Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Nie tylko w Betlejem śpiewali aniołowie
o. Walery Duchanin (tłum. Justyna Pikutin), 25 stycznia 2025
Słowo „anioł” oznacza „posłaniec”, albowiem aniołowie ogłaszali ludziom wolę Bożą. Ale aniołowie są nie tylko posłańcami, są także śpiewakami, dyrygentami niebios. Pieśń jest harmonią dźwięków i słów, myśli i uczuć. Pieśń jest okrzykiem z głębi serca. „Z obfitości serca usta mówią” (Mt 12, 34), a z przesytu serca usta śpiewają. Aniołowie mają nadmiar dobrodziejstw, pełnię niebiańskiej radości. Ludzie także śpiewają, gdy się radują lub gdy chcą rozproszyć tęsknotę, by odzyskać radość. Aniołowie zaś śpiewają, ponieważ nie mogą powstrzymać się od śpiewania.
Śpiew aniołów jest radością Nieba. Aniołowie w niebie zawsze widzą oblicze Ojca z niebios (por. Mt 18,10), aniołowie są zawsze z Bogiem, jak więc ktoś, kto jest z Bogiem, może się nie radować? Nasze ziemskie radości wyrażają się w śpiewie. Ale nasz śpiew, nawet najbardziej uduchowiony, jest tylko cieniem radości w Niebie.
W Starym Testamencie aniołowie nie śpiewali. Mówiąc dokładniej, Bóg nie pozwalał ludziom słyszeć anielskiego śpiewu. Albowiem jak mogą usłyszeć ci, którzy są duchowo głusi, jak mogą zrozumieć harmonię Nieba ci, którzy są przyzwyczajeni jedynie - jak to ujął Lermontow - do „nudnych pieśni ziemi”?
Tylko sprawiedliwemu, bogobojnemu Hiobowi sam Bóg wyjawił tajemnicę: „Gdy gwiazdy poranne razem śpiewały i radowali się wszyscy synowie Boży” (Hi 38,7) - radość życia, radość istnienia, aniołowie spotkali wspaniałym chórem uwielbienia Boga. Nawet prorok Izajasz kontemplował najwyższą rangę anielską - Serafinów, którzy stojąc przed majestatycznym tronem Boga wołali jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty, Pan Zastępów. Cała ziemia jest pełna Jego chwały!” (Iz 6, 3).
W Starym Testamencie aniołowie ukazywali ludziom swój niedostępny majestat i przewyższającą moc. Cherubin z płonącym mieczem strzegł raju zamkniętego dla człowieka (por. Rdz 3,24). Anioł Pana w ciągu jednej nocy zabił 185 tys. Asyryjczyków okupujących Jerozolimę (por. 2 Krl 19,35). Nawet archanioł Gabriel, który sprawił, że kapłan Zachariasz stracił głos, działał zgodnie z zasadami Starego Testamentu, który był jedynie zapowiedzią Nowego Testamentu.
I dopiero gdy narodził się Chrystus, gdy uczeni mędrcy podążyli za cudowną gwiazdą, a prości pasterze strzegli stada cichych owiec, anielski śpiew rozświetlił nasz ziemski świat cudownym uwielbieniem: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie”. Bóg stał się człowiekiem, Niebo pojawiło się na ziemi i dlatego ludzie stają się pokrewni aniołom. „Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, albo syn człowieczy, że troszczysz się o niego?Uczyniłeś Go bowiem niewiele mniejszym od aniołów, chwałą i czcią go ukoronowałeś” (Ps 8,5-6). Celem chrześcijańskiego życia jest znaleźć się tam, gdzie teraz są aniołowie. Aniołowie Boży radują się też z nawracającego się grzesznika (por. Łk 15,10). Dlatego w Nowym Testamencie aniołowie śpiewają dla ludzi o czystym sercu, a Bóg dał ludziom zdolność mówienia anielskimi językami.
Jednak anielski śpiew nie należy wyłącznie do świętych wersetów Pisma Świętego. Pismo Święte zostało nam dane dla życia, a aniołowie objawiają się w życiu ludzi. Święty Ignacy Teofor (+107) podczas widzenia ujrzał anielskie chóry śpiewające antyfony ku czci św. Trójcy i na ich podobieństwo wprowadził śpiew antyfonalny w Cerkwi Antiocheńskiej. W V wieku, podczas trzęsienia ziemi w Konstantynopolu, ludzie zgromadzili się na wspólnej modlitwie. Według legendy pewien chłopiec został uniesiony do nieba przez niewidzialną siłę, po czym powrócił i powiedział, że słyszał aniołów śpiewających: „Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny”. Ludzie, powtarzając tę modlitwę, dodali: „zmiłuj się nad nami”, a trzęsienie ziemi ustało.
Anielski śpiew jest nam dany jako pocieszenie, jako świadectwo, że nasi niebiańscy patroni są z nami. Są oni współuczestnikami nabożeństw i piewcami cudownej Opatrzności Bożej.
To właśnie wydarzyło się w naszym Nikolo-Ugreszskim monasterze, związanym z św. mnichem Pimenem z Ugresz. Właściwie sam mnich Pimen, przybywając do klasztoru w 1834 roku, usłyszał anielski śpiew w cerkwi Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Znalazło to odzwierciedlenie w poświęconym mu akatyście:
Raduj się, który przybywając do klasztoru Ugresh usłyszałeś anielski śpiew.
Raduj się, ty, który jak łaskę, do końca zachowałeś ten śpiew w swoim sercu.
Pod koniec XX i na początku XXI wieku mieszkańcy klasztoru zbierali informacje na potrzeby kanonizacji archimandryty Pimena. W jednym z budynków klasztoru, który w tamtym czasie należał do miasta, mieszkała staruszka. Nazywała się Olga Iwanowna Żukowa. Klasztor właśnie zapełniał się braćmi, budynki stopniowo przekazywano klasztorowi. Tak się złożyło, że tuż za ścianą mieszkania Olgi Iwanowny znajdowała się kaliwa igumena Bartłomieja, obecnie wikariusza klasztoru Ugreszskiego. Ojciec Bartłomiej został zaproszony do mieszkania Olgi Iwanowny, by udzielić jej sakramentu spowiedzi i Eucharystii. A ona opowiedziała o swoim życiu i podzieliła się wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa, które następnie zostały zapisane na nagraniu audio. Dane te okazały się niezwykle ważne dla kanonizacji mnicha Pimena. W rzeczywistości Olga Iwanowna po prostu przekazywała swoje wrażenia z dzieciństwa, które zostały wyryte w jej pamięci i zachowane do końca życia. Jako małe dziecko często chodziła na grób mnicha Pimena i słyszała tam cudowny, niesamowity, nieziemski śpiew, którego jednak ze względu na swój wiek nie potrafiła wytłumaczyć, mówiła o tym dorosłym, a oni ją ignorowali. Od tego czasu minęło wiele dziesięcioleci. Olga Iwanowna wyschła jak mumia i sama mówiła: „Moja śmierć zabłądziła”. Ale gdy tylko opowiedziała braciom z klasztoru o anielskim śpiewie przy grobie mnicha Pimena, wkrótce zmarła. Bóg nie pozwolił jej odejść do wieczności, dopóki nie przekazała świadectwa o anielskim śpiewie tym, którzy byli w stanie je przyjąć.
Tak się złożyło, że mnich Pimen usłyszał śpiew aniołów, gdy przybył do klasztoru Nikolo-Ugreszskiego, a w miejscu jego własnego pochówku usłyszano ten sam śpiew. Obecnie stoi tam cerkiew poświęcona św. mnichowi Pimenowi - miejsce, w którym aniołowie są niewidzialnie obecni i śpiewają Bogu.
Anielskiego śpiewu nie da się opisać ludzkimi słowami, znanym nam porządkiem dźwięków i ziemską fonetyką. Nie da się go nagrać na audio, bo śpiew aniołów to nie działanie strun głosowych, nie drganie powietrza, które może wychwycić dyktafon, ale duchowy głos, który z woli Boga ukazuje się ludziom, i to bardzo rzadko. Wystrzegajmy się falsyfikatów, których w Internecie jest mnóstwo.
Niedawno na naszych kursach teologicznych omawialiśmy temat aniołów. Ktoś wspomniał, że anielski śpiew został rzekomo nagrany na Górze Athos. Ale kiedy obejrzeliśmy nagranie, stało się jasne, że ten śpiew nie ma nic wspólnego z aniołami. W nagraniu można wyczuć ludzką pasję i szorstkość, a na duszy pojawia się nieprzyjemne uczucie; czy dźwięki Nieba mogą takie być?
Ludziom dane jest słyszeć anielski śpiew, gdy się go zupełnie nie spodziewają. Jeśli śpiew pochodzi z Królestwa Niebios, nie może pozostawić nikogo obojętnym ani wywołać nieprzyjemnego wrażenia. Raj przyciąga duszę w taki sposób, że namiętności zanikają, a sama dusza wypełnia się nieziemską harmonią, doświadcza łaskawej radości i pocieszenia. A jeśli ktoś biegnie po dyktafon, tym samym pozbawia się kontemplacji, ponieważ cała jego uwaga jest skierowana na rzeczy ziemskie.
Kiedy rozmawialiśmy na ten temat, jedna z naszych słuchaczek, Elena, postanowiła podzielić się historią ze swojego życia. Przez wiele lat nikomu o tym nie mówiła i dopiero temat poruszony na wykładzie skłonił ją do opowiedzenia o tym, co jej się przydarzyło. W 2008 roku pojechała ze swoim 13-letnim synem Nikitą na pielgrzymkę na Górę Synaj. W dzisiejszych czasach jest wiele takich podróży i wycieczek, których celem jest odwiedzenie, oprócz innych świętych miejsc, samego szczytu Góry Synaj, gdzie według tradycji Bóg objawił się Mojżeszowi, a obecnie znajduje się świątynia Świętej Trójcy.
Beduini towarzyszący grupie zapewnili wszystkim uczestnikom wielbłądy, by mogli wspiąć się na górę. Kiedy Elena wsiadła na swego wielbłąda, dostała ataku alergii. Od dłuższego czasu cierpiała na alergię, która przybrała już postać astmatyczną. Pozostali członkowie grupy, widząc jej stan, z niezadowoleniem zapytali: „Dlaczego nie wzięłaś ze sobą leków?”. Ona usprawiedliwiała się mówiąc: „Nie wiedziałam, że mam alergię na wielbłąda”. Elena krztusiła się i kaszlała, jazda na wielbłądzie stawała się niemożliwa, więc zdecydowała się wejść na szczyt góry z synem pieszo, podczas gdy reszta grupy kontynuowała podróż na wielbłądach inną ścieżką odpowiednią dla zwierząt.
Droga przebiegała ścieżką pod górę, a wkrótce zapadł zmrok i bezdenne niebo rozpostarło swój szeroki namiot. Ale, jakby na przekór całemu temu pięknu i ciszy rozległego nieba, atak alergii nie ustępował, Elena szła i męczyła się. Byli w połowie drogi kiedy Elena poczuła, że nie może już iść dalej. Zatrzymywała się nie mogąc złapać tchu, świadoma że nie zdoła wspiąć się dalej, więc powiedziała synowi: „Synu, nie mogę iść dalej, idź dalej sam, a ja jakoś powoli zejdę”. Kiedy była już całkiem zrezygnowana, Nikita nagle powiedziała: „Mamo, już prawie jesteśmy, świątynia jest blisko, słyszysz ten śpiew”. Wsłuchała się i też go usłyszała. To był śpiew, oczywiście związany z nabożeństwem, ale coś wyjątkowego, czego słów nie potrafiła później przekazać. Śpiew jakby przyciągał, napełniając duszę ciepłem i spokojem. A jej serce tak bardzo pragnęło być tam, gdzie ten śpiew, że Elena i jej syn natychmiast wstali i pospieszyli na górę, zupełnie zapominając o zmęczeniu. Nawet nie zauważyła, że atak alergii zniknął, jakby nigdy nie miał miejsca. Świątynia nie była tak blisko, jak myśleli, ale cudowny śpiew dodawał im energii i wkrótce dotarli do świątyni, wyprzedzając grupę podróżującą na wielbłądach. Tak bardzo chcieli być tam, skąd dochodził śpiew, że nie tylko weszli do świątyni, ale dosłownie wtargnęli do środka - i byli zdumieni ciszą, która tam panowała, nie trwało żadne nabożeństwo i nie było już słychać śpiewu.
W pamięci Eleny nie pozostało uleczenie alergicznego ataku, ale przede wszystkim rajska pieśń, w porównaniu z którą ziemskie wygody i przyjemności bledną, i która świadczy tylko o jednym: szczęście człowieka leży tylko w Bogu.
Dlaczego niektórzy otrzymują znak, a inni nie, to trudne pytanie. Ale jedno jest pewne - w każdej świątyni są aniołowie, śpiewają Bogu i stają się bliscy pokornej duszy. Kiedy wchodzimy do świętych pomieszczeń prawosławnej świątyni, pamiętajmy, że i tutaj śpiewają aniołowie: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie”.
o. Walery Duchanin (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: bogdan /orthphoto.net/
Śpiew aniołów jest radością Nieba. Aniołowie w niebie zawsze widzą oblicze Ojca z niebios (por. Mt 18,10), aniołowie są zawsze z Bogiem, jak więc ktoś, kto jest z Bogiem, może się nie radować? Nasze ziemskie radości wyrażają się w śpiewie. Ale nasz śpiew, nawet najbardziej uduchowiony, jest tylko cieniem radości w Niebie.
W Starym Testamencie aniołowie nie śpiewali. Mówiąc dokładniej, Bóg nie pozwalał ludziom słyszeć anielskiego śpiewu. Albowiem jak mogą usłyszeć ci, którzy są duchowo głusi, jak mogą zrozumieć harmonię Nieba ci, którzy są przyzwyczajeni jedynie - jak to ujął Lermontow - do „nudnych pieśni ziemi”?
Tylko sprawiedliwemu, bogobojnemu Hiobowi sam Bóg wyjawił tajemnicę: „Gdy gwiazdy poranne razem śpiewały i radowali się wszyscy synowie Boży” (Hi 38,7) - radość życia, radość istnienia, aniołowie spotkali wspaniałym chórem uwielbienia Boga. Nawet prorok Izajasz kontemplował najwyższą rangę anielską - Serafinów, którzy stojąc przed majestatycznym tronem Boga wołali jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty, Pan Zastępów. Cała ziemia jest pełna Jego chwały!” (Iz 6, 3).
W Starym Testamencie aniołowie ukazywali ludziom swój niedostępny majestat i przewyższającą moc. Cherubin z płonącym mieczem strzegł raju zamkniętego dla człowieka (por. Rdz 3,24). Anioł Pana w ciągu jednej nocy zabił 185 tys. Asyryjczyków okupujących Jerozolimę (por. 2 Krl 19,35). Nawet archanioł Gabriel, który sprawił, że kapłan Zachariasz stracił głos, działał zgodnie z zasadami Starego Testamentu, który był jedynie zapowiedzią Nowego Testamentu.
I dopiero gdy narodził się Chrystus, gdy uczeni mędrcy podążyli za cudowną gwiazdą, a prości pasterze strzegli stada cichych owiec, anielski śpiew rozświetlił nasz ziemski świat cudownym uwielbieniem: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie”. Bóg stał się człowiekiem, Niebo pojawiło się na ziemi i dlatego ludzie stają się pokrewni aniołom. „Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, albo syn człowieczy, że troszczysz się o niego?Uczyniłeś Go bowiem niewiele mniejszym od aniołów, chwałą i czcią go ukoronowałeś” (Ps 8,5-6). Celem chrześcijańskiego życia jest znaleźć się tam, gdzie teraz są aniołowie. Aniołowie Boży radują się też z nawracającego się grzesznika (por. Łk 15,10). Dlatego w Nowym Testamencie aniołowie śpiewają dla ludzi o czystym sercu, a Bóg dał ludziom zdolność mówienia anielskimi językami.
Jednak anielski śpiew nie należy wyłącznie do świętych wersetów Pisma Świętego. Pismo Święte zostało nam dane dla życia, a aniołowie objawiają się w życiu ludzi. Święty Ignacy Teofor (+107) podczas widzenia ujrzał anielskie chóry śpiewające antyfony ku czci św. Trójcy i na ich podobieństwo wprowadził śpiew antyfonalny w Cerkwi Antiocheńskiej. W V wieku, podczas trzęsienia ziemi w Konstantynopolu, ludzie zgromadzili się na wspólnej modlitwie. Według legendy pewien chłopiec został uniesiony do nieba przez niewidzialną siłę, po czym powrócił i powiedział, że słyszał aniołów śpiewających: „Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny”. Ludzie, powtarzając tę modlitwę, dodali: „zmiłuj się nad nami”, a trzęsienie ziemi ustało.
Anielski śpiew jest nam dany jako pocieszenie, jako świadectwo, że nasi niebiańscy patroni są z nami. Są oni współuczestnikami nabożeństw i piewcami cudownej Opatrzności Bożej.
To właśnie wydarzyło się w naszym Nikolo-Ugreszskim monasterze, związanym z św. mnichem Pimenem z Ugresz. Właściwie sam mnich Pimen, przybywając do klasztoru w 1834 roku, usłyszał anielski śpiew w cerkwi Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Znalazło to odzwierciedlenie w poświęconym mu akatyście:
Raduj się, który przybywając do klasztoru Ugresh usłyszałeś anielski śpiew.
Raduj się, ty, który jak łaskę, do końca zachowałeś ten śpiew w swoim sercu.
Pod koniec XX i na początku XXI wieku mieszkańcy klasztoru zbierali informacje na potrzeby kanonizacji archimandryty Pimena. W jednym z budynków klasztoru, który w tamtym czasie należał do miasta, mieszkała staruszka. Nazywała się Olga Iwanowna Żukowa. Klasztor właśnie zapełniał się braćmi, budynki stopniowo przekazywano klasztorowi. Tak się złożyło, że tuż za ścianą mieszkania Olgi Iwanowny znajdowała się kaliwa igumena Bartłomieja, obecnie wikariusza klasztoru Ugreszskiego. Ojciec Bartłomiej został zaproszony do mieszkania Olgi Iwanowny, by udzielić jej sakramentu spowiedzi i Eucharystii. A ona opowiedziała o swoim życiu i podzieliła się wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa, które następnie zostały zapisane na nagraniu audio. Dane te okazały się niezwykle ważne dla kanonizacji mnicha Pimena. W rzeczywistości Olga Iwanowna po prostu przekazywała swoje wrażenia z dzieciństwa, które zostały wyryte w jej pamięci i zachowane do końca życia. Jako małe dziecko często chodziła na grób mnicha Pimena i słyszała tam cudowny, niesamowity, nieziemski śpiew, którego jednak ze względu na swój wiek nie potrafiła wytłumaczyć, mówiła o tym dorosłym, a oni ją ignorowali. Od tego czasu minęło wiele dziesięcioleci. Olga Iwanowna wyschła jak mumia i sama mówiła: „Moja śmierć zabłądziła”. Ale gdy tylko opowiedziała braciom z klasztoru o anielskim śpiewie przy grobie mnicha Pimena, wkrótce zmarła. Bóg nie pozwolił jej odejść do wieczności, dopóki nie przekazała świadectwa o anielskim śpiewie tym, którzy byli w stanie je przyjąć.
Tak się złożyło, że mnich Pimen usłyszał śpiew aniołów, gdy przybył do klasztoru Nikolo-Ugreszskiego, a w miejscu jego własnego pochówku usłyszano ten sam śpiew. Obecnie stoi tam cerkiew poświęcona św. mnichowi Pimenowi - miejsce, w którym aniołowie są niewidzialnie obecni i śpiewają Bogu.
Anielskiego śpiewu nie da się opisać ludzkimi słowami, znanym nam porządkiem dźwięków i ziemską fonetyką. Nie da się go nagrać na audio, bo śpiew aniołów to nie działanie strun głosowych, nie drganie powietrza, które może wychwycić dyktafon, ale duchowy głos, który z woli Boga ukazuje się ludziom, i to bardzo rzadko. Wystrzegajmy się falsyfikatów, których w Internecie jest mnóstwo.
Niedawno na naszych kursach teologicznych omawialiśmy temat aniołów. Ktoś wspomniał, że anielski śpiew został rzekomo nagrany na Górze Athos. Ale kiedy obejrzeliśmy nagranie, stało się jasne, że ten śpiew nie ma nic wspólnego z aniołami. W nagraniu można wyczuć ludzką pasję i szorstkość, a na duszy pojawia się nieprzyjemne uczucie; czy dźwięki Nieba mogą takie być?
Ludziom dane jest słyszeć anielski śpiew, gdy się go zupełnie nie spodziewają. Jeśli śpiew pochodzi z Królestwa Niebios, nie może pozostawić nikogo obojętnym ani wywołać nieprzyjemnego wrażenia. Raj przyciąga duszę w taki sposób, że namiętności zanikają, a sama dusza wypełnia się nieziemską harmonią, doświadcza łaskawej radości i pocieszenia. A jeśli ktoś biegnie po dyktafon, tym samym pozbawia się kontemplacji, ponieważ cała jego uwaga jest skierowana na rzeczy ziemskie.
Kiedy rozmawialiśmy na ten temat, jedna z naszych słuchaczek, Elena, postanowiła podzielić się historią ze swojego życia. Przez wiele lat nikomu o tym nie mówiła i dopiero temat poruszony na wykładzie skłonił ją do opowiedzenia o tym, co jej się przydarzyło. W 2008 roku pojechała ze swoim 13-letnim synem Nikitą na pielgrzymkę na Górę Synaj. W dzisiejszych czasach jest wiele takich podróży i wycieczek, których celem jest odwiedzenie, oprócz innych świętych miejsc, samego szczytu Góry Synaj, gdzie według tradycji Bóg objawił się Mojżeszowi, a obecnie znajduje się świątynia Świętej Trójcy.
Beduini towarzyszący grupie zapewnili wszystkim uczestnikom wielbłądy, by mogli wspiąć się na górę. Kiedy Elena wsiadła na swego wielbłąda, dostała ataku alergii. Od dłuższego czasu cierpiała na alergię, która przybrała już postać astmatyczną. Pozostali członkowie grupy, widząc jej stan, z niezadowoleniem zapytali: „Dlaczego nie wzięłaś ze sobą leków?”. Ona usprawiedliwiała się mówiąc: „Nie wiedziałam, że mam alergię na wielbłąda”. Elena krztusiła się i kaszlała, jazda na wielbłądzie stawała się niemożliwa, więc zdecydowała się wejść na szczyt góry z synem pieszo, podczas gdy reszta grupy kontynuowała podróż na wielbłądach inną ścieżką odpowiednią dla zwierząt.
Droga przebiegała ścieżką pod górę, a wkrótce zapadł zmrok i bezdenne niebo rozpostarło swój szeroki namiot. Ale, jakby na przekór całemu temu pięknu i ciszy rozległego nieba, atak alergii nie ustępował, Elena szła i męczyła się. Byli w połowie drogi kiedy Elena poczuła, że nie może już iść dalej. Zatrzymywała się nie mogąc złapać tchu, świadoma że nie zdoła wspiąć się dalej, więc powiedziała synowi: „Synu, nie mogę iść dalej, idź dalej sam, a ja jakoś powoli zejdę”. Kiedy była już całkiem zrezygnowana, Nikita nagle powiedziała: „Mamo, już prawie jesteśmy, świątynia jest blisko, słyszysz ten śpiew”. Wsłuchała się i też go usłyszała. To był śpiew, oczywiście związany z nabożeństwem, ale coś wyjątkowego, czego słów nie potrafiła później przekazać. Śpiew jakby przyciągał, napełniając duszę ciepłem i spokojem. A jej serce tak bardzo pragnęło być tam, gdzie ten śpiew, że Elena i jej syn natychmiast wstali i pospieszyli na górę, zupełnie zapominając o zmęczeniu. Nawet nie zauważyła, że atak alergii zniknął, jakby nigdy nie miał miejsca. Świątynia nie była tak blisko, jak myśleli, ale cudowny śpiew dodawał im energii i wkrótce dotarli do świątyni, wyprzedzając grupę podróżującą na wielbłądach. Tak bardzo chcieli być tam, skąd dochodził śpiew, że nie tylko weszli do świątyni, ale dosłownie wtargnęli do środka - i byli zdumieni ciszą, która tam panowała, nie trwało żadne nabożeństwo i nie było już słychać śpiewu.
W pamięci Eleny nie pozostało uleczenie alergicznego ataku, ale przede wszystkim rajska pieśń, w porównaniu z którą ziemskie wygody i przyjemności bledną, i która świadczy tylko o jednym: szczęście człowieka leży tylko w Bogu.
Dlaczego niektórzy otrzymują znak, a inni nie, to trudne pytanie. Ale jedno jest pewne - w każdej świątyni są aniołowie, śpiewają Bogu i stają się bliscy pokornej duszy. Kiedy wchodzimy do świętych pomieszczeń prawosławnej świątyni, pamiętajmy, że i tutaj śpiewają aniołowie: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie”.
o. Walery Duchanin (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: bogdan /orthphoto.net/