Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Z kości Adama – św. Ireneusz o stworzeniu Ewy
23 września 2024
Chciałbym dziś krótko przedstawić fragment od świętego Ireneusza z Lyonu. Konkretnie chciałbym przyjrzeć się słowom św. Ireneusza, nie na temat ogólnie stworzenia człowieka, ale szczególnie samej kobiety, oraz o samej naturze Boga tworzącego świat, w którym mężczyzna i kobieta stanowią rasę ludzką.
Cytat, który przeczytam, pochodzi z krótszego z dwóch zachowanych tekstów św. Ireneusza, tekstu znanego jako "Dowód nauki apostolskiej" lub czasami "Wykład nauki apostolskiej". Jest to ciekawa książka, ponieważ jeśli przeczytasz ją uważnie, nie wspomina ona o apostołach ani ich nauczaniu, co prowadzi do pytania, skąd wziął się jej tytuł. To, co odkrywa się w tym krótkim tekście, jest w istocie wyjaśnieniem, egzegezą całej historii stworzenia i zbawienia, począwszy od Księgi Rodzaju aż do odkupienia ofiarowanego w Chrystusie.
Jest to chrześcijańska interpretacja świętych pism Starego Testamentu, pokazująca, w jaki sposób wskazują one na Chrystusa, tak jak sam Chrystus pokazał Apostołom po swoim zmartwychwstaniu, w jaki sposób Pisma mówiły o Nim. Dlaczego zatytułowana jest "Wykład nauki apostolskiej"? Właśnie dlatego, co św. Ireneusz chętnie nam przypomina, że tak nauczali Apostołowie, nie wymyślając nowych pomysłów, nowych teologii, nowych idei, ale obnażając wieczność chrześcijańskiej ewangelii i jej starożytność, pokazując, że pisma, które zostały przekazane z najstarszych dni, są w rzeczywistości pismami chrześcijańskimi, że Stary Testament jest ewangelią, że jest przesłaniem samego Chrystusa, a kiedy spojrzymy na to właściwie, odkrywamy naszą chrześcijańską wiarę zapoczątkowaną na początku stworzenia, na początku czasu, w pełni zamanifestowaną, a nie rozpoczętą na nowo we wcieleniu. W tym świetle św. Ireneusz zwraca swoją uwagę na początek tego tekstu, na stworzenie świata, aniołów, ludzkości, a w rozdziale 13. św. Ireneusz przygląda się konkretnie stworzeniu kobiety, ukształtowaniu Ewy.
Pisze on, co następuje:
Gdy człowiek przebywał w raju, Bóg przyprowadził przed niego wszystkie istoty żywe i nakazał mu nadać im imiona. I każde imię, które Adam nadał żywej istocie, stało się jej imieniem. Postanowił także (Bóg) uczynić dla człowieka pomoc. Tak bowiem rzekł Bóg: Nie jest dobrze dla człowieka, że jest sam, uczyńmy dla niego pomoc jako mu odpowiednią, bo wśród wszystkich zwierząt nie znalazł pomocy mu równej i podobnej do Adama. Bóg sam zesłał więc na Adama zachwycenie i wprowadził go w sen. A ponieważ jedno dzieło wynika z innego, sen ten sprowadził na Adama Bóg, gdyż w raju snu nie było. Bóg wydobył jedno z żeber Adama i wypełnił to miejsce ciałem. Żebro zaś, które wydobył, ukształtował w kobietę i przyprowadził ją do Adama. Ten zaś widząc ją rzekł: To jest kość z moich kości i ciało z mego ciała, ta ma się nazywać kobietą, gdyż wzięta została od swego męża.
Ten paragraf pochodzi z trzynastego rozdziału "Wykładu nauki apostolskiej". Oczywiste jest, że św. Ireneusz komentuje i bezpośrednio odwołuje się do tekstu z Księgi Rodzaju, a w rzeczywistości około jedna czwarta tego fragmentu, który właśnie przeczytałem, jest po prostu cytatem z relacji z Księgi Rodzaju o stworzeniu Ewy. Szczególnie znaczący jest nacisk, jaki św. Ireneusz kładzie w interpretacji tego fragmentu.
Adam został umieszczony w raju i całe stworzenie, całe królestwo zwierząt zostało do niego przyprowadzone, jako do swojego Pana (gdzie indziej w tekście św. Ireneusz zwraca uwagę na fakt, że Adam jest Kyriosem - Panem stworzenia), aby były mu towarzyszem. Ale nie tylko towarzyszem, jak zauważa św. Ireneusz, ale aby być dla niego pomocnikiem. Św. Ireneusz używa bardzo specyficznego słownictwa w całym tym fragmencie.
Adam otrzymuje te zwierzęta, aby mógł sobie znaleźć pomocnika, nie tylko kogoś, kto będzie towarzyszem i przyjacielem, ale kogoś, kto pomoże mu we wzroście, dojrzewaniu, w życiu, które Bóg dla niego ukształtował. W swoim czasie przystępują do niego i on określa ich tożsamość, jak mówi tekst, jakkolwiek je nazwał, takie otrzymywały imię. Najważniejsze intuicje św. Ireneusza pojawiają się w połowie tego tekstu.
Wśród wszystkich innych żywych istot nie znaleziono równego i podobnego do Adama pomocnika. W całym stworzeniu Adam był wyjątkowy. Dzieło Pana, proch, który własnymi rękami ukształtował w ludzkie stworzenie, jest wyjątkowe i cenne, w odróżnieniu od wszystkiego innego.
Tak więc, chociaż wszystkie zwierzęta, które zostały przyprowadzone do ich Pana, były pod pewnymi względami pomocnikami, były towarzyszami w pewnym sensie, Adam pozostawał w samotności. Żadne z nich nie było podobnym do niego i nie mogło pomóc mu w zbawieniu. Jedynym sposobem, aby to osiągnąć, jak stwierdza św. Ireneusz w tekście, jest aby jego towarzyszem i pomocnikiem był ktoś taki jak on, z jego własnego ciała, z jego własnej kości. I tak Ewa powstaje z żebra Adama.
W niektórych tradycjach interpretacji, które były popularne w ciągu ostatnich dziesięcioleci, stworzenie Ewy z Adama, stworzenie kobiety z mężczyzny, było błędnie odczytane jako rodzaj mizoginii lub określenie status drugiej klasy w stosunku do płci żeńskiej. Mężczyzna zostaje stworzony bezpośrednio przez Boga, ale kobieta jest swego rodzaju pochodną lepszego "męskiego stworzenia". Ten tekst z Księgi Rodzaju był w ten sposób błędnie odczytywany nie tylko w ostatnich dziesięcioleciach, ale na przestrzeni wieków historii.
Św. Ireneusz natomiast znajduje w tekście znacznie bardziej duchową, piękną wizję. Nie chodzi o to, że Adam jest stworzony pierwszy, a zatem lepszy, a Ewa jako pochodna Adama jest mniejszej wagi. Wręcz przeciwnie, ta możliwość bycia prawdziwym towarzyszem i pomocnikiem, oznacza, że trzeba być naprawdę intymnie połączonym, zjednoczonym, być tego samego ducha, tego samego ciała, tej samej kości.
I w przypadku Adama i Ewy, pierwszej rodziny, pierwszej wspólnoty ludzkiej, ta więź jest tak intymna, że sam ich początek jest wspólny. Bóg nie tylko tworzy dwie osoby obok siebie i nalega, by były wspólnotą, rodziną pomagającą sobie nawzajem. On wręcz bierze jedno z drugiego, tak że są one ze swej natury wzajemnie połączone, są towarzyszami aż do samego poziomu ciała i kości.
Ich samo istnienie ma być pożytkiem drugiemu. I to nie tylko w odniesieniu do relacji Ewy z Adamem, ale także jego relacji z nią. Mają to samo ciało i te same kości.
Rola chrześcijan, rola wszystkich ludzi, bycie ciałem pomocnym wszystkim innym, jest wbudowana w naszą naturę. Bycie społecznością, bycie pomocą i wsparciem dla wzrostu i rozwoju ludzi wokół nas nie jest opcją, nie jest czymś, co robimy ze sobą po prostu dlatego, że dokonaliśmy wyboru. Jest to coś, co jest wbudowane w naszą tkankę jako istot ludzkich.
Jesteśmy ze sobą nierozerwalnie związani. Naturalne jest więc pomaganie, wspieranie, towarzyszenie tym, z którymi się spotykamy. To, co jest głęboko nienaturalne, to nieobecność w takich relacjach, postrzeganie współczucia, miłości, jałmużny jako opcjonalnych dodatków w sposobie, w jaki wchodzimy w interakcje z ludźmi wokół nas.
Czasami w dzisiejszym świecie na sposób wyjątkowy postrzegamy ludzi, którzy są niezwykle współczujący, niezwykle wyrozumiali, którzy oddają swoje życie w pełni służbie innym. Charakteryzujemy ich we współczesnych kategoriach jako prawie nadludzi w relacjach z innymi, nadludzi w sposobie, w jaki ofiarowują się obcym. Ale w rzeczywistości tacy ludzie są tymi, którzy odkryli, jak prawdziwie być ludzkimi, w odróżnieniu od tych z nas, którzy żyją w rozbitych związkach, którzy widzą brata lub siostrę i zamiast widzieć towarzysza, który może nam pomóc i któremu my możemy pomóc w naszym życiu duchowym, widzimy obcego, cudzoziemca, innego.
Jesteśmy subnaturalnymi, subludzkimi przykładami życia na tym świecie. Ci, którzy ofiarowali się drugiemu, demonstrują proste, naturalne, cenne, prawdziwe człowieczeństwo. To może nam pokazać opowieść z Księgi Rodzaju.
Właśnie to św. Ireneusz wynosi z tego fragmentu, który często bywał albo źle interpretowany, albo ignorowany jako nieistotny. Jednak w tym akcie otrzymywania przez Ewę jej substancji, jej bycia od Adama, znajdujemy fundament wspólnoty chrześcijańskiej. Znajdujemy prawdziwe źródło i istotę naszej odpowiedzialności za siebie nawzajem i znajdujemy prawdziwe błogosławieństwo ludzkiego stworzenia, że w całym stworzeniu jesteśmy jednością dla siebie, niepodobni do niczego innego.
Jesteśmy prawdziwie pomocni, a przynajmniej możemy być, w skrusze i samoofiarowaniu się. Kiedy widzimy naszego brata, kiedy widzimy naszą siostrę, patrzmy na nich oczami opartymi na tej wiedzy. W całym stworzeniu nie ma nikogo takiego jak oni, tylko my, ich bracia i siostry.
Ciężar spoczywa na naszych barkach, abyśmy kochali, przebaczali, pomagali, wspierali wszystkich, których spotykamy, niezależnie od okoliczności, abyśmy jako jedna rodzina stworzona przez Pana Jezusa Chrystusa mogli wzrastać w Jego odkupieniu i miłości.
Poprzez modlitwy naszego ojca, świętego Ireneusza z Lyonu, Panie Jezu Chryste, Syn Boży, zmiłuj się nad nami i zbaw nas.
Amen.
biskup Ireneusz (Steenberd) / tłum. Jakub Oniszczuk
za: A Word from the Holy Fathers
fotografia: alik / www.orthphoto.net /
Cytat, który przeczytam, pochodzi z krótszego z dwóch zachowanych tekstów św. Ireneusza, tekstu znanego jako "Dowód nauki apostolskiej" lub czasami "Wykład nauki apostolskiej". Jest to ciekawa książka, ponieważ jeśli przeczytasz ją uważnie, nie wspomina ona o apostołach ani ich nauczaniu, co prowadzi do pytania, skąd wziął się jej tytuł. To, co odkrywa się w tym krótkim tekście, jest w istocie wyjaśnieniem, egzegezą całej historii stworzenia i zbawienia, począwszy od Księgi Rodzaju aż do odkupienia ofiarowanego w Chrystusie.
Jest to chrześcijańska interpretacja świętych pism Starego Testamentu, pokazująca, w jaki sposób wskazują one na Chrystusa, tak jak sam Chrystus pokazał Apostołom po swoim zmartwychwstaniu, w jaki sposób Pisma mówiły o Nim. Dlaczego zatytułowana jest "Wykład nauki apostolskiej"? Właśnie dlatego, co św. Ireneusz chętnie nam przypomina, że tak nauczali Apostołowie, nie wymyślając nowych pomysłów, nowych teologii, nowych idei, ale obnażając wieczność chrześcijańskiej ewangelii i jej starożytność, pokazując, że pisma, które zostały przekazane z najstarszych dni, są w rzeczywistości pismami chrześcijańskimi, że Stary Testament jest ewangelią, że jest przesłaniem samego Chrystusa, a kiedy spojrzymy na to właściwie, odkrywamy naszą chrześcijańską wiarę zapoczątkowaną na początku stworzenia, na początku czasu, w pełni zamanifestowaną, a nie rozpoczętą na nowo we wcieleniu. W tym świetle św. Ireneusz zwraca swoją uwagę na początek tego tekstu, na stworzenie świata, aniołów, ludzkości, a w rozdziale 13. św. Ireneusz przygląda się konkretnie stworzeniu kobiety, ukształtowaniu Ewy.
Pisze on, co następuje:
Gdy człowiek przebywał w raju, Bóg przyprowadził przed niego wszystkie istoty żywe i nakazał mu nadać im imiona. I każde imię, które Adam nadał żywej istocie, stało się jej imieniem. Postanowił także (Bóg) uczynić dla człowieka pomoc. Tak bowiem rzekł Bóg: Nie jest dobrze dla człowieka, że jest sam, uczyńmy dla niego pomoc jako mu odpowiednią, bo wśród wszystkich zwierząt nie znalazł pomocy mu równej i podobnej do Adama. Bóg sam zesłał więc na Adama zachwycenie i wprowadził go w sen. A ponieważ jedno dzieło wynika z innego, sen ten sprowadził na Adama Bóg, gdyż w raju snu nie było. Bóg wydobył jedno z żeber Adama i wypełnił to miejsce ciałem. Żebro zaś, które wydobył, ukształtował w kobietę i przyprowadził ją do Adama. Ten zaś widząc ją rzekł: To jest kość z moich kości i ciało z mego ciała, ta ma się nazywać kobietą, gdyż wzięta została od swego męża.
Ten paragraf pochodzi z trzynastego rozdziału "Wykładu nauki apostolskiej". Oczywiste jest, że św. Ireneusz komentuje i bezpośrednio odwołuje się do tekstu z Księgi Rodzaju, a w rzeczywistości około jedna czwarta tego fragmentu, który właśnie przeczytałem, jest po prostu cytatem z relacji z Księgi Rodzaju o stworzeniu Ewy. Szczególnie znaczący jest nacisk, jaki św. Ireneusz kładzie w interpretacji tego fragmentu.
Adam został umieszczony w raju i całe stworzenie, całe królestwo zwierząt zostało do niego przyprowadzone, jako do swojego Pana (gdzie indziej w tekście św. Ireneusz zwraca uwagę na fakt, że Adam jest Kyriosem - Panem stworzenia), aby były mu towarzyszem. Ale nie tylko towarzyszem, jak zauważa św. Ireneusz, ale aby być dla niego pomocnikiem. Św. Ireneusz używa bardzo specyficznego słownictwa w całym tym fragmencie.
Adam otrzymuje te zwierzęta, aby mógł sobie znaleźć pomocnika, nie tylko kogoś, kto będzie towarzyszem i przyjacielem, ale kogoś, kto pomoże mu we wzroście, dojrzewaniu, w życiu, które Bóg dla niego ukształtował. W swoim czasie przystępują do niego i on określa ich tożsamość, jak mówi tekst, jakkolwiek je nazwał, takie otrzymywały imię. Najważniejsze intuicje św. Ireneusza pojawiają się w połowie tego tekstu.
Wśród wszystkich innych żywych istot nie znaleziono równego i podobnego do Adama pomocnika. W całym stworzeniu Adam był wyjątkowy. Dzieło Pana, proch, który własnymi rękami ukształtował w ludzkie stworzenie, jest wyjątkowe i cenne, w odróżnieniu od wszystkiego innego.
Tak więc, chociaż wszystkie zwierzęta, które zostały przyprowadzone do ich Pana, były pod pewnymi względami pomocnikami, były towarzyszami w pewnym sensie, Adam pozostawał w samotności. Żadne z nich nie było podobnym do niego i nie mogło pomóc mu w zbawieniu. Jedynym sposobem, aby to osiągnąć, jak stwierdza św. Ireneusz w tekście, jest aby jego towarzyszem i pomocnikiem był ktoś taki jak on, z jego własnego ciała, z jego własnej kości. I tak Ewa powstaje z żebra Adama.
W niektórych tradycjach interpretacji, które były popularne w ciągu ostatnich dziesięcioleci, stworzenie Ewy z Adama, stworzenie kobiety z mężczyzny, było błędnie odczytane jako rodzaj mizoginii lub określenie status drugiej klasy w stosunku do płci żeńskiej. Mężczyzna zostaje stworzony bezpośrednio przez Boga, ale kobieta jest swego rodzaju pochodną lepszego "męskiego stworzenia". Ten tekst z Księgi Rodzaju był w ten sposób błędnie odczytywany nie tylko w ostatnich dziesięcioleciach, ale na przestrzeni wieków historii.
Św. Ireneusz natomiast znajduje w tekście znacznie bardziej duchową, piękną wizję. Nie chodzi o to, że Adam jest stworzony pierwszy, a zatem lepszy, a Ewa jako pochodna Adama jest mniejszej wagi. Wręcz przeciwnie, ta możliwość bycia prawdziwym towarzyszem i pomocnikiem, oznacza, że trzeba być naprawdę intymnie połączonym, zjednoczonym, być tego samego ducha, tego samego ciała, tej samej kości.
I w przypadku Adama i Ewy, pierwszej rodziny, pierwszej wspólnoty ludzkiej, ta więź jest tak intymna, że sam ich początek jest wspólny. Bóg nie tylko tworzy dwie osoby obok siebie i nalega, by były wspólnotą, rodziną pomagającą sobie nawzajem. On wręcz bierze jedno z drugiego, tak że są one ze swej natury wzajemnie połączone, są towarzyszami aż do samego poziomu ciała i kości.
Ich samo istnienie ma być pożytkiem drugiemu. I to nie tylko w odniesieniu do relacji Ewy z Adamem, ale także jego relacji z nią. Mają to samo ciało i te same kości.
Rola chrześcijan, rola wszystkich ludzi, bycie ciałem pomocnym wszystkim innym, jest wbudowana w naszą naturę. Bycie społecznością, bycie pomocą i wsparciem dla wzrostu i rozwoju ludzi wokół nas nie jest opcją, nie jest czymś, co robimy ze sobą po prostu dlatego, że dokonaliśmy wyboru. Jest to coś, co jest wbudowane w naszą tkankę jako istot ludzkich.
Jesteśmy ze sobą nierozerwalnie związani. Naturalne jest więc pomaganie, wspieranie, towarzyszenie tym, z którymi się spotykamy. To, co jest głęboko nienaturalne, to nieobecność w takich relacjach, postrzeganie współczucia, miłości, jałmużny jako opcjonalnych dodatków w sposobie, w jaki wchodzimy w interakcje z ludźmi wokół nas.
Czasami w dzisiejszym świecie na sposób wyjątkowy postrzegamy ludzi, którzy są niezwykle współczujący, niezwykle wyrozumiali, którzy oddają swoje życie w pełni służbie innym. Charakteryzujemy ich we współczesnych kategoriach jako prawie nadludzi w relacjach z innymi, nadludzi w sposobie, w jaki ofiarowują się obcym. Ale w rzeczywistości tacy ludzie są tymi, którzy odkryli, jak prawdziwie być ludzkimi, w odróżnieniu od tych z nas, którzy żyją w rozbitych związkach, którzy widzą brata lub siostrę i zamiast widzieć towarzysza, który może nam pomóc i któremu my możemy pomóc w naszym życiu duchowym, widzimy obcego, cudzoziemca, innego.
Jesteśmy subnaturalnymi, subludzkimi przykładami życia na tym świecie. Ci, którzy ofiarowali się drugiemu, demonstrują proste, naturalne, cenne, prawdziwe człowieczeństwo. To może nam pokazać opowieść z Księgi Rodzaju.
Właśnie to św. Ireneusz wynosi z tego fragmentu, który często bywał albo źle interpretowany, albo ignorowany jako nieistotny. Jednak w tym akcie otrzymywania przez Ewę jej substancji, jej bycia od Adama, znajdujemy fundament wspólnoty chrześcijańskiej. Znajdujemy prawdziwe źródło i istotę naszej odpowiedzialności za siebie nawzajem i znajdujemy prawdziwe błogosławieństwo ludzkiego stworzenia, że w całym stworzeniu jesteśmy jednością dla siebie, niepodobni do niczego innego.
Jesteśmy prawdziwie pomocni, a przynajmniej możemy być, w skrusze i samoofiarowaniu się. Kiedy widzimy naszego brata, kiedy widzimy naszą siostrę, patrzmy na nich oczami opartymi na tej wiedzy. W całym stworzeniu nie ma nikogo takiego jak oni, tylko my, ich bracia i siostry.
Ciężar spoczywa na naszych barkach, abyśmy kochali, przebaczali, pomagali, wspierali wszystkich, których spotykamy, niezależnie od okoliczności, abyśmy jako jedna rodzina stworzona przez Pana Jezusa Chrystusa mogli wzrastać w Jego odkupieniu i miłości.
Poprzez modlitwy naszego ojca, świętego Ireneusza z Lyonu, Panie Jezu Chryste, Syn Boży, zmiłuj się nad nami i zbaw nas.
Amen.
biskup Ireneusz (Steenberd) / tłum. Jakub Oniszczuk
za: A Word from the Holy Fathers
fotografia: alik / www.orthphoto.net /