polska: Duchowe spotkanie z o. Hieromnichem Efremem z Alaski
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Duchowe spotkanie z o. Hieromnichem Efremem z Alaski

10 czerwca 2024

Dnia 5 czerwca br. w Centrum Kultury Prawosławnej w Białymstoku – na zaproszenie Monasteru Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Zwierkach oraz Bractwa Cerkiewnego Trzech Świętych Hierarchów Bazylego Wielkiego, Grzegorza Teologa i Jana Złotoustego w Białymstoku – gościł o. hieromnich Efrem z monasteru na Alasce (USA), duchowy syn zmarłego w 2019r. starca archimandryty Efrema Arizońskiego (Moraitisa), nazywanego także apostołem Ameryki, który w XX i XXI w. poprzez swą działalność odnowił prawosławne życie monastyczne na kontynencie amerykańskim.

Spotkanie nt. prawosławnej duchowości z o. Efremem z Alaski, podobnie jak w latach 2020 i 2022, kiedy to także spotykał się on z prawosławnymi Białostocczyzny podczas swoich pobytów w Polsce, zgromadziło pełną salę zainteresowanych słuchaczy.

Hieromnich Efrem przedstawił dwa tematy, jeden o prowokacyjnym tytule: „Jaką korzyść przynosi grzeszenie?” oraz drugi: „Pamięć o śmierci”, a następnie odpowiadał na szereg pytań słuchaczy dotyczących życia duchowego, rodzinnego, obyczajowego i społecznego.

Jaką korzyść przynosi grzeszenie?
Wszyscy wiemy, że grzech jest zły. Ale jest też pewna dobra jego strona. Widać to na przykładzie pewnego mnicha z historii ojców pustyni. Mnich, który miał 90 lat, poprosił o błogosławieństwo swojego ihumena, aby pójść do miasta i poddać leczeniu. Ihumen powiedział: „Lepiej byś do miasta nie szedł, bo możesz wpaść w grzech”. Mnich odpowiedział: „Ojcze, żyję w monasterze od dekad, mam 90 lat! W jaki grzech mogę wpaść?”. Nie posłuchał ihumena, poszedł do miasta, a tam... wpadł w grzech. Wrócił do monasteru ze spuszczoną głową prosząc o wybaczenie za swój postępek. Ihumen wiele modlił się za tego mnicha, a po wielu godzinach usłyszał Boży głos: „Jestem bardziej zadowolony, że ten mnich upadł, niż z tego że przebywał na pustyni przez dekady lat”. Wszystko co robił ten mnich: modlił się, pościł, pomagał innym, zdobywał cnoty, to wszystko czynił tylko zewnętrznie, natomiast wewnętrznie pobudzało to jego pychę. Pycha jest grzechem, którego Bóg najbardziej nie lubi. Grzech pychy bowiem najbardziej oddziela człowieka od Boga, nie pozwala nam się z Nim związać. Bóg, gdy widzi że popadliśmy w pychę, dopuszcza różne pokusy abyśmy stali się pokorni. Św. Sylwan Atoski mówi: „Gdy tylko człowiek zaczyna myśleć, że jest lepszy niż inni, wtedy poczynają go atakować grzeszne myśli. Jeśli w reakcji na to człowiek nie przyjmie pokornych myśli, wtedy musi się zmierzyć z pokusą. Małą, a gdy kolejny raz się nie ukorzy – pojawi się silniejsza pokusa. A jeśli dalej nie będzie podejmował walki z pokusą - wpadnie w grzech, mniejszy, a potem większy. I do tego czasu będzie grzeszył, aż w końcu będzie musiał się ukorzyć. Ale gdy tylko człowiek odczuje żal za to, co złego zrobił, wtedy Bóg da mu pokój. I to, co złe, minie, i myśli się uspokoją. Gdy człowiek całkowicie się ukorzy, wtedy znajdzie idealne odpocznienie w Bogu. W historii 90-letniego mnicha to, co się mu przydarzyło, dało możliwość ukorzenia się, odczucia głębszego żalu za grzechy, wyspowiadania się i nakierowało go na drogę zbawienia. Dzisiejsi ojcowie duchowni mają piękne powiedzenie: „Bóg może zbawić grzesznika, którym jesteś, ale nie zbawi świętego, którego udajesz”.

Jest też historia o świętym starcu, który nauczał swego ucznia prawidłowego duchowego życia. Mówi mu: „Nikt nie pójdzie do piekła tylko dlatego, że grzeszy”. Uczeń nie mógł tego pojąć, a starzec wyjaśnił: „Grzesznicy są i w piekle, i w niebie. A różnica między nimi jest taka, że ci którzy są w niebie kajali się, wyznawali swoje grzechy Bogu i nawracali, zaś ci którzy są w piekle - odmówili pokajania, skruchy i spowiedzi. I do nas należy wybór, wśród jakiego rodzaju grzeszników chcielibyśmy się znaleźć…

Ale tu powstaje pytanie: czy możemy dowolnie popełniać grzechy i potem kajać się za nie? Tak i nie. Tak - w tym sensie, że Bóg zawsze będzie czekał na naszą skruchę i pokajanie. Bóg nam wybaczy, nawet jeśli świadomie grzeszyliśmy wiedząc, że czynimy źle. Ale z tego wynikają pewne problemy. Jeżeli zgrzeszymy - zasmucimy wolę Boga. Większość naszych grzechów dotyka innych ludzi, bezpośrednio lub pośrednio. Poza tym grzech często sprawia wrażenie tak atrakcyjnego, że gdy popełnimy go raz i drugi, wkrótce może stać się naszym nawykiem. I wtedy nasza dusza stanie się sparaliżowana i nawet nie będziemy chcieli się kajać i nawracać… Ale najważniejszym zagrożeniem jest to, że nigdy nie wiemy, jak długo będziemy żyć. Stąd nigdy nie wiemy czy zdążymy się pokajać. W Piśmie Świętym Bóg mówi: „Osądzę cię w stanie, w którym cię zastanę”. Więc jeżeli Bóg zastanie nas w dniu odejścia z tego życia w stanie skruchy i nawrócenia, to nas zbawi. Św. Izaak Syryjczyk mówi: „Jeżeli Bóg zabierze z tego życia kogoś zanim osiągnął on doskonałość, to umieści taką osobę z osobami, które są doskonałe, bo w życiu ziemskim człowiek ten dążył do doskonałości”. Grzech czyni naszą duszę niezdrową. Nie chcemy naszego ciała zanieczyścić trucizną, którą moglibyśmy wypić. Tak samo bezsensownie jest popełniać grzech, aby zobaczyć, jak to będzie, gdy już zgrzeszę. Będzie tak, jak zwykle: oddalimy się od drogi swego zbawienia i ciężej będzie na tę drogę powrócić. Św. Sylwan mówi, jak bardzo ważna jest pokora: „Kiedy dusza jest pokorna i Duch Boży jest w niej, wtedy człowiek cieszy się w duchu miłością Bożą i jego dusza czuje Boże miłosierdzie. Wtedy już więcej nie boi się ziemskich katastrof, ale pragnie jedynie przebywać w pokorze z Bogiem. Zaś kiedy dusza jest uniesiona dumą, wtedy łaska Boża nas opuszcza i nie możemy się już modlić z czystym sercem”. Przyczyna, dla której cierpimy, to brak pokory i dlatego wszystkie nasze zmagania powinniśmy kierować ku temu, by osiągnąć pokorę. Św. Sofroniusz z Essex powtarzał, że „Bóg jest pokorą. I skoro naszym celem jest stać się podobnymi Bogu i być razem z Bogiem w raju, dlatego kluczowym jest dla nas stanie się pokornymi".

Gdy wpadamy w grzech - wtedy dużo prościej jest mieć pokorne myśli, budzi się w nas skrucha skutkiem wstydu przed Bogiem z powodu popełnionego przez nas grzechu. Ale problem polega na tym, że uprzednie popełnienie grzechu to nie jedyny sposób, aby osiągnąć pokorę, a przy tym bardzo niebezpieczny sposób... Bowiem grzech może wydać się nam tak słodki, że nie zechcemy go przerwać. Inna rzecz, że jeśli autentycznie chcemy kochać Boga i miłość Boga jest dla nas ważna, gdy nie chcemy Boga zasmucać - wtedy rozumiemy, że grzech prowadzi nas w całkiem inną stronę niż droga zbawienia. Bóg powiedział: „Kto mnie kocha, ten wypełnia Moje przykazania”. Jeżeli uczciwie pragniemy odpowiedzieć na Bożą miłość, odpowiedzieć na Jego miłość swoją miłością - to istotne jest wykonywanie przez nas wszystkich przykazań Bożych, w tym unikanie grzechu.

Pamięć o śmierci.
Już w Starym Testamencie napisano: „Pamiętaj o śmierci, a nigdy nie zgrzeszysz” (księga Syracha). Podobnie mówi np. św. Antoni Wielki: „Jeżeli każdego dnia będziemy żyć tak, jakbyśmy mieli za chwilę umrzeć - to nie zgrzeszymy”. Św. Nil poucza: „Ponad wszystko trzymaj przed swoimi oczami śmierć i nie będziesz wtedy myślał o przyziemnych rzeczach”. Gdybyśmy stanęli przed lekarzem, który powiedziałby nam, że przeżyjemy jeszcze tylko jeden dzień to rozumiejąc, iż niebawem staniemy przed Chrystusem, nie mielibyśmy chęci grzeszyć, np. być złośliwymi, czuć zazdrość, plotkować itd. Starzec Efrem Arizoński mówił, że jeśli pamiętamy o śmierci, to przestajemy mieć złe myśli. I odwrotnie: w momencie gdy zaprzestajemy pamiętać o śmierci - pojawiają się myśli namiętne. Dlatego dzięki utrzymywaniu pamięci o śmierci święci naszej Cerkwi uniknęli duchowego lenistwa.

Jest takie powiedzenie: „Jedyną pewną rzeczą jest dla nas śmierć”. Ale można też samemu doświadczyć, że kiedy zaczynamy myśleć o śmierci, to jednak niezbyt głęboko ta myśl dotyka naszego serca. Starzec Efrem Arizoński mówił, że musi minąć dużo czasu, aby myśl o śmierci wywoływała w nas ból. Dobrze jest pójść czasem na cmentarz i przypomnieć sobie, że także i ja tutaj kiedyś się znajdę. Oczywiście jest pewne niebezpieczeństwo w myśleniu o śmierci, bo w dzisiejszych czasach wielu ludzi mniema w takiej sytuacji, że skoro zostało im niewiele czasu, by nacieszyć się tym ziemskim życiem, to warto jego koniec spędzić robiąc coś wesołego i zaspokajającego potrzeby ciała. Oczywiście będzie to dla nas destrukcyjne. Inną rzeczą jest, że jeśli nie wierzymy, że Bóg może wybaczyć nam nasze grzechy - wtedy pamięć o śmierci może doprowadzić nas do rozpaczy. Jeśli wątpimy, że istnieje życie po śmierci, taka myśl również może wpędzić nas w rozpacz.

Istnieją natomiast trzy zdrowe sposoby pamiętania o śmierci. Pierwszy – podążać za wolą Bożą poprzez wykonywanie Bożych przykazań z powodu świadomości zbliżającej się każdego dnia naszej śmierci. Drugi - podążać za wolą Bożą z tego powodu, że chcemy zostać wynagrodzeni, tj. trafić do raju albo w nadziei otrzymania łaski Bożej już w tym życiu. I trzeci sposób - gdy ludzie wypełniają wolę Bożą z miłości do Boga. Św. Bazyli Wielki mówi, że możesz wypełniać wolę Boża jak niewolnik - z obawy przed karą albo jak służący, który czeka na nagrodę, albo też jak syn, który kocha naszego Ojca Niebiańskiego. Św. Bazyli mówi, że najkorzystniej jest, by motywacja wypełniana woli Bożej wynikała z miłości do Boga. Wprawdzie wszystkie powyższe trzy stany są akceptowane przez Boga, jednak trzecia podana droga do wypełniania woli Bożej jest najlepsza i najsilniejsza, bowiem wypływa z naszej szczerej ufnej motywacji i chęci. Ponieważ taki rodzaj motywacji jest najsilniejszy - przynosi radość. Kiedy św. starzec Paisjusz Hagioryta był bardzo młody, ktoś powiedział mu: „Posłuchaj, nie musisz wierzyć w Boga. Jest teoria Darwina: człowiek pochodzi od małpy, a nie od Boga”. Mały Paisjusz przejął się tym, co powiedział ten człowiek. Postanowił, że pójdzie do miejsca za wsią i tam będzie modlił się i pościł, aż Bóg da mu znak, że istnieje, zaś jeśli nie otrzyma znaku - będzie to świadczyć, że Boga nie ma. I kiedy przez czas jego długiej modlitwy nic się nie wydarzyło przyszła mu do głowy taka oto myśl: „Chrystus był tak wspaniałym człowiekiem, że zasługuje na moją miłość i posłuszeństwo - w takim razie chcę mu służyć i za nim podążać…”. W tym momencie sam Jezus Chrystus pojawił mu się w wielkim świetle i powiedział: „Ja Jestem Drogą, Prawdą i Życiem (Zmartwychwstaniem)”. Ta historia jest dla nas pouczeniem, że jeśli motywuje nas miłość ku Bogu - to jest to najlepszy sposób, abyśmy mogli zbliżyć się do Niego.

Fakt, że dzięki błogosławieństwu Boga nadal żyjemy, jest dowodem na to, że miłosierny Bóg daje nam szansę, abyśmy jeszcze trochę popracowali na rzecz własnego zbawienia.

O. Efrem odpowiadał na wiele pytań słuchaczy, m.in. o znaczeniu spowiedzi w obliczu śmierci, o depresji, o pokorze i dumie na przykładzie codziennych sytuacji życiowych, o kwestii zauważalnego piętnowania obecności krzyża w życiu publicznym, o szkodliwości internetu i stosunków przedmałżeńskich, o zwalczaniu uzależnień, o niepełnosprawnościach i chorobach psychicznych w świetle woli Bożej, o problemie rezygnacji młodych małżeństw z chrztu dzieci i tatuowania się młodych ludzi, o modlitwie za zmarłych, małżeństwach religijnie mieszanych, adopcji dzieci przez pary homoseksualne, wreszcie o prawosławiu w Ameryce i własnej drodze życiowej do życia mniszego.