli Krzyże, ikony i chorągwie.
Procesję prowadzili: Janek ze Starosielc, który niósł Krzyż prestolnyj i Adam, który niósł Krzyż pielgrzymkowy Grupy „Pielgrzymi w Bogu”. Ten drewniany Krzyż został zakupiony w ubiegłym roku tuż przed wyjazdem do Piuchtic (Estonia), opisany jest imionami uczestników tamtej pielgrzymki, oświęcony w Kownie przed czudotworną Surdiegską Ikoną Matieri Bożej. Brał już udział w dwóch pielgrzymkach: Uspienskim Krestnym Chodzie do Piuchtic na dystansie 33 km i dwa tygodnie temu w Krestnym Chodzie z relikwiami śww. Męczenników Wileńskich w Monasterze Świętego Ducha w Wilnie. Imiona uczestników każdej kolejnej pielgrzymki są zapisywane na szarfie, która oplata Krzyż.
Jeszcze w czasie trwania św. Liturgii pojawiło się słońce. Procesja przechodziła w „ciepłej atmosferze”, więc ojciec archimandryta tradycyjnie nie żałował pielgrzymom święconej wody. Na twarzach zebranych widać było radość i uśmiechy, a po przejściu Krestnego Chodu także skupienie, wywołane słowami kazania wygłoszonego przez archimandrytę Hermana. Niektórzy z pielgrzymów mieli okazję po raz kolejny wysłuchać jego pouczeń, gdyż byli tu już rok wcześniej, w trzecią niedzielę po Passze, nazywaną niedzielą Niewiast Niosących Mirro. W ich pamięć zapadły wtedy ważne słowa wypowiedziane przez archimandrytę: „Liturgia zaczyna się w cerkwi, ale w niej się nie kończy, jest ona kontynuowana także w dalszym życiu, które powinno być stałym dziękczynieniem Bogu za wszystkie Jego dary – dziękczynieniem, czyli eucharystią”.
Tym razem wypowiedź dotyczyła innych problemów, pozornie bardziej związanych z ciałem, niż z duchem, ale tylko pozornie. Rozpatrywane były, zgodnie z charakterem czwartej niedzieli po Wielkanocy, kwestie związane ze zdrowiem człowieka i chorobą.
O. Herman: „Dlaczego posyłane są nam choroby i od czego, a właściwie od Kogo tak naprawdę zależy nasze zdrowie? Kto jest naszym najpewniejszym lekarzem? Odpowiedź może być tylko jedna – to Bóg daje nam chorobę i On ją zabiera, ale tylko wtedy, gdy dany moment uzna za słuszny. Ważnym aspektem jest tu bowiem powód, dla którego Bóg zsyła chorobę – On daje nam ją zazwyczaj w celu wychowawczym. Niektóre choroby stanowią co prawda pokutę za popełnione grzechy, wykroczenia, rażące błędy w postępowaniu, ale to także ma na celu wychowywanie nas. Choroba nigdy bowiem nie jest wywołana przypadkiem. Jest ona Bożym dopustem, mającym jasny, określony cel: tym celem jest nauczenie człowieka pokory, skromności”.
I tu jest miejsce na parę rozważań: pokora, skromność? Cechy, które w dzisiejszych czasach są tak niemodne? Tak, bo Cerkiew ma na to szczególne określenia: pokorę nazywa nie tylko pokorą, tj. smirenijem, ale smirennomudrijem, cełomudrijem, czyli my po polsku powiedzielibyśmy, pokorą mądrą, pełną, ale pełną wobec swojego Stwórcy – Boga, gdyż w porównaniu z Nim zawsze powinniśmy odczuwać swoją mniejszość i niedoskonałość.
O. Herman: „Dlatego On nas wychowuje, dał nam do tego celu różne obrzędy i tradycję, która uczyła między innymi, że sobota jest dniem odpoczynku i niektórych z tych obrzędów nie powinno się wówczas sprawować. Ale Jezus w sobotę właśnie uzdrawia chorego i tym samym uczy nas, że to nie przez obrzędy my służymy Bogu, ale odwrotnie – obrzędy są po to, aby Bóg mógł nas wychowywać, przygotowują nas do tego, abyśmy po śmierci stali się godni obcować z Nim, z Matką Bożą, ze Świętymi. Dlatego też powiedziane jest, że w ostatnich czasach ludzie będą się zbawiać poprzez choroby i trudności, poprzez niepowodzenia. One prowadzą nas do osiągnięcia takiego stanu ducha, jaki panuje w wypowiadanych przez nas modlitwach. Jeśli nasze serca staną się zgodne z duchem modlitwy, to nie będzie ona tylko pustymi słowami: paralityk nie buntuje się, nie narzeka, ale pokornie odpowiada na pytanie Jezusa i mówi, co mu dolega, a Bóg jednocześnie daje mu zdrowie”.
Tymi słowami propowied’ archimandryty Hermana dobiegła końca i udaliśmy się na posiłek. Pokrzepieni smaczną zupą i krótką modlitwą przed ikonostasem ustawionym w triapieznoj, spędziliśmy jeszcze parę minut na luźnych rozmowach dotyczących najświeższych przeżyć i wrażeń. Po takim odpoczynku niektórzy skierowali się ponownie do cerkwi, aby dokonać zakupu pamiątek w cerkiewnej ławce, inni na pamiątkę robili zdjęcia na tle monasterskich zabudowań. Nadszedł czas serdecznego pożegnania i powrotu, ale by choć na chwilę przedłużyć pobyt w tak malowniczym miejscu – jeszcze krótki spacer na pobliską plażę położoną nad rzeką Krutynią, biegnącą przez pewien odcinek wzdłuż trasy, którą mieliśmy odjeżdżać. Tu znowu pamiątkowe zdjęcia i wreszcie autokar ruszył na dobre.
W drodze powrotnej również nie zapominamy o modlitwie. Pod przewodnictwem Kasi przeczytaliśmy jeszcze modlitwy w intencji tak nam bliskich monasterów w Poczajewie (Ukraina) i Piuchticach, a pozostały czas wykorzystaliśmy na wysłuchanie obszernych opowiadań założyciela grupy „Pielgrzymi w Bogu” Adama Zacharczuka o dotychczasowej działalności grupy i dalszych planach.
Opowiadań było dużo, gdyż dużo wydarzeń miało swoje miejsce w przeciągu ostatnich dwóch lat. Wśród nich wspomnieć należy nie tylko cykliczne pielgrzymki do Wilna, czy Druskiennik, ale też pobyt w dalekiej Estonii, nadmorskiej Kłajpedzie, a także w bliskich, ale drogich nam takich miejscach, jak Jabłeczna, czy Terespol. To wszystko było możliwe dzięki duchowej opiekunce grupy, śp. matuszce Siergii, która sprawiła, że w odpowiednim czasie spotkało się ze sobą pewne grono osób, które chciały zachować i pomnożyć pamięć o niej, rozwinąć swoją duchową działalność na szerszy krąg zainteresowanych z Podlasia i nie tylko Podlasia – na wspólne wyjazdy wyruszali też pielgrzymi z innych regionów Polski, a nawet z innych krajów (Ukraina, Białoruś, USA).
Podobnie szeroki zasięg mają plany na przyszłość. Najbliższy jest wyjazd na pielgrzymkę do Kłajpedy, Połągi (Litwa) i Lipawy (Łotwa). Najdłuższy pobyt planowany jest natomiast w sierpniu do Estonii. W ciągu 9 dni ma objąć takie wydarzenia jak 33-kilometrowy Krestnyj Chod ze skitu św. Eliasza w Vasknarvie do Monasteru w Piuchticach oraz udział w uroczystościach monasterskiego Prazdnika Zaśnięcia Przenajświętszej Matki Bożej. Ponadto planujemy wziąć udział w posłuszaniju na rzecz Monasteru i odwiedzić z modlitwą Tallinn, Narwę i łotewską Rygę. Miesiąc wcześniej zapraszamy na Litwę, na 23-kilometrowy Krestnyj Chod, który będzie przebiegał wzdłuż trasy z miejscowości Michnowo (gdzie od dziesięcioleci mieszka prawosławna wspólnota chrześcijańska, żyjąca według dawnych zasad i obyczajów), do miasteczka Soleczniki (gdzie w listopadzie br. odbędzie się wyświęcenie pierwszej cerkwi pod wezwaniem św. Patriarchy Tichona). Kilkakrotnie w ciągu bieżącego roku „Pielgrzymi w Bogu” zamierzają odwiedzić Wilno i Druskienniki.
Natomiast szczególnie gorąco zapraszamy wszystkich zainteresowanych na VI pielgrzymkę do Wilna (19-21 września), organizowaną tym razem z wyjątkowo uroczystej okazji, jaką jest przypadająca w tym roku 100-tna rocznica urodzin matuszki Siergii. Na te uroczystości planujemy wydać w języku polskim książkę o matuszce, przetłumaczoną z języka rosyjskiego (wydanie wileńskie), a także przekazać miejscowej parafii Ikonę św. Męczennika Gabriela Zabłudowskiego, pisaną w Monasterze w Zwierkach. Następnego dnia (21 września) przypada święto Narodzenia Matki Bożej (Preczysta). Wspólnie z litewskimi wiernymi planujemy świętować w pobliskich Trokach, czyli dawnej stolicy Litwy, w której znajduje się położony na wyspie zamek książąt litewskich, dziś pięknie odrestaurowany i godny odwiedzenia.
Do udziału we wszystkich tych przedsięwzięciach serdecznie zapraszamy zainteresowane osoby. Informacje o pielgrzymkach można śledzić na łamach prawosławnej prasy, radia i stron internetowych (Przegląd Prawosławny, Radio Orthodoxia, Radio Białystok, internetowa strona Cerkiew. pl., grupa Prawosławni na Facebooku).
W podsumowaniu chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom ostatniej pielgrzymki do Wojnowa za wspólną modlitwę, serdeczną rodzinną atmosferę i mile spędzony razem czas. Te same gorące podziękowania kierujemy także do tych, którzy brali udział we wcześniejszych wspomnianych tu pielgrzymkach. Każdy z Was ma swój wkład w tworzącą się malutką historię wzajemnych kontaktów pomiędzy prawosławnymi z kilku sąsiadujących ze sobą krajów, a także z różnych regionów naszej polskiej ojczyzny. Dzięki takim kontaktom nie czujemy się osamotnieni, spotykamy i poznajemy ludzi podobnych do siebie duchem gdzieś w odległych miejscach. Takie relacje nam wszystkim dodają w życiu sił, wiary i nadziei. I z tą nadzieją, wiarą i radością w sercu zapraszamy do dalszych wspólnych duchowych podróży!
W imieniu Grupy "Pielgrzymi w Bogu": Joanna Borowska, Adam Zacharczuk
Zapoczątkował ją poranny wyjazd z Białegostoku i około 3-godzinna podróż z modlitwą poprzez podlaskie, a następnie kręte mazurskie dróżki prowadzące do malowniczej wsi Wojnowo, zwanej także wsią cerkwi. Skąd taka nazwa? Można powiedzieć, że z życia wzięta i Wojnowo w pełni na nią zasługuje.
Ta wieś – założona w XVIII w. przez staroobrzędowców, którzy przybyli do ówczesnych Prus Wschodnich z Rosji - liczy obecnie 230 mieszkańców, a w swojej historii zasłynęła faktem, że mieściła parę miejsc kultu religijnego. Był to m.in. staroobrzędowy Monaster Zbawiciela i Trójcy Świętej wybudowany w 1847 r. i istniejący do momentu śmierci ostatniej mniszki w 2006 r., a obecnie pełniący rolę muzeum. Po dziś dzień czynna jest natomiast neogotycka molenna – świątynia miejscowej parafii Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego, powstała w 1923 roku. A dwa lata wcześniej, w 1921 r., we wsi rozpoczęto budowę drewnianej cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Zaśnięcia Matki Bożej. Od 1935 roku przy cerkwi funkcjonuje z przerwami żeńska wspólnota monastyczna, nosząca początkowo wezwanie Opieki Matki Bożej, w 2010 zmienione na wezwanie Zaśnięcia Matki Bożej.
I to między innymi modlitwą do Przenajświętszej Bogurodzicy wypełniona była droga wiodąca grupę pielgrzymów do miejsca Jej kultu. Każdy z jadących wiózł tu ze sobą jakąś prośbę, jakąś swoją nierozwiązaną sprawę, każdy chciał podziękować Zmartwychwstałemu Synowi Bożemu za radość zmartwychwstania w miejscu, gdzie na co dzień oddają cześć Jego Matce siostry zakonne wraz ze swoim duchowym opiekunem, ojcem archimandrytą Hermanem i niewielką wspólnotą wiernych. Przybyłych pielgrzymów charakteryzowała imponująca rozpiętość wiekowa: najmłodszy pątnik mógł niedawno przekroczyć 5 lat, najstarsza osoba osiągnęła 96 rok życia i wciąż jeszcze miała w sobie potrzebę chłonięcia duchowego świata.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, modlitwa w cerkwi już trwała. Odprawiano niedzielną jutrznię. Słychać było delikatny, anielski śpiew monasterskiego chóru, który tworzyło kilka mniszek stojących po prawej stronie cerkiewki, wokół anałoja. Oprócz nich było tylko parę pojedynczych osób, wiernych na co dzień tu mało. My wypełniliśmy świątynię po brzegi. Kupiliśmy i zapaliliśmy świece, starając się zachować ciszę. Po krótkim czasie udało się już skupić na modlitwie. Wnętrze cerkwi rozgrzewał stojący z tyłu, nieduży, żeliwny piecyk – na zewnątrz panował przecież chłód.
Rozpoczęła się Święta Liturgia, którą służył ojciec archimandryta Herman, a przysługiwali mu bracia, pielgrzymi Mikołaj i Igor z Narwi. Kolejno rozbrzmiewały przeplatane ekteniami: „Wo Carstwii Twojem”, „Iże Chieruwimy”, „Wieruju”… i wreszcie „Otcze nasz”, które powinno było zakończyć nabożeństwa. Dopiero jednak w tym momencie z uwagi na wyjątkowość sytuacji podeszło do spowiedzi kilkanaście osób, a wśród nich i pielgrzymów, którzy nie mieli okazji wyspowiadać się w sobotni wieczór w swoich parafiach. Do Eucharystii przystąpiła zatem duża liczba wiernych. Następnie wszyscy wzięli udział w Krestnym Chodzie. Na przodzie procesji podlascy pielgrzymi nieśli Krzyże, ikony i chorągwie.
Procesję prowadzili: Janek ze Starosielc, który niósł Krzyż prestolnyj i Adam, który niósł Krzyż pielgrzymkowy Grupy „Pielgrzymi w Bogu”. Ten drewniany Krzyż został zakupiony w ubiegłym roku tuż przed wyjazdem do Piuchtic (Estonia), opisany jest imionami uczestników tamtej pielgrzymki, oświęcony w Kownie przed czudotworną Surdiegską Ikoną Matieri Bożej. Brał już udział w dwóch pielgrzymkach: Uspienskim Krestnym Chodzie do Piuchtic na dystansie 33 km i dwa tygodnie temu w Krestnym Chodzie z relikwiami śww. Męczenników Wileńskich w Monasterze Świętego Ducha w Wilnie. Imiona uczestników każdej kolejnej pielgrzymki są zapisywane na szarfie, która oplata Krzyż.
Jeszcze w czasie trwania św. Liturgii pojawiło się słońce. Procesja przechodziła w „ciepłej atmosferze”, więc ojciec archimandryta tradycyjnie nie żałował pielgrzymom święconej wody. Na twarzach zebranych widać było radość i uśmiechy, a po przejściu Krestnego Chodu także skupienie, wywołane słowami kazania wygłoszonego przez archimandrytę Hermana. Niektórzy z pielgrzymów mieli okazję po raz kolejny wysłuchać jego pouczeń, gdyż byli tu już rok wcześniej, w trzecią niedzielę po Passze, nazywaną niedzielą Niewiast Niosących Mirro. W ich pamięć zapadły wtedy ważne słowa wypowiedziane przez archimandrytę: „Liturgia zaczyna się w cerkwi, ale w niej się nie kończy, jest ona kontynuowana także w dalszym życiu, które powinno być stałym dziękczynieniem Bogu za wszystkie Jego dary – dziękczynieniem, czyli eucharystią”.
Tym razem wypowiedź dotyczyła innych problemów, pozornie bardziej związanych z ciałem, niż z duchem, ale tylko pozornie. Rozpatrywane były, zgodnie z charakterem czwartej niedzieli po Wielkanocy, kwestie związane ze zdrowiem człowieka i chorobą.
O. Herman: „Dlaczego posyłane są nam choroby i od czego, a właściwie od Kogo tak naprawdę zależy nasze zdrowie? Kto jest naszym najpewniejszym lekarzem? Odpowiedź może być tylko jedna – to Bóg daje nam chorobę i On ją zabiera, ale tylko wtedy, gdy dany moment uzna za słuszny. Ważnym aspektem jest tu bowiem powód, dla którego Bóg zsyła chorobę – On daje nam ją zazwyczaj w celu wychowawczym. Niektóre choroby stanowią co prawda pokutę za popełnione grzechy, wykroczenia, rażące błędy w postępowaniu, ale to także ma na celu wychowywanie nas. Choroba nigdy bowiem nie jest wywołana przypadkiem. Jest ona Bożym dopustem, mającym jasny, określony cel: tym celem jest nauczenie człowieka pokory, skromności”.
I tu jest miejsce na parę rozważań: pokora, skromność? Cechy, które w dzisiejszych czasach są tak niemodne? Tak, bo Cerkiew ma na to szczególne określenia: pokorę nazywa nie tylko pokorą, tj. smirenijem, ale smirennomudrijem, cełomudrijem, czyli my po polsku powiedzielibyśmy, pokorą mądrą, pełną, ale pełną wobec swojego Stwórcy – Boga, gdyż w porównaniu z Nim zawsze powinniśmy odczuwać swoją mniejszość i niedoskonałość.
O. Herman: „Dlatego On nas wychowuje, dał nam do tego celu różne obrzędy i tradycję, która uczyła między innymi, że sobota jest dniem odpoczynku i niektórych z tych obrzędów nie powinno się wówczas sprawować. Ale Jezus w sobotę właśnie uzdrawia chorego i tym samym uczy nas, że to nie przez obrzędy my służymy Bogu, ale odwrotnie – obrzędy są po to, aby Bóg mógł nas wychowywać, przygotowują nas do tego, abyśmy po śmierci stali się godni obcować z Nim, z Matką Bożą, ze Świętymi. Dlatego też powiedziane jest, że w ostatnich czasach ludzie będą się zbawiać poprzez choroby i trudności, poprzez niepowodzenia. One prowadzą nas do osiągnięcia takiego stanu ducha, jaki panuje w wypowiadanych przez nas modlitwach. Jeśli nasze serca staną się zgodne z duchem modlitwy, to nie będzie ona tylko pustymi słowami: paralityk nie buntuje się, nie narzeka, ale pokornie odpowiada na pytanie Jezusa i mówi, co mu dolega, a Bóg jednocześnie daje mu zdrowie”.
Tymi słowami propowied’ archimandryty Hermana dobiegła końca i udaliśmy się na posiłek. Pokrzepieni smaczną zupą i krótką modlitwą przed ikonostasem ustawionym w triapieznoj, spędziliśmy jeszcze parę minut na luźnych rozmowach dotyczących najświeższych przeżyć i wrażeń. Po takim odpoczynku niektórzy skierowali się ponownie do cerkwi, aby dokonać zakupu pamiątek w cerkiewnej ławce, inni na pamiątkę robili zdjęcia na tle monasterskich zabudowań. Nadszedł czas serdecznego pożegnania i powrotu, ale by choć na chwilę przedłużyć pobyt w tak malowniczym miejscu – jeszcze krótki spacer na pobliską plażę położoną nad rzeką Krutynią, biegnącą przez pewien odcinek wzdłuż trasy, którą mieliśmy odjeżdżać. Tu znowu pamiątkowe zdjęcia i wreszcie autokar ruszył na dobre.
W drodze powrotnej również nie zapominamy o modlitwie. Pod przewodnictwem Kasi przeczytaliśmy jeszcze modlitwy w intencji tak nam bliskich monasterów w Poczajewie (Ukraina) i Piuchticach, a pozostały czas wykorzystaliśmy na wysłuchanie obszernych opowiadań założyciela grupy „Pielgrzymi w Bogu” Adama Zacharczuka o dotychczasowej działalności grupy i dalszych planach.
Opowiadań było dużo, gdyż dużo wydarzeń miało swoje miejsce w przeciągu ostatnich dwóch lat. Wśród nich wspomnieć należy nie tylko cykliczne pielgrzymki do Wilna, czy Druskiennik, ale też pobyt w dalekiej Estonii, nadmorskiej Kłajpedzie, a także w bliskich, ale drogich nam takich miejscach, jak Jabłeczna, czy Terespol. To wszystko było możliwe dzięki duchowej opiekunce grupy, śp. matuszce Siergii, która sprawiła, że w odpowiednim czasie spotkało się ze sobą pewne grono osób, które chciały zachować i pomnożyć pamięć o niej, rozwinąć swoją duchową działalność na szerszy krąg zainteresowanych z Podlasia i nie tylko Podlasia – na wspólne wyjazdy wyruszali też pielgrzymi z innych regionów Polski, a nawet z innych krajów (Ukraina, Białoruś, USA).
Podobnie szeroki zasięg mają plany na przyszłość. Najbliższy jest wyjazd na pielgrzymkę do Kłajpedy, Połągi (Litwa) i Lipawy (Łotwa). Najdłuższy pobyt planowany jest natomiast w sierpniu do Estonii. W ciągu 9 dni ma objąć takie wydarzenia jak 33-kilometrowy Krestnyj Chod ze skitu św. Eliasza w Vasknarvie do Monasteru w Piuchticach oraz udział w uroczystościach monasterskiego Prazdnika Zaśnięcia Przenajświętszej Matki Bożej. Ponadto planujemy wziąć udział w posłuszaniju na rzecz Monasteru i odwiedzić z modlitwą Tallinn, Narwę i łotewską Rygę. Miesiąc wcześniej zapraszamy na Litwę, na 23-kilometrowy Krestnyj Chod, który będzie przebiegał wzdłuż trasy z miejscowości Michnowo (gdzie od dziesięcioleci mieszka prawosławna wspólnota chrześcijańska, żyjąca według dawnych zasad i obyczajów), do miasteczka Soleczniki (gdzie w listopadzie br. odbędzie się wyświęcenie pierwszej cerkwi pod wezwaniem św. Patriarchy Tichona). Kilkakrotnie w ciągu bieżącego roku „Pielgrzymi w Bogu” zamierzają odwiedzić Wilno i Druskienniki.
Natomiast szczególnie gorąco zapraszamy wszystkich zainteresowanych na VI pielgrzymkę do Wilna (19-21 września), organizowaną tym razem z wyjątkowo uroczystej okazji, jaką jest przypadająca w tym roku 100-tna rocznica urodzin matuszki Siergii. Na te uroczystości planujemy wydać w języku polskim książkę o matuszce, przetłumaczoną z języka rosyjskiego (wydanie wileńskie), a także przekazać miejscowej parafii Ikonę św. Męczennika Gabriela Zabłudowskiego, pisaną w Monasterze w Zwierkach. Następnego dnia (21 września) przypada święto Narodzenia Matki Bożej (Preczysta). Wspólnie z litewskimi wiernymi planujemy świętować w pobliskich Trokach, czyli dawnej stolicy Litwy, w której znajduje się położony na wyspie zamek książąt litewskich, dziś pięknie odrestaurowany i godny odwiedzenia.
Do udziału we wszystkich tych przedsięwzięciach serdecznie zapraszamy zainteresowane osoby. Informacje o pielgrzymkach można śledzić na łamach prawosławnej prasy, radia i stron internetowych (Przegląd Prawosławny, Radio Orthodoxia, Radio Białystok, internetowa strona Cerkiew. pl., grupa Prawosławni na Facebooku).
W podsumowaniu chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom ostatniej pielgrzymki do Wojnowa za wspólną modlitwę, serdeczną rodzinną atmosferę i mile spędzony razem czas. Te same gorące podziękowania kierujemy także do tych, którzy brali udział we wcześniejszych wspomnianych tu pielgrzymkach. Każdy z Was ma swój wkład w tworzącą się malutką historię wzajemnych kontaktów pomiędzy prawosławnymi z kilku sąsiadujących ze sobą krajów, a także z różnych regionów naszej polskiej ojczyzny. Dzięki takim kontaktom nie czujemy się osamotnieni, spotykamy i poznajemy ludzi podobnych do siebie duchem gdzieś w odległych miejscach. Takie relacje nam wszystkim dodają w życiu sił, wiary i nadziei. I z tą nadzieją, wiarą i radością w sercu zapraszamy do dalszych wspólnych duchowych podróży!
W imieniu Grupy "Pielgrzymi w Bogu": Joanna Borowska, Adam Zacharczuk