publicystyka: Skrucha: córka nadziei
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Skrucha: córka nadziei

10 marca 2025

Chciałbym dzisiaj przyjrzeć się krótkiemu fragmentowi autorstwa naszego świętego ojca Jana Klimaka, do którego tak często się odwołujemy. Jego pisma, choć nie są obszerne, są jednymi z najgłębszych i najbardziej praktycznych w skarbnicy dziedzictwa Kościoła. Chciałbym dziś zacząć od następującego tekstu św. Jana:

Skrucha jest córką nadziei i odrzuceniem rozpaczy.

Od tego komentarza chciałbym rozpocząć naszą dzisiejszą audycję, koncentrując się (co powinno być dość oczywiste) na temacie skruchy. Tak często w życiu chrześcijańskim, a nawet dla tych, którzy obserwują życie chrześcijańskie z zewnątrz, skrucha jest terminem, pojęciem owianym rodzajem ciemności, ciężkości.

Jest ona postrzegana przede wszystkim jako smutek, żal, poczucie winy i pragnienie rozpoznania tego wszystkiego w sercu. Jak pogodzić to z pięknym twierdzeniem św. Jana Klimaka, że skrucha jest córką nadziei i odrzuceniem rozpaczy? Najwyraźniej w oczach świętego, podobnie jak w oczach Kościoła prawosławnego, skrucha jest czymś, co choć łączy się ze smutkiem, gdyż wiąże się z konfrontacją z naszymi własnymi wadami, naszym własnym grzechem, naszym własnym cierpieniem i chorobą, to jednak jest tym, co rodzi się z nadziei, która wypędza rozpacz pochodzącą ze skupienia się tylko na naszej chorobie, naszym grzechu, naszej słabości.

Skrucha czyni bowiem coś więcej. Skrucha nie jest po prostu wizją lub uznaniem naszego złamania, ale jego dostrzeżeniem w perspektywie chęci zmiany. Skrucha w nauce Kościoła to zmiana życia, zmiana serca, dzięki której grzech, skonfrontowany z całą swoją rzeczywistością, spotyka się z przytłaczającą mocą naszego Boga w Świętej Trójcy.

To, co jest złamane, jest dostrzegane - nie w rozpaczy i nie z chorobliwą fascynacją tym, co wywołuje poczucie winy lub smutek, ale jest widziane przez krzyż naszego Pana, Boga i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, aby mogło zostać zmienione i przekształcone, aby narodziła się nadzieja i rozpoczęło się nowe życie. Skrucha jest, powtarzając słowa św. Jana, umową z Bogiem na drugie życie. Kiedy naprawdę pokutujemy, moi bracia i siostry, stajemy twarzą w twarz z zepsuciem tego życia, z ruiną, jaką uczyniliśmy z darów, które dał nam Bóg.

A jednak w tym właśnie akcie identyfikacji naszej słabości, identyfikacji naszej porażki, wyruszamy w coś innego. Stajemy przed Bogiem, ofiarowując Mu tylko to, co jest złamane, a otrzymujemy od Niego moc, by uczynić nowy początek, otrzymać nowe życie, żyć w inny sposób, wyniesieni Jego mocą do Jego chwały. W ten sposób św. Jan przypomina nam, że skrucha jest refleksją potępiającą siebie, to znaczy, że patrzymy na siebie i potępiamy to, co złe, nie dla czystej fascynacji rozwodzeniem się nad tym, co złe, nie po to, by tworzyć serca obciążone niestrudzonym żalem, ale po to, by identyfikując i potępiając to, co złe i niewłaściwe w naszym życiu, odłożyć to na bok mocą Bożą i otrzymać wolność życia według innego standardu.

Skrucha jest córką nadziei i odrzuceniem rozpaczy. Pokutnik pozostaje winnym, ale nie jest pozbawiony łaski. Pokuta jest pojednaniem się z Panem przez wypełnianie dobrych czynów, które są przeciwieństwem grzechów.
Jest oczyszczeniem sumienia i woli od dobrowolnego przywiązania do słabości, które ściągają winę.
Pokutnik sam sobie wymierza karę, bowiem skrucha jest srogim gwałtem zadanym żołądkowi i chłostą dla duszy do żywej światomości.


Moi bracia i siostry, zastanówcie się nad tymi niezwykłymi słowami naszego Ojca wśród świętych. Pokutnik pozostaje winnym, ale nie jest pozbawiony łaski.

Oznacza to, że kiedy naprawdę pokutujemy, jesteśmy przekonani o tak wielu słabościach, które w sobie widzimy. Kiedy spoglądamy w nasze serca, któż z nas nie znajduje przekonującego głosu, który identyfikuje tak wiele zła, tak wiele niepowodzeń w czynieniu dobra, tak wielką przepaść do miłości, o którą prosi nas Chrystus? Kto z nas nie jest osądzony przez własne czyny, słowa, myśli? Nie potrzebujemy, by ktoś inny nas o tym przekonywał. Jak przypomina nam św. Jan, nasze własne serce, jeśli jest uczciwe, jeśli naprawdę spogląda wewnątrz, dokona takiego osądu.

A jednak, jak mówi św. Jan, pokutnik pozostaje winnym, ale nie jest pozbawiony łaski. Gdy bowiem dostrzega i osądza taki grzech, to w tym momencie spływa na niego łaska Boża, która podnosi go do nowego życia. Ten grzech, który go skazuje, jest tym, który Bóg przebacza, który jest odkładany na bok, aby dzięki łasce, mocy i godności samego Boga przynoszący skruchę mógł powstać do nowego życia.

Zwracając się przeciwko temu, co nas skazuje, naszej niegodziwości, naszym złym drogom, naszym brakom dobra, prześladujemy to, co w nas samych powstrzymuje nas od Boga i pobudzamy duszę, jak mówi św. Jan, do żywej światomości. To niezwykłe zdanie powinno pozostać w naszych sercach. Dusza pokutująca jest przez tę pokutę żywo świadoma wszystkiego, co czyni.

Kiedy pokutujemy, zaczynamy dostrzegać nasze braki na nowym poziomie świadomości, a dzięki Bożej łasce dostrzegamy je wcześniej niż po fakcie. Widzimy je zanim przerodzą się w akt, a dzięki tej świadomości jesteśmy w stanie zawrócić, aby zapobiec grzechowi. Tak więc pokuta ma moc nie tylko uwolnienia nas z niewoli naszych przeszłych grzechów, ale poprzez rozpalenie tej żywej świadomości w naszych sercach pomaga zapobiegać grzechowi w przyszłości.

Skrucha jest oczyszczeniem życia. Właśnie dlatego św. Jan cytowany fragment rozpoczął stwierdzając wprost, że skrucha jest odnowieniem chrztu. W tym boskim akcie na nowo rozpala się w nas nowość życia.

Chciałbym zostawić was dzisiaj z jeszcze jednym małym słowem od tego samego świętego. Posłuchajcie tego, co mówi, uderzającego w swej głębi, a jednocześnie głęboko poruszającego na poziomie praktycznym w naszym własnym życiu duchowym:

Wydaje mi się, że ci, którzy upadli i są skruszeni, są bardziej błogosławieni od takich, którzy nigdy nie upadli i nie muszą nad sobą lamentować, przez to bowiem, że upadli, mogli podźwignąć się ku prawdziwemu Zmartwychwstaniu.

Z pewnością św. Jan w żaden sposób nie zachęca do grzechu, abyśmy mogli z niego powstać. Jest to stara gra, w którą lubią grać intelektualiści.

Jeśli uznajemy, że grzech może być przekształcony w dobro, to czy nie mówimy milcząco, że sam grzech jest rodzajem konieczności lub dobra, abyśmy mogli go przezwyciężyć? Oczywiście, że nie. Grzech sam w sobie jest złem i gdybyśmy żyli właściwie, grzechu w ogóle by nie było. A jednak w swoim miłosierdziu, w swojej miłości do nas, Bóg przekształca nawet nasz grzech w okazję do nowego życia, okazję do skruchy.

Tak więc św. Jan może patrzeć na tych, których widział na górze Synaj, pokutujących, opłakujących swoje grzechy, i może powiedzieć, jak dobrze jest dla nich, że poprzez swoje upadki nauczyli się prawdziwej pokuty, a tym samym znaleźli pewne zmartwychwstanie. Tak więc moi bracia i siostry, niech to będzie również zachętą dla was w waszym duchowym życiu, dla każdego z nas. My, którzy upadamy tak wiele razy, my, których grzech dogania nas raz za razem, my, którzy staramy się czynić dobro, ale tak często robimy coś przeciwnego.

Przyjmijmy wielką zachętę i pociechę z faktu, że opłakując nasze słabości, żałując za nasze niedociągnięcia i grzechy, możemy również znaleźć odnowienie chrztu. Możemy również znaleźć ten niepozbawiony łaski osąd. Możemy również przyjąć tę córkę nadziei, tę rezygnację z rozpaczy i to pewne zbawienie, które jest prawdziwą skruchą w naszym Panu Jezusie Chrystusie.

Przez modlitwy naszego Świętego Ojca Jana Klimaka z Góry Synaj i wszystkich świętych, zmiłuj się nad nami i zbaw nas.

Amen.

biskup Ireneusz (Steenberd) / tłum. Jakub Oniszczuk

za: A Word from the Holy Fathers

fotografia: alik / www.orthphoto.net /