publicystyka: Bliźni to ja
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Bliźni to ja

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin), 27 lipca 2024

Nie ma Żyda, ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego;
nie ma mężczyzny ani kobiety
(Gal 3, 28)

Ludzie często mówią o kimś: "On jest rasistą", mówią o różnicach klas, o rasizmie, a niektórzy mędrcy tego wieku mówią nawet, że należy być ponad Ojczyzną, ponad religią itp. Ale 2000 lat temu św. apostoł Paweł, którego słowa zostały zachowane w Piśmie Świętym, powiedział nam, że dla Boga nie ma różnicy, czy jesteś Żydem, czy Grekiem - narodowość jest nieważna - niewolnikiem czy wolnym. I to w czasach, gdy niewolnicy nie byli uważani za ludzi w Imperium Rzymskim, a nawet w filozofii greckiej niewolnicy nie byli uważani za istoty ludzkie: jesteś niewolnikiem, więc nie jesteś człowiekiem. Rzymianie uważali, że niewolnik jest rzeczą, przedmiotem.

"Nie ma ani mężczyzny, ani kobiety", ani tych rozróżnień, w których inna osoba jest gorsza. Wszystko to zostało zniesione, "wszyscy bowiem jedno jesteście w Chrystusie Jezusie".

Nie mówi się tu, że "wszyscy jesteście jedną mieszanką w Chrystusie", co oznaczałoby zrównanie wszystkich i uczynienie z nich jakiejś galarety; nie, każdy zachowuje swoją własną osobowość, mężczyzna pozostaje mężczyzną, nie staje się kobietą, kobieta pozostaje kobietą, Żyd pozostaje Żydem, nie staje się Syryjczykiem, Turek pozostaje Turkiem, Grek - Grekiem, ale wszyscy jesteśmy jednym człowiekiem, a nie jakąś mieszanką.

Kiedyś istniały ideologie, mówiące o równości, potem zostały odrzucone, ale później znów nauczano o równości, że wszyscy ludzie są równi i powinna być między nimi równość. Zapytano jednego ze starców:
- Jaka jest różnica między równością w takim systemie ideologicznym a równością ewangeliczną?
A on odpowiedział:
- Różnica między nimi jest taka sama jak między wyrównywaniem a równością.

Oznacza to, że jedną rzeczą jest wyrównywanie wszystkiego, a inną równość wszystkiego. Zrównanie oznacza, że bierzesz buldożer, przejeżdżasz po wierzchu i miażdżysz wszystko kolejno, czyniąc je jednym: mężczyźni, kobiety, Żydzi, Grecy, Judejczycy, niewolnicy, wolni, duzi i mali - wszystko staje się zacierem, znika indywidualność człowieka, znika jego osobista historia, znika jego osobista egzystencja. Powstaje puree.

Kiedy przygotowujemy kotlety, bierzemy ziemniaki, mielone mięso, cebulę, jajka, mieszamy wszystko razem, a następnie formujemy identyczne kotlety. Chrystus nie robi tego z człowiekiem. Chrystus zachowuje indywidualność człowieka, zachowuje wszystkie jego osobliwości, cechy i historię, wszystko, co wyróżnia go jako człowieka.

A co czyni z człowiekiem? Usuwa z niego duchowe toksyny, namiętności, grzechy - i wkłada w niego poczucie, że bliźni jest moim bratem, bliźni jest mną, jesteśmy jedną osobą, a nie jakąś mieszaniną. My, wszyscy ludzie, tworzymy jedną osobę, tak jak Ojciec, Syn i Duch Święty są jednym Bogiem, jedną Boskością w trzech Osobach. Istnieją miliardy ludzkich osób, ale my jesteśmy jedną osobą, ponieważ jesteśmy zjednoczeni w miłości Chrystusa.

Oczywiście nie jest łatwo to osiągnąć. A jednak, co człowiek może zrobić, aby patrzeć na swego brata jak na siebie samego? Niektórzy twierdzą, że w tym celu trzeba kochać samego siebie, ponieważ Chrystus mówi, że trzeba kochać bliźniego jak siebie samego (Mt 22:39), a zatem, aby kochać bliźniego, trzeba najpierw pokochać samego siebie. Ponieważ ktoś może powiedzieć:
- A ja siebie nie kocham.

Czy wiesz, ilu jest ludzi, którzy nie kochają samych siebie? Ponieważ dzisiaj ludzie mają duże problemy z samooceną, z poczuciem własnej wartości, a biedni psychologowie cierpią z tego powodu, ponieważ próbują skorygować poczucie własnej wartości innej osoby. A on mówi: "Nie kocham siebie!". Zdarzają się przypadki, kiedy osoba nie lubi siebie tak bardzo, że robi sobie krzywdę. Tak, są takie problemy psychiatryczne, kiedy osoba nienawidzi siebie tak bardzo, że się okalecza. Czy zatem taka osoba nie powinna kochać innej osoby? Albo, skoro nie kocha siebie, czy może powiedzieć: "Nie kocham siebie, więc nie będę kochać nikogo"? Nie, tak nie jest. Kochać drugą osobę jak siebie samego, to kochać ją tak, jakby była naszą jaźnią. Druga osoba nie jest inną osobą, nie jest kimś innym, stojącym przede mną, ale moim "ja", czyli mną samym. I to jest nasz cel, dlatego święty Apostoł mówi tutaj: "Wszyscy jesteście jedną osobą".

Kiedy kochasz siebie egoistycznie, zmysłowo i samolubnie, nigdy nie pokochasz innego człowieka. Żaden indywidualista, żadna samolubna osoba nie kocha kogoś innego. Kochamy drugą osobę, gdy ona kocha nas. Widać to nawet na przykładzie małżeństwa. Zamierzasz pojąć za żonę dziewczynę i mówisz:
- Ale uważaj, jeśli mnie zdradzisz, zabiję cię! Kocham cię tak bardzo, uwielbiam cię tak bardzo, że jestem gotów cię zabić i przemielić, jeśli mnie oszukasz!

Mówienie w ten sposób jest ludzkie, ale czy ewangeliczne? To znaczy, czy miłość zależy od tego, czy mnie kochasz, czy nie? "Jeśli mnie kochasz, a ja będę cię kochał, stanę się dla ciebie dywanem, po którym będziesz mógł stąpać, ale jeśli mnie nie kochasz, to zamiast dywanu stanę się wężem, który cię połknie!". To nie jest miłość ewangeliczna, to jest "miłość" Kronosa. Pamiętacie Kronosa ze starożytnej mitologii, który zjadał swoje dzieci z wielkiej miłości? Tak wielką miłością je darzył.

Tym właśnie jest samolubna miłość. Przyziemna, ludzka, cielesna miłość kocha, ale chce czegoś w zamian, chce odpłaty, odpowiedzi. Ale miłość Boża, miłość Chrystusowa, mówi święty apostoł Paweł, nie szuka swego (por. 1 Kor 13:5), kocha i nie chce być kochana, nie szuka odpłaty, a zatem nie zniewala drugiego człowieka. Wręcz przeciwnie, czyni go wolnym. Z tego powodu druga osoba nie odczuwa presji duszącej, wielkiej miłości.

Tak, trudno jest człowiekowi dojść do punktu, w którym patrzy na wszystkich ludzi jak na siebie samego, jak na jedność, ale może do tego dojść wyłącznie poprzez miłość Chrystusa, poprzez oczyszczenie się z namiętności, poprzez wolność, poprzez przezwyciężenie egoizmu, egocentryzmu, miłości własnej, miłości do chwały, miłości do chciwości - aby móc dojść do punktu, w którym patrzy na swojego brata w ten sposób.

Kościół ma w tym celu praktyczne cnoty. Mówi nam, abyśmy dawali jałmużnę. Dlaczego? Aby przezwyciężyć obecny kryzys gospodarczy? A może po to, by biedni stali się bogaci, a bogaci biedni? Nie, nie po to, ale po to, by pomóc sobie przezwyciężyć indywidualizm. Abyś mógł pozbyć się wyimaginowanych kul, których chwytasz się za każdym razem, gdy myślisz, że dzięki swoim pieniądzom jesteś kimś, dzięki swojej urodzie coś znaczysz, dzięki swoim stypendiom jesteś tak ważną osobą i masz poczucie, że możesz podbić świat. Ale to wszystko są fałszywe podpory. Wszystkie się rozpadają. Więc przezwyciężasz je i skupiasz się na prawdzie, na staniu przy drugiej osobie, nie jako egoista, nie wzbudzając w niej strachu, nie raniąc jej, ale postrzegając ją jako własne ja. Tak jak nie boimy się siebie, ale dbamy o siebie, tak zaczynamy traktować swego brata w ten sam sposób. Ale oczywiście wszystko to zawsze dokonuje się w Jezusie Chrystusie, dzięki łasce Chrystusa i Jego obecności.

***

- Z niektórymi ludźmi pasujemy do siebie bardziej, a z innymi nie. Jak postępować w takich przypadkach?
- Dlatego powiedzieliśmy, że to bardzo trudne. To o czym mówisz jest ludzkie. Wszyscy, dopóki pozostajemy w naszych naturalnych cechach, funkcjonujemy w ten sposób. Są ludzie, których lubimy, cieszymy się, że z nimi przebywamy, a są też tacy, na których widok marszczymy brwi: "Znowu przyszedł? Znowu jest tu przede mną?". Cóż, tak to już jest, ale bądźmy przynajmniej świadomi tej naszej słabości i nie usprawiedliwiajmy się, ale powiedzmy: "Jestem człowiekiem, skąd mam czerpać siłę, by tego nie robić?".

Pewnego razu młody człowiek przyszedł do świętego starca Paisjusza, pragnąc zostać mnichem. Był porywczy, udał się do wielu starców, ale wszyscy odesłali go ze słowami:
- Synu mój, nie nadajesz się do monasteru, jesteś samowolny!
Przyszedł także do naszego starca Józefa, a ten powiedział do niego:
- Synu mój, miałem już starca, pochowałem go i innego starca już nie potrzebuję!
Podszedł też do starca Paisjusza i mówi mu:
- Wszyscy mnie przepędzili, zostałeś tylko ty, święty!
Starzec Paisjusz rzekł do niego:
- Posłuchaj, gdybym był świętym Antonim Wielkim, zostawiłbym cię, a nawet uzdrowił. Ale ponieważ nie jestem świętym Antonim, będziesz musiał odejść przed wieczorem i udać się gdzie indziej. Nie mogę pozwolić ci zostać.

Tak więc po ludzku, w kategoriach ludzkich cech, rzeczywiście są ludzie, którzy przynoszą nam pocieszenie, a są tacy, którzy sprawiają nam trudności, czasami nawet nic nie robiąc, po prostu do siebie nie pasujemy. Musimy więc przekroczyć nasze ego i potrudzić się jeszcze bardziej, jeśli druga osoba potrzebuje naszej obecności. Stopniowo odcinajmy się od własnej woli. Ideałem byłoby, gdybyśmy doświadczali komfortu ze wszystkimi ludźmi i aby nikt nas nie irytował.

Rzeczywiście, to było niesamowite, jak wielcy święci czuli się komfortowo ze wszystkimi ludźmi. Nie mieli żadnych problemów. Natomiast ludzką rzeczą jest chcieć spotykać się z niektórymi, a z innymi nie. Nie jest to doskonałe, ale ludzkie, coś, co musimy przezwyciężyć, ale najpierw musimy to sobie uświadomić.

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Sheep1389 /orthphoto.net/