Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Pokorne serce nie widzi przed sobą wrogów. Część III
metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin), 21 kwietnia 2024
przeczytaj poprzednie rozważania
Następnie św. Jan Klimak mówi o właściwościach pokory:
"Pierwszą właściwością jest przyjmowanie z wielką radością hańby, którą dusza przyjmuje z otwartymi ramionami i z myślą, że ta hańba poskramia i wypala choroby umysłowe i wielkie grzechy" (werset 8).
Pamiętam pewnego człowieka, który przybył na Górę Athos, aby zostać mnichem. Był bardzo gniewny i naturalnie nie wytrzymał; został tylko tydzień. Jednak zwykł mawiać do nas:
- To wasza wina: nie dajecie mi w spokoju!
To znaczy, że wszyscy byliśmy winni, ponieważ byliśmy przyczyną jego irytacji. Gniew, który w nim był, nie był winny - winne były powody gniewu. Potem odszedł i zaczął żyć samotnie. Pewnego dnia tak się zdenerwował, że połamał krzesło, a wtedy starzec zapytał go:
- Mówiłeś, że to nasza wina. A teraz, winne jest krzesło? Przecież krzesło ani nic nie mówi, ani nic nie robi. Czy nie zdajesz sobie sprawy, że problem tkwi w tobie, a nie w otoczeniu?
Dlatego osoba, która chce osiągnąć pokorę, musi mieć siłę, by z wielką radością przyjmować hańbę, smutek i gniew ludzi. Dla współczesnego człowieka brzmi to paradoksalnie i dziwnie. Akceptować hańbę? Złośliwość, niesprawiedliwość? Ale jak?
Oczywiście, jeśli ograniczasz swoje życie tylko do tego świata i nie masz w sobie poczucia Królestwa Bożego, a mianowicie poczucia, że tu jest pole bitwy, a ty walczysz o Królestwo Boże i o to, by Bóg zamieszkał w tobie, to wszystko, co smutne, gorzkie i trudne w teraźniejszości wydaje ci się nie do przyjęcia i nie do zrozumienia. Ale jeśli zdasz sobie sprawę, że tutaj naszym celem jest trud, wyzbycie się namiętności, spotkanie z Chrystusem, który żyje i przebywa w naszym sercu, abyśmy mogli mieć Go w sobie na zawsze w Jego Królestwie, wtedy będziesz w stanie przezwyciężyć takie postrzeganie aktualnych okoliczności i nie będzie tak, że wszystko będzie ci się wydawało trudne i nie do zniesienia.
Pewnie ktoś się sprzeciwi: "No dobrze, ale czy to znaczy, że moje życie będzie przebiegać w ten sposób, we łzach, odrzuceniu i pogardzie?"
Gdybyśmy prawdziwie kochali Chrystusa, powiedzielibyśmy z wielką radością: "Mój Boże, jestem gotów nie mieć wytchnienia na tym świecie przez najkrótszą chwilę, a gdyby to było możliwe, jak mówi prorok Dawid, jestem gotów pić moje łzy zamiast wody (por. Ps 41,1) każdego dnia, ponieważ zrozumiałem, co oznacza prawdziwe życie, zrozumiałem, jaki jest mój cel. I aby spotkać się z Tobą, wykorzystałbym ostatnią sekundę, wykorzystałbym ją do duchowego wysiłku, akceptując wszelką hańbę, pogardę i cierpienie - tylko i wyłącznie po to, aby się oczyścić i być gotowym na spotkanie z Tobą.
Dlatego św. Jan pisze, że pokora oznacza przyjmowanie naszej hańby z wielką radością. Skąd święty wie, że dziś nie tolerujemy nawet najmniejszej hańby? Dlaczego? Powodem jest to, że nie nauczyliśmy się widzieć naszego życia w Królestwie Bożym, w wieczności, ale myślimy, że wszystko jest tylko tutaj. Nie zdaliśmy sobie sprawy, że teraźniejszość określa przyszłość.
Później święty mówi: "Drugą właściwością jest wytępienie wszelkiego przejawu gniewu, a pokorna mądrość polega na jego wyciszeniu".
Po tym, jak pokochaliśmy hańbę i smutek, jakże możemy odczuwać gniew? Nie mamy już gniewu, ponieważ do niczego nie pretendujemy. Ktoś przychodzi i bluźni nam - "bądź błogosławiony!". Ktoś wyrządza nam niesprawiedliwość - "niech będzie to błogosławione!".
Pamiętam, jak kiedyś zaczęli straszyć pewnego świętego-starca, że napiszą o nim w gazetach, ponieważ jedna dziewczyna chodziła do niego, a potem została mniszką i była jego duchowym dzieckiem. Jej rodzice przyszli i powiedzieli:
- Napiszemy o tobie w gazetach, że nasza córka miała z tobą romans i uwiodłeś ją, by została mniszką!
Odpowiedział:
- Śmiało, zróbcie to, to nic takiego, nie zaszkodzi. To tak, jakby wziąć trupa i go zastrzelić! Nic mu się nie stanie. Ja, moje dziecko, umarłem. Jeśli zabierzesz mnie na plac i przyprowadzisz wszystkich ludzi, by na mnie pluli, nic we mnie nie drgnie. Przyprowadź ich wszystkich, aby mnie chwalili, a będzie tak samo. Tak więc, czy na mnie plujesz, czy mnie wychwalasz, czy mnie zabijasz, czy ożywiasz - nie ma to dla mnie znaczenia, ponieważ wszystko to dla mnie umarło. Nie przejmuję się tym.
Abba Izaak Syryjczyk mówi: "Gdzie upadnie ten, kto jest najniżej?". To znaczy, gdzie ma upaść ten, kto postawił się poniżej wszystkich? W końcu nie może już niżej upaść, znaleźć się jeszcze niżej.
Pewnego razu uczeń starca Sofroniusza [Sacharowa] poszedł do niego i powiedział:
- Geronda, spadłem w samą przepaść, ginę, niżej już się nie da, jestem na samym dnie!
Starzec uśmiechnął się i powiedział do niego:
- Nie zadręczaj się! Właśnie nadepnąłeś mi na głowę!
To znaczy, chciał mu powiedzieć: "Jestem niżej niż ty".
"Trzecią i najwyższą właściwością pokory jest niewątpliwa wątpliwość".
To znaczy, niezachwianie wątpić w każdą rzecz, którą robisz, i wiedzieć, że to, co robisz, nie jest dobre, chyba że Bóg to pochwala.
W żywotach świętych, a konkretnie w żywocie abby Doroteusza, jest zapis o tym, że w klasztorze miał nowicjusza imieniem Dosyteusz, który okazał całkowite posłuszeństwo i pomyślał: "Zapytam starca, niech mi powie, na przykład, jak powinienem śpiewać". Umysł odpowiedział mu: "O co go zapytasz? Odpowie ci rób tak i tak. Przecież znasz jego odpowiedź: «Zrób tak i tak»". Ale mimo wszystko poszedł do niego i zapytał:
- Geronda, jak mam śpiewać?
Starzec odpowiedział:
- Będziesz śpiewał o tak!
I rzeczywiście, było tak, jak to sobie wyobrażał. A umysł rzekł mu: "Widzisz, starzec powiedział ci to co sam dobrze wiedziałeś?". A on odpowiedział: "Tak! Ale to były słowa Starca, a tamte były twoje!".
Zewnętrznie może to być to samo, ale źródło, z którego wypływają, jest inne. Oznacza to, że ten człowiek odrzucił wszelką wiarę we własne cnoty i polegał wyłącznie na tym, co jest zapieczętowane posłuszeństwem i zadawaniem pytań duchowemu ojcu.
W tym miejscu chciałbym jednak dokonać wyjaśnienia w związku z tym, co zostało powiedziane. Nie oznacza to, że zamieniamy się w istoty pozbawione woli i przestajemy myśleć, ponieważ wydawałoby się, że wszystko, co myślimy, jest grzeszne i potępione. Nie! To jedna ze skrajności i jest ona zła. Drugą skrajnością jest przekonanie, że wszystko, co robimy, jest poprawne, doskonałe i zdrowe. (Pierwsza zaś twierdzi, że wszystko, co czynimy, jest błędem). Obie skrajności, jak mówi św. Jan, pochodzą od demonów, a nie od Boga, i musimy trzymać się pośredniej drogi (Słowo 26, werset 56).
Zwłaszcza my, którzy żyjemy w świecie, bez ścisłego nadzoru duchowego, który jest obecny w ascetycznym życiu w klasztorze. W świecie człowiek musi mieć jako kryterium przykazania Boże, przykazania Cerkwi, Słowo Boże, wskazówki ojca duchowego i na podstawie tego, z duchową wolnością i determinacją, musi określić swoje własne życie, wierząc, że przestrzegając tego, pozostaje w woli Bożej, naturalnie, bez popadania w skrajność pychy.
Dalej święty ojciec mówi, że: "Czym innym jest być dumnym, czym innym jest nie być dumnym, a czymś zupełnie innym jest być pokornym, czyli uniżać się" (werset 19).
Innymi słowy, jedną rzeczą jest mieć pychę: jest to ostateczna granica samolubstwa i zarozumiałości, to wszystko jest poza Bogiem, poza osobą, która pnie się w górę. Inną rzeczą jest nie być dumnym i unikać pychy, a trzecią rzeczą jest uniżanie się. Tym samym święty wymienia trzy objawy: "Jeden przez cały dzień osądza wszystko i wszystkich. Inny nie osądza niczego, ale też nie osądza samego siebie. A trzeci, będąc niewinnym, potępia samego siebie".
Dumny osądza z łatwością. Posiadanie w sobie ducha osądzania jest symptomem pychy, ponieważ gdybyśmy wierzyli w swoją bezsilność i byli świadomi swoich grzechów, nie mielibyśmy ochoty osądzać innych. Dlatego, jeśli widzimy, że osądzamy, oznacza to, że cierpimy z powodu słabości pychy.
Drugi nie osądza innych. To ten, kto się nie wywyższa, ale też nie osądza samego siebie. Nie mówi: "Jestem grzeszny i jestem przyczyną zła, jestem po trzykroć przeklęty", ani nie mówi, że inny człowiek jest zły. On nie osądza innych ani nie potępia samego siebie, to znaczy, że jest dobrym człowiekiem. To właśnie jest dobry człowiek w kontekście społecznym. On ani nie osądza, ani nie podejmuje żadnego duchowego wysiłku w sobie.
A trzeci nieustannie osądzając samego siebie, jest błogosławiony i wolny od potępienia. To ten, który mówi: "Ja jestem winien wszystkiemu i to ja jestem przyczyną moich nieszczęść i grzechu oraz moich słabości", choć zawsze żywi nadzieję i w ten sposób odczuwa wolność w swej duszy. Nikogo nie obwinia i nie spiera się z Bogiem. Nie spiera się z ludźmi, nie spiera się nawet z samym sobą, ale przyjmuje siebie z pokorą i dlatego podąża i upada u stóp Boga, płacząc i prosząc Boga o miłosierdzie. Jak człowiek, który myśli, że został pokonany, który padając u stóp, szuka litości i miłosierdzia. Oto duch człowieka pokornego.
Niżej św. Jan z Góry Synaj mówi: "Kto poznał siebie w każdym uczuciu duszy, to tak, jakby zasiał na ziemi. A kto nie zasiał, nie może w nim wzrastać pokorna mądrość" (werset 29).
Oznacza to, że kiedy człowiek rozumie samego siebie, staje się jak ten, o którym Chrystus mówi w Ewangelii - jak siewca, który zasiewa ziarno na dobrej ziemi, a więc z pewnością w odpowiednim momencie wyda plon (por. Mt 13,3-8). A kto nie zasieje w ten sposób, w tym pokorna mądrość nie zakwitnie.
"Kto poznał samego siebie, ten odczuł bojaźń Bożą i chodząc z tym uczuciem, dotarł do bram miłości" (werset 30).
To znaczy, że pokorny człowiek może prawdziwie kochać drugą osobę. Często małżonkowie, głównie żony, narzekają, że ich mężowie nie zwracają na nie uwagi, nie kochają ich i czują się niedoceniane. A mężowie często narzekają, że żony są o nich zazdrosne i chcą, by codziennie mówili im czułe słówka, przez co stają się irytujące, nudne, a związek eskaluje.
Pamiętam, jak kiedyś powiedziałem jednemu mężowi:
- Mów dobre słowa swej żonie, pochwały pełne czułości, doceniaj jej zalety, pyszne jedzenie, które przyrządza, chwal ją, że dom jest czysty - to nie zaszkodzi!
Powiedziałem mu nawet:
- Nie zaszkodzi też powiedzieć trochę nieprawdy! To znaczy, nie kłamać, ale chwalić ją bardziej niż to konieczne. I nie martw się: nie zorientuje się, że kłamiesz, spodoba jej się to i nie obrazi się!
Jednak ten mąż był przerażony moimi słowami:
- Ale czy to możliwe, abym stał się hipokrytą? Mówić to, w co nie wierzę? Przecież ja w to nie wierzę!
Wiedzcie jednak, że człowiek pokorny to ten, który staje się wszystkim dla wszystkich, jak powiedział ap. Paweł: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, aby wszelkim sposobem niektórych zbawić” (1 Kor 9,22). Innymi słowy, aby pocieszyć mego brata, sąsiada, męża, żonę, staję się tym, czego on potrzebuje. Jeśli potrzebuje pochwały, staję się pochwałą; jeśli potrzebuje czułości, staję się czułością; jeśli potrzebuje wsparcia, staję się wsparciem; jeśli potrzebuje walki, staję się również walką!
Co to znaczy? Chodzi mi o to, że odrzucam wszystko, co moje, wszelkie moje metody, myśli, przekonania, czyli moje uprzedzenia, odrzucam wszystko i staję się tym, czego chce druga osoba - w ten sposób uczę się odnajdywać pokój.
Pewien młody człowiek zapytał starca:
- Ojcze, zamierzam zostać mnichem. Co powinienem robić?
A ten odpowiedział mu:
- Naucz się leżeć u stóp każdego - w ten sposób odnajdziesz pokój.
To znaczy, stań się dywanem, po którym inni będą chodzić, a jeśli ci się to uda - nie dlatego, że jesteś chory psychicznie, ale dlatego, że kochasz Boga, a ta cnota ma wymiar wieczny - wtedy sam odnajdziesz pokój i dasz pokój innym.
Tak więc, jeśli zrozumiemy to, na przykład w małżeństwie - że człowiek powinien dawać siebie drugiemu w takim stopniu, w jakim ten drugi go potrzebuje - wtedy odnajdziemy pokój.
Zapytano współczesnego ascetę na Świętej Górze:
- Ale, Geronda, w jaki sposób zaszczepiasz pokój w tych wszystkich, którzy do ciebie przychodzą? Przecież wszyscy znajdują pocieszenie i wszyscy odchodzą od ciebie radośni!
I faktycznie, najbardziej zatroskani ludzie odchodzili od niego radośni. A on odpowiedział:
- Jestem jak szmata zawieszona na gwoździu, a kto chce, przychodzi tutaj, wyciera się, odrywa kawałek, zabiera go ze sobą i tak wszyscy odnajdują pokój. Wycierają ręce o szmatę, jeśli chcą odciąć kawałek, odcinają go, jeśli chcą go wyrzucić, wyrzucają go.
Nie miał żadnych zastrzeżeń i jaki był tego rezultat?
Wszyscy wokół niego odnajdywali pokój, wszyscy doznawali pocieszenia, ponieważ ten starzec uśmiercił swoje pragnienia i stał się wszystkim dla wszystkich.
Jeśli zrobimy to, czując miłość Boga, z prawdziwą pokorą i pełną świadomością, że uniżamy się nie z powodu kompleksu niższości i choroby psychicznej, ale ze względu na miłość Boga, i jeśli zrozumiemy, że nasza pokora ma wymiar wieczny, wtedy wszyscy wokół nas zaznają pokoju.
Bądźmy w pokoju ze wszystkimi, a nikt nie będzie dla nas winny, nikt nie będzie naszym wrogiem. Nawet gdyby wszyscy chcieli nas zniszczyć, nie będziemy mieli ani jednego wroga. Ponieważ pokorne serce nie widzi przed sobą wrogów, jego jedynym wrogiem jest jego własny egoizm.....
metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: Aimilianos /orthphoto.net/
Następnie św. Jan Klimak mówi o właściwościach pokory:
"Pierwszą właściwością jest przyjmowanie z wielką radością hańby, którą dusza przyjmuje z otwartymi ramionami i z myślą, że ta hańba poskramia i wypala choroby umysłowe i wielkie grzechy" (werset 8).
Pamiętam pewnego człowieka, który przybył na Górę Athos, aby zostać mnichem. Był bardzo gniewny i naturalnie nie wytrzymał; został tylko tydzień. Jednak zwykł mawiać do nas:
- To wasza wina: nie dajecie mi w spokoju!
To znaczy, że wszyscy byliśmy winni, ponieważ byliśmy przyczyną jego irytacji. Gniew, który w nim był, nie był winny - winne były powody gniewu. Potem odszedł i zaczął żyć samotnie. Pewnego dnia tak się zdenerwował, że połamał krzesło, a wtedy starzec zapytał go:
- Mówiłeś, że to nasza wina. A teraz, winne jest krzesło? Przecież krzesło ani nic nie mówi, ani nic nie robi. Czy nie zdajesz sobie sprawy, że problem tkwi w tobie, a nie w otoczeniu?
Dlatego osoba, która chce osiągnąć pokorę, musi mieć siłę, by z wielką radością przyjmować hańbę, smutek i gniew ludzi. Dla współczesnego człowieka brzmi to paradoksalnie i dziwnie. Akceptować hańbę? Złośliwość, niesprawiedliwość? Ale jak?
Oczywiście, jeśli ograniczasz swoje życie tylko do tego świata i nie masz w sobie poczucia Królestwa Bożego, a mianowicie poczucia, że tu jest pole bitwy, a ty walczysz o Królestwo Boże i o to, by Bóg zamieszkał w tobie, to wszystko, co smutne, gorzkie i trudne w teraźniejszości wydaje ci się nie do przyjęcia i nie do zrozumienia. Ale jeśli zdasz sobie sprawę, że tutaj naszym celem jest trud, wyzbycie się namiętności, spotkanie z Chrystusem, który żyje i przebywa w naszym sercu, abyśmy mogli mieć Go w sobie na zawsze w Jego Królestwie, wtedy będziesz w stanie przezwyciężyć takie postrzeganie aktualnych okoliczności i nie będzie tak, że wszystko będzie ci się wydawało trudne i nie do zniesienia.
Pewnie ktoś się sprzeciwi: "No dobrze, ale czy to znaczy, że moje życie będzie przebiegać w ten sposób, we łzach, odrzuceniu i pogardzie?"
Gdybyśmy prawdziwie kochali Chrystusa, powiedzielibyśmy z wielką radością: "Mój Boże, jestem gotów nie mieć wytchnienia na tym świecie przez najkrótszą chwilę, a gdyby to było możliwe, jak mówi prorok Dawid, jestem gotów pić moje łzy zamiast wody (por. Ps 41,1) każdego dnia, ponieważ zrozumiałem, co oznacza prawdziwe życie, zrozumiałem, jaki jest mój cel. I aby spotkać się z Tobą, wykorzystałbym ostatnią sekundę, wykorzystałbym ją do duchowego wysiłku, akceptując wszelką hańbę, pogardę i cierpienie - tylko i wyłącznie po to, aby się oczyścić i być gotowym na spotkanie z Tobą.
Dlatego św. Jan pisze, że pokora oznacza przyjmowanie naszej hańby z wielką radością. Skąd święty wie, że dziś nie tolerujemy nawet najmniejszej hańby? Dlaczego? Powodem jest to, że nie nauczyliśmy się widzieć naszego życia w Królestwie Bożym, w wieczności, ale myślimy, że wszystko jest tylko tutaj. Nie zdaliśmy sobie sprawy, że teraźniejszość określa przyszłość.
Później święty mówi: "Drugą właściwością jest wytępienie wszelkiego przejawu gniewu, a pokorna mądrość polega na jego wyciszeniu".
Po tym, jak pokochaliśmy hańbę i smutek, jakże możemy odczuwać gniew? Nie mamy już gniewu, ponieważ do niczego nie pretendujemy. Ktoś przychodzi i bluźni nam - "bądź błogosławiony!". Ktoś wyrządza nam niesprawiedliwość - "niech będzie to błogosławione!".
Pamiętam, jak kiedyś zaczęli straszyć pewnego świętego-starca, że napiszą o nim w gazetach, ponieważ jedna dziewczyna chodziła do niego, a potem została mniszką i była jego duchowym dzieckiem. Jej rodzice przyszli i powiedzieli:
- Napiszemy o tobie w gazetach, że nasza córka miała z tobą romans i uwiodłeś ją, by została mniszką!
Odpowiedział:
- Śmiało, zróbcie to, to nic takiego, nie zaszkodzi. To tak, jakby wziąć trupa i go zastrzelić! Nic mu się nie stanie. Ja, moje dziecko, umarłem. Jeśli zabierzesz mnie na plac i przyprowadzisz wszystkich ludzi, by na mnie pluli, nic we mnie nie drgnie. Przyprowadź ich wszystkich, aby mnie chwalili, a będzie tak samo. Tak więc, czy na mnie plujesz, czy mnie wychwalasz, czy mnie zabijasz, czy ożywiasz - nie ma to dla mnie znaczenia, ponieważ wszystko to dla mnie umarło. Nie przejmuję się tym.
Abba Izaak Syryjczyk mówi: "Gdzie upadnie ten, kto jest najniżej?". To znaczy, gdzie ma upaść ten, kto postawił się poniżej wszystkich? W końcu nie może już niżej upaść, znaleźć się jeszcze niżej.
Pewnego razu uczeń starca Sofroniusza [Sacharowa] poszedł do niego i powiedział:
- Geronda, spadłem w samą przepaść, ginę, niżej już się nie da, jestem na samym dnie!
Starzec uśmiechnął się i powiedział do niego:
- Nie zadręczaj się! Właśnie nadepnąłeś mi na głowę!
To znaczy, chciał mu powiedzieć: "Jestem niżej niż ty".
"Trzecią i najwyższą właściwością pokory jest niewątpliwa wątpliwość".
To znaczy, niezachwianie wątpić w każdą rzecz, którą robisz, i wiedzieć, że to, co robisz, nie jest dobre, chyba że Bóg to pochwala.
W żywotach świętych, a konkretnie w żywocie abby Doroteusza, jest zapis o tym, że w klasztorze miał nowicjusza imieniem Dosyteusz, który okazał całkowite posłuszeństwo i pomyślał: "Zapytam starca, niech mi powie, na przykład, jak powinienem śpiewać". Umysł odpowiedział mu: "O co go zapytasz? Odpowie ci rób tak i tak. Przecież znasz jego odpowiedź: «Zrób tak i tak»". Ale mimo wszystko poszedł do niego i zapytał:
- Geronda, jak mam śpiewać?
Starzec odpowiedział:
- Będziesz śpiewał o tak!
I rzeczywiście, było tak, jak to sobie wyobrażał. A umysł rzekł mu: "Widzisz, starzec powiedział ci to co sam dobrze wiedziałeś?". A on odpowiedział: "Tak! Ale to były słowa Starca, a tamte były twoje!".
Zewnętrznie może to być to samo, ale źródło, z którego wypływają, jest inne. Oznacza to, że ten człowiek odrzucił wszelką wiarę we własne cnoty i polegał wyłącznie na tym, co jest zapieczętowane posłuszeństwem i zadawaniem pytań duchowemu ojcu.
W tym miejscu chciałbym jednak dokonać wyjaśnienia w związku z tym, co zostało powiedziane. Nie oznacza to, że zamieniamy się w istoty pozbawione woli i przestajemy myśleć, ponieważ wydawałoby się, że wszystko, co myślimy, jest grzeszne i potępione. Nie! To jedna ze skrajności i jest ona zła. Drugą skrajnością jest przekonanie, że wszystko, co robimy, jest poprawne, doskonałe i zdrowe. (Pierwsza zaś twierdzi, że wszystko, co czynimy, jest błędem). Obie skrajności, jak mówi św. Jan, pochodzą od demonów, a nie od Boga, i musimy trzymać się pośredniej drogi (Słowo 26, werset 56).
Zwłaszcza my, którzy żyjemy w świecie, bez ścisłego nadzoru duchowego, który jest obecny w ascetycznym życiu w klasztorze. W świecie człowiek musi mieć jako kryterium przykazania Boże, przykazania Cerkwi, Słowo Boże, wskazówki ojca duchowego i na podstawie tego, z duchową wolnością i determinacją, musi określić swoje własne życie, wierząc, że przestrzegając tego, pozostaje w woli Bożej, naturalnie, bez popadania w skrajność pychy.
Dalej święty ojciec mówi, że: "Czym innym jest być dumnym, czym innym jest nie być dumnym, a czymś zupełnie innym jest być pokornym, czyli uniżać się" (werset 19).
Innymi słowy, jedną rzeczą jest mieć pychę: jest to ostateczna granica samolubstwa i zarozumiałości, to wszystko jest poza Bogiem, poza osobą, która pnie się w górę. Inną rzeczą jest nie być dumnym i unikać pychy, a trzecią rzeczą jest uniżanie się. Tym samym święty wymienia trzy objawy: "Jeden przez cały dzień osądza wszystko i wszystkich. Inny nie osądza niczego, ale też nie osądza samego siebie. A trzeci, będąc niewinnym, potępia samego siebie".
Dumny osądza z łatwością. Posiadanie w sobie ducha osądzania jest symptomem pychy, ponieważ gdybyśmy wierzyli w swoją bezsilność i byli świadomi swoich grzechów, nie mielibyśmy ochoty osądzać innych. Dlatego, jeśli widzimy, że osądzamy, oznacza to, że cierpimy z powodu słabości pychy.
Drugi nie osądza innych. To ten, kto się nie wywyższa, ale też nie osądza samego siebie. Nie mówi: "Jestem grzeszny i jestem przyczyną zła, jestem po trzykroć przeklęty", ani nie mówi, że inny człowiek jest zły. On nie osądza innych ani nie potępia samego siebie, to znaczy, że jest dobrym człowiekiem. To właśnie jest dobry człowiek w kontekście społecznym. On ani nie osądza, ani nie podejmuje żadnego duchowego wysiłku w sobie.
A trzeci nieustannie osądzając samego siebie, jest błogosławiony i wolny od potępienia. To ten, który mówi: "Ja jestem winien wszystkiemu i to ja jestem przyczyną moich nieszczęść i grzechu oraz moich słabości", choć zawsze żywi nadzieję i w ten sposób odczuwa wolność w swej duszy. Nikogo nie obwinia i nie spiera się z Bogiem. Nie spiera się z ludźmi, nie spiera się nawet z samym sobą, ale przyjmuje siebie z pokorą i dlatego podąża i upada u stóp Boga, płacząc i prosząc Boga o miłosierdzie. Jak człowiek, który myśli, że został pokonany, który padając u stóp, szuka litości i miłosierdzia. Oto duch człowieka pokornego.
Niżej św. Jan z Góry Synaj mówi: "Kto poznał siebie w każdym uczuciu duszy, to tak, jakby zasiał na ziemi. A kto nie zasiał, nie może w nim wzrastać pokorna mądrość" (werset 29).
Oznacza to, że kiedy człowiek rozumie samego siebie, staje się jak ten, o którym Chrystus mówi w Ewangelii - jak siewca, który zasiewa ziarno na dobrej ziemi, a więc z pewnością w odpowiednim momencie wyda plon (por. Mt 13,3-8). A kto nie zasieje w ten sposób, w tym pokorna mądrość nie zakwitnie.
"Kto poznał samego siebie, ten odczuł bojaźń Bożą i chodząc z tym uczuciem, dotarł do bram miłości" (werset 30).
To znaczy, że pokorny człowiek może prawdziwie kochać drugą osobę. Często małżonkowie, głównie żony, narzekają, że ich mężowie nie zwracają na nie uwagi, nie kochają ich i czują się niedoceniane. A mężowie często narzekają, że żony są o nich zazdrosne i chcą, by codziennie mówili im czułe słówka, przez co stają się irytujące, nudne, a związek eskaluje.
Pamiętam, jak kiedyś powiedziałem jednemu mężowi:
- Mów dobre słowa swej żonie, pochwały pełne czułości, doceniaj jej zalety, pyszne jedzenie, które przyrządza, chwal ją, że dom jest czysty - to nie zaszkodzi!
Powiedziałem mu nawet:
- Nie zaszkodzi też powiedzieć trochę nieprawdy! To znaczy, nie kłamać, ale chwalić ją bardziej niż to konieczne. I nie martw się: nie zorientuje się, że kłamiesz, spodoba jej się to i nie obrazi się!
Jednak ten mąż był przerażony moimi słowami:
- Ale czy to możliwe, abym stał się hipokrytą? Mówić to, w co nie wierzę? Przecież ja w to nie wierzę!
Wiedzcie jednak, że człowiek pokorny to ten, który staje się wszystkim dla wszystkich, jak powiedział ap. Paweł: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, aby wszelkim sposobem niektórych zbawić” (1 Kor 9,22). Innymi słowy, aby pocieszyć mego brata, sąsiada, męża, żonę, staję się tym, czego on potrzebuje. Jeśli potrzebuje pochwały, staję się pochwałą; jeśli potrzebuje czułości, staję się czułością; jeśli potrzebuje wsparcia, staję się wsparciem; jeśli potrzebuje walki, staję się również walką!
Co to znaczy? Chodzi mi o to, że odrzucam wszystko, co moje, wszelkie moje metody, myśli, przekonania, czyli moje uprzedzenia, odrzucam wszystko i staję się tym, czego chce druga osoba - w ten sposób uczę się odnajdywać pokój.
Pewien młody człowiek zapytał starca:
- Ojcze, zamierzam zostać mnichem. Co powinienem robić?
A ten odpowiedział mu:
- Naucz się leżeć u stóp każdego - w ten sposób odnajdziesz pokój.
To znaczy, stań się dywanem, po którym inni będą chodzić, a jeśli ci się to uda - nie dlatego, że jesteś chory psychicznie, ale dlatego, że kochasz Boga, a ta cnota ma wymiar wieczny - wtedy sam odnajdziesz pokój i dasz pokój innym.
Tak więc, jeśli zrozumiemy to, na przykład w małżeństwie - że człowiek powinien dawać siebie drugiemu w takim stopniu, w jakim ten drugi go potrzebuje - wtedy odnajdziemy pokój.
Zapytano współczesnego ascetę na Świętej Górze:
- Ale, Geronda, w jaki sposób zaszczepiasz pokój w tych wszystkich, którzy do ciebie przychodzą? Przecież wszyscy znajdują pocieszenie i wszyscy odchodzą od ciebie radośni!
I faktycznie, najbardziej zatroskani ludzie odchodzili od niego radośni. A on odpowiedział:
- Jestem jak szmata zawieszona na gwoździu, a kto chce, przychodzi tutaj, wyciera się, odrywa kawałek, zabiera go ze sobą i tak wszyscy odnajdują pokój. Wycierają ręce o szmatę, jeśli chcą odciąć kawałek, odcinają go, jeśli chcą go wyrzucić, wyrzucają go.
Nie miał żadnych zastrzeżeń i jaki był tego rezultat?
Wszyscy wokół niego odnajdywali pokój, wszyscy doznawali pocieszenia, ponieważ ten starzec uśmiercił swoje pragnienia i stał się wszystkim dla wszystkich.
Jeśli zrobimy to, czując miłość Boga, z prawdziwą pokorą i pełną świadomością, że uniżamy się nie z powodu kompleksu niższości i choroby psychicznej, ale ze względu na miłość Boga, i jeśli zrozumiemy, że nasza pokora ma wymiar wieczny, wtedy wszyscy wokół nas zaznają pokoju.
Bądźmy w pokoju ze wszystkimi, a nikt nie będzie dla nas winny, nikt nie będzie naszym wrogiem. Nawet gdyby wszyscy chcieli nas zniszczyć, nie będziemy mieli ani jednego wroga. Ponieważ pokorne serce nie widzi przed sobą wrogów, jego jedynym wrogiem jest jego własny egoizm.....
metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: Aimilianos /orthphoto.net/