publicystyka: Ascetyczna symfonia
kuchnia muzyka sklep
polska świat
publicystyka pytania i odpowiedzi
ogłoszenia wydarzenia fotogalerie
redakcja wesprzyj nas kontakt

Ascetyczna symfonia

o. Sergij Biegijan (tłum. Justyna Pikutin), 23 listopada 2024

Zbliża się Post Bożonarodzeniowy. I szczerze mówiąc, wszyscy wyczekują go z niecierpliwością. Z jakiegoś powodu przywodzi to na myśl słowa: „Pan da wam więc mięso, i będziecie jeść. Będziecie je jeść nie przez jeden dzień, ani przez dwa dni, ani przez pięć, ani przez dziesięć dni, ani przez dwadzieścia dni; lecz przez cały miesiąc, aż wam wyjdzie przez nozdrza i zupełnie wam obrzydnie” (Lb 11,18-20). Do momentu rozpoczęcia postu brzydnie nie tylko mięso, ale także środki masowego przekazu, wszelka rozrywka i wszelki brak wstrzemięźliwości. Co byłoby z nami bez postu? Prawdopodobnie bylibyśmy tak zatwardziali w naszych sercach, że żaden duchowy impuls nie byłby w stanie nas przeniknąć. A wówczas nie bylibyśmy dalecy od kary: „Lecz gdy mięso było między ich zębami, jeszcze nieprzeżute, gniew Pana zapłonął przeciw ludowi i uderzył go wielką plagą” (Lb 11,33). Było i tak.

Post w naszych czasach jest rodzajem ogrodzenia. Budujemy wysokie ogrodzenie wokół naszych uczuć, aby być sam na sam z Bogiem. Każdy zna to nieprzyjemne uczucie, gdy ktoś przypadkowo przerywa naszą modlitwę. Być może właśnie dlatego Pan nakazał nam modlić się w samotności. Dlatego też staramy się wypędzić z kaliwy naszego serca zuchwałych gości, którzy przeszkadzają nam w spotkaniu z naszym Władcą.

Post ma dwojaką naturę, tak jak człowiek. Tak jak składamy się z ciała i duszy, tak też nasz post powinien łączyć praktyki zarówno dla ciała, jak i dla duszy. Obecnie wielu zaciekle się temu sprzeciwia, twierdząc, że post cielesny nie ma żadnego znaczenia i że ważny jest tylko post „duchowy”. Jest to wpływ tak zwanej „inteligencji religijnej”. Tak jak człowiek jest człowiekiem tylko w jedności duszy i ciała, a bez ciała nie jest już człowiekiem, tak post bez cielesnego wysiłku nie jest już postem. Podobnie jest z modlitwą: może być ustna, może być duchowa (tj. wykonywana w umyśle), może też być modlitwa serca. Oczywiste jest, że najwyższą i najbardziej duchową modlitwą jest modlitwa serca. Głupotą jest jednak twierdzić: „Od dziś będę modlił się wyłącznie w umyśle i sercu, a nie na głos, ponieważ modlitwa ustna jest nieduchowa”. Oto jak św. Ignacy (Branczaninow) mówi o modlitwie: „Niech nikt, kto pragnie doskonalić się w modlitwie, nie ośmiela się lekceważyć i osądzać modlitwy wypowiadanej ustami i głosem z uwagą umysłu, jako dzieła mało ważnego, niegodnego szacunku. Jeśli święci ojcowie mówią o jałowości modlitwy ustnej i wypowiadanej na głos, czynionej bez skupienia, nie należy z tego wnioskować, że odrzucają lub lekceważą samą modlitwę ustną. Oni jedynie domagają się uwagi. Uważna modlitwa ustna i wypowiadana na głos jest początkiem i źródłem modlitwy duchowej”. Nawet wielcy święci nigdy nie poprzestawali tylko na modlitwie serca, ale modlili się również na głos.

W ten sam sposób powinniśmy postrzegać post. Zarówno Chrystus, jak i święci ojcowie potępiają i krytykują wstrzemięźliwość cielesną bez wstrzemięźliwości duchowej. Jaki jest pożytek z postu i niejedzenia mięsa, gdy jednocześnie wciąż się osądza, obgaduje, zazdrości, generuje grzeszne myśli? Za pośrednictwem proroka Izajasza Bóg mówi: „Waszych nowiów i świąt nienawidzi moja dusza. Stały się dla Mnie ciężarem; znużyło mnie ich znoszenie. Gdy wyciągniecie swoje ręce, skryję swoje oczy przed wami. A gdy będziecie mnożyć modlitwy, nie wysłucham, gdyż wasze ręce są pełne krwi” (Iz 1,14-15). Wcielony Pan Jezus Chrystus mówi to samo: „Biada wam, znawcy Ksiąg i faryzeusze obłudnicy, bo dajecie dziesięcinę z mięty, anyżu i kminku, a pomijacie to, co ważniejsze w Prawie: sąd, miłosierdzie i wiarę” (Mt 23, 23). Ale po tych słowach Zbawiciel dodaje: „To [zaś] należało czynić i tamtego nie pomijać”. Nie znosi prostych zasad Prawa, ale mówi, że powinny być one uduchowione.

W naszym życiu z wszystkiego można uczynić pustą formę. Można odmawiać modlitwę „Ojcze nasz" przed posiłkami w taki sposób, że inni powiedzą, że lepiej nie modlić się wcale. Można iść do spowiedzi i wykłócać się z kapłanem. Można też przyjmować Eucharystię, która stanie się dla nas sądem i potępieniem. Ale to nie znaczy, że nie należy się modlić ani uczestniczyć w Sakramentach. Dlaczego więc wnioskujemy, że jeśli grzeszymy i pościmy w faryzejski sposób, powinniśmy lekceważyć lub zaniechać postu cielesnego? Nie tego chce od nas Bóg.

Naszymi pierwszymi nauczycielami w życiu duchowym są Święci Ojcowie. Myślę, że nie ma nikogo bardziej duchowego od nich. Z hagiografii nie wynika, by któregokolwiek z nich „przerósł” post cielesny. Istnieją tylko pojedyncze przypadki odstąpienia od postu w jakimś szczególnym celu, ale większość z nich miała miejsce w życiu szaleńców w imię Chrystusa. Zasadniczo święci zawsze dokonywali niezwykłych aktów wstrzemięźliwości, nawet będąc na takich etapach życia duchowego, o których my nie śmiemy marzyć. Zatem post musi mieć jakieś ważne znaczenie, skoro żaden ze świętych Bożych nie odważył się go zaniechać. Wielcy mnisi: Maria z Egiptu, Antoni i Makary z Egiptu, Sergiusz z Radoneża, Serafin z Sarowa i cała rzesza świętych nigdy nie porzucali postu. Święty Sprawiedliwy Jan z Kronsztadu pewnego razu poważnie zachorował podczas Wielkiego Postu, a lekarze zalecili mu jedzenie mięsa. Święty odpowiedział jednak, że najpierw powinien poprosić o błogosławieństwo swą matkę. Wysłał do niej telegram i otrzymał następującą odpowiedź: „Lepiej umrzeć, niż naruszyć zasady Świętej Cerkwi”. Kto z nas ma tak żarliwą wiarę i zaufanie do reguł Cerkwi, że odważyłby się udzielić takiej rady swemu dziecku lub samemu z niej skorzystać? Nic dziwnego, że duszpasterz Kronsztadu pisze o poście następująco: „Mówią: nie jest ważne spożywanie pokarmów mięsnych podczas postu - istotą postu nie jest jedzenie; nie jest ważne noszenie drogich, pięknych ubrań, chodzenie do teatru, na wieczory, na maskarady, posiadanie wspaniałych drogich naczyń, mebli, drogich powozów, szybkich koni, zbieranie i oszczędzanie pieniędzy i tak dalej; ale - z jakiego powodu nasze serce odwraca się od Boga - Źródła życia, z jakiego powodu tracimy życie wieczne? Czy nie z powodu naszego uzależnienia od słodyczy, od dogadzania naszemu łakomstwu w ogóle, od ubrań, od drogich naczyń, mebli, powozów, pieniędzy i innych rzeczy? Czy możliwe jest służenie Bogu i mamonie (Mt 6, 24), bycie przyjacielem świata i przyjacielem Boga, trudzenie się dla Chrystusa i dla Beliara? Niemożliwe.”

Co powinno być dla nas istotą postu, abyśmy mogli myśleć o nim jak święci i nie robić z niego farsy? Istotą postu nie jest stanie w sklepie i szukanie jajek w proszku lub mleka w proszku w bochenku chleba. Post polega na pokucie. Kiedy siadamy do kolacji, powinniśmy pamiętać o naszych grzechach i powiedzieć sobie: „Boże, z powodu grzechu nie jestem godzien samego życia, ani nawet tej małej pociechy przy posiłku, przebacz mi grzesznemu”. A ze skruchy z powodu swoich grzechów powinniśmy zjeść tylko małą porcję tego, co jest nam zaoferowane, a przed pójściem spać pomodlić się ze łzami i pokłonami z powodu swej nikczemności. I zupełnie nie ma znaczenia, czy na takiej kolacji jest bochenek, w którego składzie można znaleźć proszek jajeczny. Jest to post, w którym cielesna i duchowa powściągliwość pozostają w harmonii.

Skrucha jest nerwem Prawosławia. Powinniśmy szukać jej zarówno w modlitwie, jak i w poście. „Skrucha rodzi modlitwę i sama w wielkich ilościach rodzi się ze swej córki” (św. Ignacy Branczaninow) - jest to zasada, którą powinniśmy mieć w naszych sercach, gdy modlimy się i pościmy. Skrucha jest powodem żarliwych modlitw i ascetycznych wysiłków. Nie z bezczynności św. mnich Jan Pieczerski zakopał się po pierś w swej celi lub mnich Teodozjusz Pieczerski wystawił swoje ciało na tortury komarów i meszek. Po prostu ich wrażliwe serca były obciążone grzechami, które te serca same w sobie dostrzegały, gdyż grzechy te paliły ich dusze. I z tego powodu ci i inni ulubieńcy Boży próbowali się oczyścić poprzez niekwestionowane posłuszeństwo, nieustanną modlitwę, nadzwyczajną wstrzemięźliwość, wytrwałość w znoszeniu ograniczeń i trud. Dopóki diabeł zajmował choćby niewielką część ich serc, walczyli z nim aż do rozlewu krwi, a do walki tej używali wszelkich możliwych środków.

Im bardziej człowiek jest wrażliwy na grzechy, tym gorliwiej walczy z duchami zła, a walkę tę prowadzi zarówno cieleśnie, jak i duchowo. Poszcząc, czynimy serce bardziej wrażliwym. I odwrotnie - osoba niewrażliwa duchowo nie widzi najmniejszej potrzeby walki ze swoim ciałem oraz potrzeby zmagań duchowych.

Ciało i dusza są ze sobą nierozerwalnie związane. Jeśli ciało cierpi z powodu choroby, dusza również się smuci. Jeśli dusza jest dręczona przez nieodwzajemnioną miłość lub zranioną dumę, ciało również przeżywa udrękę. A jeśli szukamy Boga całą naszą istotą i ze względu na Niego zachowujemy wstrzemięźliwość - jest to cudowna ascetyczna symfonia duszy i ciała. Gdy tylko jeden instrument, jeden składnik ludzkiej osobowości, wypadnie z orkiestry, melodia natychmiast traci sens i zamienia się w kakofonię.

Wielbicielom duchowo-bezcielesnego postu zalecam sporządzenie listy uczynków wiary, rzeczywistych, a nie wyimaginowanych, których dokonują w okresie Postu i których nie dokonują poza nim. Jest mało prawdopodobne, że to się uda. A jeśli się uda, spróbuj sobie teraz wyobrazić, czy wzmożona modlitwa, wstrzemięźliwość cielesna, częste uczestnictwo w nabożeństwach, wieczorne pokłony i inne praktyki cielesne i cielesno-duchowe przeszkodziłyby, czy też pomogły w którymkolwiek z tych uczynków. Myślę, że cielesna asceza nie zaszkodzi ani ofiarnej miłości, ani miłosierdziu, ani pokorze, ani cichości, ani cierpliwości, ani samozaparciu, jednym słowem, żadnemu duchowemu działaniu. A jeśli mimo to tak uporczywie wywyższamy rzeczy duchowe w poście, to czy nie czynimy tego wyłącznie z powodu, że po prostu nie chce nam się podejmować pracy cielesnej i w ogóle żadnej pracy? Jesteśmy leniwi we wszystkim. Jeśli nie robimy czegoś cieleśnie, jest to od razu widoczne. Ale kto zobaczy, co nosimy w sobie duchowo? Może nic nie robimy, tylko oszukujemy samych siebie? Dlatego duch przekory popycha nas do sprzeciwiania się każdemu, kto głosi jakiekolwiek poglądy. Przede wszystkim przeciwko apostołowi Jakubowi, który powiedział: „Tak i wiara, jeśli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” (Jk 2,17).

Mówią, że we współczesnej Cerkwi jest zbyt wiele zalegalizowanych postów, że czegoś takiego nie było w czasach apostolskich. Tak, rzeczywiście, system świąt i postów kształtował się przez wieki i w starożytnym Kościele było znacznie mniej dni postnych. Ale było też zdecydowanie mniej pokus! Kiedyś można było wychować córkę bez kontaktu ze światem do ślubu, jak na przykład uczynił to sprawiedliwy Filaret Miłosierny. Teraz coś takiego jest prawie niewiarygodne. Dopiero teraz grzech stał się tak zuchwały i natrętny, że rzuca pręty pokusy z każdej szczeliny. Tylko we współczesnym świecie stało się możliwe dopuszczenie się każdego rodzaju grzechu w zaciszu własnego domu. A kiedy liczba pokus jest zwielokrotniona, wysiłki zmierzające do ich przezwyciężenia również powinny być zwielokrotnione. Dlatego musimy wierzyć, że Cerkiew rozwija swój światopogląd, prowadzona przez Ducha Świętego, a nie przez bezczynne, próżne umysły.

Tylko poprzez modlitwę i post, powiedział Zbawiciel, możemy wypędzić demony z naszego życia. Modlitwa jest mieczem, który trzymamy w prawej ręce i uderzamy nim wroga, a post jest tarczą, której używamy do odpierania jego ataków. Dlatego, bracia i siostry, rozpoczynajmy każdy post z wielką radością. Starajmy się też patrzeć na wszystko oczyma świętych Ojców, a żeby zyskać tę perspektywę, czytajmy jak najwięcej ich twórczości.

o. Sergij Biegijan (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: jarek1 /orthphoto.net/