publicystyka: Jestem robakiem, a nie człowiekiem, choć to nic pewnego
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Jestem robakiem, a nie człowiekiem, choć to nic pewnego

hieromnich Roman (tłum. Justyna Pikutin), 12 lutego 2025

Pewnego dnia do abby Serapiona przyszedł jeden z braci. Abba zaproponował mu modlitwę i chciał umyć mu nogi, ale ten odmówił, nazywając siebie grzesznym i niegodnym. Wtedy abba poradził mu, aby nie chodził z miejsca na miejsce, ale pozostał w swej kielii. Słowa te tak bardzo rozgniewały brata, że zmienił się nawet jego wyraz twarzy. Widząc to, starzec powiedział do niego: „Właśnie nazwałeś siebie grzesznym i niegodnym samego życia, a gdy tylko z miłością powiedziałem ci coś pożytecznego, rozgniewałeś się” (Paterikon).

Ta historia ma wiele wieków, ale problem fałszywej pokory jest wciąż żywy. Nawet w naszych czasach chrześcijanie nadal okazują ostentacyjną pokorę i demonstrują swoją duchową ignorancję. Zajmując miejsce w „kolejce grzeszników” za apostołem Pawłem, wierzący nie skąpią sobie wszelkiego rodzaju niepochlebnych epitetów pod swoim adresem.

„Robaki”, „świnie”, „kozły” i wszelkiego rodzaju „śmierdzące psy” chętnie opowiadają całemu światu o swej niegodziwości, szczerze wierząc w sercu, że jest to oznaka prawdziwej pokory. Ale jeśli zranisz ich chwiejne ego, nie zgodzisz się z ich opinią lub - nie daj Boże! - nie skorzystasz z ich rady, natychmiast cała wymyślona pobożność rozpada się w pył, ujawniając niechlubne zarysy samouwielbienia.

„Fałszywa pokora widzi siebie pokorną: śmiesznie i żałośnie pociesza się tym zwodniczym, niszczącym duszę widowiskiem” (św. Ignacy Branchaninov).

Jaka jest zatem właściwa droga i czy istnieje jakiś sposób na odróżnienie prawdziwej pokory od fałszywej i prawdziwego skruszonego grzesznika od wyimaginowanego (jeśli możemy tak powiedzieć)?

Zapewne pierwszą i najbardziej oczywistą oznaką grzesznika są grzechy. Mówi nam o tym apostoł Paweł. Nazywając siebie „pierwszym spośród grzeszników”, nie wstydzi się swojej dawnej nieumiarkowanej gorliwości i wprost nazywa siebie „bluźniercą, prześladowcą i gnębicielem” Kościoła (1 Tm 1,13). Oznacza to, że prawdziwe doświadczenie grzesznego życia, które wszyscy posiadają, przyczynia się do dostrzegania w sobie grzesznika, „bo nie ma człowieka, który by nie zgrzeszył” (2 Krn 6, 36). Nie tylko uczynki, ale także każda próżna myśl była postrzegana przez ludzi świętych jako zdrada i odstępstwo od Boga, nawet jeśli czas rażących grzechów już minął. Dlatego Czcigodna Maria Egipcjanka, po 47 latach surowego życia na pustyni, nadal uważała się za wielką i naganną grzesznicę.

„Niektórzy, chociaż otrzymali już przebaczenie grzechów, ale dla wiecznego impulsu do pokory zachowują do końca życia pamięć o dawnych występkach, zapobiegając tym samym próżnej egzaltacji” (św. Jan Klimak).

W ten sposób przeszłe grzeszne życie zawsze pozostaje w pamięci wierzącego. Nie szczegółowe przypominanie sobie poszczególnych grzechów, które jest szkodliwe dla duszy, ale ogólne negatywne doświadczenie, niczym pianie koguta dla apostoła Piotra, służy jako ciągłe przypomnienie nam o naszej niegodziwości.

„Nie trzeba pamiętać każdego grzechu z osobna, należy zaś mieć stałą świadomość swojej grzeszności... Jeśli jednak osoba, która nie wyróżnia się wrażliwością, zauważy, że rodzi się w niej pycha, dobrze będzie, jeśli przypomni sobie swoje grzechy, aby się ukorzyć" (św. Paisjusz z Góry Athos).

Inną cechą charakterystyczną prawdziwego grzesznika (lub prawdziwie pokornego serca) jest nieporównywanie się z innymi. Mamy tendencję do porównywania się z naszymi bliźnimi. Robimy to niemal nieświadomie. Mierzymy nasze modlitwy, posty, pokłony, ofiary, porównujemy nasz wygląd, fryzury, ubrania, ich koszt itp. Nawet rywalizujemy w bliskości z naszymi duchowymi ojcami i stajemy się zazdrośni, gdy myślimy, że ktoś inny jest bardziej faworyzowany.

„Syndrom faryzeusza”, który przeciwstawiał się wszystkim wokół, rozkwita w nas w sposób gwałtowny i obnaża naszą fałszywą pokorę. W przeciwieństwie do faryzeusza, celnik nie widział nikogo wokół siebie. Stanął sam przed Bogiem ze swoimi grzechami, prosząc jedynie o przebaczenie. Ten, kto postrzega siebie jako grzesznika, nie widzi grzechów innych. Nie ma na nie czasu ani nie troszczy się o nie, ponieważ jest w pełni zajęty badaniem i strzeżeniem własnego serca. Jest to tak oczywiste, jak fakt, że każdy pacjent w szpitalu cierpi z powodu własnego bólu i nie zwraca uwagi na chorobę innego. Jeśli chcesz się z kimś porównać, nie porównuj się ze swoim sąsiadem, ale z Sergiuszem z Radoneża, Serafinem z Sarowa, Janem z Kronsztadu i im podobnymi. Takie porównanie może być dla nas nawet pożyteczne.

Inną cechą wyróżniającą pokorne serce grzesznika jest skrytość. Pokorna osoba nie mówi o sobie, że jest grzesznikiem. Po prostu czuje to przed oczami Boga.

„Pokorę należy starać się mieć w sobie - radzi św. Tichon z Zadonska - i podobnie jak wszelka pobożność, powinna ona być w sercu. Albowiem Bóg sądzi według intencji serca, a nie według zewnętrznego wyglądu, jak kreujemy siebie w oczach ludzi”.

W długiej i bolesnej drodze odkrywania swojej słabości człowiek uniża się do tego stopnia, że całkowicie traci nadzieję w siebie i swoje siły.

„Doskonałe podporządkowanie się Bogu zostaje osiągnięte przez człowieka, gdy wznosi się on na najwyższy stopnia poznania Boga i poznania swojej słabości" (św. Ignacy Branchaninov).

„W otchłani grzechów nurzając się” i nienawidząc grzechu z całej duszy, człowiek ma teraz nadzieję jedynie na miłosierdzie Boże i postrzega swoje zbawienie jako wystarczający dar z góry. Po prostu nie ma sensu mówić komuś, jak bardzo jest grzeszny i nikczemny. Ta wycierpiana rzeczywistość stała się dla grzesznika własnością jego duszy, naturalnym uczuciem jego serca. I w tej nadziei w Bogu grzesznik już przestaje być grzesznikiem, ponieważ: „grzesznik, osądzając swoje grzechy, staje się sprawiedliwym przez samo pokutowanie za nie” (św. Jan Chryzostom)

Prawdziwa pokora jest nierozerwalnie związana z pokorną mądrością, tj. skromnym poczuciem własnej wartości. „Mówię bowiem przez łaskę, która mi jest dana, każdemu, kto jest wśród was, aby nie myślał o sobie więcej niż należy, ale żeby myślał o sobie skromnie” (Rz 12,3) - radził rzymskim chrześcijanom apostoł Paweł. Cnota ta jest dokładnym przeciwieństwem pokornego słowa - pokornego mówienia o sobie, tak jak odbywa się to w świątyni serca, tylko przed oczami Boga. Jak cenna i ważna jest ona w duchowym życiu człowieka, mówią nam święci ojcowie:
„Gdy będziesz posiadał pokorną mądrość i ćwiczył się w pokornych myślach, natychmiast Pan przyjdzie do ciebie, obejmie cię i przygarnie, daruje Ducha sprawiedliwości w twoje serce, Ducha wybawienia i odpuszczenia grzechów, ukoronuje cię swoimi darami i uwielbi cię mądrością i poznaniem. Albowiem cóż innego jest tak miłego i przyjemnego Bogu, jak serce skruszone i pokorne oraz mądrość uniżenia samego siebie" (św. Symeon Nowy Teolog).

Pokora jest czymś, czego obecnie bardzo nam brakuje. We wszystkich obszarach naszej egzystencji narzucany jest kult ludzkiego „ja”. „Możesz osiągnąć wszystko sam” (nawet bardziej aktualne - możesz osiągnąć wszystko sama), »samouzdrowienie«, »samorealizacja«, »samowystarczalność« itp. Przedrostek „samo-” jest mocno zakorzeniony w naszym codziennym życiu. „Nie ograniczaj się, nie krępuj się, eksperymentuj, jesteś tego wart” - słyszymy z ekranów telewizorów i opakowań produktów. Społeczne lwy i lwice nie powinny myśleć o sobie skromnie. Co więcej, jest to niebezpieczne w dzisiejszym konkurencyjnym świecie. „Okaż słabość, a zginiesz” - myśli współczesna postępowa ludzkość. Ludzie są postrzegani jako rywale, a dzieci jako przeszkoda w samorealizacji.

Jeśli przyjrzysz się uważnie, zauważysz, że Bóg ze swoimi atrybutami i przykazaniami jest nieobecny w tym systemie ludzkiej pobożności. Pokora Chrystusa jest postrzegana jako słabość, a nie moc czynienia cudów, którą jest. Pokorny jest tak silny duchem jak lew. Potrafi rozbroić każdego olbrzyma jednym „przepraszam”. Nie boi się zmian ani niczego innego, nie wstydzi się wyrzutów, jest spokojny w obliczu trudności, jest zdeterminowany, by czynić dobro i jest mądry od Boga we wszystkich swoich poczynaniach.

Poza tym prawdziwy grzesznik nie udziela rad (zwłaszcza jeśli nikt go o to nie prosi). Na ogół preferuje milczenie i samokrytykę, ponieważ są to podstawowe cechy pokornego serca.

„W przeciwieństwie do próżnej pychy, która rozprasza myśli człowieka na cały wszechświat, pokora skupia je w duszy..... prowadzi do owocnego i głębokiego samopoznania oraz mentalnego spokoju" (św. Ignacy Branchaninov).

Jednak jeśli zostanie zapytany, po modlitwie, odpowie z korzyścią dla pytającego, ponieważ na tym polega miłość do bliźniego.

Prezentujemy taką postawę, że przechodząc obok i słysząc czyjąś rozmowę, z pewnością wtrącamy swoje „5 groszy”. I to pomimo faktu, że nie tylko nie znamy tematu rozmowy, ale nawet nie znamy tych ludzi. A jeśli ci ludzie dodatkowo się kłócą, to my, porwani energią sporu i emocjonalną mową dyskutantów, jeszcze chętniej wchodzimy z nimi w dyskusję, zwłaszcza jeśli mamy coś do powiedzenia. Po zabraniu głosu zostawiamy ich wściekłych (bo nikogo nie interesuje nasze zdanie) i zdruzgotanych. Pomimo poczucia winy i wewnętrznego rozczarowania, nadal uważamy się za pokornych grzeszników. Jednak prawdziwie „pokorny jest ten, kto milczy, kto ma siebie za nic, nie jest skłonny do kłótni, jest posłuszny każdemu ... kto wycofuje się z czczej gadaniny, nie sprzeciwia się starszym ... kto nie upiera się przy swoim zdaniu ... i nikogo nie gniewa" (abba Izaak).

Reasumując: pokora nie jest ludzkim wymysłem. Jest ona cechą Chrystusa: „nauczcie się ode Mnie, albowiem jestem cichy i pokornego serca” (Mt 11,29). Nie możemy jej w jakiś sposób zrodzić, wytworzyć w sobie, wyćwiczyć się w niej. Jest ona nieosiągalna i słusznie dana tylko temu, kto „walczą prawidłowo” (2 Tm. 2, 5), i to nieprędko. Pokora jest „niewytłumaczalna słowami i ziemskim językiem. Jest niezrozumiała dla cielesnego umysłu; niezrozumiale zostaje pojęta przez duchowy umysł, a pojęta, pozostaje niezrozumiała" (św. Ignacy Branchaninov). Dla tych, którzy lubią „uniżać się” przed ludźmi, ważne jest, aby zauważyć, że Chrystus jest pokorny w sercu, a nie w słowach. Jednocześnie pokora Jego serca nie przeszkodziła Mu w zrobieniu bicza ze sznurów i wypędzeniu sprzedawców ze świątyni (patrz: J 2,15), nie przeszkodziła Mu w oburzeniu, gdy dzieci nie mogły do Niego podejść (Mk 10,14), nie przeszkodziła Mu w zażądaniu wyjaśnień od sługi, który uderzył Go w policzek (J 18,23).

„Prawdziwa pokora ani słów pokornych nie wypowiada, ani oblicza pokornego nie okazuje, nie potrzebuje pokornie o sobie mędrkować i nie czyni sobie wyrzutów, uniżając się. Chociaż to wszystko to są zalążki, przejawy i różne rodzaje pokory, to jednak sama ona jest łaską i darem z góry" (św. Grzegorz z Góry Synaj).

Jednym słowem, nie wiemy nic o prawdziwej pokorze, ale staramy się naśladować zewnętrzne działania świętych, u których to, co zewnętrzne, było konsekwencją tego, co wewnętrzne. Jesteśmy jednak zobowiązani do podążania drogą jej zdobywania, ponieważ jest to bezpośrednie przykazanie Zbawiciela, które jako jedyne może przebłagać Boga, ponieważ zostało powiedziane: „Uniżę się, a Pan mnie wybawi” (Ps 114, 5).

hieromnich Roman (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Lazo /orthphoto.net/