publicystyka: Słowo na Niedzielę o paralityku
kuchnia muzyka sklep ogłoszenia wydarzenia fotogalerie

Słowo na Niedzielę o paralityku

o. Philip Lemasters (tłum. Justyna Pikutin), 26 maja 2024

Chrystus Zmartwychwstał!

W okresie paschalnym Cerkiew zwraca naszą uwagę na to, jak poszczególne osoby reagowały na zmartwychwstanie Zbawiciela na trzeci dzień. Apostoł Tomasz nie uwierzył, dopóki sam nie dotknął ran zmartwychwstałego Zbawiciela. Józef z Arymatei zdjął ciało Chrystusa z krzyża i wraz z Nikodemem pochował je, umieszczając je w grobie. Niewiasty niosące mirrę udały się do tego grobu wczesnym rankiem, aby namaścić ciało Zbawiciela olejkiem, co było ostatnim hołdem ich miłości do Niego. W ten sposób stały się one pierwszymi świadkami Jego zmartwychwstania.

W Niedzielę o paralityku Cerkiew wzywa nas do osobistego wejścia w radość zmartwychwstania i ujrzenia siebie w świetle uzdrowienia przez Boga człowieka, który był sparaliżowany od trzydziestu ośmiu lat. Ten człowiek, którego imię pozostaje nieznane, był naprawdę w trudnej sytuacji - znajdował się bardzo blisko sadzawki, gdzie mógł otrzymać uzdrowienie, wchodząc do niej, ale ponieważ nie mógł się poruszyć, ktoś z pewnością zanurzał się w wodzie przed nim i otrzymywał uzdrowienie. Na pierwszy rzut oka wydaje się dziwne, w jaki sposób ta sytuacja odnosi się do świętowania Paschy.

Zwyciężając śmierć, Zbawiciel uzdrawia naszą starą naturę, nasze słabości i uwalnia nas od rozpaczy i niewoli śmierci, na którą zasłużyliśmy z powodu naszych grzechów. Przed zmartwychwstaniem nie byliśmy w stanie upodobnić się do Boga, osiągnąć świętości, byliśmy sparaliżowani i niezdolni do pokonania niechybnej śmierci. Potrzebujemy nie tylko nauczyciela prawnej, moralnej czy religijnej prawdy, ale Tego, który może dać życie umarłym.

Paralityk znajdował się w pobliżu Świątyni Jerozolimskiej, tuż przy sadzawce, z której czerpano wodę do obmywania baranków przed złożeniem ofiary. Opisany cud uzdrowienia paralityka miał miejsce w żydowskie święto Szawuot, które upamiętnia nadanie przez Boga prorokowi Mojżeszowi Dekalogu, czyli Dziesięciu Przykazań. W czasach Starego Testamentu Prawo i ofiary składane w świątyni służyły jako praobraz przyjścia Chrystusa, ale nie mogły uwolnić ludzi od brzemienia grzechu i więzów śmierci. Bóg uczynił jedno i drugie, stając się Barankiem Bożym, który zgładził grzechy świata. Wielki Arcykapłan ofiarował się na krzyżu, przyjął śmierć i uwolnił nas od niej przez swoje zmartwychwstanie, abyśmy dzięki łasce mogli stać się "uczestnikami Bożej natury". Chrystus złożył samego siebie w ofierze, abyśmy mogli przywrócić siebie do obrazu i podobieństwa Bożego i uzdrowił nas z naszego paraliżu - naszej bezradności wobec grzechu i śmierci. Byliśmy śmiertelnie chorzy i potrzebowaliśmy pomocy Wielkiego Uzdrowiciela.

Problem paralityka symbolizuje chorobę każdego z nas, całej upadłej ludzkości, pozostawionej samej sobie. Człowiek ten nie prosił Chrystusa o pomoc, ani nawet nie znał Jego imienia. Sam Chrystus łaskawie podszedł do niego i zadał mu pozornie oczywiste pytanie: "Czy chcesz stać się zdrowy?" (J 5,6). Słowa Zbawiciela wprawiają nas w zakłopotanie, ponieważ mamy tendencję do definiowania siebie na podstawie naszych wypaczonych pragnień i nagminnych grzechów, a czasami nawet utożsamiamy szczerość przed samym sobą z negowaniem potrzeby uzdrowienia. Tak właśnie zachowuje się wiele osób w dzisiejszym społeczeństwie i zachęca nas do podążania za swym szkodliwym przykładem. Bez względu na to, co myślimy, nasze poglądy nie pomogą nam odnaleźć uzdrowienia. Wręcz przeciwnie, służenie naszym namiętnościom w imię wolności, sprawiedliwości lub czegokolwiek innego tylko osłabi nas duchowo. W ten sposób staniemy się bezsilni wobec pokus, których nie chcemy uznać, a być może nawet chwalimy samych siebie za naszą szczerość i cnotę.

Nie chcemy tego słyszeć, ale prawdą jest, że sami nie jesteśmy w stanie uzdrowić się duchowo. Jesteśmy jak ten paralityk, który nie mógł wejść do wody w sadzawce. Jedynym rozwiązaniem, jedynym wyjściem jest otrzymanie uzdrowienia, którego sami nie możemy sobie dać i na które nie zasługujemy. Aby przyjąć Boże miłosierdzie, konieczne jest uświadomienie sobie, jacy naprawdę jesteśmy. Bez względu na to, jak trudne może to być, z posłuszeństwa musimy wstać, abyśmy mogli być uczestnikami Jego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią. Ważne jest również, aby pamiętać, że przyjęcie uzdrowienia od Niego będzie o wiele trudniejsze niż po prostu pozwolenie grzechowi na władanie naszym sercem.

Paralitykowi, który przez wiele lat nie był w stanie się poruszać, z pewnością nie było łatwo wypełnić polecenia Chrystusa - wstać, wziąć swoje posłanie i pójść. Był przyzwyczajony do bycia inwalidą, ale Zbawiciel powołał go do innego życia, którego trudności nie mógł sobie wyobrazić. W pewnym momencie prawdopodobnie przestraszył się tego, co go czekało. Tak samo czujemy się za każdym razem, gdy mamy okazję lepiej zobaczyć nasze słabości. Im bardziej Bóg nas uzdrawia, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z paraliżu naszych dusz. Zbawiciel nakazuje nam, abyśmy porzuciwszy grzech, powstali i chodzili w świętości. Mówi nam to nie raz, ale każdego dnia przez całe nasze życie, wzywając nas do wejścia w wieczną radość Królestwa Niebios, które zostało nam objawione przez Jego chwalebne zmartwychwstanie.

Paralityk z niedzielnej Ewangelii nigdy nie byłby w stanie wstać i chodzić, gdyby pogodził się ze stanem, w którym przebywał przez trzydzieści osiem lat. Kiedy człowiek leży przez dłuższy czas, staje się słaby i traci zdolność poruszania się. To samo w sensie duchowym można odnieść do nas, jeśli nie staramy się służyć Bogu na miarę naszych możliwości w nadziei na otrzymanie od Niego uzdrowienia. Im bardziej przyzwyczajamy się do grzechu, szczególnie wierząc w złudzenie, że przez grzech człowiek staje się sobą i służy jakiemuś wyższemu dobru, tym słabsi i bardziej bezradni będziemy wobec grzechu. Im dłużej z własnej woli pozostaniemy w niewoli namiętności, tym mniejsze będzie nasze pragnienie wolności, którą Bóg dał nam przez swoją śmierć i zmartwychwstanie.

Sam Chrystus, jako Bogoczłowiek, jest uzdrowieniem i błogosławieństwem dla człowieka, Zbawicielem zdolnym przywrócić mu ten obraz, który utracił on po upadku. Oddać się w ręce Chrystusa oznacza porzucić swą bezradność wobec grzechu i podjąć nieśmiałe kroki naprzód, aby otworzyć serce na tę Bożą Siłę, która zwyciężyła nawet śmierć. Zamiast rozmyślać nad naszym stanem, powinniśmy poddać się miłosierdziu Tego, który niewidzialnie uzdrowi i wzmocni nas, jeśli powierzymy Mu nasze życie, choćby w niewielkim stopniu. Musimy również poczuć i pamiętać słowa, które Chrystus wypowiedział do paralityka: "Oto stałeś się zdrowy, więcej nie grzesz, aby nie stało się z tobą coś gorszego" (J 5,14). Wypełnianie ich oznacza czuwanie i ostrożność, stopniowe odwracanie się od nawykowych namiętności i przelotnych pokus, które tak łatwo wabią nas w swoje sieci. Wkroczenie w świętą radość Paschy jest drogą trwającą całe życie i polegającą na przyjmowaniu uzdrawiającej łaski Boga, gdy stajemy się bardziej podobni do Niego w świętości. Wymaga to od nas, abyśmy wstali, wzięli nasze posłanie i poszli - i szli każdego dnia przez całe życie. To jest przykazanie Zbawiciela dla nas i klucz do poznania radości z Jego zwycięstwa nad śmiercią, albowiem Chrystus Zmartwychwstał!

o. Philip Lemasters (tłum. Justyna Pikutin)

za: monastery.ru

fotografia: cristiangeorge /orthphoto.net/