publicystyka: Wszechobecna Modlitwa Jezusowa - cz. 1
kuchnia muzyka sklep
polska świat
publicystyka pytania i odpowiedzi archiwum
ogłoszenia wydarzenia fotogalerie
redakcja wesprzyj nas kontakt

Wszechobecna Modlitwa Jezusowa - cz. 1

Lynnette Horner (tłum. Gabriel Szymczak), 02 sierpnia 2024

Bez względu na to, dokąd się udamy w świecie prawosławnym, czy sięgniemy po książki, podcasty, blogi, kazania, czy pojedziemy na pielgrzymkę do monasteru – gdzieś ktoś zawsze wspomni Modlitwę Jezusową.

Jest wszechobecna. Czasami nazywa się ją po prostu „Modlitwą” i każdy dokładnie wie, co to oznacza. Jest to jedno z wielu narzędzi, jakie Kościół zapewnił nam dla duchowego wzrostu i prowadzenia prawosławnego życia. Do narzędzi tych należy również znak krzyża, reguła modlitewna, przystępowanie do sakramentów oraz trzyczęściowy przepis na duchowy wzrost – modlitwa, post i jałmużna.

Mamy również wiele pisemnych modlitw, które są stałą częścią ortopraksji, takich jak modlitwa Trisagion i oczywiście Modlitwa Pańska.

Modlitwa Jezusowa zajmuje wysokie miejsce na liście priorytetów życia prawosławnego.
Ale dlaczego?

Zajęło mi dużo czasu, zanim zaczęłam się nad tym zastanawiać

„Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”. Lub krótsza wersja: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. To dobra modlitwa. Ale dlaczego cały Kościół nam na to wskazuje?

Nieskuteczna modlitwa

Od początków mojej wiary chrześcijańskiej chciałam być człowiekiem modlitwy, ale muszę przyznać, że nie wychodzi mi to zbyt dobrze. Jednym z powodów jest to, że nauczono mnie wielu heterodoksyjnych poglądów na temat modlitwy, od dobrych – wykorzystuj Psalmy w swoim życiu modlitewnym – po całkowicie błędne – „Wypowiedz to i żądaj tego z wiarą”.

Kiedy znalazłam drogę do wschodniego chrześcijaństwa, początkowo zmagałam się z tym, co nazywałam „modlitwami - gotowcami”. Ale zainspirowała mnie idea Modlitwy Jezusowej, częściowo dlatego, że zyskała ona pewną popularność w kręgach ewangelickich i nie była dla mnie zupełnie nowa. 

Wprowadzałam Modlitwę w swoje życie z przerwami, a w zeszłym roku mój duchowy ojciec zalecił mi przeczytanie małej książeczki błogosławionej pamięci metropolity Kallistosa Ware’a „Moc imienia: modlitwa Jezusa w duchowości prawosławnej”, która została wydana po raz pierwszy około 50 lat temu. Wracałam do niej wielokrotnie i w tym tekście będę często cytować jej autora. Nie dlatego, że piszę recenzję książki, ale dlatego, że jest ona naprawdę pomocna.

Dlaczego więc mówię o Modlitwie Jezusowej, choć muszę przyznać, że ciągle mi się ona nie udaje? Ponieważ dla tych z was, którzy czytają mego bloga, nie chcę być Szerpą posiadającym umiejętności poprowadzenia was podczas wspinaczki na duchowe góry, ale towarzyszem pielgrzyma. Znam wielu wierzących, którzy próbują włączyć Modlitwę Jezusową do swojego codziennego życia. Miło jest wspólnie działać i dzielić się tym, czego się nauczyliśmy.

Myślę też, że Modlitwa Jezusowa to świetny temat, ponieważ wzrastanie w praktyce tej modlitwy jest czymś, co wszyscy możemy kontynuować przez całe życie, podążając naprzód w Chrystusie.

Kościół rzeczywiście powraca do Modlitwy Jezusowej jako narzędzia w naszym codziennym życiu głównie dlatego, że jest prosta i elastyczna. Jest łatwa do zapamiętania i tak prosta, że nawet małe dzieci mogą się nią modlić. Ma ogromną głębię znaczenia i nie wymaga stopnia seminaryjnego, aby z niej korzystać. Musimy tylko zacząć.

Jak mamy się nią modlić? Chociaż na przestrzeni wieków ludzie używali różnych odmian tej modlitwy, jednym spójnym i niezmiennym elementem jest imię „Jezus”. Wzywając imienia Jezusa, jak radzi metropolita Kallistos: „Zacznij wymawiać je z uwielbieniem i miłością. Trzymaj się tego. Powtórz to. Nie myśl, że wzywasz Imię; myśl tylko o samym Jezusie. Wymawiaj Jego Imię powoli, delikatnie i cicho.”

Modlitwa „swobodna” i „formalna”

Wierzący korzystają z Modlitwy Jezusowej w swoim życiu zarówno w sposób swobodny, jak i formalny. Swobodna droga jest szczególnie przydatna dla tych z nas, którzy żyją na świecie, łącząc pracę i szkołę, dom i rodzinę. Być może już to robisz i recytujeasz Modlitwę podczas zwykłych zajęć. Idealnie nadają się do tego znane, powtarzalne czynności – możemy odmawiać Modlitwę Jezusową podczas składania prania lub kopania w ogrodzie. Jeśli idę sama na spacer z psem, przez chwilę odmawiam modlitwę w milczeniu, przynajmniej do czasu, aż ulegnę rozproszeniu. Świetnie sprawdza się ona także podczas wielu okresów oczekiwania: na światłach, w kolejkach w sklepie spożywczym, u dentysty.

Prostota tej modlitwy czyni ją idealną również wtedy, gdy inne rodzaje modlitwy mogą być niemożliwe, na przykład gdy jesteśmy w trakcie trudnej rozmowy lub zmagamy się z niepokojem.

Stosowanie Modlitwy Jezusowej jest także wspaniałym przykładem znaczenia świętej Tradycji w Kościele dla nas. Na przykład w 1 Liście do Tesaloniczan 5, 17 św. Paweł wypowiada słynne pouczenie, abyśmy „modlili się nieustannie”. Pamiętam dyskusje na ten temat na protestanckich studiach biblijnych. Jak to jest możliwe? Jeden z przyjaciół znał młodego mężczyznę z chrześcijańskiego uniwersytetu, który zinterpretował ten werset w ten sposób: „Módlcie się na głos”. Modlił się więc głośno w drodze na zajęcia i stojąc w stołówce lub przeglądając książki w księgarni. Ale nie recytował psalmów. Była to modlitwa spontaniczna, konwersacyjna: cokolwiek przyszło mu do głowy, opowiadał o tym Panu, co słyszeli wszyscy wokół.
Wyobrażasz sobie utknąć w windzie z tym gościem?

Stosowanie Modlitwy Jezusowej to wypróbowany i prawdziwy sposób modlitwy, który pomaga nam stanąć w obecności Boga, gdziekolwiek jesteśmy, i zacząć się modlić bez przerwy. Dostępne są na ten temat słowa wielu Ojców Kościoła, które mogą nas pouczać, a także żyjący duchowi ojcowie, którzy mogą nas prowadzić.

Podczas formalnego stosowania Modlitwy Jezusowej, którą większość słuchaczy prawdopodobnie próbowała praktykować codziennie, zaprzestajemy czynności zewnętrznych – składania, sprzątania, kopania – i modlimy się z uwagą. Może to stanowić część codziennej reguły modlitwewnej – na przykład pięć lub dziesięć minut wzywania imienia Jezusa – lub zostać niejako wpasowane w otwarte bloki czasowe. Przyjrzyjmy się pewnym wskazówkom w tym zakresie.

Praktyczne wskazówki dotyczące formalnego stosowania modlitwy Jezusowej

W chwilach poświęconych nieprzerwanemu odmawianiu modlitwy Jezusowej metropolita Kallistos zaleca pozycję siedzącą na krześle, która nie jest na tyle wygodna, abyśmy mogli zasnąć. Mnisi często używają małego drewnianego stołka. Ale tak naprawdę każda postawa jest dobra – siedząca, stojąca, klęcząca, a nawet leżąca, gdy czujemy się chorzy.

Zaskoczyła mnie jedna jego rada: pisze on, że Modlitwę „zwykle odmawia się w mniej lub bardziej całkowitej ciemności lub z zamkniętymi oczami, a nie z otwartymi oczami przed ikoną oświetloną świecami lub lampą wotywną”. Czasami lubię odmawiać Modlitwę Jezusową przed moim kątem z ikonami. Nie ma w tym nic złego, ale wskazówki dotyczące ciemności prowadzą głównie do unikania rozpraszania uwagi. Dojdziemy do tego za chwilę.

Nasze intencje mogą być dobre, ale często jest tak, że, jak zauważył nasz Pan, „duch wprawdzie pełen zapału, ale ciało bezsilne” (Mk 14, 38). Jeśli siedzimy, trzymając czotki, i czujemy się senni lub zaczynamy „odpływać”, metropolita radzi, aby wstać na chwilę, aby się pomodlić, zrobić znak krzyża na końcu każdego wezwania, a następnie złożyć głęboki pokłon, dotykając podłoża palcami prawej ręki. To z pewnością przyspieszy pompowanie krwi.

Inną długą tradycją Kościoła jest używanie sznura modlitewnego, którego węzły modlący się przesuwa kciukiem przy każdym powtórzeniu. Co ciekawe, sznur modlitewny ma pomagać w koncentracji i regularnym rytmie, a nie w liczeniu. Aktywne ręce pomagają wyciszyć nasze ciała i skupić umysły. Ta niewielka ilość akcji i rytmu może być bardzo pomocna dla osób zmagających się z ADHD.

Metropolita Kallistos zwraca uwagę, że liczenie tysięcy powtórzeń Modlitwy Jezusowej – to metoda opisana w duchowym klasyku „Droga pielgrzyma” – nie jest czymś naturalnym. Święty Teofan Pustelnik radził: „Nie przejmuj się tym, ile razy odmawiasz modlitwę. Niech to będzie twoją jedyną troską, aby wytrysnęła ona w twoim sercu z ożywiającą mocą jak źródło wody żywej. Wyrzuć całkowicie ze swojego umysłu wszelkie myśli o liczbie.”

To dobra rada. Zwłaszcza dla tych z nas, którzy są nowi w tej duchowej praktyce i którym łatwo jest dać się wciągnąć w praktyczne rozważania o postawie i powtarzaniu, o tym, co i jak robić, i zapomnieć o tym, co robimy - a obcujemy z Osobą. To On jest w centrum uwagi. Techniki są dobre tylko wtedy, gdy pomagają skierować nasze serca do Chrystusa.

A jeśli chodzi o powtarzanie, metropolita pisze, że można od czasu do czasu zmieniać modlitwę. Na przykład czasami używam dłuższej formy, a innym razem wstawiam się za kimś w potrzebie, powtarzając słowa: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nad tym a tamtym”. Najlepiej jednak zdecydować się na jedną formułę i jej się trzymać. Św. Grzegorz z Synaju ostrzegał, że „drzewa wielokrotnie przesadzane nie zapuszczają korzeni”.

Bogactwo teologiczne modlitwy Jezusowej

Modlitwa Jezusowa jest kompletna; jest to podsumowanie przesłania Ewangelii. Metropolita Kallistos wskazuje, że obejmuje ona Wcielenie i Trójcę Świętą. Kiedy modlimy się słowem „Jezus”, przypominamy sobie Jego ludzką naturę; „Pan”, „Chrystus” i „Syn Boży” (jeśli używasz dłuższej formy) podkreślają Jego wieczną Boskość.

Modlitwa ta mówi w sposób dorozumiany, choć nie bezpośrednio, o trzech Osobach Trójcy. Adresowana do drugiej Osoby, do Jezusa, wskazuje także na Ojca, gdyż Jezus nazywany jest „Synem Bożym”; Duch Święty jest również obecny w Modlitwie, gdyż „nikt nie może powiedzieć: - Panem Jezus, jak tylko w Duchu Świętym” (1 Kor 12, 3). „Zatem Modlitwa Jezusowa jest zarówno chrystocentryczna, jak i trynitarna” (metr. Kallistos Ware).

Modlitwa obejmuje uwielbienie: zwracamy się do Boga i uświadamiamy sobie Jego chwałę, gdy modlimy się do „Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego”. Obecna jest także skrucha, gdy kontynuujemy wołanie: „zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Stajemy się świadomi naszego grzechu i niegodności. Istnieje rytm wznoszenia się i powrotu.

Jeszcze raz jestem wdzięczna za równowagę Kościoła prawosławnego. Jesteśmy grzesznikami, ale zwracamy się do Boga w modlitwie dzięki Jego obfitemu miłosierdziu. Nie chodzi o płaszczenie się z niską samooceną, ale o zrozumienie rzeczywistości naszej pozycji i nadziei na Jego łaskę.

„Ten, kto mówi do Boga: Zmiłuj się, ubolewa nad własną bezradnością, ale jednocześnie woła z nadzieją... Zatem Modlitwa Jezusowa zawiera nie tylko wezwanie do pokuty, ale także zapewnienie o przebaczeniu i odnowieniu.” (metr. Kalistos)

Moc imienia

Moje imię, Lynnette, niewiele znaczy. Większość wyszukiwarek imion dla dzieci zgadza się, że jest to zdrobnienie – „mała Lynn”. W USA ludzie nadają swoim dzieciom imiona na cześć krewnych lub, częściej, dlatego, że podoba im się brzmienie tego imienia. Niektóre nieszczęsne dzieci są obarczone nietypowymi imionami i pisownią, ponieważ rodzice cenią własną kreatywność.

Jednak starożytne kultury dostrzegały ścisły związek między imieniem i duszą człowieka. W Starym Testamencie zmiana imienia oznaczała zmianę w życiu: Abram na Abrahama (Rdz 17, 5), Jakub na Izraela (Rdz 32, 28). Kiedy nowicjusze zostają mnichami, otrzymują nowe imię, zwykle nie wybrane przez nich samych, na znak radykalnej odnowy w ich życiu.
Wzywanie imienia lub robienie czegoś w czyimś imieniu – powiedzmy „w imieniu króla” – było rozumiane jako uobecnienie tej osoby i przywołanie jej duszy.

Żyjąc na Zachodzie w XXI wieku, takie zrozumienie mocy imienia jest czymś, czego normalnie nie brałabym pod uwagę. Ale w Nowym Testamencie uzdrowień i egzorcyzmów dokonywano w imieniu Jezusa, ponieważ Jego Imię jest mocą. Jego uczniowie denerwowali się nawet, że inni używają imienia Jezusa: „Nauczycielu” – powiedział św. Jan – „widzieliśmy kogoś, kto wypędzał demony w imię Twoje, a nie chodzi z nami i zabroniliśmy mu, bo za nami nie podąża” (Mk 9, 38). Kimkolwiek był ten samowolny egzorcysta, rozumiał moc imienia Jezusa.

Modlitwa Jezusowa jest zakorzeniona w biblijnym szacunku dla Imienia. Metropolita Kallistos wyjaśnia:
„Uważne i świadome wzywanie imienia Boga oznacza stawanie w Jego obecności, otwieranie się na Jego energię, ofiarowanie siebie jako narzędzia i żywej ofiary w Jego rękach... Imię Boga jest ściśle związane z Jego Osobą, dlatego wzywanie Imienia Bożego ma charakter sakramentalny, stanowiąc skuteczny znak Jego niewidzialnej obecności i działania.”

To było dla mnie otwarcie oczu. Moc tkwi w imieniu Jezusa, a nie w mojej zdolności do dobrego odmawiania modlitwy, z doskonałą uwagą i idealną postawą. Nieważne, jak bardzo jestem rozproszona; kiedy odmawiam Modlitwę Jezusową, staję w Jego obecności. To nie jest magia. To nie jest manipulowanie bóstwem. To jest relacja.

Przekierowanie naszych myśli

W teorii Modlitwa Jezusowa jest świetna, ale nasze myśli ciągle stają na przeszkodzie. Święty Teofan Pustelnik porównał nasze myśli do brzęczenia much i jest to całkiem trafne porównanie. Tendencja naszych myśli do niespokojnego poruszania się po głowie jest częścią naszej wewnętrznej fragmentacji i wynikiem Upadku.

Wielu Ojców pisało o naszej niezdolności do zamieszkiwania w teraźniejszości; nasze umysły nieustannie sięgają do przodu i do tyłu, pamiętając i przewidując. „Aby przerwać ciągłe kłócenie się myśli” – mówi św. Teofan – „musisz związać umysł jedną myślą lub myślą wyłącznie o Jednym” (cytowane przez metr. Kallistosa).

To, co według Ojców pozwala okiełznać nasze myśli, to kierowanie naszej uwagi na modlitwę, zamiast na walkę lub rozpamiętywanie myślowej krnąbrności.

To ważne spostrzeżenie. Moją naturalną tendencją, kiedy modliłam się w związku z niepokojącą sytuacją lub trudnym związkiem, było przemyślanie całej sytuacji i opowiedzenie Bogu wszystkiego o moich uczuciach. W moich kręgach nazywano to „modlitwą konwersacyjną”, ale w moim przypadku był to bardziej monolog. Próbując oddać trudną sytuację Bogu, tak naprawdę trzymałam się jej wieloma słowami. Wyznając swój gniew, rozpacz lub poczucie niesprawiedliwości, wzniecałam w sobie te uczucia i stawałam się jeszcze bardziej winna z powodu dodatkowych grzesznych myśli.

Krótko mówiąc, zachowywałam się tak, jakby Bogu trzeba było przypominać o wszystkich szczegółach. A skoro Mu przypominałam, może bardziej prawdopodobne było, że zainterweniuje. Naprawdę nie myślałam aż tak bezczelnie, ale mój rodzaj modlitwy zdradzał ten rodzaj myślenia transakcyjnego. Choć zdawałam sobie sprawę, że skupiam się na problemie, a nie na Chrystusie, przez lata nie wiedziałam, jak sobie poradzić z tą zagadką. Podczas mojego krótkiego charyzmatycznego wystąpienia próbowałam nazwać problem, ogłaszając uzdrowienie i zwycięstwo oraz wypędzając demony za pomocą Pisma Świętego i wiary. I nawet wtedy czułam się trochę, jakbym stosowała tę „technikę” niekoniecznie po to, by manipulować Bogiem, ale by zyskać Jego przychylność lub metaforycznie przyciągnąć Jego ucho do siebie i przypomnieć Mu o Jego obietnicach. Co jednak brzmi jak forma manipulacji...

Ważniejsze jest to, że nawet w Chrystusie, nawet gdy zwracałam się do Boga, skupiałam się na problemach i próbach pozbycia się gniewu, zranienia i zamętu. Najwyraźniej wielu chrześcijan zmaga się z tym problemem, ponieważ metropolita Kallistos odnosi się do tej tendencji w świetle Modlitwy Jezusowej:
„Nasza duchowa strategia powinna być pozytywna, a nie negatywna: zamiast próbować opróżnić nasz umysł ze zła, powinniśmy wypełnić go myślą o tym, co dobre. Nie zaprzeczaj myślom podsuniętym przez twoich wrogów – radzą Barsanufiusz i Jan [mnisi z VI wieku] – bo tego właśnie chcą i nie przestaną cię niepokoić. Ale zwróć się do Pana o pomoc przeciwko nim, przedstawiając Mu swoją bezsilność; On bowiem może ich wypędzić i unicestwić.”

Cała siła woli na świecie nie jest w stanie zatrzymać napływu myśli i obrazów w naszych umysłach, gdy się modlimy. Jak mówi stare powiedzenie: „Nie myśl o różowym słoniu”. Prawdopodobnie w tej chwili przywołujesz w myślach obraz różowego słonia. Ja tak właśnie robię...

Metropolita Kallistos cytuje św. Marka Mnicha:
„Racjonalny umysł nie może pozostać bezczynny, gdyż myśli wypełniają go nieustanną paplaniną. Ale chociaż spowodowanie nagłego zniknięcia tej gadaniny leży poza naszą mocą, możemy się od niej odłączyć, związując nasz zawsze aktywny umysł „jedną myślą lub tylko myślą o Jednym” – o Imieniu Jezusa .”

Pamiętam moment na początku mojego prawosławnego życia, kiedy gdzieś jechałam i byłam czymś zdenerwowana. Zaczęłam ponownie analizować sytuację, po czym zdałam sobie sprawę, że moje stare nawyki modlitewne wymagają zmiany. Zatrzymałam się więc i zaczęłam głośno odmawiać Modlitwę Jezusową. Nie jestem pewna, czy modliłam się z wiarą i czy miałam w ogóle jakąkolwiek intencję. Po prostu wiedziałam, że muszę zmienić kurs.

I odkryłam coś, co odmieniło życie. Nie, nie miałam żadnych przeżyć mistycznych. Ale gdy w kółko odmawiałam modlitwę Jezusową, jadąc ulicami miasta, nie przejmując się na światłach tym, co inni kierowcy mogą pomyśleć o tej mamroczącej, szalonej kobiecie w minivanie, mój umysł i serce uległy zmianie. Pojawiło się trochę spokoju. Powtarzanie potężnego imienia Jezusa to sprawiło.

Moje problemy nie zniknęły, ale recytując imię Jezusa - zamiast wyrażać swoje żale - znacznie się uspokoiłam. Innym razem, gdy nie byłam w samochodzie, korzystałam z 33-węzłowej bransoletki modlitewnej. Po jednokrotnym jej przejściu poczułam spokój. Po dwóch razach – spokój był jeszcze większy. Problemy pozostały, ale moje myśli były teraz skupione na Chrystusie, Jego miłosierdziu i mojej bezradności bez Niego.

Metropolita Kallistos zauważa, że doświadczeni mnisi mogą posiadać duchowe rozeznanie i długie doświadczenie, aby bezpośrednio walczyć ze swoimi krnąbrnymi myślami i namiętnościami. Ale dla reszty z nas potężnym narzędziem może być właśnie przekierowanie.

Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, aby zachować tę praktykę. Kiedy pojawia się bolesne wspomnienie lub straszna sytuacja przeciąga się, czasami po prostu modlę się: „Panie, to boli”. Następnie odmawiam w duchu Modlitwę Jezusową – może tylko kilka powtórzeń, jeśli mam inne zadania do wykonania. Ale teraz przez większość czasu nie mówię Bogu, dlaczego to boli – On wie. Nie mówię Mu, jak ta sytuacja na mnie wpływa – On wie. Wie też kto, co i kiedy.
W grę wchodzi bardzo niewiele słów. Co za wolność!

Lynnette Horner (tłum. Gabriel Szymczak)

za: walkinganancientpath.com

fotografia: Sheep1389 /orthphoto.net/