publicystyka: List 64. O świętych relikwiach

List 64. O świętych relikwiach

św. mnich Ambroży z Optiny, tłum. M. Diemianiuk, 06 marca 2024

Święty Ambroży z Optiny żył w latach 1812-1891. Urodził się w pobożnej rodzinie (dziadek był kapłanem), uczył się w seminarium w Tambowie, w 1839 roku przybył do Pustelni Optinskiej. Został do niej przyjęty w 1840, był uczniem starca Lwa, a po jego śmierci - starca Makarego. W 1842 roku złożył śluby zakonne, otrzymując imię Ambroży. W 1845 roku przyjął święcenia kapłańskie, po czym poważnie zachorował. Prawdopodobnie w 1848 roku, w czasie nasilenia choroby, przyjął wielką schimę, zachowując dotychczasowe imię. Od 1860 roku, po śmierci starca Makarego, pełnił duchowy trud starczestwa, pomimo stałych i nawracających chorób. Tę posługę pełnił 30 lat, aż do czasu, gdy jego stan zdrowia uniemożliwił mu funkcjonowanie. Zmarł w 1891 roku; formalnie kanonizowany w 1988 roku.

Przedstawiamy czytelnikom wybrane listy świętego starca, kierowane do osób świeckich. Z bogatego zbioru korespondencji tłumacz starał się wybrać te, których treść jest zrozumiała i pożyteczna dla każdego odbiorcy.


* * *

W jednym z listów wspomniałaś, że u was w X. była dyskusja o relikwiach i o niektórych ciałach grzeszników, które po śmierci nie rozłożyły się. Rzeczywiście, teraz na Athosie nie ma relikwii, jak mówią, z powodu następującej okoliczności.

Pewien pobożny starzec żył tam w milczeniu i samotności, i swego ucznia zawsze pouczał, aby zachowywać milczące i odosobnione życie. Po śmierci starca, po roku, według zwyczaju athoskiego rozkopano mogiłę i znaleziono głowę starca, toczącą wonne i uzdrawiające miro. Wielu zaczęło chodzić aby pokłonić się tej głowie i namaścić się uzdrawiającym mirem, i tym naruszali milczenie ucznia. Dlatego on z zarzutem powiedział zmarłemu starcu: „Ojcze! Ty za życia swego zawsze uczyłeś mnie milczenia i odosobnienia, a po swojej śmierci naruszasz to”.

Po tych słowach wonne i uzdrawiające miro wyschło, i pozostała zwykła kość, i ludzie przestali chodzić, aby adorować. I mówią, że po tym znajdowali w mogiłach same kości, żółte albo białe, albo czarne, według których rozróżniali stan spoczywających dusz, albo znajdowali ciemne, nierozłożone ciała.

Za takich cała brać modliła się przez trzy lata, corocznie rozkopując mogiłę i prosząc lokalnych biskupów, aby przeczytali modlitwę rozgrzeszającą. Niektóre ciała i po upływie trzech lat pozostają nierozłożone. Tak ich i zostawiają. Przyczyny tego domyślają się takiej: grzechy przeciwko Bogu Bóg przebacza dzięki modlitwie innych, szczególnie dzięki modlitwom cerkiewnym i przez wspominanie przy Bezkrwawej Ofierze, albo dzięki jałmużnie, dawanej za tych zmarłych; a grzechów przeciw bliźniemu – krzywdy i niesprawiedliwości – Bóg nie przebacza, jeśli krzywdzący i niesprawiedliwy na czas nie usatysfakcjonuje pokrzywdzonego albo nie pojedna się poprzez poproszenie o przebaczenie. (W monastycyzmie podobne przypadki mogą być za samowolę i niewypełnianie ojcowskich nakazów i przykazań, za zatwardziałość i zatajanie grzechów). W latach 40. albo wcześniej [oczywiście XIX wieku – przyp. tłum.] w Besarabii Turcy dokonali grabieży. Rosyjskie władze zażądały od tureckich zadośćuczynienia; ograbionym nakazano ujawnić swoją krzywdę. Kto pokazywał niesprawiedliwie i dodawał swoją stratę dwukrotnie albo trzykrotnie, tych ciała po śmierci pozostały nierozłożone i ciemne.

W Rosji zaś jest wiele relikwii świętych: świętego mnicha Sergiusza Radoneskiego, świętych biskupów Mitrofana Woroneskiego, Tichona Zadońskiego, Dymitra Rostowskiego i wielu innych, którzy o świętości swojej świadczą cudami.

Bywają i grzeszne ciała nierozłożone. W pewnym monasterze przypadkowo odkryto ciało pewnego hierodiakona, nierozłożone i ciemne.

Lokalny biskup w tym czasie objeżdżał diecezję. Władykę poproszono, aby przeczytać modlitwę rozgrzeszającą nad tym ciałem. Ale i po rozgrzeszającej modlitwie ciało pozostało w tym samym stanie. Władyka zapytał: kim on był i jaka jest przyczyna tego stanu? W odpowiedzi usłyszał, że był on jedynym synem ubogiej wdowy i wbrew woli matki poszedł do monasteru, a matka, z powodu ubóstwa, zawsze na niego narzekała, i ktoś powiedział, że matka jego żyje do tej pory. Władyka nakazał odszukać matkę. Przyprowadzili 90-letnią staruszkę, zgarbioną. Władyka, wskazując na stan jej syna, powiedział, żeby ona mu przebaczyła. Ale staruszka, odwracając się, nie zgadzała się, powtarzając: „Ja tyle żalu przecierpiałam przez niego!”

Władyka dalej przekonywał staruszkę i na koniec powiedział: „Jeśli nie przebaczysz, to i sama będziesz związana”. Przekonana staruszka jakby od niechcenia powiedziała: „No, niech Bóg mu przebaczy!” Ciemne ciało od razu rozsypało się w proch.

Oto w odpowiedzi do waszej dyskusji moje skromne rozważania. Piszę to podczas ciężkiej choroby i nacieram się zwykłym spirytusem, ponieważ co rano wstaję z trudem i słabością, czując zimno.

8 czerwca 1886 roku