publicystyka: Po co Bogu nasz upór
kuchnia muzyka sklep
polska świat
publicystyka pytania i odpowiedzi archiwum
ogłoszenia wydarzenia fotogalerie
redakcja wesprzyj nas kontakt

Po co Bogu nasz upór

Marina Birukova (tłum. Justyna Pikutin), 07 września 2024

Życie ze wszystkimi jego trudnościami - osobistymi i społecznymi - wciąż na nowo przywołuje słowa z Ewangelii. Ale nie zawsze były one dla mnie jasne - kiedyś wydawały mi się dziwne i zagmatwane:
«I powiedział do nich: - Kto z was ma przyjaciela, pójdzie do niego w środku nocy i powie mu: - Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, gdyż przyjaciel mój przybył do mnie prosto z drogi i nie mam mu co podać. A tamten z wnętrza [izby] powiedziałby: - Nie trudź mnie, drzwi już są zamknięte, a ja z dziećmi jestem w łóżku i nie mogę wstać i ci podać. Powiadam wam: - Jeśli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest przyjacielem jego, wstanie i da mu, ile potrzebuje, dla nieustępliwości jego. I ja wam powiadam: - Proście, a dane wam będzie...» (Łk 11, 5–9).

Zbawiciel wielokrotnie powracał do tego tematu i do takich przykładów (zob. przypowieść o niesprawiedliwym sędzi i wdowie, która go dręczyła - Łk 18, 1–9)

Co Pan chce nam pokazać na przykładzie obojętnego sąsiada i złego, nieuczciwego sędziego? Że skoro nawet od nich można coś uzyskać, jeśli jest się wytrwałym - albo dokuczliwym, nieustępliwym, upartym, jakkolwiek chcemy to nazwać - to od Miłującego tym bardziej? Jednak to, co otrzyma uboga wdowa od sędziego, czy sąsiad od zaspanego i rozdrażnionego sąsiada, nie jest dobrowolnym darem, gdyż nie pochodzi z miłości. A od Boga oczekujemy właśnie darów miłości i w żaden sposób nie możemy Go do niczego zmusić. Zastanawiałam się, jaki to ma związek: czy musimy również Jego zadręczać naszymi błaganiami... aby dał nam to, o co prosimy...?

"I Ja wam powiadam: - Proście, a dane wam będzie wam; szukajcie, a znajdziecie; dobijajcie się, a otworzone wam będzie. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a temu kto się dobija, otworzą" (Łk 11, 9-10).

Każdy, kto prosi, otrzymuje? Kolejny powód do zakłopotania i konsternacji. W końcu doświadczenie życiowe mówi nam, że można nie otrzymać tego, o co się prosi, nawet modląc się o to każdego dnia przez lata....

Ale najważniejsze, jak się okazuje, jest to, o co prosimy. Nikt nie zabrania nam prosić Boga o zdrowie - dla siebie i naszych bliskich - o dobre życie, powodzenie w interesach, spokojne niebo itp. Nikt jednak nie gwarantuje, że prośby te zostaną spełnione. Nasi bliscy zawsze mogą zachorować, wojna zawsze może wybuchnąć, zaraza, głód, klęska żywiołowa, jakiekolwiek inne nieszczęście - nigdy nie będą niemożliwe. To, co jest wykluczone - aż do końca czasów - to coś innego: odrzucenie człowieka przez Boga, obojętność Stwórcy wobec stworzenia. Dalej czytamy:
«[...] jeśli więc wy, źli będąc, dobre rzeczy potraficie dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec z niebios da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą» (Łk 11,13).

Jak się okazuje, mowa właśnie o tym. O łaskawej pomocy. O darach Ducha Świętego. O zbawieniu. I znów sięgamy do 18 rozdziału Ewangelii Łukasza:
«...- Posłuchajcie co mówi sędzia niesprawiedliwości! A czy Bóg nie odda sprawiedliwości swoim wybrańcom, wołającym do Niego dniem i nocą, czy długo będzie z tym zwlekał? Powiadam wam: - Szybko odda im sprawiedliwość. A jednak, czy Syn Człowieczy, przyszedłszy, znajdzie wiarę na ziemi?" (Łk 18,7-8).

Czy widzicie, jak zestawione są tu ze sobą słowa pozornie przeciwstawne znaczeniowo - "powoli" i "wkrótce"? W rzeczywistości w naszych czasach, w naszym krótkim ziemskim życiu, wszystko dzieje się szybko (z wiekiem rozumiesz to bardzo dobrze), a jednocześnie wszystko nie dzieje się od razu, lecz stopniowo. Człowiek nie staje się od razu dorosły, nie od razu zdobywa jakąś wiedzę, coś rozumie, nie staje się nagle oświecony i inteligentny w swym sercu. Bóg zwleka, protekcjonalnie traktując ograniczone możliwości naszej upadłej natury, abyśmy dojrzewali, dorastali. A czego się od nas wymaga? Nie oczekiwać, że wszystko będzie szybko - i okazywać cierpliwość. Nie, nie taką bierną cierpliwość, którą często określa się słowami: "Cóż, teraz już nic nie można na to poradzić". Cierpliwość w pracy nad sobą. Wytrwałość w niej. Nie bezmyślny upór i nie natarczywość, oczywiście - niech natarczywość pozostanie dla ziemskich niesprawiedliwych sędziów - ale upór, wytrwałość "wybranych wołających dniem i nocą".

Dlaczego? Dlatego, że wiara nie wzrasta w człowieku nagle, musi być cierpliwie kultywowana i hartowana w nieustannej modlitwie. Poddać się, przestać się modlić, oznacza popaść w rozpacz, przestać wierzyć w Jego miłość.... i, co najgorsze, zgodzić się na życie bez tego, o co się prosi. Bez łaski. Bez światła i ciepła. Bez schronienia dla zbawionych. Bez Jego namacalnej i skutecznej obecności w naszym życiu. Wreszcie bez radości - radości, którą On nam nakazał (por. J 15,11).

Na moje oko jest to wielki problem w naszym dzisiejszym życiu w Cerkwi. To życie często okazuje się suche, powierzchowne, niespójne, a nawet mechaniczne - właśnie dlatego, że nie czekamy. Albo już zgaśliśmy, albo nigdy nie zapłonęliśmy, albo popadliśmy w fałszywą pokorę – "Te słowa na pewno nie były skierowane do nas, nikczemnych i odrażających!" - ale nie oczekujemy od naszej wiary niczego, co wykraczałoby poza nasze ziemskie stany i przeżycia. Oczekujemy co najwyżej jakiejś psychoterapii, poprawy nastroju po nabożeństwie. Ale czy właśnie to obiecuje nam Bóg - i to nie tylko w zacytowanych powyżej wersetach Ewangelii? Jego słowa skierowane do otaczających Go ludzi - a tym samym do nas - zapierają dech w piersiach:
«Amen, amen, mówię wam: - Wierzący we mnie dokona dzieł, których Ja dokonuję; nawet większych dokona, bo ja idę do Ojca» (J 14,12).
«Nie wyście Mnie wybrali, ale ja was wybrałem i ustanowiłem was, abyście poszli i owoc przynosili, i aby owoc wasz trwał; aby to, o co poprosicie Ojca w imię Moje, dał wam» (J 15,16).

Musimy zdać sobie sprawę, że gdyby wszystko, co Chrystus powiedział apostołom, odnosiło się tylko do nich, żywe chrześcijaństwo skończyłoby się wraz z nimi. Lub, nawet gdyby rozprzestrzeniło się geograficznie, nie doświadczyłoby żadnego duchowego wzrostu i rozwoju. W międzyczasie po epoce apostolskiej nastąpiła epoka męczenników, a następnie czasy świętych ojców; i dalej, żaden wiek nie był pozbawiony świętych, a w XX wieku, po wszystkich perypetiach historycznego chrześcijaństwa, zajaśniała epoka nowych męczenników i wyznawców. Musimy stać się tacy jak oni; nie jest to zawyżanie samooceny, ale chrześcijańska rzeczywistość. I o to musimy się nieustannie modlić. "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie, czy znajdzie wiarę" - w nas? Jak nas zobaczy: oczekujących, płonących, modlących się - czy zgaszonych, zimnych i rozczarowanych?

Wróćmy do 11 rozdziału Ewangelii Łukasza, do tej samej rozmowy:
«Jeśli syn poprosi któregoś z was jako ojca o chleb, to czy da mu kamień, albo o rybę i zamiast ryby da mu węża?» (Łk 11, 11).

Tak, póki jesteśmy na ziemi, w słabym ciele, póki jesteśmy związani krwią i duszą z innym ludźmi, póki jesteśmy obywatelami naszego kraju - jesteśmy skazani, by prosić Wszechmogącego o wiele. I czegoś spośród wszystkiego, o co prosimy, On może nam nie dać. Jednak, skoro On jest Miłością (por. 1 J 4, 8) – On nie może nie dać nam tego, bez czego my nie tylko nie możemy się obejść, ale i nie powinniśmy się obejść. Tak jak rodzic nie może dać swemu dziecku kamienia zamiast chleba. Nasz Ojciec nie ma dla nas kamieni.

Dlatego chciałoby się powiedzieć wszystkim, a w pierwszej kolejności samej sobie: nie odchodź od Jego drzwi. One tylko wydają się być zamkniętymi od środka. Pukaj – On nie śpi. Jego lampki nie gasną. A zapas Jego chleba jest niewyczerpalny.

Marina Birukova (tłum. Justyna Pikutin)

za : pravoslavie.ru

fotografia: Bakhmat /orthphoto.net/