Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Skrócenie czasu
Georgiy Fechoru (tłum. Justyna Pikutin), 10 sierpnia 2024
Na lato zwykle wyjeżdżaliśmy na wieś do babci. Mieszkaliśmy w małym domku z gliny i drewna, prawie całkowicie pozbawionym wszystkiego, co nazywa się cywilizacją. Wieczory spędzaliśmy przy świetle lampy naftowej, słuchając bajek. Jakże bogaty wydawał się wtedy świat, pełen tajemnic i piękna! Jakbym żył w innym czasie, był częścią innej historii, otwartej na wieczność. Teraz czasu jest coraz mniej.
Czas leci szybciej, o wiele szybciej niż kiedyś. Zauważyliście to? Nie mamy czasu, aby przeczytać książkę, pomyśleć o sobie, spotkać się z bliskimi przyjaciółmi, nie mamy nawet czasu, aby być z naszymi dziećmi i naszym partnerem na rozdrożu tego życia.
Naukowcy zaczęli nawet dokonywać pomiarów skracającego się czasu. Chociaż nie jest łatwo zmierzyć to, co służy jako miara wszystkiego. Nie ma bowiem stanu ani ruchu, w którym czas nie byłby obecny jako uszczypliwe poczucie przemijania. Naukowcy nieświadomie doszli do wniosku, że dziś 24 godziny mijają tak szybko, jak kiedyś 16. Oznacza to, że straciliśmy już jedną trzecią czasu naszego życia, czyli połowę czasu, w którym jesteśmy aktywni. Ale nie tylko naukowcy zwracają na to uwagę - ojcowie asceci na pustyniach Świętej Góry, pustelnicy naszych czasów, mówią to samo: czas płynie dziś znacznie szybciej niż kiedyś i trudno ich oskarżać o psychologiczny subiektywizm spowodowany zmianami społecznymi.....
Zwiększyła się prędkość wszystkich procesów, ale mimo to czas się skrócił - dzieje się odwrotnie, niż można by się spodziewać! Tak więc, wbrew wszelkiej logice naukowej, ideolodzy teorii postępu okazali się wielkimi kłamcami. Czyż nie zapewniali nas w ubiegłym wieku, że postęp naukowy i technologiczny doprowadzi do zastąpienia ludzkiej pracy przez maszyny, a tym samym do zwiększenia ilości czasu? Owszem, pralka ułatwia dziś pracę kobiecie, ale teraz cierpi ona na znacznie większy stres z powodu braku czasu niż wtedy, gdy płukała pranie w rzece.....
W dawnych czasach ludzie poruszali się powoli, z godnością podchodzili do wszystkiego, co mieli do zrobienia w ciągu dnia, przez wszystkie dni swego życia. Rozpoczynali dzień od porannej modlitwy i kończyli go modlitwą wieczorną; przy stole odmawiali "Ojcze nasz" i nie przystępowali do niczego bez uczynienia na sobie znaku krzyża. Oznacza to, że człowiek w każdej chwili i w każdym miejscu znajdował wolną chwilę, aby powiedzieć Bogu słowo, a w odpowiedzi otrzymać w duszy zapewnienie, że nie jest sam. Chociaż jego życie było trudne, ze wzlotami i upadkami (jakim powinno być życie każdego, aby można było się z niego czegoś nauczyć), dawało mu ono poczucie pełni. Była to egzystencja doświadczona w całości.
Teraz zaś wszystko robi się w biegu, więc prawie cały czas czujemy się pozbawieni radości chwili, niedoskonali w tym, co robimy i czego doświadczamy. A kiedy się modlimy (kto ma do tego zapał), nasz umysł jest nieobecny. Pędzi do przodu, jest pochłonięty troskami dnia dzisiejszego lub codziennego życia w ogóle. A kiedy się za coś bierzesz, nawet nie przychodzi ci do głowy, żeby się przeżegnać, bo już myślisz o czymś innym - a poza tym to przecież nie pasuje do twojego otoczenia. Jakby to Bóg miał podążać za światem, naśladować go, a nie odwrotnie.....
I tak po prostu człowiek zostaje sam. Nie tylko dlatego, że nie ma już z nim Boga, ale także dlatego, że nie dostrzega on reszty bliskich mu osób, przyjaciół, rodzeństwa, małżonków. Dzieje się tak dlatego, że w biegu każdy ma swój własny rytm - innymi słowy, w pędzie zawsze patrzysz przed siebie na to, co będzie dalej, mając nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy się uspokoisz. Ale życie mija szybko, szybciej niż się spodziewasz przychodzi choroba, przychodzi śmierć, przychodzi przed tym upragnionym wytchnieniem, nie pozwalając ci się uspokoić i powrócić do siebie.
Ale możemy również zrozumieć tę samotność w inny sposób: pośpiech, szalony rytm i nieunikniony zgiełk świata, w którym żyjemy, uniemożliwiają nam usłyszenie nieśmiałych kroków innego na ścieżkach naszej duszy. Bieg w jakiś sposób wypycha nas poza naszą własną duszę. Bo dusza, tak jak dziecko i miłość, potrzebuje, by poświęcić jej czas. Ma swój własny rytm - rytm głębokiej i cichej łączności z Bogiem i innymi duszami. Kobieta rozumie to lepiej, ponieważ odczuwa to bardziej dotkliwie.
A ponieważ rytm przemienności dni i lat społeczeństwa, w którym żyjemy, przez długi czas wyobcowuje nas z życia naszej własnej duszy, przyzwyczajamy się do tego stanu i czujemy się coraz bardziej tak, jakby w ogóle nie istniała. Dlatego zakorzeniają się w nas teorie ewolucjonistyczne. Innymi słowy, zapominamy, skąd pochodzimy, zapominamy rodzimy język prostej miłości, język tego pejzażu duszy, który zawierał tak wiele piękna i tajemnic. I często umieramy wśród obcych, nieznani nikomu, jak to ma miejsce w przypadku tak wielu chrześcijan, zagubionych wśród pozbawionych prawdziwej wiary jak naród żydowski, który niewolniczo pracował dla Egipcjan za kawałek mięsa. Bóg na to pozwolił - może człowiek, patrząc na materię jako symbol, zrozumie, co się dzieje na poziomie ducha.
Architekci przyziemnego krajobrazu współczesnego społeczeństwa, biotechnolodzy ludzkości podporządkowanej maszynie, wyobrażali sobie, że człowiek, niczym trybik, może zostać tak przetworzony, że stanie się robotem. Programowalnym komputerem, który szybko reagowałby na polecenia systemu. I podjęli się tego projektu, prawie dostosowując zachodnią jednostkę do określonych wymagań. Wciąż jednak nie udało im się całkowicie zmienić ludzkiej natury. Wyobcowani z własnych dusz w świecie maszyn i informacji, ludzie cierpią, nie rozumiejąc dlaczego. Większość z nich nawet nie wie, że ma duszę. Jak więc mogą ją rozpoznać i zrozumieć jej cierpienie? Są jak chory, który odczuwa ból, czuje się bardzo słaby, ma zawroty głowy i jest załamany, ale nie potrafi powiedzieć lekarzowi, skąd bierze się jego dolegliwość.
Cierpienie, które odczuwa większość ludzi i które powoduje, że wielu rzuca się w wir wszelkiego rodzaju grzechów, jest ściśle związane z bolesnym upływem czasu, który nie ma już dla nas wystarczającej cierpliwości. Nie wystarcza, ponieważ czas nie mierzy już życia z Bogiem, źródłem czasu i życia. Jest to bolesny czas, dający nam miarę wyobcowania, wyczerpania daremnym biegiem. A im dłużej biegniemy, tym bardziej czujemy się samotni. Tu zaczyna się błędne koło. Im bardziej czujemy się samotni, tym trudniej jest nam znieść bolesny upływ czasu, który nie ma już sensu i radości. Tak więc pędzimy w coraz większym pośpiechu; niczym w piasek chowamy się we własnej pracy, we wszystkich naszych obowiązkach i kłopotach, a w nielicznych chwilach odpoczynku, kiedy jesteśmy sami ze sobą, jest nam jeszcze trudniej i zaczynamy wszystko od nowa. Dlatego właśnie wynaleziono telewizję - aby ugasić tę nieuchronną samotność doświadczaną przez współczesnych ludzi, którzy wzgardzili Bogiem do skraju ignorancji i zapomnienia. Telewizja, gazety, internet, sensacja, erotyka i przemoc, poszukiwanie wrażeń, przesadne emocje - wszystko to ma sprawić, że zapomnimy, że nasze życie stało się zbyt krótkie i bolesne. Żyjemy tak, jakbyśmy nawet nie żyli własnym życiem.
Proszę was, zatrzymajcie się na chwilę w tym pustym wyścigu. Musimy odnaleźć utracony czas, odzyskać go. Jak? Poprzez jak najczęstsze uczestnictwo w Świętej Liturgii. Czas życia naszej duszy jest zasilany – jak wszystko stworzone na tym świecie – łaską Bożą, w tym przypadku czasem Królestwa. Spróbujcie to zrobić, a zobaczycie, jak zmieni się wasze życie.
Proszę was, zyskajcie swój czas, cierpliwie trwając w spowiedzi. W końcu grzech jest głównym winowajcą skracania czasu naszego życia. Bóg nie daje nam więcej czasu, abyśmy nie pogłębiali grzechów, w których tkwimy.
Zdobywajcie czas, zatrzymując się tak często, jak to możliwe w ciągu dnia, aby powiedzieć: Panie, zmiłuj się!
Zdobywajcie czas, wyrzucając telewizor, nie obawiając się "co powiedzą sąsiedzi, przyjaciele i rodzina"! Telewizja jest największym chronofagiem (pożeraczem czasu: z greckiego χρόνος - czas i φᾰγω - pożerać - red.) w historii świata. Pochłania średnio 3,7 godziny czasu dziennie. Więcej osobom starszym i dzieciom, mniej nastolatkom. Myślisz, że nie da się tego wyrzucić? Ale czy nie łatwiej jest zrezygnować z telewizji, niż cierpieć z powodu utraty tak cennego czasu naszego życia, chwil, które odchodzą i nigdy nie wracają, czasu, w którym póki co jesteś zdrowy i póki co żyjesz? Czy kiedykolwiek widziałeś szczęśliwą osobę oglądającą telewizję? A może zapomnieliśmy i w ogóle nie chcemy wiedzieć, co znaczy szczęście? W takim razie zasługujemy na nasz los....
Musimy odzyskać czas, stając się jak wcześniej wrażliwi na nędzę i ból przyjaciół, krewnych, sąsiadów i ludzi na ulicy - a przede wszystkim wrażliwi na głos naszego własnego serca, tak zasmuconego, tak owdowiałego, jakbyśmy umarli w obcym kraju, pochowani wśród trosk i przeklętych przyjemności egzystencji bez Boga.
Proszę, nie pozwólcie, aby te słowa przemknęły wam przez uszy, ponieważ nie wiemy, jak długo Bóg będzie nas znosił.
Georgiy Fechoru (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: Berlior /orthphoto.net/
Czas leci szybciej, o wiele szybciej niż kiedyś. Zauważyliście to? Nie mamy czasu, aby przeczytać książkę, pomyśleć o sobie, spotkać się z bliskimi przyjaciółmi, nie mamy nawet czasu, aby być z naszymi dziećmi i naszym partnerem na rozdrożu tego życia.
Naukowcy zaczęli nawet dokonywać pomiarów skracającego się czasu. Chociaż nie jest łatwo zmierzyć to, co służy jako miara wszystkiego. Nie ma bowiem stanu ani ruchu, w którym czas nie byłby obecny jako uszczypliwe poczucie przemijania. Naukowcy nieświadomie doszli do wniosku, że dziś 24 godziny mijają tak szybko, jak kiedyś 16. Oznacza to, że straciliśmy już jedną trzecią czasu naszego życia, czyli połowę czasu, w którym jesteśmy aktywni. Ale nie tylko naukowcy zwracają na to uwagę - ojcowie asceci na pustyniach Świętej Góry, pustelnicy naszych czasów, mówią to samo: czas płynie dziś znacznie szybciej niż kiedyś i trudno ich oskarżać o psychologiczny subiektywizm spowodowany zmianami społecznymi.....
Zwiększyła się prędkość wszystkich procesów, ale mimo to czas się skrócił - dzieje się odwrotnie, niż można by się spodziewać! Tak więc, wbrew wszelkiej logice naukowej, ideolodzy teorii postępu okazali się wielkimi kłamcami. Czyż nie zapewniali nas w ubiegłym wieku, że postęp naukowy i technologiczny doprowadzi do zastąpienia ludzkiej pracy przez maszyny, a tym samym do zwiększenia ilości czasu? Owszem, pralka ułatwia dziś pracę kobiecie, ale teraz cierpi ona na znacznie większy stres z powodu braku czasu niż wtedy, gdy płukała pranie w rzece.....
W dawnych czasach ludzie poruszali się powoli, z godnością podchodzili do wszystkiego, co mieli do zrobienia w ciągu dnia, przez wszystkie dni swego życia. Rozpoczynali dzień od porannej modlitwy i kończyli go modlitwą wieczorną; przy stole odmawiali "Ojcze nasz" i nie przystępowali do niczego bez uczynienia na sobie znaku krzyża. Oznacza to, że człowiek w każdej chwili i w każdym miejscu znajdował wolną chwilę, aby powiedzieć Bogu słowo, a w odpowiedzi otrzymać w duszy zapewnienie, że nie jest sam. Chociaż jego życie było trudne, ze wzlotami i upadkami (jakim powinno być życie każdego, aby można było się z niego czegoś nauczyć), dawało mu ono poczucie pełni. Była to egzystencja doświadczona w całości.
Teraz zaś wszystko robi się w biegu, więc prawie cały czas czujemy się pozbawieni radości chwili, niedoskonali w tym, co robimy i czego doświadczamy. A kiedy się modlimy (kto ma do tego zapał), nasz umysł jest nieobecny. Pędzi do przodu, jest pochłonięty troskami dnia dzisiejszego lub codziennego życia w ogóle. A kiedy się za coś bierzesz, nawet nie przychodzi ci do głowy, żeby się przeżegnać, bo już myślisz o czymś innym - a poza tym to przecież nie pasuje do twojego otoczenia. Jakby to Bóg miał podążać za światem, naśladować go, a nie odwrotnie.....
I tak po prostu człowiek zostaje sam. Nie tylko dlatego, że nie ma już z nim Boga, ale także dlatego, że nie dostrzega on reszty bliskich mu osób, przyjaciół, rodzeństwa, małżonków. Dzieje się tak dlatego, że w biegu każdy ma swój własny rytm - innymi słowy, w pędzie zawsze patrzysz przed siebie na to, co będzie dalej, mając nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy się uspokoisz. Ale życie mija szybko, szybciej niż się spodziewasz przychodzi choroba, przychodzi śmierć, przychodzi przed tym upragnionym wytchnieniem, nie pozwalając ci się uspokoić i powrócić do siebie.
Ale możemy również zrozumieć tę samotność w inny sposób: pośpiech, szalony rytm i nieunikniony zgiełk świata, w którym żyjemy, uniemożliwiają nam usłyszenie nieśmiałych kroków innego na ścieżkach naszej duszy. Bieg w jakiś sposób wypycha nas poza naszą własną duszę. Bo dusza, tak jak dziecko i miłość, potrzebuje, by poświęcić jej czas. Ma swój własny rytm - rytm głębokiej i cichej łączności z Bogiem i innymi duszami. Kobieta rozumie to lepiej, ponieważ odczuwa to bardziej dotkliwie.
A ponieważ rytm przemienności dni i lat społeczeństwa, w którym żyjemy, przez długi czas wyobcowuje nas z życia naszej własnej duszy, przyzwyczajamy się do tego stanu i czujemy się coraz bardziej tak, jakby w ogóle nie istniała. Dlatego zakorzeniają się w nas teorie ewolucjonistyczne. Innymi słowy, zapominamy, skąd pochodzimy, zapominamy rodzimy język prostej miłości, język tego pejzażu duszy, który zawierał tak wiele piękna i tajemnic. I często umieramy wśród obcych, nieznani nikomu, jak to ma miejsce w przypadku tak wielu chrześcijan, zagubionych wśród pozbawionych prawdziwej wiary jak naród żydowski, który niewolniczo pracował dla Egipcjan za kawałek mięsa. Bóg na to pozwolił - może człowiek, patrząc na materię jako symbol, zrozumie, co się dzieje na poziomie ducha.
Architekci przyziemnego krajobrazu współczesnego społeczeństwa, biotechnolodzy ludzkości podporządkowanej maszynie, wyobrażali sobie, że człowiek, niczym trybik, może zostać tak przetworzony, że stanie się robotem. Programowalnym komputerem, który szybko reagowałby na polecenia systemu. I podjęli się tego projektu, prawie dostosowując zachodnią jednostkę do określonych wymagań. Wciąż jednak nie udało im się całkowicie zmienić ludzkiej natury. Wyobcowani z własnych dusz w świecie maszyn i informacji, ludzie cierpią, nie rozumiejąc dlaczego. Większość z nich nawet nie wie, że ma duszę. Jak więc mogą ją rozpoznać i zrozumieć jej cierpienie? Są jak chory, który odczuwa ból, czuje się bardzo słaby, ma zawroty głowy i jest załamany, ale nie potrafi powiedzieć lekarzowi, skąd bierze się jego dolegliwość.
Cierpienie, które odczuwa większość ludzi i które powoduje, że wielu rzuca się w wir wszelkiego rodzaju grzechów, jest ściśle związane z bolesnym upływem czasu, który nie ma już dla nas wystarczającej cierpliwości. Nie wystarcza, ponieważ czas nie mierzy już życia z Bogiem, źródłem czasu i życia. Jest to bolesny czas, dający nam miarę wyobcowania, wyczerpania daremnym biegiem. A im dłużej biegniemy, tym bardziej czujemy się samotni. Tu zaczyna się błędne koło. Im bardziej czujemy się samotni, tym trudniej jest nam znieść bolesny upływ czasu, który nie ma już sensu i radości. Tak więc pędzimy w coraz większym pośpiechu; niczym w piasek chowamy się we własnej pracy, we wszystkich naszych obowiązkach i kłopotach, a w nielicznych chwilach odpoczynku, kiedy jesteśmy sami ze sobą, jest nam jeszcze trudniej i zaczynamy wszystko od nowa. Dlatego właśnie wynaleziono telewizję - aby ugasić tę nieuchronną samotność doświadczaną przez współczesnych ludzi, którzy wzgardzili Bogiem do skraju ignorancji i zapomnienia. Telewizja, gazety, internet, sensacja, erotyka i przemoc, poszukiwanie wrażeń, przesadne emocje - wszystko to ma sprawić, że zapomnimy, że nasze życie stało się zbyt krótkie i bolesne. Żyjemy tak, jakbyśmy nawet nie żyli własnym życiem.
Proszę was, zatrzymajcie się na chwilę w tym pustym wyścigu. Musimy odnaleźć utracony czas, odzyskać go. Jak? Poprzez jak najczęstsze uczestnictwo w Świętej Liturgii. Czas życia naszej duszy jest zasilany – jak wszystko stworzone na tym świecie – łaską Bożą, w tym przypadku czasem Królestwa. Spróbujcie to zrobić, a zobaczycie, jak zmieni się wasze życie.
Proszę was, zyskajcie swój czas, cierpliwie trwając w spowiedzi. W końcu grzech jest głównym winowajcą skracania czasu naszego życia. Bóg nie daje nam więcej czasu, abyśmy nie pogłębiali grzechów, w których tkwimy.
Zdobywajcie czas, zatrzymując się tak często, jak to możliwe w ciągu dnia, aby powiedzieć: Panie, zmiłuj się!
Zdobywajcie czas, wyrzucając telewizor, nie obawiając się "co powiedzą sąsiedzi, przyjaciele i rodzina"! Telewizja jest największym chronofagiem (pożeraczem czasu: z greckiego χρόνος - czas i φᾰγω - pożerać - red.) w historii świata. Pochłania średnio 3,7 godziny czasu dziennie. Więcej osobom starszym i dzieciom, mniej nastolatkom. Myślisz, że nie da się tego wyrzucić? Ale czy nie łatwiej jest zrezygnować z telewizji, niż cierpieć z powodu utraty tak cennego czasu naszego życia, chwil, które odchodzą i nigdy nie wracają, czasu, w którym póki co jesteś zdrowy i póki co żyjesz? Czy kiedykolwiek widziałeś szczęśliwą osobę oglądającą telewizję? A może zapomnieliśmy i w ogóle nie chcemy wiedzieć, co znaczy szczęście? W takim razie zasługujemy na nasz los....
Musimy odzyskać czas, stając się jak wcześniej wrażliwi na nędzę i ból przyjaciół, krewnych, sąsiadów i ludzi na ulicy - a przede wszystkim wrażliwi na głos naszego własnego serca, tak zasmuconego, tak owdowiałego, jakbyśmy umarli w obcym kraju, pochowani wśród trosk i przeklętych przyjemności egzystencji bez Boga.
Proszę, nie pozwólcie, aby te słowa przemknęły wam przez uszy, ponieważ nie wiemy, jak długo Bóg będzie nas znosił.
Georgiy Fechoru (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: Berlior /orthphoto.net/