publicystyka: Dzieci, to już ostatnia godzina
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Dzieci, to już ostatnia godzina

o. Lawrence Farley (tłum. Justyna Pikutin), 22 lutego 2025

Czasami Zmartwychwstanie Chrystusa jest przedstawiane jako ostatnia radosna nuta narracji o Jego życiu, która po męczących rozdziałach o zdradzie Judasza, uwięzieniu, ukrzyżowaniu i pogrzebie, pozwoliła ewangeliście zakończyć opowieść słowami "i żył długo i szczęśliwie", tak jakby znaczenie Zmartwychwstania było wyczerpane. Zgodnie z teologicznymi poglądami ewangelików, Zmartwychwstanie Chrystusa jest interpretowane jedynie jako okup, który Chrystus zapłacił na krzyżu za nasze grzechy, to znaczy Ojciec pokazał, że cena zapłacona Jego śmiercią za nasze grzechy była wystarczająca. W tym ujęciu Zmartwychwstanie Chrystusa nie ma takiego samego zbawczego i wielkiego znaczenia jak Jego Męka.

Prawdopodobnie dlatego nabożeństwa Kościoła ewangelickiego koncentrują się wyłącznie na Krzyżu:
"Daleko na górze stał bardzo stary Krzyż, symbol cierpienia i hańby, a ja kocham ten stary Krzyż, gdzie Umiłowany i Najlepszy został zabity za świat zbłąkanych grzeszników" (to pierwsze wersy hymnu "Old Rugged Cross" [1913] autorstwa George'a Bennarda).

Autor tego cudownego hymnu nie wspomniał ani słowem o tym, jak bardzo kochał pusty grób, choć bez wątpienia wierzył, że był on pusty. Pamiętam lunch z jednym z takich zachodnich teologów (który starał się prowadzić pobożne i święte życie), podczas którego stwierdził, że Krzyż jest "punktem kulminacyjnym", a Zmartwychwstanie "wisienką na torcie". Ponieważ był moim dobrym przyjacielem i nie chciałem go urazić (zwłaszcza, że płacił za obiad), po prostu odpowiedziałem: "Jakie to dziwne, że granica między Wschodem a Zachodem przebiega przez stół w tej restauracji".

Mógłbym pisać o zbawczej mocy Zmartwychwstania, dzięki której "połknięta jest śmierć w zwycięstwie" (1 Kor 15,54), a światu zostało darowane życie wieczne. Jednak w tym miejscu chciałbym zrobić krok wstecz i zobaczyć, jak Zmartwychwstanie działa nie tyle jako koniec narracji o Chrystusie, ale jako początek narracji o przyszłym wieku.

Ważne jest, aby uświadomić sobie, że Zmartwychwstanie Chrystusa nie jest wcale podobne do wskrzeszenia córki Jaira lub syna wdowy z Nain - słowem, każdej osoby, którą Chrystus wskrzesił z martwych podczas Swej ziemskiej posługi. Oni powstali z martwych do tego samego życia, jakie mieli przed śmiercią. To samo można nawet powiedzieć o Łazarzu, chociaż przy jego zmartwychwstaniu nie tylko duch wstąpił w ciało (jak w przypadku innych wskrzeszonych wkrótce po śmierci), ale same moce rozkładu zostały odwrócone. W przeciwieństwie do córki Jaira, która została wskrzeszona kilka minut po śmierci, Łazarz był martwy od czterech dni i z pewnością zaczął się rozkładać. Tak więc przy jego zmartwychwstaniu siły rozkładu zostały odwrócone, a zepsute ciało zostało uzdrowione i zregenerowane. Kiedy Łazarz powstał z grobu, przywrócone mu życie było dokładnie tym samym życiem biologicznym, jakie miał przed śmiercią. Nadal podlegał tym samym słabościom, ułomnościom, chorobom, śmiertelności, a po pewnym czasie ponownie umarł - teraz (przed powszechnym zmartwychwstaniem) bezpowrotnie.

Zupełnie inaczej było w przypadku zmartwychwstania Chrystusa. Chrystus zmartwychwstał do nieśmiertelnego życia, które wszyscy otrzymają w nadchodzącym wieku. Kiedy Zbawiciel powstał z grobu, nie był już podatny na słabości, ułomności, choroby i śmierć.
"Chrystus powstawszy z martwych, więcej nie umiera i śmierć nad Nim więcej nie panuje" (Rz 6,9).

Chociaż pozostał namacalny, fizycznie realny, z ciała i krwi (patrz Łk 24,36-39), nie podlegał już fizycznym ograniczeniom tego wieku - w tym także, oczywiście, ograniczeniom czasu i przestrzeni, ponieważ mógł ukryć się poza zasięgiem wzroku i pojawić się w zamkniętym pokoju bez otwierania lub wyważania drzwi (patrz: Łk 24,31; J 20,19).

Oczekiwaniem większości Żydów w czasach Drugiej Świątyni było to, że pod koniec tego wieku pojawi się Mesjasz i wszyscy umarli zostaną wskrzeszeni (zob. na przykład 3 Ezd 7,25). Gdy apostołowie zastanawiali się nad znaczeniem zmartwychwstania Chrystusa, stało się dla nich jasne, że powszechne zmartwychwstanie już się rozpoczęło. Zmartwychwstanie Jezusa nie było tylko zakończeniem Jego ziemskiego życia, ale pierwszym krokiem w kierunku odrodzenia i zmartwychwstania całego świata. To właśnie miał na myśli apostoł Paweł, mówiąc:
"Jak bowiem w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. Ale każdy w swojej kolejności, Chrystus jako pierwszy plon, potem ci, którzy należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. A potem będzie koniec, gdy przekaże królestwo Bogu i Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc" (1 Kor 15,22-24).

Paweł praktycznie nie mógł wyrazić tego jaśniej: powszechne zmartwychwstanie, długo oczekiwane przez Żydów wraz ze zwycięstwem Mesjasza, już się rozpoczęło. Sam Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy, a ci, którzy do Niego należą, zmartwychwstaną podczas Jego Powtórnego Przyjścia - w czasie, gdy ostatecznie zniesie wszelką władzę inną niż Jego własna, w tym władzę śmierci, i odda Królestwo Ojcu. Biorąc pod uwagę, że zmartwychwstanie Chrystusa nie było podobne do innych zmartwychwstań (np. Łazarza i córki Jaira), ale było wydarzeniem, które objawiło moc przyszłego wieku w tym wieku, nie można wyciągnąć innego wniosku. Tak więc powszechne zmartwychwstanie nie nastąpi długo po zmartwychwstaniu Chrystusa - powszechne zmartwychwstanie już się rozpoczęło.

Jest to jeden z powodów, dla których wszędzie w Nowym Testamencie znajdujemy podkreślenie, że nadszedł czas końca. Istnieje wiele przykładów takich stwierdzeń i niemożliwe byłoby wymienienie ich wszystkich w jednym artykule. Wspomnijmy jednak o niektórych z nich:
- Ap. Paweł mówi: "Teraz bowiem bliżej nas jest zbawienie, niż kiedy uwierzyliśmy. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył" (Rz 13,11-12).
- Ap. Jakub mówi: "Oto Sędzia stoi przed drzwiami" (Jk 5,9).
- Ap. Piotr mówi: "Zbliża się zaś koniec wszystkiego. Bądźcie więc trzeźwi i czujni w modlitwie" (1 P 4,7).
- Ap. Juda mówi: "Wy zaś, umiłowani, pamiętajcie słowa wcześniej wypowiedziane przez apostołów naszego Pana Jezusa Chrystusa. Gdy mówili do was, że w czasach ostatecznych pojawią się szydercy" (Jud 1,17-18).
- Ap. Jan mówi: "Dzieci, to już ostatnia godzina" (1 J 2,18).
- I sam Bóg na końcu Księgi Objawienia mówi: "A oto przyjdę wkrótce, a Moja zapłata jest ze Mną, aby oddać każdemu według jego uczynków" (Ap 22,12).

Szczególny nacisk na fakt, że żyjemy w czasach ostatecznych, w ostatnich dniach historii świata, nie jest oparty na przesłankach kalendarzowych, ale na przekonaniu, że powszechne zmartwychwstanie już się rozpoczęło. To dlatego apostoł Paweł mógł mimochodem napisać, że dosięgnął nas kres czasów (patrz: 1 Kor 10,11). Apostołowie nie oczekiwali (jak twierdzi wielu autorów) Drugiego Przyjścia Chrystusa podczas swego ziemskiego życia. Jak wykazał N.T. Wright w swoich pismach o apostole Pawle, jeśli pierwotny Kościół naprawdę oczekiwał, że Powtórne Przyjście nastąpi wkrótce, dziwne jest, że pisma z drugiego wieku nie odnotowują śladu rozczarowania z tego powodu. Czy doświadczenie zbiorowej traumy rozczarowania nie pozostawiłoby gdzieś świadectwa o sobie? Ale takiego świadectwa w ogóle nie ma, a pisarze drugiego wieku żyli i pisali z taką samą pogodną pewnością siebie jak ci, którzy żyli w pierwszym wieku, przekonani, że wszystko idzie zgodnie z Bożym planem, jakiego oczekiwali. W zachowanej literaturze nie ma dowodów na to, że tak ważne oczekiwanie na Drugie Przyjście nie spełniło się lub że zostało odroczone z nieznanych powodów.

To pokazuje, że teksty Nowego Testamentu nie mówią o tym, że Drugie Przyjście powinno nastąpić za kilkadziesiąt lat, ale o tym, że wraz z Chrystusem historia ludzkości osiągnęła swój cel. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko, co nastąpiło później, nie miało żadnego szczególnego znaczenia teleologicznego, żadnego τέλος (czyt. telos z gr. "osiągnięcie", "spełnienie", "rozwiązanie", "cel"; to termin starożytnej filozofii greckiej oznaczający przeznaczenie poszczególnych rzeczy, ludzi lub świata jako całości) ani specjalnego celu, żadnego kluczowego znaczenia w zakresie zbawienia. Można to porównać do sposobu, w jaki silnik samochodowy szumi po wyłączeniu: przez chwilę silnik nadal dźwięczy, aż w końcu gaśnie.

Podobnie jest z historią po Zmartwychwstaniu - dźwięczy, dudni, pracuje jak silnik samochodowy, ale nieuchronnie się zatrzyma. Teraz wydarzenia historyczne nie mają żadnego specjalnego celu poza głoszeniem Ewangelii. Dzięki Chrystusowi historia osiągnęła już swój cel.

Co to wszystko oznacza dla nas? Dwie rzeczy.
Po pierwsze, oznacza to, że nasze życie w Chrystusie wiąże się z oczekiwaniem, dlatego też apostoł Paweł zdefiniował chrześcijan jako tych, którzy "nawrócili się od bożków do Boga, aby służyć żywemu i prawdziwemu Bogu; i oczekiwać z niebios Jego Syna" (1 Tes 1, 9-10).

Temat chrześcijańskiego życia jako oczekiwania na zakończenie przenika cały Nowy Testament. To dlatego Ap. Paweł powiedział Koryntianom, by rozwijali duchowe dary, "oczekując objawienia się naszego Pana Jezusa Chrystusa" (1 Kor 1,7). Powiedział, że cierpiąc w tym wieku, "wzdychamy oczekując usynowienia, odkupienia naszego ciała" (Rz 8,23). Powiedział też, że żyjąc jako obywatele Nieba, "oczekujemy Zbawiciela, Pana Jezusa Chrystusa" (Flp 3,20), który przyjdzie z Nieba, aby przemienić nasze ciała.

Oczywiście nie jest to bierne oczekiwanie, tak jakby nie pozostawało nam nic innego, jak tylko leniuchować i czytać powieści z serii "Left Behind" (to seria książek zapoczątkowana przez powieść Tima LaHaye'a i Jerry'ego Jenkinsa z 1995 roku Left Behind: A Novel of the Earth's Last Days). Jak mówi jedna z prawosławnych modlitw, chcemy, “abyśmy nie upadli i nie stali się leniwymi, ale czuwali i zostali znalezieni czuwającymi, gotowi do wejścia do radości i do Bożego pałacu Jego chwały". To wypełnianie przykazań obejmuje karmienie głodnych, pomaganie światu, wypełnianie obowiązków obywatelskich i tysiące innych moralnych obowiązków i dobrych uczynków. Ale robiąc to wszystko, nie zapominamy, aby nie spuszczać oczu z horyzontu, "oczekując błogosławionej nadziei i chwalebnego objawienia się wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa" (Tt 2,13). To wołanie duszy, tęskniącej za powrotem Chrystusa i dopełnieniem zmartwychwstania umarłych, znajduje również odzwierciedlenie w Didache, swego rodzaju starożytnym przewodniku po życiu chrześcijańskim: "Niech przyjdzie łaska i niech przeminie ten świat!".

Po drugie, oznacza to, że mamy żyć w taki sposób, aby zawsze być przygotowanym na koniec. Podkreślali to również apostołowie. Ap. Paweł z uwagi na to, że "noc przeminęła, a dzień się przybliżył", wzywał chrześcijan: "odrzućmy więc uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości. postępujmy uczciwie, jak za dnia, nie w hulankach i pijaństwach, nie w rozwiązłości i rozpustach, nie w sporach ani w zazdrości". Zamiast tego apostoł nakazuje nam: "obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie troszczcie się o ciało, by zaspokajać pożądliwości" (Rz 13,12-14). Podobnie pisał ap. Piotr: skoro obiecano nam nowe niebiosa i nową ziemię, w których mieszka sprawiedliwość i gdzie w końcu znajdziemy stały dom, powinniśmy starać się stanąć przed Nim “bez skazy i nienaganni, w pokoju" (2 P 3,14).

Chociaż żyjemy w świecie ciemności, spowitym nocą, musimy zachowywać się tak, jakby dzień już nadszedł, żyjąc jako "synowie światłości i synowie dnia" (1 Tes 5,4-5). Żyjemy w czasach między zmartwychwstaniem Chrystusa a zmartwychwstaniem wszystkich innych, a zatem jesteśmy ludźmi eschatologicznymi do szpiku kości. Żyjemy w czasach ostatecznych, w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa.

W klasycznych zachodnich katechizmach doktryna o ostatecznych losach świata jest zredukowana do naszego indywidualnego przeznaczenia, składającego się ze "śmierci, sądu pośmiertnego, raju i piekła". Jest to tragiczne i zniewolone spojrzenie, zawężające eschatologiczny pogląd Nowego Testamentu, który obejmuje cały wszechświat. Nie tęsknimy za indywidualną nagrodą w niebie, ale za lepszą nagrodą: tęsknimy za całkowicie odnowionym wszechświatem, w którym ostatecznie zamieszka sprawiedliwość. W naszych sercach wołanie "Marana tha!" ("Przyjdź, Panie") rozbrzmiewa nieustannie. Dzieci, to już ostatnia godzina.

o. Lawrence Farley (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: alik /orthphoto.net/