publicystyka: Polegaj na Bogu! On nas nie opuści!
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Polegaj na Bogu! On nas nie opuści!

Elena Kucherenko (tłum. Justyna Pikutin), 04 kwietnia 2025

Wszyscy mówimy teraz o tym samym. Jesteśmy przerażeni, zranieni, wiele rzeczy jest dla nas niejasnych. Nagle okazało się, że człowiek jest słaby, bezradny i nie ma na nic wpływu. Jest zaledwie ziarenkiem piasku.

I w wirze podobnych małych ziarenek piasku jest gdzieś niesiony przez wiatr, a gdzie - nie wiadomo. I nic nie może zrobić. Tylko lecieć. Nawet nie wiemy, czy spadniemy, czy uniesiemy się w górę. A może po prostu zawiśniemy między niebem a ziemią. To dziwne czasy.

***

- Co będzie? Co będzie? - pytamy siebie nawzajem.
Patrzymy sobie w oczy i czekamy na odpowiedź, która wskaże nam drogę.
A odpowiedź brzmi:
- Będzie głód / nie będzie głodu...
- Będzie III wojna światowa / nie będzie III wojny światowej...
- Mamy rację / nie mamy racji ...
- Głupi, są ci, którzy zrobili zapas kaszy. A pamiętacie pandemię? A może wręcz przeciwnie, może oni właśnie są mądrzy...
- Kup podkładki! Dużo! I papier toaletowy!
- Kup gulasz i mydło...
A ja kupuję to mydło, którego nigdy nie potrzebowałam. Cztery kostki. Po co? Co mam z nim zrobić? Nie wiem. Ale przecież tak mówią. I podpaski! Teraz podpaski wszystkich nas uratują!
To wszystko jest poruszane po raz setny, w kółko. Wszyscy wiedzą wszystko - i nikt nic nie wie...
To bardzo dziwne czasy... Patrzę na to jak na film i to ratuje mnie przed rozpaczą.
Wszyscy chcielibyśmy, żeby to się szybko skończyło i żeby wszystko było jak dawniej. Ale tak jak kiedyś już nie będzie.
Niech już będzie jakkolwiek. Tylko pewnie. Żeby nie wisieć jak ziarnko piasku, ale mieć się na czym oprzeć. I mieć świadomość, że można coś zrobić, że można coś kontrolować. Czy kiedykolwiek tak będzie? Nie wiem.
Ostatnio, w potoku tych bezsensownych rozmów, nagle usłyszałam słowa pewnego duchownego:
- Oprzyj się na Bogu! On cię nie opuści.
Na Bogu? A co z kaszą i mydłem? A co z wiadomościami? Trzecia runda negocjacji, czwarta...
A co z psychologami i treningami psychologicznymi? Te wszystkie „Jak przestać czytać strony internetowe”; „Jak oddychać przeponą, gdy jesteś niespokojny”; „Jak rozproszyć strach i przerażenie”; „Co powiedzieć osobie, która obawia się wojny”.

- Wszystko to jest potrzebne, każdy jest inny, ale jedyną rzeczą, na której możesz się teraz oprzeć, jest Bóg. Nie szukaj ludzkiej prawdy! Szukaj prawdy Bożej! I pamiętaj, że On może wszystko! Może zmienić zło w dobro. Może wszystko zatrzymać lub przyspieszyć. Może pocieszyć, ogrzać i dokonać cudu. Tylko On może uczynić wszystko! Zaufaj Mu!

***

Te słowa powiedział mi ojciec Antoni, który pochodzi z Ukrainy. Ale kiedyś studiował w seminarium w Kursku. Ożenił się z moskwiczanką, którą poznał, gdy przybyła jako pielgrzym na Pustynię Kursko-Koreńską, i został, by służyć w Rosji. Ma starszego brata, który też jest duchownym. Ojciec Aleksy. On też tu studiował, ale wrócił do domu, by tam służyć.

Teraz modlą się. Jeden tutaj, drugi tam. Dwóch braci, których rozdzieliło życie. Bardziej niż kiedykolwiek zdają sobie sprawę, że tylko Bóg może ich ponownie połączyć. Na kogo innego mogą teraz liczyć? Na kim jeszcze mogą polegać?

- Jestem prostym człowiekiem - mówił mi ojciec Antoni. - Ja też się boję! Ale wiesz, największym duchowym wsparciem, jakie teraz otrzymuję, jest mój brat! Mój ojciec Aleksy, który jest tam. Nie ja przy nim, ale on przy mnie.

Ojciec Aleksy też się boi! Ma czwórkę dzieci i ciężarną matuszkę. Nie wiemy, co stanie się jutro.
- Ale Chrystus powiedział: „Nie martwcie się więc o jutro, jutro bowiem samo o siebie martwić się będzie: starcza bowiem dniowi utrapienia jego” - dzieli się z bratem ojciec Aleksy.

Dziś oni razem z parafianami pieką tam chleb. Wciąż mają mąkę. Dawno temu kupili ją w promocyjnej cenie na prosfory. I rozdają chleb tym, którzy nie mają ani mąki, ani chleba, ani pieniędzy. I nie jest jasne, kiedy to się zmieni.

- Dla jednych to wojna, a dla innych matka - mówi ojciec Aleksy do brata. - Kupiec widzi, że nie ma nikogo innego, od kogo można by kupić mąkę, i podbija ceny. I nawet ci, którzy mają jakieś oszczędności, nie mogą jej kupić... Pieczemy, karmimy... A jutro Bóg pomoże....

Huk gdzieś w pobliżu... Kto? Co? Skąd? Nikt nie wie. Mężczyzna na wsi wychodzi rano z domu, a na niebie coś leci. Gdzie to leci? Gdzie spadnie? Bóg jeden wie... I tylko w Nim jest nadzieja....

Oczywiście ojciec Aleksy boi się o swoje życie - swoje, swojej matuszki, swoich dzieci i parafian. Jest zwykłym człowiekiem. Ale teraz ojciec Aleksy najbardziej boi się o to, jak wytrwać, jak nie zdradzić Chrystusa!
- Bardziej niż kiedykolwiek rozumiem, że zbawienie jest ważniejsze niż ludzkie życie! Być z Chrystusem! Nie zwątpić!
A tam teraz można zwątpić. Dla wielu ludzi wydaje się to nieistotne: modlić się za patriarchę - nie modlić się za patriarchę, autokefalia - nie autokefalia... Co za różnica... Ale teraz sama modlitwa za patriarchę jest już wyznaniem. Jednak czy jest to konieczne? Przecież tak wielu biskupów odmówiło. Co robić? Jak żyć?

Ludzie szukają odpowiedzi, szukają prawdy. Prawdy Chrystusowej! Gdzie ona jest? Kto może im powiedzieć? A najważniejsze to nie stracić wiary w Boga.

Tutaj wiele rzeczy wydaje się prostsze. A tam? Tam skończyło się duchowe dzieciństwo. I zaczęło się prawdziwe życie duchowe. Kiedy ja - i Bóg! Dziś, teraz, w tej chwili! Trzymaj nas, Boże, nie opuszczaj nas!

***

Ojciec Aleksy ma nawet siłę żartować. I opowiada ojcu Antoniemu historię swej parafianki. Nie zdradzę jej imienia. Zaraz zrozumiecie dlaczego. Ta kobieta w tych strasznych dniach doznała cudu. Ale ona zawsze wierzyła w cuda. Każdy dzień, to cud.
I tym razem się wydarzył... Cud... Nie wiem, jak to powiedzieć łagodniej. Ale opowiem to tak, jak jest. Nie można wyjąć słów z piosenki. Jakie czasy, taki cud.
W każdym razie, ta starsza parafianka od dłuższego czasu miała problemy z trawieniem. Mówiąc najprościej, miała zaparcia. Dla jednych może to brzmieć zabawnie, dla innych mało elegancko. Ale człowiek ma problem. Od lat cierpi.
Pewnego dnia odważyła się, przezwyciężyła wstyd i zwróciła się do ojca Aleksego z pytaniem:
- Ojcze, czy można, modlić się do Boga, aby jakoś rozwiązać ten mój problem? Czy powinnam zawracać Mu tym głowę? Przecież On ma wystarczająco dużo zmartwień bez mojego, że tak powiem, „stolca”.
Ojciec Aleksy ukrył uśmiech w swoich wąsach, współczując kobiecie i odpowiedział:
- Dlaczego nie możesz? Bóg jest pierwszym pomocnikiem we wszystkim! A tu przecież chodzi o zdrowie...
Tak więc parafianka modliła się. Robiła notatki. I wierzyła, że nadejdzie dzień kiedy wszystko się ułoży.
I nadszedł dzień... Kobieta obudziła się w nocy od huku i eksplozji pocisków. Nie blisko, ale mimo wszystko strach. Przestraszyła się bardziej niż kiedykolwiek. Wyskoczyła z łóżka i poczuła... Zatwardzenie minęło. Od tego dnia wszystko szło gładko jak wcześniej.
Jakiś czas później przybiegła do świątyni:
- Ojcze, cud! Cud! Bóg naprawił moje trawienie! Oczywiście, kiedy się modliłam, nie chciałam, żeby tak było. Ale On to naprawił! Dzięki Bogu za wszystko!
Ojciec Aleksy patrzył na nią i nie wiedział, czy płakać, czy się śmiać. Ze strachu trawienie kobiety się unormowało, a jednak - cud! Cieszy się i dziękuje Bogu.
- I wtedy pomyślałem - podzielił się ze swoim bratem, ojcem Antonim. - Przecież to jest prawdziwa, żywa wiara. We wszystkim człowiek szuka Boga. Nawet w tak strasznych chwilach. I w takiej, że tak powiem, sytuacji... Dzięki modlitwom takich babć będziemy ocaleni....
Tak... Jakie współczesne życie, takie współczesne cuda.....

***

A oto poważniejsza historia. Również ojciec Aleksy ją opowiedział.
Ma parafianina, młodego mężczyznę. Jest prysłużnikiem, wykonuje różne prace wokół świątyni. Teraz wziął na siebie zobowiązanie: chleb, który wypiekają rozwozi swoim samochodem po odległych zakątkach rejonu. A jest to bardzo emocjonujące. Blokady dróg, ludzie z bronią, szabrownicy.... W oddali coś wybucha, a może to blisko? Ale on uważa to za swoją służbę. Pomodlił się, przyjął błogosławieństwo i rusza w drogę.
To dobry człowiek. Co prawda z mroczną przeszłością. Do wiary przyszedł w więzieniu. Ale to już inna historia. To było dawno temu, kiedy był młody i głupi. To znaczy więzienie. Ale uwierzył? Uwierzył. Każdą komórką swego ciała.
Jednak jego matka nie. I to jest jego tragedia. I gdyby była po prostu niewierząca. Ale nie była. Była prawdziwym przeciwnikiem Boga. Mimo, że była ochrzczona.
Całą duszą nienawidziła Cerkwi, Boga i „tych popów”. A za co - nie wiadomo.
Początkowo syn próbował matce coś tłumaczyć o Chrystusie, o Ewangelii, zapraszał ją do świątyni. Ale każda taka rozmowa kończyła się nie tylko skandalem, ale jawnym bluźnierstwem z jej strony. A kiedy wracał do domu po Liturgii i Eucharystii, zaczynało się prawdziwe obłąkanie...
Z czasem postanowił unikać wszystkich tych kwestii. Aby zachować choć trochę spokoju w duszy i rodzinie. Oczywiście chciał, aby matka przyszła do Boga, ale nie wierzył w taki cud. Jednak ojciec Aleksy wciąż powtarzał:
- Módl się! Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych!
I syn modlił się.
Potem matka zachorowała, zaniemogła. Stało się jasne, że nie zostało jej wiele czasu.
- Mamo, może zadzwonimy po batiuszkę? - zapytał syn.
W odpowiedzi padły przekleństwa i złorzeczenia. Za chorobę, za słabość...
- Módl się - powtarzał duchowny.
I wtedy zaczęło się to, co się zaczęło...
Stara matka zamilkła.
Leżała i rozmyślała nad czymś.
- Synu, wezwij duchownego! - powiedziała pewnego dnia.
Kapłan udzielił jej sakramentu namaszczenia chorych, długo spowiadał i udzielił Eucharystii. Pogodziła się z synem, poprosiła o przebaczenie. I tej samej nocy zmarła.
- I zobaczyłem prawdziwą skruchę - powiedział ojciec Aleksy. - Syn wymodlił swoją starą matkę. W ostatniej chwili zdarzył się cud. To, co się dzieje, popchnęło również ją. Zdała sobie sprawę, że teraz, w tym strasznym czasie, albo wierzysz Bogu i modlisz się, albo po prostu oszalejesz. Teraz człowiek nie może zrobić nic - tylko modlić się i wierzyć. A wtedy Bóg wszystko ułoży. On na pewno sobie poradzi. Modlitwa, wiara i skrucha... To jest to, czego teraz potrzebujemy... To jest nasza jedyna szansa na życie - zarówno to życie, jak i życie wieczne... To jedyna rzecz, na której możemy teraz polegać. Staruszka poczuła to całą swą duszą. A Bóg ją przyjął, nie odtrącił. To jest teraz najważniejsze.
I te słowa powtarzał mi ojciec Antoni…

Elena Kucherenko (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: jarek /orthphoto.net/