Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Chrześcijanie to wojownicy Cerkwi
metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin), 08 marca 2025
przeczytaj poprzednie rozważania
W poprzednim artykule zakończyliśmy analizę tekstu Ektenii Pokoju. Podczas gdy diakon wygłasza prośby tej ektenii, kapłan w prezbiterium, stojąc przed świętym ołtarzem, szeptem odmawia modlitwę. Modlący się w świątyni nie słyszą jej słów, a jedynie końcową frazę. Modlitwa ta nazywana jest „modlitwą pierwszej antyfony”. Przeczytajmy i przeanalizujmy ją:
«Panie Boże nasz, którego władza jest nieogarniona i chwała niedościgniona, którego miłosierdzie jest bez miary i przyjaźń do człowieka niewypowiedziana, Ty sam, Władco, w łaskawości Twojej wejrzyj na nas i na ten święty dom i daj nam i tym, którzy się z nami modlą, bogactwo Twego miłosierdzia i obfitość Twoich łask.»
Prostszymi słowami:
„Panie, Boże nasz, moc Twoja jest niewysłowiona i chwała Twoja niepojęta, miłosierdzie Twoje niezmierzone, a człowieczeństwo Twoje niemożliwe do wyrażenia słowami. Ty sam, Panie, w swoim miłosierdziu zwróć swoje spojrzenie na nas i na tę świątynię, obdarz nas i tych, którzy modlą się z nami, Twoim obfitym miłosierdziem i okaż nam Swoje współczucie”.
Święta Liturgia jest dialogiem człowieka z Bogiem: kapłan zwraca się do Boga w modlitwach, a Bóg odpowiada poprzez łaskę Ducha Świętego i w ten sposób następuje spotkanie Boga i człowieka.
Modlitwa rozpoczyna się słowami:
«Panie Boże nasz, którego władza jest nieogarniona i chwała niedościgniona, którego miłosierdzie jest bez miary i przyjaźń do człowieka niewypowiedziana».
Cokolwiek człowiek powie o Bogu, nie zdoła Go opisać. Nazywamy Boga Dobrym, Kochającym Człowieka, Miłosiernym, Litościwym, Dobrotliwym - możemy nadać Mu tysiące innych imion - ale w dokładnym znaczeniu słowa Bóg nie jest niczym z tych rzeczy, ponieważ nie może być ograniczony ludzką definicją. Jeśli mogę to ująć w ten sposób, Bóg jest taki, a jednocześnie taki nie jest. Na przykład, Bóg jest dobry, ale nie jest też dobry, ponieważ wychodzi poza definicję dobroci. Niemniej jednak odczuwamy i doświadczamy nieskończonej, niepojętej, niewyrażalnej obecności Boga w naszych sercach. I każdy z nas, od noworodka po osobę na progu śmierci, doświadcza obecności Boga w sposób szczególny, znany tylko jemu. Dlatego Kościół nie wyklucza nikogo ze zgromadzenia liturgicznego.
Czasem słyszy się: „Po co mam chodzić do świątyni, skoro nic nie rozumiem z nabożeństwa?”. Oczywiście, to bardzo dobrze, gdy rozumiemy, co dzieje się podczas nabożeństwa. Ale jak może rozumieć niemowlę? Jak ma rozumieć osoba niesłysząca? Jak ma zrozumieć cudzoziemiec? Jak ma rozumieć dziecko z zespołem Downa? Czy naprawdę nikt spośród nich nie powinien przychodzić na liturgię? Oczywiście, że powinni. W końcu Święta Liturgia nie jest jakimś intelektualnym ludzkim przedsięwzięciem. Znaczenie liturgii polega na tym, że my, którzy się modlimy, stajemy się uczestnikami Bożej łaski, która wypełnia świątynię podczas liturgii. Zarówno niemowlęta, jak i osoby upośledzone umysłowo, chorzy i bliscy śmierci - wszyscy mogą stać się uczestnikami tej łaski, niezależnie od tego, czy ich mózg jest w stanie zrozumieć zewnętrzne działania kultu oraz ich sakramentalne znaczenie.
Ktoś rozumie, co oznacza, na przykład, zdanie: „Wspomóż, zbaw, zmiłuj się i ochroń nas, Boże, łaską Twoją”, i to bardzo dobrze. Ale nawet ktoś, kto nie rozumie znaczenia tych słów, nie ucierpi; niezrozumienie nie przeszkodzi mu stać się uczestnikiem łaski sakramentu Chrystusa, który jest celebrowany w liturgii.
Oczywiście nie oznacza to, że rezygnujemy z rozumnej posługi, że odrzucamy konieczność rozumienia. Nie ma wątpliwości, że powinniśmy rozumieć to, co mówimy w liturgii - w ten sposób odnosimy znacznie więcej korzyści. Ale co możemy zrobić, jeśli nasze okoliczności i warunki są takie, że liturgia wykracza poza nasze możliwości zrozumienia?
W naszym klasztorze mamy jednego mnicha z zagranicy. Kiedy do nas przybył, nie znał ani jednego słowa po grecku. Porozumiewaliśmy się z nim po francusku. Ten brat stał godzinami na nabożeństwach, modlił się i uczestniczył w nabożeństwie, jakby znał wszystko na pamięć. W ogóle nie przeszkadzał mu fakt, że nie rozumiał czytań i śpiewów. Zwykliśmy go pytać:
- Rozumiesz coś?
- Nie, nic.
Mogę powiedzieć, że nie poniósł żadnej szkody z powodu swego niezrozumienia. Oczywiście teraz już nauczył się greki, ale wtedy nie znał ani słowa.
Między Bogiem a człowiekiem istnieje więź. W modlitwie człowiek stoi przed Bogiem i rozmawia z Nim twarzą w twarz, otwierając przed Nim wszystkie swoje uczucia. Powinniśmy modlić się z najwyższą uwagą i czcią, z poczuciem, że rozmowa z Bogiem nie jest czymś zwyczajnym i pospolitym. Jeśli czytaliście żywot św. Nektariusza z Eginy, pamiętacie, że święty, modląc się do Matki Bożej, zwracał się do Niej per „Wy”: „Wy, Najświętsza Pani Bogarodzico...”. Do takiej modlitwy skłoniło go poczucie czci dla Matki Bożej.
W liturgii Cerkiew zwraca się do Boga w sposób teologiczny, który wyraża jej uczucia, i mówi, jak na przykład w modlitwie pierwszej antyfony:
«Panie Boże nasz, którego władza jest nieogarniona i chwała niedościgniona, którego miłosierdzie jest bez miary i przyjaźń do człowieka niewypowiedziana».
Wydawałoby się, że moglibyśmy to wszystko pominąć i po prostu powiedzieć: „Wiesz, Boże, daj mi to, to i tamto”, tak jak składamy zamówienie u sklepikarza: „Trzy kartony mleka, dwa bochenki chleba, trzy kilogramy pomidorów...”. Jednak nie mówimy do Boga w ten sposób, komunikujemy się z Nim inaczej. Owszem, możemy zwracać się do Boga ze śmiałością, jak do naszego Przyjaciela, Brata, Ojca, jak do najpiękniejszej i najdroższej nam osoby, ale jednocześnie z niezwykłą czcią, ze świadomością, że Tym, do którego się zwracamy, jest Bóg. Dla naszych dusz ma to ogromne znaczenie. I o co prosimy Boga?
«Ty sam, Władco, w łaskawości Twojej wejrzyj na nas...»
Wzywamy Boga, aby spojrzał na nas wyłącznie według Swej dobroci, bez stawiania Mu jakichkolwiek żądań i roszczeń, bez powoływania się na jakiekolwiek nasze prawa. Ponieważ jesteś łaskawy i miłosierny, ponieważ nas kochasz, prosimy Cię, abyś spojrzał na nas z dobrocią i miłością, nawet jeśli na to nie zasługujemy.
Kapłan kończy modlitwę wezwaniem:
«Albowiem Tobie przynależy wszelka chwała, cześć i pokłon, Ojcu i Synowi, i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze, i na wieki wieków.»
Chór odpowiada: „Amen”.
To znaczy: Tobie, Boże, należy się wszelka chwała, wszelka cześć i wszelkie uwielbienie - Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
Wszystko należy do Boga. A co należy do nas? Co możemy zrobić? Możemy odpowiedzieć na Boże wezwanie, możemy zrobić to, co w naszej mocy. Ogólnie należy powiedzieć, że każda epoka, każdy czas, każda godzina potrzebuje czegoś innego. A każdy człowiek odpowiada lub nie odpowiada na wyzwania czasu i okoliczności. Na przykład św. Jan Miłosierny żył w czasach, gdy istniało zapotrzebowanie na jałmużnę. Co zrobił? Zareagował na wezwanie swych czasów i rozdał swój majątek, stając się filantropem. Św. Atanazy Wielki żył w czasach, gdy prawda doktryny chrześcijańskiej była zagrożona przez różne herezje. Oddał się tej potrzebie i „prawu rządzenia słowem prawdy”, za co był prześladowany, szykanowany i cierpiał wygnanie. Ale sprostał tej walce, ochronił wiarę Kościoła i przekazał ją nam w nieskażonej formie.
Teraz, w czasach kryzysu ekonomicznego, kiedy borykamy się z wieloma trudnościami, jesteśmy wzywani do pomagania sobie nawzajem w każdy możliwy sposób. Czy Bóg nie może znaleźć sposobu na przezwyciężenie kryzysu? Oczywiście, że może. Czy nie może nakarmić głodnych, nieszczęśliwych i biednych? Oczywiście, że może. Jest w stanie zrobić chleb z kamienia, by nakarmić głodnych. Bóg nie potrzebuje, abym okazywał miłosierdzie bliźniemu, ponieważ On sam może pomóc tej osobie znacznie lepiej niż ja. Okazywanie miłosierdzia bliźniemu, wspieranie go, pomaganie mu, mówienie mu miłego słowa - wszystkie te rzeczy są potrzebne dla mnie samego.
W Starym Testamencie znajduje się piękny przykład. Kiedy perski król Artakserkses wydał rozkaz wytępienia wszystkich Żydów w swym królestwie, jeden z Żydów, imieniem Mardocheusz, poprosił królową Esterę (która była jego krewną), aby błagała swego pogańskiego męża, by nie krzywdził narodu żydowskiego. Estera zawahała się: „Jak mam to powiedzieć królowi? Śmierć grozi każdemu, kto odważy się wejść przed oblicze króla bez wezwania. A mnie król nie wzywał już od 30 dni. (Należy powiedzieć, że w tamtych czasach nie było tak, jak teraz, że żona z łatwością zwraca się do męża z każdą prośbą i biada mu, jeśli on nie spieszy się ze spełnieniem jej życzenia). Mardocheusz rzekł do Estery:
„Jeśli pójdziesz do króla i poprosisz go, a on cię wysłucha, to Bóg będzie ci błogosławił i całemu twemu domowi. Jeśli zaś będziesz się bała i nie pójdziesz do króla, Bóg uratuje swój lud w inny sposób, ale ty i dom twego ojca zginiecie” (zob.: Est 4,7-14).
Co to dla nas oznacza? Bóg nie potrzebuje, abyś dawał jałmużnę. Bóg Sam może pomóc potrzebującym, ale ty, który nie dajesz jałmużny, nie otrzymasz Bożego błogosławieństwa, ponieważ zlekceważyłeś potrzebę bliźniego (czymkolwiek ona jest), do której zaspokojenia zostałeś powołany.
Każdego dnia Bóg wzywa nas do wyznawania naszej wiary w taki czy inny sposób. Czasami jesteśmy wezwani do wyznania naszej wiary poprzez przestrzeganie postu, czasami poprzez dawanie jałmużny, czasami poprzez przestrzeganie dogmatów Kościoła i prawd wiary. Mamy być wierni Bogu przez cały czas, w każdych okolicznościach. Myślę, że człowiek jest do tego zdolny. A wszystko inne należy do Boga. Dlatego mówi się, że do Niego należy wszelka chwała, wszelka cześć i wszelkie uwielbienie. A kiedy Bóg jest uwielbiony, wszyscy jesteśmy uwielbieni, ponieważ jesteśmy Jego dziećmi i uczestnikami błogosławieństwa, które Bóg zsyła na cały świat.
„Teraz i zawsze, i na wieki wieków”.
Wszystko, co dzieje się w Cerkwi, rozszerza się na nieskończoną wieczność. Mediastinum śmierci zostaje zniszczone, śmierć znika, a nasze słowa, czyny, życie - wszystko przechodzi do wieczności. Dlatego w naszym życiu nie ma nic drugorzędnego, bezużytecznego czy nieistotnego.
Po odśpiewaniu przez chór pierwszej antyfony diakon wygłasza kolejną ektenię:
«Jeszcze i jeszcze w pokoju do Pana módlmy się. Wspomóż, zbaw, zmiłuj się i ochroń nas, Boże, łaską Twoją. Najświętszą, przeczystą, błogosławioną, pełną chwały Władczynię naszą Bogurodzicę i zawsze Dziewicę Marię ze wszystkimi świętymi wspomniawszy, sami siebie, wszyscy siebie nawzajem i całe życie nasze Chrystusowi Bogu oddajmy.»
Te prośby omówiliśmy w poprzednich rozważaniach.
Podczas gdy diakon wygłasza słowa tej ektenii, kapłan w ołtarzu czyta „modlitwę drugiej antyfony”:
«Panie Boże nasz, zbaw Twój lud i pobłogosław Twoje dziedzictwo, strzeż pełni Twego Kościoła, uświęć tych, którzy miłują wspaniałość Twego domu, otocz ich chwałą poprzez Boską Twą moc i nie opuszczaj nas, pokładających w Tobie nadzieję».
„Panie, Boże nasz, zbaw lud Twój i błogosław dziedziców królestwa Twego...”. Chrystus jest nazywany przywódcą ludu. Jest Bogoczłowiekiem i dlatego, jako nasz orędownik przed Bogiem, stoi na czele swego ludu i modli się o zbawienie chrześcijan (por. 1 Tm 2,5). Przecież to my, chrześcijanie, jesteśmy teraz ludem wybranym przez Boga, a nie naród izraelski. Izrael był narodem wybranym aż do momentu ukrzyżowania Chrystusa.
Nie dlatego, że sam w sobie był wyjątkowym narodem, ale dlatego, że w tym narodzie miała narodzić się Najświętsza Maria Panna, najdoskonalsza z kobiet, która jako jedyna była w stanie zrodzić i wydać na świat Boga. Po ukrzyżowaniu Chrystusa Kościół Chrystusowy stał się nowym Izraelem. Bez względu na to, jakiej jesteśmy narodowości: Grecy, Turcy, Arabowie, Rosjanie, Amerykanie - jeśli jesteśmy członkami Kościoła Chrystusowego, jesteśmy ludem Bożym i wszyscy jesteśmy braćmi w łasce.
Ostatecznym celem wszystkich modlitw Cerkwi jest zbawienie człowieka. Zbawienie jest naszą prawdziwą potrzebą, wszystko inne jest drugorzędne. Chrystus nakazał nam szukać przede wszystkim Królestwa Bożego, a resztę obiecał nam dodać (por. Łk 12,31).
«Strzeż pełni Twego Kościoła...»
Innymi słowy, chroń Swą łaską wszystkich chrześcijan, którzy są członkami Twego Kościoła. Kiedy stajemy się członkami Kościoła, wstępujemy w szeregi jego armii. Jesteśmy duchowymi wojownikami i musimy walczyć z przeciwnymi siłami, które próbują zmiażdżyć dzieło Kościoła. Tak jak żołnierze walczą w szeregach na polu bitwy, tak my, chrześcijanie, toczymy duchową bitwę, każdy w swoim miejscu: jeden w pracy, inny w domu, jeszcze inny na uniwersytecie lub w szkole, gdziekolwiek. Żołnierz Chrystusa musi odpierać ataki ze strony bliskich, współpracowników, żony lub męża, dzieci, kolegów z klasy lub nauczycieli. Ta wojna prowadzona jest słowami, czynami - na wiele różnych sposobów. Czasami ludzie wokół nie mają świadomego pragnienia zantagonizowania chrześcijanina. Niemniej jednak są oni wrogo nastawieni do człowieka, który nosi imię Chrystusa i pragnie kochać Boga, przez fakt, że grzeszą dobrowolnie. W dzisiejszych czasach grzech jest nie tylko swobodnie popełniany, ale jest reklamowany na wszelkie sposoby, co jest również wojną przeciwko nam. Szczególnie młodzi ludzie są codziennie zaangażowani w tę bitwę. Trudzimy się i dokładamy wszelkich starań, aby oprzeć się pokusie i odrzucić grzech, podczas gdy nasz bliźni chwali się swoimi grzechami i każdego dnia doskonali się w złu. Odwrócenie się od grzechu w takiej sytuacji jest wielkim wyczynem, do którego wszyscy zostaliśmy powołani. Dlatego modlimy się do dobrego Boga, aby uchronił członków Swego Kościoła przed oddawaniem czci bożkowi grzechu, który stoi przed nimi w każdej godzinie.
«Uświęć tych, którzy miłują wspaniałość Twego domu...».
Zatrzymajmy się trochę nad tymi słowami. Jak widać, Cerkiew w swoich modlitwach wspomina wszystkich tych, którzy kochają wspaniałość domu Bożego. Dziś można spotkać chrześcijan, którzy chcą, aby świątynie były puste w środku, bez dekoracji i ozdób. Po co – mówią - te wszystkie wiszące panikadiła i chorosy, po co stoją te wszystkie świeczniki?
Niewątpliwie świątynia pozostanie domem Bożym nawet bez dekoracji wnętrza. Kościół, jak pamiętamy, narodził się i wzrastał w jaskiniach i katakumbach. Co więcej, można było w ogóle obejść się bez kamiennych świątyń. Sprawować nabożeństwa można nawet w zwykłej chacie lub szałasie. Jeśli pojedziecie do Afryki, zobaczycie, że wiele tamtejszych kościołów to chaty kryte strzechą. Nie ma w tym nic złego. Jednak my sami potrzebujemy, aby nasze świątynie były piękne, potrzebujemy, aby dom Boży miał szczególny blask i potrzebujemy, aby nasze cerkwie były miejscem, które samo w sobie może pomagać ludziom.
Jak widzicie, Cerkiew ma swoją własną architekturę: świątynie są budowane inaczej niż pozostałe budynki. Cerkiew ma swoją własną muzykę: śpiewa się tu inaczej niż poza nią. Cerkiew ma swój własny wystrój, swój własny aromat, swój własny zapach. W waszych domach stosujecie odświeżacze powietrza, dyfuzory, ale w Cerkwi nie stosuje się niczego takiego, jest ładan, wonne kadzidło. Wyobraźcie sobie, jakby to wyglądało, gdyby kapłan, śpiewając „Niech moja modlitwa wznosi się jak dym kadzidlany przed Tobą...”(cs. Da isprawitsa molitwa moja jako kadiło pred Toboju...), zamiast kadzić kadzidłem, brał odświeżacz powietrza i zaczynał do rozpylać. Nie śmiejcie się, bo słyszałem, że takie rzeczy zdarzają się za granicą, w nieortodoksyjnych świątyniach. Jak mi opowiadano, w jednej świątyni duchowny (nieprawosławny), aby nie okadzać i nie wypełniać świątyni dymem, zainstalował urządzenia z rozpylaczem. W momencie, kiedy zgodnie ze regułą należy wykonać okadzenie, naciskał przycisk, a rozpylacze zaczynały działać i świątynia wypełniała się aromatem jaśminu, cytryny i czegoś tam jeszcze.
Cerkiew ma też, można powiedzieć, swój własny smak: wierni spożywają koliwo, prosforę, świętą Eucharystię. Na przykład reguły cerkiewne nakazują karać, aż do wykluczenia z posługi, kapłana, który podczas liturgii nie wlewa gorącej wody (cs. tiepłoty) do Świętego Kielicha i podaje wiernym zimne Święte Dary (np. 13 Reguła św. Nicefora z Konstantynopola). Dlaczego tak ważne jest wlewanie gorącej wody? Ponieważ podczas Eucharystii chrześcijanin powinien czuć, że przyjmuje Żywe Ciało i Żywą Krew, a nie martwe. Jednocześnie kapłan powinien ściśle kontrolować, ile wody wlewa do kielicha. Wody nie powinno być za dużo, aby wino i chleb nie straciły swego smaku. Prosfora jest pieczona w określony sposób; żaden inny chleb nie może być użyty zamiast prosfory.
Tak więc Cerkiew ma swoją własną muzykę, swą własną architekturę, swe własne malarstwo, swój własny wystrój. Wszystko to Kościół nabył nie tylko dzięki wielowiekowemu doświadczeniu świętych, ale także dzięki Bożemu objawieniu. Kiedy Mojżesz budował Przybytek, sam Bóg powiedział mu, co i jak powinien zrobić. Bóg ostrzegł Mojżesza: „Patrz, czyń dokładnie tak, jak widziałeś na świętej górze, jak ci pokazałem. Nie rób tego w żaden inny sposób. Musisz odmierzyć tyle łokci długości i tyle łokci szerokości. Takie rzeczy musisz wykonać (por. Wj 25-27). W ten sposób będziesz przygotowywał kadzidło (por. Wj 30, 34-36)”. Bóg nie pozwolił Izraelitom używać kadzidła do innych, pozaboskich celów. Kadzidło jest rzeczą przeznaczoną wyłącznie dla domu Bożego.
Dlaczego staramy się budować świątynie Boga ze szczególnym blaskiem? Aby każdy, kto wchodzi do świątyni, rozumiał, że to miejsce należy do Boga, czuł Jego obecność, modlił się do Boga i otrzymywał błogosławieństwo. Jeśli usiądziesz na kilka godzin w świątyni, będziesz zszokowany tym, jak wielu ludzi przychodzi tutaj, aby znaleźć odpoczynek, wyciszyć się, zaznać spokoju i pomodlić się. I jak ważne jest, aby ludzie znaleźli tutaj odpowiednią atmosferę. Aby wchodząc do środka, zdali sobie sprawę, że jest to szczególne miejsce, ma swoje własne piękno, swoje własne ciepło. A wszystko to jest dziełem rąk ludzkich, bo świątynie są budowane przez ludzi. Dlatego modlimy się za fundatorów świątyń i wszystkich tych, którzy kochają blask domu Bożego.
Był pewien święty, który, gdy chciał kupić świecę w świątyni, wybierał najczystszą, najbardziej błyszczącą monetę. Jeśli moneta była trochę brudna, czyścił ją chusteczką. Po co to robił? Aby poświęcić Bogu to, co najlepsze, najczystsze. Prostota! Ale ta prostota pokazuje szlachetność ludzkiej duszy.
«Otocz ich chwałą poprzez Boską Twą moc ...».
Tym, którzy Cię wychwalają, którzy Ci się poświęcają, którzy służą Ci dziełem swych rąk, Ty, Boże mój, daj chwałę Swą Boską mocą.
«i nie opuszczaj nas, pokładających w Tobie nadzieję».
I nie opuszczaj nas, którzy pokładamy w Tobie nadzieję. W Tobie pokładamy nadzieję i Ciebie wzywamy,
«Albowiem Twoje jest panowanie, i Twoje jest królestwo i moc, i chwała, Ojca i Syna, i Świętego Ducha, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen».
metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)
za: sestry.ru
fotografia: levangabechava /orthphoto.net/
W poprzednim artykule zakończyliśmy analizę tekstu Ektenii Pokoju. Podczas gdy diakon wygłasza prośby tej ektenii, kapłan w prezbiterium, stojąc przed świętym ołtarzem, szeptem odmawia modlitwę. Modlący się w świątyni nie słyszą jej słów, a jedynie końcową frazę. Modlitwa ta nazywana jest „modlitwą pierwszej antyfony”. Przeczytajmy i przeanalizujmy ją:
«Panie Boże nasz, którego władza jest nieogarniona i chwała niedościgniona, którego miłosierdzie jest bez miary i przyjaźń do człowieka niewypowiedziana, Ty sam, Władco, w łaskawości Twojej wejrzyj na nas i na ten święty dom i daj nam i tym, którzy się z nami modlą, bogactwo Twego miłosierdzia i obfitość Twoich łask.»
Prostszymi słowami:
„Panie, Boże nasz, moc Twoja jest niewysłowiona i chwała Twoja niepojęta, miłosierdzie Twoje niezmierzone, a człowieczeństwo Twoje niemożliwe do wyrażenia słowami. Ty sam, Panie, w swoim miłosierdziu zwróć swoje spojrzenie na nas i na tę świątynię, obdarz nas i tych, którzy modlą się z nami, Twoim obfitym miłosierdziem i okaż nam Swoje współczucie”.
Święta Liturgia jest dialogiem człowieka z Bogiem: kapłan zwraca się do Boga w modlitwach, a Bóg odpowiada poprzez łaskę Ducha Świętego i w ten sposób następuje spotkanie Boga i człowieka.
Modlitwa rozpoczyna się słowami:
«Panie Boże nasz, którego władza jest nieogarniona i chwała niedościgniona, którego miłosierdzie jest bez miary i przyjaźń do człowieka niewypowiedziana».
Cokolwiek człowiek powie o Bogu, nie zdoła Go opisać. Nazywamy Boga Dobrym, Kochającym Człowieka, Miłosiernym, Litościwym, Dobrotliwym - możemy nadać Mu tysiące innych imion - ale w dokładnym znaczeniu słowa Bóg nie jest niczym z tych rzeczy, ponieważ nie może być ograniczony ludzką definicją. Jeśli mogę to ująć w ten sposób, Bóg jest taki, a jednocześnie taki nie jest. Na przykład, Bóg jest dobry, ale nie jest też dobry, ponieważ wychodzi poza definicję dobroci. Niemniej jednak odczuwamy i doświadczamy nieskończonej, niepojętej, niewyrażalnej obecności Boga w naszych sercach. I każdy z nas, od noworodka po osobę na progu śmierci, doświadcza obecności Boga w sposób szczególny, znany tylko jemu. Dlatego Kościół nie wyklucza nikogo ze zgromadzenia liturgicznego.
Czasem słyszy się: „Po co mam chodzić do świątyni, skoro nic nie rozumiem z nabożeństwa?”. Oczywiście, to bardzo dobrze, gdy rozumiemy, co dzieje się podczas nabożeństwa. Ale jak może rozumieć niemowlę? Jak ma rozumieć osoba niesłysząca? Jak ma zrozumieć cudzoziemiec? Jak ma rozumieć dziecko z zespołem Downa? Czy naprawdę nikt spośród nich nie powinien przychodzić na liturgię? Oczywiście, że powinni. W końcu Święta Liturgia nie jest jakimś intelektualnym ludzkim przedsięwzięciem. Znaczenie liturgii polega na tym, że my, którzy się modlimy, stajemy się uczestnikami Bożej łaski, która wypełnia świątynię podczas liturgii. Zarówno niemowlęta, jak i osoby upośledzone umysłowo, chorzy i bliscy śmierci - wszyscy mogą stać się uczestnikami tej łaski, niezależnie od tego, czy ich mózg jest w stanie zrozumieć zewnętrzne działania kultu oraz ich sakramentalne znaczenie.
Ktoś rozumie, co oznacza, na przykład, zdanie: „Wspomóż, zbaw, zmiłuj się i ochroń nas, Boże, łaską Twoją”, i to bardzo dobrze. Ale nawet ktoś, kto nie rozumie znaczenia tych słów, nie ucierpi; niezrozumienie nie przeszkodzi mu stać się uczestnikiem łaski sakramentu Chrystusa, który jest celebrowany w liturgii.
Oczywiście nie oznacza to, że rezygnujemy z rozumnej posługi, że odrzucamy konieczność rozumienia. Nie ma wątpliwości, że powinniśmy rozumieć to, co mówimy w liturgii - w ten sposób odnosimy znacznie więcej korzyści. Ale co możemy zrobić, jeśli nasze okoliczności i warunki są takie, że liturgia wykracza poza nasze możliwości zrozumienia?
W naszym klasztorze mamy jednego mnicha z zagranicy. Kiedy do nas przybył, nie znał ani jednego słowa po grecku. Porozumiewaliśmy się z nim po francusku. Ten brat stał godzinami na nabożeństwach, modlił się i uczestniczył w nabożeństwie, jakby znał wszystko na pamięć. W ogóle nie przeszkadzał mu fakt, że nie rozumiał czytań i śpiewów. Zwykliśmy go pytać:
- Rozumiesz coś?
- Nie, nic.
Mogę powiedzieć, że nie poniósł żadnej szkody z powodu swego niezrozumienia. Oczywiście teraz już nauczył się greki, ale wtedy nie znał ani słowa.
Między Bogiem a człowiekiem istnieje więź. W modlitwie człowiek stoi przed Bogiem i rozmawia z Nim twarzą w twarz, otwierając przed Nim wszystkie swoje uczucia. Powinniśmy modlić się z najwyższą uwagą i czcią, z poczuciem, że rozmowa z Bogiem nie jest czymś zwyczajnym i pospolitym. Jeśli czytaliście żywot św. Nektariusza z Eginy, pamiętacie, że święty, modląc się do Matki Bożej, zwracał się do Niej per „Wy”: „Wy, Najświętsza Pani Bogarodzico...”. Do takiej modlitwy skłoniło go poczucie czci dla Matki Bożej.
W liturgii Cerkiew zwraca się do Boga w sposób teologiczny, który wyraża jej uczucia, i mówi, jak na przykład w modlitwie pierwszej antyfony:
«Panie Boże nasz, którego władza jest nieogarniona i chwała niedościgniona, którego miłosierdzie jest bez miary i przyjaźń do człowieka niewypowiedziana».
Wydawałoby się, że moglibyśmy to wszystko pominąć i po prostu powiedzieć: „Wiesz, Boże, daj mi to, to i tamto”, tak jak składamy zamówienie u sklepikarza: „Trzy kartony mleka, dwa bochenki chleba, trzy kilogramy pomidorów...”. Jednak nie mówimy do Boga w ten sposób, komunikujemy się z Nim inaczej. Owszem, możemy zwracać się do Boga ze śmiałością, jak do naszego Przyjaciela, Brata, Ojca, jak do najpiękniejszej i najdroższej nam osoby, ale jednocześnie z niezwykłą czcią, ze świadomością, że Tym, do którego się zwracamy, jest Bóg. Dla naszych dusz ma to ogromne znaczenie. I o co prosimy Boga?
«Ty sam, Władco, w łaskawości Twojej wejrzyj na nas...»
Wzywamy Boga, aby spojrzał na nas wyłącznie według Swej dobroci, bez stawiania Mu jakichkolwiek żądań i roszczeń, bez powoływania się na jakiekolwiek nasze prawa. Ponieważ jesteś łaskawy i miłosierny, ponieważ nas kochasz, prosimy Cię, abyś spojrzał na nas z dobrocią i miłością, nawet jeśli na to nie zasługujemy.
Kapłan kończy modlitwę wezwaniem:
«Albowiem Tobie przynależy wszelka chwała, cześć i pokłon, Ojcu i Synowi, i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze, i na wieki wieków.»
Chór odpowiada: „Amen”.
To znaczy: Tobie, Boże, należy się wszelka chwała, wszelka cześć i wszelkie uwielbienie - Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
Wszystko należy do Boga. A co należy do nas? Co możemy zrobić? Możemy odpowiedzieć na Boże wezwanie, możemy zrobić to, co w naszej mocy. Ogólnie należy powiedzieć, że każda epoka, każdy czas, każda godzina potrzebuje czegoś innego. A każdy człowiek odpowiada lub nie odpowiada na wyzwania czasu i okoliczności. Na przykład św. Jan Miłosierny żył w czasach, gdy istniało zapotrzebowanie na jałmużnę. Co zrobił? Zareagował na wezwanie swych czasów i rozdał swój majątek, stając się filantropem. Św. Atanazy Wielki żył w czasach, gdy prawda doktryny chrześcijańskiej była zagrożona przez różne herezje. Oddał się tej potrzebie i „prawu rządzenia słowem prawdy”, za co był prześladowany, szykanowany i cierpiał wygnanie. Ale sprostał tej walce, ochronił wiarę Kościoła i przekazał ją nam w nieskażonej formie.
Teraz, w czasach kryzysu ekonomicznego, kiedy borykamy się z wieloma trudnościami, jesteśmy wzywani do pomagania sobie nawzajem w każdy możliwy sposób. Czy Bóg nie może znaleźć sposobu na przezwyciężenie kryzysu? Oczywiście, że może. Czy nie może nakarmić głodnych, nieszczęśliwych i biednych? Oczywiście, że może. Jest w stanie zrobić chleb z kamienia, by nakarmić głodnych. Bóg nie potrzebuje, abym okazywał miłosierdzie bliźniemu, ponieważ On sam może pomóc tej osobie znacznie lepiej niż ja. Okazywanie miłosierdzia bliźniemu, wspieranie go, pomaganie mu, mówienie mu miłego słowa - wszystkie te rzeczy są potrzebne dla mnie samego.
W Starym Testamencie znajduje się piękny przykład. Kiedy perski król Artakserkses wydał rozkaz wytępienia wszystkich Żydów w swym królestwie, jeden z Żydów, imieniem Mardocheusz, poprosił królową Esterę (która była jego krewną), aby błagała swego pogańskiego męża, by nie krzywdził narodu żydowskiego. Estera zawahała się: „Jak mam to powiedzieć królowi? Śmierć grozi każdemu, kto odważy się wejść przed oblicze króla bez wezwania. A mnie król nie wzywał już od 30 dni. (Należy powiedzieć, że w tamtych czasach nie było tak, jak teraz, że żona z łatwością zwraca się do męża z każdą prośbą i biada mu, jeśli on nie spieszy się ze spełnieniem jej życzenia). Mardocheusz rzekł do Estery:
„Jeśli pójdziesz do króla i poprosisz go, a on cię wysłucha, to Bóg będzie ci błogosławił i całemu twemu domowi. Jeśli zaś będziesz się bała i nie pójdziesz do króla, Bóg uratuje swój lud w inny sposób, ale ty i dom twego ojca zginiecie” (zob.: Est 4,7-14).
Co to dla nas oznacza? Bóg nie potrzebuje, abyś dawał jałmużnę. Bóg Sam może pomóc potrzebującym, ale ty, który nie dajesz jałmużny, nie otrzymasz Bożego błogosławieństwa, ponieważ zlekceważyłeś potrzebę bliźniego (czymkolwiek ona jest), do której zaspokojenia zostałeś powołany.
Każdego dnia Bóg wzywa nas do wyznawania naszej wiary w taki czy inny sposób. Czasami jesteśmy wezwani do wyznania naszej wiary poprzez przestrzeganie postu, czasami poprzez dawanie jałmużny, czasami poprzez przestrzeganie dogmatów Kościoła i prawd wiary. Mamy być wierni Bogu przez cały czas, w każdych okolicznościach. Myślę, że człowiek jest do tego zdolny. A wszystko inne należy do Boga. Dlatego mówi się, że do Niego należy wszelka chwała, wszelka cześć i wszelkie uwielbienie. A kiedy Bóg jest uwielbiony, wszyscy jesteśmy uwielbieni, ponieważ jesteśmy Jego dziećmi i uczestnikami błogosławieństwa, które Bóg zsyła na cały świat.
„Teraz i zawsze, i na wieki wieków”.
Wszystko, co dzieje się w Cerkwi, rozszerza się na nieskończoną wieczność. Mediastinum śmierci zostaje zniszczone, śmierć znika, a nasze słowa, czyny, życie - wszystko przechodzi do wieczności. Dlatego w naszym życiu nie ma nic drugorzędnego, bezużytecznego czy nieistotnego.
Po odśpiewaniu przez chór pierwszej antyfony diakon wygłasza kolejną ektenię:
«Jeszcze i jeszcze w pokoju do Pana módlmy się. Wspomóż, zbaw, zmiłuj się i ochroń nas, Boże, łaską Twoją. Najświętszą, przeczystą, błogosławioną, pełną chwały Władczynię naszą Bogurodzicę i zawsze Dziewicę Marię ze wszystkimi świętymi wspomniawszy, sami siebie, wszyscy siebie nawzajem i całe życie nasze Chrystusowi Bogu oddajmy.»
Te prośby omówiliśmy w poprzednich rozważaniach.
Podczas gdy diakon wygłasza słowa tej ektenii, kapłan w ołtarzu czyta „modlitwę drugiej antyfony”:
«Panie Boże nasz, zbaw Twój lud i pobłogosław Twoje dziedzictwo, strzeż pełni Twego Kościoła, uświęć tych, którzy miłują wspaniałość Twego domu, otocz ich chwałą poprzez Boską Twą moc i nie opuszczaj nas, pokładających w Tobie nadzieję».
„Panie, Boże nasz, zbaw lud Twój i błogosław dziedziców królestwa Twego...”. Chrystus jest nazywany przywódcą ludu. Jest Bogoczłowiekiem i dlatego, jako nasz orędownik przed Bogiem, stoi na czele swego ludu i modli się o zbawienie chrześcijan (por. 1 Tm 2,5). Przecież to my, chrześcijanie, jesteśmy teraz ludem wybranym przez Boga, a nie naród izraelski. Izrael był narodem wybranym aż do momentu ukrzyżowania Chrystusa.
Nie dlatego, że sam w sobie był wyjątkowym narodem, ale dlatego, że w tym narodzie miała narodzić się Najświętsza Maria Panna, najdoskonalsza z kobiet, która jako jedyna była w stanie zrodzić i wydać na świat Boga. Po ukrzyżowaniu Chrystusa Kościół Chrystusowy stał się nowym Izraelem. Bez względu na to, jakiej jesteśmy narodowości: Grecy, Turcy, Arabowie, Rosjanie, Amerykanie - jeśli jesteśmy członkami Kościoła Chrystusowego, jesteśmy ludem Bożym i wszyscy jesteśmy braćmi w łasce.
Ostatecznym celem wszystkich modlitw Cerkwi jest zbawienie człowieka. Zbawienie jest naszą prawdziwą potrzebą, wszystko inne jest drugorzędne. Chrystus nakazał nam szukać przede wszystkim Królestwa Bożego, a resztę obiecał nam dodać (por. Łk 12,31).
«Strzeż pełni Twego Kościoła...»
Innymi słowy, chroń Swą łaską wszystkich chrześcijan, którzy są członkami Twego Kościoła. Kiedy stajemy się członkami Kościoła, wstępujemy w szeregi jego armii. Jesteśmy duchowymi wojownikami i musimy walczyć z przeciwnymi siłami, które próbują zmiażdżyć dzieło Kościoła. Tak jak żołnierze walczą w szeregach na polu bitwy, tak my, chrześcijanie, toczymy duchową bitwę, każdy w swoim miejscu: jeden w pracy, inny w domu, jeszcze inny na uniwersytecie lub w szkole, gdziekolwiek. Żołnierz Chrystusa musi odpierać ataki ze strony bliskich, współpracowników, żony lub męża, dzieci, kolegów z klasy lub nauczycieli. Ta wojna prowadzona jest słowami, czynami - na wiele różnych sposobów. Czasami ludzie wokół nie mają świadomego pragnienia zantagonizowania chrześcijanina. Niemniej jednak są oni wrogo nastawieni do człowieka, który nosi imię Chrystusa i pragnie kochać Boga, przez fakt, że grzeszą dobrowolnie. W dzisiejszych czasach grzech jest nie tylko swobodnie popełniany, ale jest reklamowany na wszelkie sposoby, co jest również wojną przeciwko nam. Szczególnie młodzi ludzie są codziennie zaangażowani w tę bitwę. Trudzimy się i dokładamy wszelkich starań, aby oprzeć się pokusie i odrzucić grzech, podczas gdy nasz bliźni chwali się swoimi grzechami i każdego dnia doskonali się w złu. Odwrócenie się od grzechu w takiej sytuacji jest wielkim wyczynem, do którego wszyscy zostaliśmy powołani. Dlatego modlimy się do dobrego Boga, aby uchronił członków Swego Kościoła przed oddawaniem czci bożkowi grzechu, który stoi przed nimi w każdej godzinie.
«Uświęć tych, którzy miłują wspaniałość Twego domu...».
Zatrzymajmy się trochę nad tymi słowami. Jak widać, Cerkiew w swoich modlitwach wspomina wszystkich tych, którzy kochają wspaniałość domu Bożego. Dziś można spotkać chrześcijan, którzy chcą, aby świątynie były puste w środku, bez dekoracji i ozdób. Po co – mówią - te wszystkie wiszące panikadiła i chorosy, po co stoją te wszystkie świeczniki?
Niewątpliwie świątynia pozostanie domem Bożym nawet bez dekoracji wnętrza. Kościół, jak pamiętamy, narodził się i wzrastał w jaskiniach i katakumbach. Co więcej, można było w ogóle obejść się bez kamiennych świątyń. Sprawować nabożeństwa można nawet w zwykłej chacie lub szałasie. Jeśli pojedziecie do Afryki, zobaczycie, że wiele tamtejszych kościołów to chaty kryte strzechą. Nie ma w tym nic złego. Jednak my sami potrzebujemy, aby nasze świątynie były piękne, potrzebujemy, aby dom Boży miał szczególny blask i potrzebujemy, aby nasze cerkwie były miejscem, które samo w sobie może pomagać ludziom.
Jak widzicie, Cerkiew ma swoją własną architekturę: świątynie są budowane inaczej niż pozostałe budynki. Cerkiew ma swoją własną muzykę: śpiewa się tu inaczej niż poza nią. Cerkiew ma swój własny wystrój, swój własny aromat, swój własny zapach. W waszych domach stosujecie odświeżacze powietrza, dyfuzory, ale w Cerkwi nie stosuje się niczego takiego, jest ładan, wonne kadzidło. Wyobraźcie sobie, jakby to wyglądało, gdyby kapłan, śpiewając „Niech moja modlitwa wznosi się jak dym kadzidlany przed Tobą...”(cs. Da isprawitsa molitwa moja jako kadiło pred Toboju...), zamiast kadzić kadzidłem, brał odświeżacz powietrza i zaczynał do rozpylać. Nie śmiejcie się, bo słyszałem, że takie rzeczy zdarzają się za granicą, w nieortodoksyjnych świątyniach. Jak mi opowiadano, w jednej świątyni duchowny (nieprawosławny), aby nie okadzać i nie wypełniać świątyni dymem, zainstalował urządzenia z rozpylaczem. W momencie, kiedy zgodnie ze regułą należy wykonać okadzenie, naciskał przycisk, a rozpylacze zaczynały działać i świątynia wypełniała się aromatem jaśminu, cytryny i czegoś tam jeszcze.
Cerkiew ma też, można powiedzieć, swój własny smak: wierni spożywają koliwo, prosforę, świętą Eucharystię. Na przykład reguły cerkiewne nakazują karać, aż do wykluczenia z posługi, kapłana, który podczas liturgii nie wlewa gorącej wody (cs. tiepłoty) do Świętego Kielicha i podaje wiernym zimne Święte Dary (np. 13 Reguła św. Nicefora z Konstantynopola). Dlaczego tak ważne jest wlewanie gorącej wody? Ponieważ podczas Eucharystii chrześcijanin powinien czuć, że przyjmuje Żywe Ciało i Żywą Krew, a nie martwe. Jednocześnie kapłan powinien ściśle kontrolować, ile wody wlewa do kielicha. Wody nie powinno być za dużo, aby wino i chleb nie straciły swego smaku. Prosfora jest pieczona w określony sposób; żaden inny chleb nie może być użyty zamiast prosfory.
Tak więc Cerkiew ma swoją własną muzykę, swą własną architekturę, swe własne malarstwo, swój własny wystrój. Wszystko to Kościół nabył nie tylko dzięki wielowiekowemu doświadczeniu świętych, ale także dzięki Bożemu objawieniu. Kiedy Mojżesz budował Przybytek, sam Bóg powiedział mu, co i jak powinien zrobić. Bóg ostrzegł Mojżesza: „Patrz, czyń dokładnie tak, jak widziałeś na świętej górze, jak ci pokazałem. Nie rób tego w żaden inny sposób. Musisz odmierzyć tyle łokci długości i tyle łokci szerokości. Takie rzeczy musisz wykonać (por. Wj 25-27). W ten sposób będziesz przygotowywał kadzidło (por. Wj 30, 34-36)”. Bóg nie pozwolił Izraelitom używać kadzidła do innych, pozaboskich celów. Kadzidło jest rzeczą przeznaczoną wyłącznie dla domu Bożego.
Dlaczego staramy się budować świątynie Boga ze szczególnym blaskiem? Aby każdy, kto wchodzi do świątyni, rozumiał, że to miejsce należy do Boga, czuł Jego obecność, modlił się do Boga i otrzymywał błogosławieństwo. Jeśli usiądziesz na kilka godzin w świątyni, będziesz zszokowany tym, jak wielu ludzi przychodzi tutaj, aby znaleźć odpoczynek, wyciszyć się, zaznać spokoju i pomodlić się. I jak ważne jest, aby ludzie znaleźli tutaj odpowiednią atmosferę. Aby wchodząc do środka, zdali sobie sprawę, że jest to szczególne miejsce, ma swoje własne piękno, swoje własne ciepło. A wszystko to jest dziełem rąk ludzkich, bo świątynie są budowane przez ludzi. Dlatego modlimy się za fundatorów świątyń i wszystkich tych, którzy kochają blask domu Bożego.
Był pewien święty, który, gdy chciał kupić świecę w świątyni, wybierał najczystszą, najbardziej błyszczącą monetę. Jeśli moneta była trochę brudna, czyścił ją chusteczką. Po co to robił? Aby poświęcić Bogu to, co najlepsze, najczystsze. Prostota! Ale ta prostota pokazuje szlachetność ludzkiej duszy.
«Otocz ich chwałą poprzez Boską Twą moc ...».
Tym, którzy Cię wychwalają, którzy Ci się poświęcają, którzy służą Ci dziełem swych rąk, Ty, Boże mój, daj chwałę Swą Boską mocą.
«i nie opuszczaj nas, pokładających w Tobie nadzieję».
I nie opuszczaj nas, którzy pokładamy w Tobie nadzieję. W Tobie pokładamy nadzieję i Ciebie wzywamy,
«Albowiem Twoje jest panowanie, i Twoje jest królestwo i moc, i chwała, Ojca i Syna, i Świętego Ducha, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen».
metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)
za: sestry.ru
fotografia: levangabechava /orthphoto.net/