Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Wszechobecna Modlitwa Jezusowa - cz. 2
Lynnette Horner (tłum. Gabriel Szymczak), 03 sierpnia 2024
O czym myśleć podczas Modlitwy Jezusowej
W naszych umysłach słowom zwykle towarzyszą obrazy — lub przynajmniej idee. Ale Modlitwa Jezusowa nie jest formą medytacji nad wydarzeniami z życia Jezusa ani refleksji nad Jego przypowieściami i powiedzeniami. Nie chodzi tu o wewnętrzne rozważanie prawd teologicznych. Medytacja nad obrazami i koncepcjami to podejście bardzo zachodnie, które stało się popularne wraz z kontrreformacją Kościoła rzymskokatolickiego. Odeszło daleko od starożytnych praktyk wschodniego chrześcijaństwa.
Jestem dziewczyną z Zachodu, wciąż uczącą się myśleć prawosławnie, więc rada metropolity Kallistosa bardzo mnie uderzyła: „Kiedy wzywamy Imię, nie powinniśmy celowo kształtować w naszych umysłach żadnego wizualnego obrazu Zbawiciela”. Co? Często odmawiałam modlitwę Jezusową z pomocą ikony, więc czy ta rada to po prostu osobista preferencja hierarchy?
Nie. On cytuje św. Grzegorza z Synaju: „Trzymaj swój umysł wolny od kolorów, obrazów i form; strzeż się wyobraźni (fantazji) w modlitwie”.
Święty Teofan rozwija tę myśl:
„Istotną częścią jest zamieszkanie w Bogu, a to chodzenie przed Bogiem oznacza, że żyjesz z przekonaniem nawet poprzedzającym twoją świadomość, że Bóg jest w tobie, tak jak jest we wszystkim: żyjesz w niezłomnej pewności, że On widzi wszystko, co jest w tobie, że zna cię lepiej niż ty sam siebie. Tej świadomości oka Boga patrzącego na twoje wnętrze nie może towarzyszyć żadna wizualna koncepcja, ale musi ona ograniczać się do prostego przekonania lub odczucia.”
Wciąż z tym walczę – mój umysł jest pełen obrazów. Poza tym lubię odmawiać Modlitwę Jezusową przed ścianą z ikonami. Niekoniecznie jest to złe, ale celem modlitwy jest zjednoczenie się z Chrystusem tak, aby nic nie stanęło między nami, czy to obraz, czy koncepcja teologiczna, czy też jakaś wzniosła myśli. Jak nauczał św. Filoteusz z Synaju (IX lub X w.): „Przez pamięć o Jezusie Chrystusie zbierzcie razem rozproszony umysł”.
Zatem w powtarzaniu modlitwy nie chodzi o logiczne myślenie czy nawet obrazy ikonograficzne, ale o prostotę miłości. Powtarzamy imię Jezusa raz po raz. . . ponieważ Go kochamy.
Od razu powiem, że nie jestem w tym absolutnie dobra. Najbardziej jestem świadoma kłębiących się we mnie myśli, obrazów i uczuć, kiedy próbuję poświęcić zaledwie kilka minut na recytację Modlitwy Jezusowej. Ale – wracając do zasady, aby nie walczyć z myślami, ale zamiast tego kierować je gdzie indziej – kontynuuję. Metropolita radzi:
„Nie myśl o swoich myślach i o tym, jak je porzucić; pomyśl o Jezusie... Jeśli twoja uwaga będzie błądzić, a niewątpliwie tak się stanie, nie zniechęcaj się. […] Jeśli błąka się raz po raz, to raz po raz sprowadzaj ją z powrotem. Wróć do centrum – do żywego i osobistego centrum, do Jezusa Chrystusa.”
Myślę, że dla nawróconych - takich jak ja - często kuszące jest, aby się poddać. Uczymy się tak wielu nowych rzeczy – liturgii, nowych sposobów modlitwy, zwracania się do Kościoła o interpretację biblijną – że martwimy się, czy zrobimy wszystko dobrze. Właściwa postawa modlitewna. Prawidłowe zasady postu. Strach, że nasze alergie pokarmowe i schorzenia uniemożliwią nam praktykowanie najsurowszej i najczystszej formy postu. Czy robię to źle? Czy stracę Boże błogosławieństwo, ponieważ nie będę mogła robić tego wszystkiego dobrze?
Jeśli zmagasz się z tą wewnętrzną paniką, porozmawiaj proszę ze swoim duchowym ojcem. Celem jakiejkolwiek ascezy jest okiełznanie naszych namiętności i zbliżenie się do Chrystusa. Nie robimy tego, aby coś odhaczyć z listy lub ukończyć jakąś niewidzialną akademię.
Dobra wiadomość dotycząca Modlitwy Jezusowej jest taka, że jeśli naszym celem w jej powtarzaniu jest lepsze poznanie i kochanie Go, nie możemy zrobić tego źle. Może to oznacza, że tak naprawdę wcale nie ponoszę porażki, o ile Go szukam - niedoskonale, ale szczerze.
Nie zaprzeczając ani nie umniejszając klasycznego nauczania mistrzów - hezychastów o Modlitwie Jezusowej jako o „odrzuceniu myśli”, należy przyznać, że na przestrzeni wieków większość chrześcijan Wschodu używała tej Modlitwy po prostu jako wyrazu swego czułego, pełnego miłości zaufania do Jezusa, Boskiego Towarzysza. I z pewnością nie ma w tym nic złego.
Modlitwa wewnętrzna
To jest część mistyczna. Kilka lat temu obejrzałam znakomity dokument „60 minut” o górze Athos, dostępny na YouTube. W pewnym momencie osoba przeprowadzająca wywiad rozmawiała z młodym mnichem o modlitwie, a mnich odpowiedział czymś w rodzaju: „Skąd wiesz, że teraz się nie modlę?” Pomyślałam: „Aha!” Jako świeżo upieczona prawosławna chrześcijanka czułam, że wiem, o co chodzi. Wiedziałam, że wewnętrznie recytuje Modlitwę Jezusową i być może nawet osiągnął modlitwę serca.
Nazywa się to czasami także „modlitwą intelektu serca” i jest to dla mnie ważny prawosławny cel życiowy. „Serce” w tym kontekście oznacza nie tylko nasze emocje – jak jest w powszechnym rozumieniu na Zachodzie – ale „całość osoby ludzkiej” – naszą najgłębszą istotę, nasze najgłębsze ja.
OK, to nie jest do końca jasne. Dlatego metropolita Kallistos cytuje rosyjskiego filozofa Borysa Wyszesławcewa:
„[Serce jest] ośrodkiem nie tylko świadomości, ale i nieświadomości, nie tylko duszy, ale i ducha, nie tylko ducha, ale i ciała, nie tylko tego, co zrozumiałe, ale i niepojętego; jednym słowem jest to absolutne centrum.”
W pewnym sensie prawie rozumiem ogólną koncepcję, że serce to nie tylko fizyczny, bijący organ; to także coś więcej niż duchowe i emocjonalne centrum naszej istoty. Niejasno wyobrażam sobie ideę mojego najprawdziwszego, wewnętrznego ja.
Jeszcze jedno spojrzenie, ponownie od metropolity Kallistosa: „Jak kropla atramentu spadająca na bibułę, akt modlitwy powinien stopniowo rozprzestrzeniać się na zewnątrz ze świadomego i rozumującego centrum mózgu, aż obejmie każdą część nas samych”.
Teraz mogę to sobie wyobrazić, niezależnie od tego, czy tego doświadczam, czy nie. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że umysł zstępuje do serca podczas odmawiania Modlitwy Jezusowej. Zgaduję, że kiedy to się stanie, wiesz o tym.
Osiągnięcie prawdziwej modlitwy wymaga tego zstąpienia. Nie rezygnujemy z intelektu, który jest darem Boga. Zamiast tego u zaawansowanych praktykujących umysł i serce jednoczą się. Zejście umysłu do serca oznacza przywrócenie jedności i pełni.
Wiele napisano na temat modlitwy serca. Kiedy określam to jako prawosławny cel życiowy, jestem jednocześnie poważna i śmieszna. Wewnętrzna modlitwa, w której twoje wnętrze trwa przez cały czas, nie jest to coś, co mogę osiągnąć moją wolą, a nawet praktyką. Jest to przejście od celowego odmawiania modlitwy do modlitwy „samo się wypowiadającej”. Mówiąc dokładniej, jest to Chrystus odmawiający modlitwę we mnie. Jako taka, jest darem od Boga. Jako chrześcijanie jesteśmy świątyniami Ducha Świętego i Bóg spotyka się z nami tutaj, w swoich świątyniach.
Krótko mówiąc, proces ten jest tajemnicą. Oczywiście. To jest prawosławne chrześcijaństwo. Czego się spodziewałam - instrukcji obsługi z wypunktowanymi wskazówkami? Jak opisuje to metropolita Kallistos: „Modlitwa serca wyznacza zatem punkt, w którym moje działanie, moja modlitwa zostaje wyraźnie utożsamiona z ciągłym działaniem Innego we mnie. To już nie jest modlitwa do Jezusa, ale modlitwa samego Jezusa”.
W historii jest kilka niezwykłych osób, takich choćby jak autor „Drogi pielgrzyma”, które w ciągu zaledwie kilku tygodni i miesięcy przechodzą do samodzielnej modlitwy. Modlitwa powtarza się w ich sercach nawet podczas snu. W przypadku większości ludzi dzieje się to po całym życiu zmagań, jeśli w ogóle. W VII wieku św. Izaak Syryjczyk stwierdził, że „ledwie jeden na dziesięć tysięcy” otrzymuje dar czystej modlitwy.
To zarówno zniechęcające, jak i … przynoszące ulgę. Nie muszę wyznaczać sobie celów w sposób typowy dla zadań, po czym następują wyrzuty sumienia, gdy nie udaje mi się osiągnąć czystej modlitwy. Ponieważ to zły cel. Moim prawosławnym celem życiowym powinno być – i jest, kiedy zastosuję jakąś korektę kursu – poznanie Chrystusa i zjednoczenie się z Nim. Jestem na tej drodze i dzięki łasce Bożej będę coraz częściej włączać Modlitwę Jezusową do mojego codziennego życia i brnąć dalej.
Ostatecznym celem praktykowania Modlitwy Jezusowej – i całego życia chrześcijańskiego – jest teoza, deifikacja lub przebóstwienie.
Celem jest Chrystus. Jego Życie we mnie jest celem. Osiągnięcie czystej wewnętrznej modlitwy byłoby cudowne, ale nawet jeśli Bóg da mi ten dar, nadal będę musiała kroczyć ścieżką pokuty, wierności, uczestniczenia w sakramentach i ascezy, na tyle, na ile mogę – i chcę. Modlitwa Jezusowa będzie ważną częścią tej podróży, niezależnie od narzuconych przeze mnie definicji sukcesu i porażki. I jestem wdzięczna za błogosławieństwa, które otrzymałam jako początkująca dzięki recytowaniu tej modlitwy.
Lynnette Horner (tłum. Gabriel Szymczak)
za: walkinganancientpath.com
fotografia: jarek1 /orthphoto.net/
W naszych umysłach słowom zwykle towarzyszą obrazy — lub przynajmniej idee. Ale Modlitwa Jezusowa nie jest formą medytacji nad wydarzeniami z życia Jezusa ani refleksji nad Jego przypowieściami i powiedzeniami. Nie chodzi tu o wewnętrzne rozważanie prawd teologicznych. Medytacja nad obrazami i koncepcjami to podejście bardzo zachodnie, które stało się popularne wraz z kontrreformacją Kościoła rzymskokatolickiego. Odeszło daleko od starożytnych praktyk wschodniego chrześcijaństwa.
Jestem dziewczyną z Zachodu, wciąż uczącą się myśleć prawosławnie, więc rada metropolity Kallistosa bardzo mnie uderzyła: „Kiedy wzywamy Imię, nie powinniśmy celowo kształtować w naszych umysłach żadnego wizualnego obrazu Zbawiciela”. Co? Często odmawiałam modlitwę Jezusową z pomocą ikony, więc czy ta rada to po prostu osobista preferencja hierarchy?
Nie. On cytuje św. Grzegorza z Synaju: „Trzymaj swój umysł wolny od kolorów, obrazów i form; strzeż się wyobraźni (fantazji) w modlitwie”.
Święty Teofan rozwija tę myśl:
„Istotną częścią jest zamieszkanie w Bogu, a to chodzenie przed Bogiem oznacza, że żyjesz z przekonaniem nawet poprzedzającym twoją świadomość, że Bóg jest w tobie, tak jak jest we wszystkim: żyjesz w niezłomnej pewności, że On widzi wszystko, co jest w tobie, że zna cię lepiej niż ty sam siebie. Tej świadomości oka Boga patrzącego na twoje wnętrze nie może towarzyszyć żadna wizualna koncepcja, ale musi ona ograniczać się do prostego przekonania lub odczucia.”
Wciąż z tym walczę – mój umysł jest pełen obrazów. Poza tym lubię odmawiać Modlitwę Jezusową przed ścianą z ikonami. Niekoniecznie jest to złe, ale celem modlitwy jest zjednoczenie się z Chrystusem tak, aby nic nie stanęło między nami, czy to obraz, czy koncepcja teologiczna, czy też jakaś wzniosła myśli. Jak nauczał św. Filoteusz z Synaju (IX lub X w.): „Przez pamięć o Jezusie Chrystusie zbierzcie razem rozproszony umysł”.
Zatem w powtarzaniu modlitwy nie chodzi o logiczne myślenie czy nawet obrazy ikonograficzne, ale o prostotę miłości. Powtarzamy imię Jezusa raz po raz. . . ponieważ Go kochamy.
Od razu powiem, że nie jestem w tym absolutnie dobra. Najbardziej jestem świadoma kłębiących się we mnie myśli, obrazów i uczuć, kiedy próbuję poświęcić zaledwie kilka minut na recytację Modlitwy Jezusowej. Ale – wracając do zasady, aby nie walczyć z myślami, ale zamiast tego kierować je gdzie indziej – kontynuuję. Metropolita radzi:
„Nie myśl o swoich myślach i o tym, jak je porzucić; pomyśl o Jezusie... Jeśli twoja uwaga będzie błądzić, a niewątpliwie tak się stanie, nie zniechęcaj się. […] Jeśli błąka się raz po raz, to raz po raz sprowadzaj ją z powrotem. Wróć do centrum – do żywego i osobistego centrum, do Jezusa Chrystusa.”
Myślę, że dla nawróconych - takich jak ja - często kuszące jest, aby się poddać. Uczymy się tak wielu nowych rzeczy – liturgii, nowych sposobów modlitwy, zwracania się do Kościoła o interpretację biblijną – że martwimy się, czy zrobimy wszystko dobrze. Właściwa postawa modlitewna. Prawidłowe zasady postu. Strach, że nasze alergie pokarmowe i schorzenia uniemożliwią nam praktykowanie najsurowszej i najczystszej formy postu. Czy robię to źle? Czy stracę Boże błogosławieństwo, ponieważ nie będę mogła robić tego wszystkiego dobrze?
Jeśli zmagasz się z tą wewnętrzną paniką, porozmawiaj proszę ze swoim duchowym ojcem. Celem jakiejkolwiek ascezy jest okiełznanie naszych namiętności i zbliżenie się do Chrystusa. Nie robimy tego, aby coś odhaczyć z listy lub ukończyć jakąś niewidzialną akademię.
Dobra wiadomość dotycząca Modlitwy Jezusowej jest taka, że jeśli naszym celem w jej powtarzaniu jest lepsze poznanie i kochanie Go, nie możemy zrobić tego źle. Może to oznacza, że tak naprawdę wcale nie ponoszę porażki, o ile Go szukam - niedoskonale, ale szczerze.
Nie zaprzeczając ani nie umniejszając klasycznego nauczania mistrzów - hezychastów o Modlitwie Jezusowej jako o „odrzuceniu myśli”, należy przyznać, że na przestrzeni wieków większość chrześcijan Wschodu używała tej Modlitwy po prostu jako wyrazu swego czułego, pełnego miłości zaufania do Jezusa, Boskiego Towarzysza. I z pewnością nie ma w tym nic złego.
Modlitwa wewnętrzna
To jest część mistyczna. Kilka lat temu obejrzałam znakomity dokument „60 minut” o górze Athos, dostępny na YouTube. W pewnym momencie osoba przeprowadzająca wywiad rozmawiała z młodym mnichem o modlitwie, a mnich odpowiedział czymś w rodzaju: „Skąd wiesz, że teraz się nie modlę?” Pomyślałam: „Aha!” Jako świeżo upieczona prawosławna chrześcijanka czułam, że wiem, o co chodzi. Wiedziałam, że wewnętrznie recytuje Modlitwę Jezusową i być może nawet osiągnął modlitwę serca.
Nazywa się to czasami także „modlitwą intelektu serca” i jest to dla mnie ważny prawosławny cel życiowy. „Serce” w tym kontekście oznacza nie tylko nasze emocje – jak jest w powszechnym rozumieniu na Zachodzie – ale „całość osoby ludzkiej” – naszą najgłębszą istotę, nasze najgłębsze ja.
OK, to nie jest do końca jasne. Dlatego metropolita Kallistos cytuje rosyjskiego filozofa Borysa Wyszesławcewa:
„[Serce jest] ośrodkiem nie tylko świadomości, ale i nieświadomości, nie tylko duszy, ale i ducha, nie tylko ducha, ale i ciała, nie tylko tego, co zrozumiałe, ale i niepojętego; jednym słowem jest to absolutne centrum.”
W pewnym sensie prawie rozumiem ogólną koncepcję, że serce to nie tylko fizyczny, bijący organ; to także coś więcej niż duchowe i emocjonalne centrum naszej istoty. Niejasno wyobrażam sobie ideę mojego najprawdziwszego, wewnętrznego ja.
Jeszcze jedno spojrzenie, ponownie od metropolity Kallistosa: „Jak kropla atramentu spadająca na bibułę, akt modlitwy powinien stopniowo rozprzestrzeniać się na zewnątrz ze świadomego i rozumującego centrum mózgu, aż obejmie każdą część nas samych”.
Teraz mogę to sobie wyobrazić, niezależnie od tego, czy tego doświadczam, czy nie. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że umysł zstępuje do serca podczas odmawiania Modlitwy Jezusowej. Zgaduję, że kiedy to się stanie, wiesz o tym.
Osiągnięcie prawdziwej modlitwy wymaga tego zstąpienia. Nie rezygnujemy z intelektu, który jest darem Boga. Zamiast tego u zaawansowanych praktykujących umysł i serce jednoczą się. Zejście umysłu do serca oznacza przywrócenie jedności i pełni.
Wiele napisano na temat modlitwy serca. Kiedy określam to jako prawosławny cel życiowy, jestem jednocześnie poważna i śmieszna. Wewnętrzna modlitwa, w której twoje wnętrze trwa przez cały czas, nie jest to coś, co mogę osiągnąć moją wolą, a nawet praktyką. Jest to przejście od celowego odmawiania modlitwy do modlitwy „samo się wypowiadającej”. Mówiąc dokładniej, jest to Chrystus odmawiający modlitwę we mnie. Jako taka, jest darem od Boga. Jako chrześcijanie jesteśmy świątyniami Ducha Świętego i Bóg spotyka się z nami tutaj, w swoich świątyniach.
Krótko mówiąc, proces ten jest tajemnicą. Oczywiście. To jest prawosławne chrześcijaństwo. Czego się spodziewałam - instrukcji obsługi z wypunktowanymi wskazówkami? Jak opisuje to metropolita Kallistos: „Modlitwa serca wyznacza zatem punkt, w którym moje działanie, moja modlitwa zostaje wyraźnie utożsamiona z ciągłym działaniem Innego we mnie. To już nie jest modlitwa do Jezusa, ale modlitwa samego Jezusa”.
W historii jest kilka niezwykłych osób, takich choćby jak autor „Drogi pielgrzyma”, które w ciągu zaledwie kilku tygodni i miesięcy przechodzą do samodzielnej modlitwy. Modlitwa powtarza się w ich sercach nawet podczas snu. W przypadku większości ludzi dzieje się to po całym życiu zmagań, jeśli w ogóle. W VII wieku św. Izaak Syryjczyk stwierdził, że „ledwie jeden na dziesięć tysięcy” otrzymuje dar czystej modlitwy.
To zarówno zniechęcające, jak i … przynoszące ulgę. Nie muszę wyznaczać sobie celów w sposób typowy dla zadań, po czym następują wyrzuty sumienia, gdy nie udaje mi się osiągnąć czystej modlitwy. Ponieważ to zły cel. Moim prawosławnym celem życiowym powinno być – i jest, kiedy zastosuję jakąś korektę kursu – poznanie Chrystusa i zjednoczenie się z Nim. Jestem na tej drodze i dzięki łasce Bożej będę coraz częściej włączać Modlitwę Jezusową do mojego codziennego życia i brnąć dalej.
Ostatecznym celem praktykowania Modlitwy Jezusowej – i całego życia chrześcijańskiego – jest teoza, deifikacja lub przebóstwienie.
Celem jest Chrystus. Jego Życie we mnie jest celem. Osiągnięcie czystej wewnętrznej modlitwy byłoby cudowne, ale nawet jeśli Bóg da mi ten dar, nadal będę musiała kroczyć ścieżką pokuty, wierności, uczestniczenia w sakramentach i ascezy, na tyle, na ile mogę – i chcę. Modlitwa Jezusowa będzie ważną częścią tej podróży, niezależnie od narzuconych przeze mnie definicji sukcesu i porażki. I jestem wdzięczna za błogosławieństwa, które otrzymałam jako początkująca dzięki recytowaniu tej modlitwy.
Lynnette Horner (tłum. Gabriel Szymczak)
za: walkinganancientpath.com
fotografia: jarek1 /orthphoto.net/