publicystyka: Zarys Chrześcijańskiej Miłości
kuchnia muzyka sklep
polska świat
publicystyka pytania i odpowiedzi archiwum
ogłoszenia wydarzenia fotogalerie
redakcja wesprzyj nas kontakt

Zarys Chrześcijańskiej Miłości

30 września 2024

Chciałbym dziś skupić się na miłości i żarliwym naleganiu świętych Ojców Kościoła, abyśmy byli posłuszni poleceniu Chrystusa, aby kochać siebie nawzajem tak, jak On nas kocha, i chciałbym zacząć od cytatu z listu św. Bazylego Wielkiego, Listu numer 203 w kolekcji jego listów. Święty Bazyli Wielki, pisząc w IV wieku, mówi:

Nie dałbym rady sobie wmówić, że bez miłości do innych i bez pokojowego usposobienia wobec wszystkich, można byłoby mnie nazwać godnym sługą Jezusa Chrystusa.

Zatrzymajmy się na chwilę nad tymi niezwykłymi, bezpośrednimi słowami. Dla św. Bazylego pierwszym znakiem autentycznego sługi Chrystusa jest miłość. „Nie dałbym rady sobie wmówić”, mówi, „że mogę być sługą Chrystusa bez miłości”. I jest to, w myśl św. Bazylego, nie miłość jako ogólna idea, jako ogólne uczucie; jest to jest właśnie miłość do drugiego, miłość do bliźniego. I ta miłość jest jednocześnie przywiązana do głębokiego stanu wewnętrznego, do spokoju, jak mówi: „Muszę kochać innych i mieć pokojowe usposobienie wobec wszystkich”.

Miłość, którą nakazuje św. Bazyli, jest aktywna. Ma charakter interpersonalny. Jest współdzielona. Ale jest też pierwiastek wewnętrzny, cichy, delikatny. Są to kontury miłości chrześcijańskiej, które wychodzą poza siebie, tak jak w przypadku Osób Trójcy Świętej, które są w wiecznej komunii, jedna z drugą, ale sięgają poza siebie do stworzenia, które ukształtowali. Miłość chrześcijańska emanuje z serca i jest skupiona w sercu. Tylko wtedy, gdy serce jest spokojne i łagodne, jest w stanie, podobnie jak Trójca, rozlewać tę miłość na wszelkie stworzenie.

I to spokojne życie wewnętrzne, które czerpie z tego samego centrum pokój do całego świata, jest miłością, która ukazuje prawdziwe sługi Chrystusa. Bez tego, mówi św. Bazyli, w ogóle nie możemy być jego sługami. Ta definicja miłości chrześcijańskiej - cóż, jest nie tyle definicją, co świadectwem miłości chrześcijańskiej - wybrzmiewa w słowach Ojców w każdym pokoleniu, w każdym miejscu gdy wspomina się o potrzebie chrześcijańskiej miłości, miłości, która jest szczególna.

Miłość w naszym współczesnym świecie jest definiowana na tysiące różnych sposobów: satysfakcja emocjonalna, samozadowolenie, troska o innych, ale niekoniecznie z autentycznych powodów altruizmu lub współczucia. Na świecie jest wiele samolubnej miłości. Istnieje miłość permisywna, która pod pozorem miłości pozwala bliźniemu robić i być tym, kim zechce, ale pozwalanie sobie na to, czego się chce, nie bierze pod uwagę faktu, że nasze pragnienia są głęboko zdeformowane przez nasz grzech.

I tak Ojcowie, poprzez swoje świadectwo, ukazują nam autentyczną miłość chrześcijańską w jej prawdziwych zarysach. Jesteśmy wezwani do miłości takiej, jaką kochał nas Chrystus. I ta miłość wynika z naszego doświadczenia Chrystusa, z naszego prawdziwego poznania Go i prawdziwego życia Jego życiem. Nie jest to miłość, którą wymyślamy poprzez emocje, uczucia, słowa, a fakt ten spotykamy w cytacie ze św. Jana Klimaka, który zapisany został w VI lub VII wieku w jego słynnej Drabinie Raju. W szóstym kroku tej drabiny znajdujemy:

Nie szukaj słów, aby pokazać ludziom, że ich kochasz. Raczej proś Boga, aby On ukazał im twoją miłość, bez konieczności twojego mówienia o tym. W przeciwnym razie zabraknie ci czasu zarówno na gesty miłości, jak i na żal.

Miłość jest rzeczą aktywną, jak widzieliśmy już u św. Bazylego, ale jej bycie aktywną niekoniecznie oznacza, że musi być werbalna, że ma być aktem naszych słów, naszych racjonalnych myśli, naszej ekspresji. Miłość chrześcijańska jest sposobem na życie. Jest to sposób, w jaki żyjemy, a nie tylko rzeczy, które mówimy.

A nasz bliźni, mówi św. Jan, napotyka naszą miłość najbardziej bezpośrednio nie wtedy, gdy słyszy, jak mówimy: „Kocham cię”, ale wtedy, gdy jest kochany, gdy doświadcza naszej miłości. To właśnie w doświadczeniu naszego życia, w sposobie, w jaki żyjemy, działamy i zachowujemy się, nasi bliźni doświadczają prawdziwej miłości, miłości, która jest doświadczana i poznawana znacznie głębiej niż powtórzone tysiąc razy: „Kocham cię”.

Taka ekspresja miłości nie jest czymś, co po prostu wybieramy jako sposób naszego bycia, tak jak możemy zdecydować się na pójście rano do sklepu lub przeczytanie konkretnego tekstu wieczorem. Prawdziwa miłość, miłość chrześcijańska, rodzaj miłości, którą widzimy u Ojców, nie jest tylko aktem, który wybieramy; jest częścią tego, kim jesteśmy i jak żyjemy. To właśnie leży u podstaw uwagi św. Jana, że płytszy rodzaj miłości, który jest dawany i pokazywany tylko słowami, jest nie tylko mniej głęboki, ale także praktycznie niemożliwy. Nigdy nie mielibyśmy czasu kochać naszych bliźnich w pełni w ten sposób, a także dbać o wewnętrzne dzieło naszej skruchy.

A ta niemożność kochania nieustannie, całkowicie i otwarcie, jak nakazuje Chrystus, w ten werbalny, pracowity sposób - musi uświadomić nam, że prawdziwa miłość znajduje się znacznie głębiej, tak samo, jak niemożliwe jest wypełnienie polecenia św. Pawła „Módl się nieustannie”, gdy rozumiemy modlitwę jako wypowiedź werbalną do Pana. Niemożność tej idei pokazuje nam, jeśli jesteśmy uważni, że prawdziwa modlitwa, modlitwa wewnętrzna, jest czymś znacznie głębszym, znacznie bardziej intymnym, znacznie bardziej ciągłym. I tak jest z naszą miłością.

Prawdziwa miłość chrześcijańska nie jest po prostu powierzchownym aktem, powierzchownym wyborem, powierzchownym zestawem słów. Jest wyrazem całego naszego życia w Chrystusie, a ponieważ w Chrystusie, jest wylewana i obdzielana w aktach miłości do naszego bliźniego.

Kolejną cechą miłości chrześcijańskiej jest również to, że jest to akt dawania siebie bezinteresownie. Przyjrzyjmy się tekstowi Abby Doroteusza, napisanemu w VI i na początku VII wieku. Ten niezwykły Abba powiedział:

Nie wymagaj miłości od bliźniego, ponieważ ten, kto jej wymaga, jest zmartwiony, jeśli jej nie napotka. Lepiej jest raczej, abyś sam okazał miłość bliźniemu i w ten sposób doprowadził go do miłości.

Miłość chrześcijańska jest darem i jest darem wręczanym bez żadnych oczekiwań. Chrystus, przykład miłości, nie zmusza świata do miłości. Sam kocha go tak całkowicie, tak bezinteresownie, że doświadczenie tej miłości powoduje, że stworzenie odpowiada miłością. Miłość odpowiada na miłość. Nie jest to wymuszona odpowiedź, ale wzór chrześcijańskiego odkupienia: że my, stworzenia Pańskie, doświadczając miłości, którą On nam okazał, naturalnie jesteśmy doprowadzani do miłości wobec Niego.

I to ma być, mówi Abba Doroteusz, nasz model służby, nasz model miłości, między bliźnimi i między całym światem. Nie po to, aby prosić o miłość innych, a tym bardziej jej żądać lub oczekiwać, ale po prostu, aby pokazać wszystkim prawdziwą, chrześcijańską miłość, a przez to doprowadzić naszego bliźniego do miłości. W tym przypominamy sobie, uświadamiamy sobie, że miłość chrześcijańska jest tajemnicą uczestnictwa w życiu Bożym. Kiedy naprawdę kochamy, nie tylko jako zewnętrzny, emocjonalny, samozadowalający akt, ale kiedy naprawdę kochamy, zgodnie z modelem tej miłości pokazanym nam przez samego Boga, uczestniczymy w życiu naszego Boga. Jesteśmy wciągnięci w miłość Pana, abyśmy doświadczyli Jego miłości, abyśmy podzielili się Jego miłością z całym światem.

I to prowadzi mnie do czwartego i na dziś końcowego cytatu, krótkiego powiedzenia przypisywanego św. Janowi Chryzostomowi, które daje nam niezwykły obraz tej boskiej natury i mocy autentycznej miłości chrześcijańskiej. Św. Jan pisze:

Miłość do siebie nawzajem czyni nas nieskazitelnymi. Nie ma ani jednego grzechu, którego potęga miłości nie zniszczyłaby jak ogień. Łatwiej jest suchemu krzakowi wytrzymać potężny ogień, niż naturze grzechu wytrzymać moc miłości. Pielęgnujmy tę miłość w naszych duszach, aby stanąć u boku wszystkich świętych, ponieważ oni również podobali się Bogu dzięki ich miłości do bliźniego.

Kiedy słyszę te słowa św. Jana, przypomina mi się stwierdzenie św. Pawła, że zostaje wiara, nadzieja i miłość, ale największą z nich jest miłość. Kiedy mówi, że miłość jest największą z tych cnót, nie umniejsza znaczenia pozostałych dwóch. Raczej dzieli się z nami tym, że jest coś wyjątkowego, coś cudownego w akcie uczestniczenia w Bożej miłości.

To jest miłość, która stworzyła świat. To jest miłość, która ocaliła człowieka od jego grzechu. To jest miłość, która wstąpiła na Krzyż. Czyż można się dziwić, że św. Jan Chryzostom powiedział nam, że ta miłość może uczynić nas nieskazitelnymi, że może pokonać grzech jak płomień pożera podpałkę, że może wznieść nas do wspólnoty ze wszystkimi świętymi? Nie dzieje się to za pomocą magii, nie jakiegoś zaklęcia, ale dlatego, że miłość wciąga nas w życie kochającego Pana.

Kiedy widzimy naszego bliźniego, kiedy widzimy przyjaciela, rodzinę, nieznajomego, kiedy widzimy tych, którzy nas kochają, a nawet bardziej, kiedy widzimy tych, którzy nas nienawidzą, naszym obowiązkiem jako chrześcijan jest spojrzeć w oczy tego drugiego, zobaczyć tam stworzenie Boga, pokazać mu miłość, która jest prawdziwym wyrazem naszego życia, a nie czynem wybranym, aby im się przypodobać, zaimponować im, lub sprawić, abyśmy czuli się cnotliwi sami w sobie - jest to powierzchowna, burzliwa miłość - ale być dla nich autentycznie ikoną Chrystusa, którą zostaliśmy stworzeni, kochać ich tak, jak Chrystus nas kochał, tak jak głosiło Jego przykazanie dla Jego uczniów.

Czyniąc to, wciągani jesteśmy w życie Tego, który nas kocha, który nas tworzy, odkupia i nieustannie odnawia, wciągani jesteśmy w życie Boga jako bracia i siostry, odkupieni przez Jezusa Chrystusa. Dla modlitw świętych ojców naszych, Panie Jezu Chryste, Boże nasz, zmiłuj się nad nami i zbaw nas.

Amen.

biskup Ireneusz (Steenberd) / tłum. Jakub Oniszczuk

za: A Word from the Holy Fathers

fotografia: alik / www.orthphoto.net /