publicystyka: Powstając w pokucie
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Powstając w pokucie

03 marca 2025

W tym okresie Wielkiego Postu dobrze jest, abyśmy sięgali do tych Ojców, których pisma pobudzają serce do prawdziwej i szczerej pokuty, która jest głównym celem naszej pracy i misji podczas przygotowań do Świętej Paschy. W tym świetle chciałbym zaproponować w tej audycji dwa fragmenty o prawdziwej pokucie: jeden św. Jana z Karpatos, a drugi św. Ambrożego z Mediolanu. Myślę, że każdy z tych fragmentów oferuje nam użyteczny wgląd w naturę prawdziwej skruchy, a także praktyczne wskazówki, w jaki sposób możemy pracować nad jej wprowadzeniem w nasze życie.

Na początek fragment ze zbioru tekstów św. Jana z Karpatos skierowanych do mnichów w Indiach.

Bracia moi, czyńcie wszystko, co w waszej mocy, aby nie upaść, bo silny atleta nie powinien upaść, ale jeśli upadniecie, natychmiast wstańcie i kontynuujcie zawody. Nawet jeśli upadniecie tysiąc razy, z powodu wycofania się łaski Bożej, za każdym razem podnoście się ponownie i czyńcie to aż do dnia waszej śmierci. Jest bowiem napisane: „Jeśli sprawiedliwy siedem razy upadnie”, to znaczy wielokrotnie przez całe życie, "siedem razy się podniesie".

Tak długo, jak ze łzami i modlitwą trzymasz się broni monastycznego habitu, będziesz zaliczany do tych, którzy stoją wyprostowani, nawet jeśli raz po raz upadasz. Tak długo, jak pozostaniesz mnichem, będziesz jak dzielny żołnierz, który stawia czoła ciosom wroga, a Bóg pochwali cię, ponieważ nawet gdy zostaniesz uderzony, nie poddasz się ani nie uciekniesz. Ale jeśli porzucisz życie monastyczne, uciekając jak tchórz i dezerter, wróg uderzy cię wtedy w plecy i stracisz wolność komunii z Bogiem.


Jeszcze raz, tak pisał św. Jana z Karpatos w swoim liście do mnichów z Indii.

Jest to bardzo przydatny fragment nie tylko dla jego pierwotnych odbiorców, ale dla nas wszystkich we współczesnym Kościele. Niewiele wiadomo o postaci św. Jana z Karpatos poza dość rozsądnym przypuszczeniem, że jak sugeruje jego imię, pochodził z małej wyspy Karpatos w pobliżu Krety. Zakłada się, że jego życie przypadało na ten sam okres co znacznie bardziej znanego św. Maksyma Wyznawcy w VII wieku i uważa się, że być może nasz św. Jan był biskupem w swoim regionie. Wiemy, że z pewnością był mnichem, zaznajomionym z cenobitycznym, wspólnotowym sposobem życia monastycznego.

Najwyraźniej pisze on do monastycznej publiczności, być może do mnichów żyjących na terenie dzisiejszej Etiopii, zachęcając w tym fragmencie słabego mnicha do wytrwania w swoim sposobie życia. Jednak jego słowa odnoszą się nie tylko do mnichów. W pewnym sensie żywa pokuta, która charakteryzuje drogę monastyczną, jest prawdziwym życiem każdego chrześcijanina, a szczególnie jest tak w okresie Wielkiego Postu. Tutaj wszyscy przyjmujemy ten obraz życia poświęconego aktywnej pokucie i poprzez nią szukamy życia przemiany.

Słowa św. Jana w tym fragmencie są słynne. Są one znane nawet ludziom, którzy nigdy nie słyszeli o samym świętym. „Czyńcie wszystko, co w waszej mocy, aby nie upaść, bo silny atleta nie powinien upaść”. Pokusą współczesnego świata jest usprawiedliwianie grzechu, tak jakby był on naturalny lub normalny, ale święty przypomina nam, że grzech jest zawsze nienaturalny, zawsze jest rzeczą, której nie należy robić. Dobry sportowiec nie powinien upadać. Nasza słabość nigdy nie jest wymówką dla naszego grzechu i nigdy nie powinniśmy jej używać jako takiej, nawet jeśli może nam to pomóc w zrozumieniu i dostrzeżeniu tego, czym jest. Dlatego św. Jan przypomina nam, że mamy robić wszystko, co w naszej mocy, aby nie upaść.

Jesteśmy jednak słabi i upadniemy, i to właśnie tutaj jego wskazówki stają się niezwykle praktyczne. Kiedy upadniesz, mówi, podnieś się ponownie. Właściwą reakcją na grzech jest pokuta. Kiedy upadamy, kiedy grzeszymy, nie powinniśmy bagatelizować naszego upadku, pozostając w tym smutnym stanie. Mamy powstać z naszego upokorzenia i zacząć od nowa. Św. Jan idzie dalej i zauważa, że musimy natychmiast wstać i kontynuować rywalizację. Czas na pokutę jest zawsze teraz. Jej miejsce jest zawsze tutaj, a jeśli mamy tendencję do rozczarowywania się powtarzalnością naszego grzechu, faktem, że ciągle upadamy, św. Jan umieszcza każdy upadek i naszą reakcję na każdy upadek we właściwym kontekście całego życia zaangażowanego w ciągłą pokutę.

Nawet jeśli upadniesz tysiąc razy, mówi, podnieś się za każdym razem i rób to aż do dnia swojej śmierci. Są to być może trudne słowa do przyjęcia. Świat ma skłonność do wmawiania nam, że zbytnia praca nad zadaniami, w których ponosimy porażkę, jest oznaką złego osądu, nieudanej mądrości. Gdybyśmy mieli coś zrobić, zrobilibyśmy to, może nie za pierwszym podejściem, ale z pewnością po kilku osiągnęlibyśmy to. Ciągłe walenie głową w mur jest oznaką słabego osądu wartości społecznych. Jednak w naszej walce z grzechem czeka nas całe życie upadków, całe życie występków, ponieważ jesteśmy słabymi i kruchymi stworzeniami, a w odpowiedzi na nasz stan św. Jan radzi ciągłą, niekończącą się pokutę od tej chwili aż do dnia naszej śmierci, podnoszenie się w odpowiedzi na każdy upadek, bez względu na to, jak często się pojawia.

W tym kontekście św. Jan wypowiada się w kategoriach specyficznie monastycznych. Czytając ponownie ten fragment: Tak długo, jak długo ze łzami i modlitwą trzymacie się oręża monastycznego habitu, będziecie zaliczeni do tych, którzy stoją wyprostowani, chociaż raz po raz upadacie. Tutaj mówi do mnichów i do tych, którzy mają szczególne powołanie. Jednak jego słowa odnoszą się do nas wszystkich. Podczas gdy życie mnicha jest specyficznym powołaniem, specyficznym rodzajem walki, powołanie do pokuty, które jest częścią tego życia, jest powołaniem uniwersalnym. Nikt nie jest bardziej, nikt nie jest mniej powołany do tego zadania niż ktokolwiek inny. Bóg daje nam różne narzędzia do osiągnięcia tego celu. Klasztor dla jednych, rodzina dla innych. Wycofanie się ze społeczeństwa dla jednych, transformacja społeczeństwa od wewnątrz dla innych. Ale życie w ciągłej, prawdziwej pokucie jest jedynym prawdziwym życiem dla każdego chrześcijanina.

Podobnie surowe ostrzeżenie św. Jana skierowane do mnicha na końcu tego fragmentu ma wartość dla wszystkich. Jeśli porzucisz życie monastyczne, powiedział, uciekając jak tchórz lub dezerter, wróg uderzy cię w plecy i stracisz wolność komunii z Bogiem. Św. Jan mówi tutaj o szczególnej pokusie życia monastycznego: odejściu z klasztoru z powodu frustracji lub rozczarowania. Jest to starożytna pokusa mnicha lub mniszki, a rady dotyczące jej pokonania stanowią część ciągłego cyklu literatury monastycznej od samego początku.

Powszechne jest zrozumienie Ojców, że nowo wstępujący do życia monastycznego jest nękany przez wiele pokus, z których najpotężniejszą jest pokusa wykorzystania własnej grzeszności jako wymówki do porzucenia wysokiego powołania tego życia. Św. Jan mówi bezpośrednio o tej szczególnej pokusie monastycznej, dając radę, aby wytrwać w nowym życiu monastycznego wyrzeczenia pomimo trudności, niedociągnięć napotkanych we własnym grzechu.

Niemniej jednak jego ostrzeżenie nie odnosi się, jak sądzę, tylko do mnicha czy mniszki, ale wykracza poza monastyczny wymiar. Każdy z nas, niezależnie od losu i powołania, staje w obliczu pokusy, by pozwolić grzechowi stać się wymówką do zaprzestania walki. Jak mogę kontynuować walkę z przestępstwem, pytamy czasami, skoro tak wyraźnie zawodzę na każdym kroku? I tak, jesteśmy kuszeni, by wykorzystywać nasze niedociągnięcia, nasze upadki, jako wymówkę, by stać się bardziej tolerancyjnymi wobec samych siebie, mniej oddanymi prawdziwej ascetycznej walce.

Ale, jak pisze św. Jan, jeśli porzucisz to życie, uciekając, wróg uderzy cię w plecy. Jest to praktyczna wskazówka dla każdego chrześcijanina. Diabeł czeka właśnie na takie momenty decyzji w naszym życiu, kiedy rzeczywistość naszego upadku kusi nas wyborem, by po prostu nie wstawać, leżeć w przygnębieniu. Prowadzi mnie to do drugiego fragmentu, cytatu z drugiej księgi traktatu o pokucie, autorstwa świętego Ambrożego z Mediolanu. Mówiąc w podobnym duchu, co św. Jan, Ambroży pisze następująco:

Nic nie wywołuje tak wielkiego smutku, jak gdy ktoś, żyjąc w niewoli grzechu, przypomina sobie tylko o tym, skąd upadł, ponieważ odwrócił się do cielesnych i ziemskich rzeczy, zamiast skierować swój umysł na piękne drogi poznania Boga. Tak więc Adam ukrywa się, gdy wie, że Bóg jest obecny, i pragnie być ukryty, gdy Bóg wzywa go głosem, który zranił jego duszę. Dlaczego sam się ukrywasz? Dlaczego unikasz Tego, którego kiedyś tak pragnąłeś zobaczyć? Winne sumienie jest tak uciążliwe, że karze się bez sędziego i pragnie ukrycia, a jednak jest obnażone przed Bogiem.

Tak pisze św. Ambroży z Mediolanu w drugiej swej księdze O pokucie.

W tym fragmencie św. Ambroży oferuje cenny, praktyczny wgląd. W tych momentach, w których używamy naszego grzechu jako wymówki, aby uniknąć dalszych wysiłków na rzecz pokuty, na rzecz zmiany, ostatecznie sprowadzamy na siebie dalszy smutek. Skupiamy się na naszym grzechu, na tym, przez co upadliśmy, bez niezbędnego wymiaru patrzenia na Boga, który nas odkupił. W ten sposób powtarzamy czyn Adama, który, gdy zgrzeszył przed Bogiem w Edenie, zamiast zwrócić się do Boga w pokucie, uciekł i ukrył się wśród drzew. Bóg szukał go, szukał jego skruchy, ale Adam skupił się tylko na swoim występku, zapominając o Bożym miłosierdziu.

Jaka jest zatem nasza reakcja, gdy uświadamiamy sobie nasze przewinienie? Czy my również uciekamy i chowamy się przed Bogiem, który zawsze i niezmiennie szuka naszej skruchy? Czy próbujemy ukryć się przed ascetycznym życiem zmiany i wzrostu? Ambroży przypomina, że skazujemy się na jeszcze surowszy sąd. Nasze własne sumienie staje się sędzią, który na grzech reaguje jedynie rozpaczą. Bóg natomiast jest sędzią, który reaguje na grzech karcącą miłością. Istnieje karcenie, ponieważ nasz grzech warunkuje nas do złamania życia, z którego musimy wyrosnąć, czasami poprzez bolesne podszepty. Ale Boże karcenie zawsze prowadzi do pokuty, do nowego życia.

Kiedy upadamy, czy chcemy być sądzeni przez człowieka - przez nas samych - czy przez Boga? Pokusą może być powiedzenie „przez człowieka - przez siebie”, ale Ojcowie przypominają nam, że tylko jeden sąd jest życiodajny, a jest nim sąd Boży. Tylko ten sąd wzywa nas do pokuty i prowadzi nas do uświęconego życia. Kiedy więc upadamy, powstańmy. Każdy upadek jest porażką, ale jest też okazją do pokuty. Nie pozwólmy, by diabeł kąsał nas po plecach, gdy leżymy bez skruchy przed naszym grzechem. Usłyszmy raczej głos Boga, który woła do nas tak, jak wołał do Adama: „Gdzie jesteś, moje dziecko?”. I słysząc ten boski głos, wstańmy, aby się z nim spotkać, ze skruszonymi sercami, zawsze czyniąc nowy początek w życiu, do którego zostaliśmy powołani.

Przez modlitwy naszych świętych Ojców, św. Jana z Karpatos i św. Ambrożego z Mediolanu, i wszystkich świętych, zmiłuj się nad nami, Boże, i zbaw nas.

Amen.

biskup Ireneusz (Steenberd) / tłum. Jakub Oniszczuk

za: A Word from the Holy Fathers

fotografia: alik / www.orthphoto.net /