Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Niepoznana wielkość świętego Jana Chrzciciela
o. Roman Savchuk (tłum. Justyna Pikutin), 20 stycznia 2024
Kazanie św. Jana Chrzciciela o pokucie było naprawdę znaczące dla ówczesnych mieszkańców okolic Jordanu. Oto co Józef Flawiusz pisał o Proroku: "Niektórzy Żydzi jednak widzieli w zniszczeniu armii Heroda całkiem sprawiedliwą karę ze strony Boga za zamordowanie Jana. Herod skazał na śmierć tego sprawiedliwego człowieka, który zachęcał Żydów do prowadzenia cnotliwego życia, do bycia sprawiedliwymi wobec siebie nawzajem, do rozwijania pobożnych uczuć wobec Przedwiecznego i do gromadzenia się w celu oczyszczenia. [...] Jako że wielu gromadziło się przy kaznodziei, którego nauczanie podnosiło ich na duchu, Herod zaczął się obawiać, że jego wielki wpływ na masę (która była mu całkowicie posłuszna) może doprowadzić do pewnych komplikacji. Dlatego tetrarcha wolał temu zapobiec, chwytając Jana i wykonując na nim egzekucję, zanim będzie musiał odpokutować, gdy będzie już za późno" (Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie).
Dla wielu św. Jan Chrzciciel, dzięki sile swojego płomiennego kaznodziejstwa i nieskazitelnemu życiu, był ucieleśnieniem jednego ze starożytnych proroków, który przyszedł obwieścić wyzwolenie Izraela spod jarzma pogan. Ewangelista Jan Teolog opowiada o posłach skierowanych do Jana Chrzciciela przez Żydów z Jerozolimy, którzy pytali go: "Kim więc? Eliaszem jesteś? [...] Prorokiem jesteś?" (J 1, 21). A nawet sam Zbawiciel, mówiąc o świętym, wskazuje na wzniosłość jego życia: „Amen, mówię wam: Nie powstał z tych, którzy się z kobiet rodzą, większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11, 11). Błogosławiony Augustyn w jednym ze swoich kazań mówi zaś, że Jan Chrzciciel "był tak wielki, że mógł zostać uznany za Chrystusa".
Taka siła osobowości świętego Jana Chrzciciela, pomimo jego własnych świadectw o nadchodzącym Mesjaszu, któremu nie był godzien schylić się i rozwiązać rzemyka u Jego obuwia (por. Mk 1, 7), powodowała zakłopotanie co do jego relacji ze Zbawicielem już za jego ziemskiego życia. Warto przypomnieć choćby opisaną w Ewangelii wypowiedź uczniów Chrystusa pod adresem Poprzednika, którzy z irytacją i zazdrością mówili o głoszeniu Chrystusa: "Nauczycielu, Ten, Który był z tobą po tamtej stronie Jordanu, o Którym świadczyłeś, oto Ten chrzci i wszyscy przychodzą do Niego" (J 3, 26). Później to nieporozumienie przerodziło się w poważniejszy problem: niektórzy z uczniów świętego Jana Chrzciciela nie uznawali Zbawiciela, a niektórzy z nich wdawali się w spory z pierwszymi chrześcijanami (por. Mt 9, 14), tworząc żydowską sektę. Ślady jej wierzeń odzwierciedla kult mandejczyków (sekta pojawiła się w I w. p.n.e.; jej wyznawcy żyją obecnie w Iraku i Iranie), którzy czczą Jana Chrzciciela (Jahja) jako proroka, a Jezusa Chrystusa uważają za oszusta. Podobne wyobrażenia o rywalizacji Zbawiciela i Jego Poprzednika pojawiają się również w niektórych pismach gnostyckich z czasów wczesnego chrześcijaństwa. Wszystko to daje powód wielu uczonym racjonalistom do twierdzenia, że Jezus Chrystus i Jan Chrzciciel byli swego rodzaju konkurentami. Jak pisze jeden z takich racjonalistów: "W rzeczywistości Jan i Jezus byli początkowo w jednej sekcie, w której Jan był przywódcą, a Jezus zwykłym członkiem, a potem, po podziale sekty na dwie części, weszli w konkurencyjną walkę między sobą" (Augustyn z Hippony, Traktat o Ewangelii św. Jana).
Jeśli spojrzeć na tę sytuację z punktu widzenia zasad świata, ziemskiej logiki, to rzeczywiście relacja między Zbawicielem a Janem Chrzcicielem, zajmującymi tę samą "niszę" życia społecznego, nie mogła rozwijać się inaczej niż tylko na płaszczyźnie walki konkurencyjnej. Jednak logika ewangeliczna jest inna. Sam Jan Chrzciciel, odpowiadając na wspomniane wyżej oburzenie swoich uczniów na popularność Zbawiciela, mówi: „Wy sami mi poświadczacie, że powiedziałem: - Ja nie jestem Chrystusem, lecz jestem przed Nim posłany. Kto ma oblubienicę, oblubieńcem jest, przyjaciel zaś oblubieńca, stojący i słuchający go, cieszy się radośnie na głos oblubieńca. Ta więc radość moja dopełniła się. Ten ma rosnąć, a ja umniejszać się” (J 3, 28-30). Jak widzimy, sam Jan Chrzciciel realizował swoją misję nie w jasnej służbie proroka, który gromadzi tłumy, ale w świadczeniu o Najwyższym poprzez swoje umniejszenie! Święty wyjaśnił nawet pochodzenie logiki swoich uczniów oraz tych gnostyków i racjonalistów, którzy mają tendencję do postrzegania go jako konkurenta Mesjasza: „… kto jest z ziemi, z ziemi jest i mówi to, co jest z ziemi...” (J 3, 31).
W tej historycznej sprzeczności między logiką ziemską a logiką Chrystusa, logiką ewangeliczną – w paradoksie wywyższenia poprzez umniejszenie, tak żywo przejawiającym się w osobie Jana Chrzciciela - tkwi głębokie znaczenie chrześcijańskiego spojrzenia na relację między jednostką a Bóstwem w Cerkwi. Dla racjonalisty niezrozumiałe jest, jak to możliwe, że taki osobisty potencjał, jaki posiadał Jan Chrzciciel, nie mógł zostać zrealizowany w pełni działalności społecznej. Z tego niezrozumienia wyrastają wszelkiego rodzaju teorie i spekulacje na temat jego rzekomo skomplikowanej relacji ze Zbawicielem. Jednak przykład posługi Jana Chrzciciela, stojącego niejako na krawędzi dwóch Testamentów, otwiera perspektywę nowego ewangelicznego spojrzenia na osobowość. Ta ostatnia nie jest przyćmiona przez Boskie światło, ani nie jest zagubiona w elemencie jedności i samozaparcia, do którego wzywa Cerkiew. Wręcz przeciwnie, to właśnie w Cerkwi uwalnia się ona z kajdan indywidualizmu, które krępują jej prawdziwe piękno i moc!
Błogosławiony Augustyn zastanawiał się nad logiką zazdrosnych uczniów Jana Chrzciciela: "Któż (z tych, którzy istnieją) z ziemi poznał coś innego niż ziemię? Po ludzku mówi, po ludzku poznaje, po ludzku rozumie, cieleśnie sądzi, cieleśnie podejrzewa; taki jest cały człowiek"(Augustyn z Hippony, Traktat o Ewangelii św. Jana). Jest to sposób myślenia starego człowieka, który w indywidualizmie widzi cały wyraz swej osobowości. Dla niego najważniejszą rzeczą jest wyrażanie swojego Ja, udowadnianie innym swojej wyjątkowości. To właśnie ten indywidualizm, zrodzony z pierwiastka grzechu pierworodnego, sprawia, że pragnienie wyróżnienia się spośród mas jest jednym z głównych motywów każdego działania. Zewnętrznie można to wyrazić w dobrych uczynkach, przestrzeganiu praw moralnych. Jednak u podstaw tej moralności bez Chrystusa, dobroci poza Kościołem, leży nic innego jak katastrofa indywidualizmu, autoekspresji i innych zaczątków ludzkiego ego. W istocie indywidualizm nie potrafi zjednoczyć, nie potrafi nawet zrozumieć prawdziwej jedności ludzi, ale generuje podziały, we wszystkim widzi ukryte fałszerstwo, szuka własnego, ponieważ zło, jak powiedział św. Bazyli Wielki, "sprzeciwia się nie tylko dobru, ale także samemu sobie"(Bazyli Wielki, Rozważania na temat Psalmu 44).
Przyzwyczailiśmy się uważać, że podstawą osobowości jest to, co odróżnia nas od innych. Jednak osobowość naprawdę objawia się nie w wyodrębnieniu od innych, a wręcz przeciwnie, w przezwyciężeniu tego wyodrębnienia, w mocy przeciwstawienia się wewnętrznemu grzechowi, który dzieli ludzi! To właśnie w działalności św. Jana Chrzciciela wyraźnie widać drogę do tego celu. Polega ona na umniejszaniu się przed Chrystusem i znajdowaniu radości w zbliżaniu się do Boga. Osobowość, jako część Obrazu Boga w człowieku, może w pełni objawić się tylko wtedy, gdy jest wystawiona na promienie Bożego światła. Przed swoimi uczniami Święty Poprzednik uznaje za szczyt swojej proroczej posługi radość z własnego umniejszenia się przed Zbawicielem, który pojawił się na świecie. W przeciwieństwie do proroków Starego Testamentu, jego obraz nie wzrasta wraz z gorliwą służbą, ale jakby zanika. Tak więc wszelki indywidualizm w człowieku musi stopniowo umierać, gdy zbliża się on do Chrystusa. A osobowość wręcz przeciwnie, tylko w tym wdzięcznym milczeniu charakteru, łagodności usposobienia i niechęci do pokazywania we wszystkim swojego "ja" - ujawnia się! Tak więc umniejszenie Jana Chrzciciela ostatecznie kończy się wyznaniem niewyobrażalnej dla człowieka potęgi jego osobowości: sam Bóg Wszechmogący, Syn Boży, nazywa go Największym spośród kiedykolwiek zrodzonych ze wszystkich niewiast (por. Mt 11, 11)!
o. Roman Savchuk (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: nikosart /orthphoto.net/
Dla wielu św. Jan Chrzciciel, dzięki sile swojego płomiennego kaznodziejstwa i nieskazitelnemu życiu, był ucieleśnieniem jednego ze starożytnych proroków, który przyszedł obwieścić wyzwolenie Izraela spod jarzma pogan. Ewangelista Jan Teolog opowiada o posłach skierowanych do Jana Chrzciciela przez Żydów z Jerozolimy, którzy pytali go: "Kim więc? Eliaszem jesteś? [...] Prorokiem jesteś?" (J 1, 21). A nawet sam Zbawiciel, mówiąc o świętym, wskazuje na wzniosłość jego życia: „Amen, mówię wam: Nie powstał z tych, którzy się z kobiet rodzą, większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11, 11). Błogosławiony Augustyn w jednym ze swoich kazań mówi zaś, że Jan Chrzciciel "był tak wielki, że mógł zostać uznany za Chrystusa".
Taka siła osobowości świętego Jana Chrzciciela, pomimo jego własnych świadectw o nadchodzącym Mesjaszu, któremu nie był godzien schylić się i rozwiązać rzemyka u Jego obuwia (por. Mk 1, 7), powodowała zakłopotanie co do jego relacji ze Zbawicielem już za jego ziemskiego życia. Warto przypomnieć choćby opisaną w Ewangelii wypowiedź uczniów Chrystusa pod adresem Poprzednika, którzy z irytacją i zazdrością mówili o głoszeniu Chrystusa: "Nauczycielu, Ten, Który był z tobą po tamtej stronie Jordanu, o Którym świadczyłeś, oto Ten chrzci i wszyscy przychodzą do Niego" (J 3, 26). Później to nieporozumienie przerodziło się w poważniejszy problem: niektórzy z uczniów świętego Jana Chrzciciela nie uznawali Zbawiciela, a niektórzy z nich wdawali się w spory z pierwszymi chrześcijanami (por. Mt 9, 14), tworząc żydowską sektę. Ślady jej wierzeń odzwierciedla kult mandejczyków (sekta pojawiła się w I w. p.n.e.; jej wyznawcy żyją obecnie w Iraku i Iranie), którzy czczą Jana Chrzciciela (Jahja) jako proroka, a Jezusa Chrystusa uważają za oszusta. Podobne wyobrażenia o rywalizacji Zbawiciela i Jego Poprzednika pojawiają się również w niektórych pismach gnostyckich z czasów wczesnego chrześcijaństwa. Wszystko to daje powód wielu uczonym racjonalistom do twierdzenia, że Jezus Chrystus i Jan Chrzciciel byli swego rodzaju konkurentami. Jak pisze jeden z takich racjonalistów: "W rzeczywistości Jan i Jezus byli początkowo w jednej sekcie, w której Jan był przywódcą, a Jezus zwykłym członkiem, a potem, po podziale sekty na dwie części, weszli w konkurencyjną walkę między sobą" (Augustyn z Hippony, Traktat o Ewangelii św. Jana).
Jeśli spojrzeć na tę sytuację z punktu widzenia zasad świata, ziemskiej logiki, to rzeczywiście relacja między Zbawicielem a Janem Chrzcicielem, zajmującymi tę samą "niszę" życia społecznego, nie mogła rozwijać się inaczej niż tylko na płaszczyźnie walki konkurencyjnej. Jednak logika ewangeliczna jest inna. Sam Jan Chrzciciel, odpowiadając na wspomniane wyżej oburzenie swoich uczniów na popularność Zbawiciela, mówi: „Wy sami mi poświadczacie, że powiedziałem: - Ja nie jestem Chrystusem, lecz jestem przed Nim posłany. Kto ma oblubienicę, oblubieńcem jest, przyjaciel zaś oblubieńca, stojący i słuchający go, cieszy się radośnie na głos oblubieńca. Ta więc radość moja dopełniła się. Ten ma rosnąć, a ja umniejszać się” (J 3, 28-30). Jak widzimy, sam Jan Chrzciciel realizował swoją misję nie w jasnej służbie proroka, który gromadzi tłumy, ale w świadczeniu o Najwyższym poprzez swoje umniejszenie! Święty wyjaśnił nawet pochodzenie logiki swoich uczniów oraz tych gnostyków i racjonalistów, którzy mają tendencję do postrzegania go jako konkurenta Mesjasza: „… kto jest z ziemi, z ziemi jest i mówi to, co jest z ziemi...” (J 3, 31).
W tej historycznej sprzeczności między logiką ziemską a logiką Chrystusa, logiką ewangeliczną – w paradoksie wywyższenia poprzez umniejszenie, tak żywo przejawiającym się w osobie Jana Chrzciciela - tkwi głębokie znaczenie chrześcijańskiego spojrzenia na relację między jednostką a Bóstwem w Cerkwi. Dla racjonalisty niezrozumiałe jest, jak to możliwe, że taki osobisty potencjał, jaki posiadał Jan Chrzciciel, nie mógł zostać zrealizowany w pełni działalności społecznej. Z tego niezrozumienia wyrastają wszelkiego rodzaju teorie i spekulacje na temat jego rzekomo skomplikowanej relacji ze Zbawicielem. Jednak przykład posługi Jana Chrzciciela, stojącego niejako na krawędzi dwóch Testamentów, otwiera perspektywę nowego ewangelicznego spojrzenia na osobowość. Ta ostatnia nie jest przyćmiona przez Boskie światło, ani nie jest zagubiona w elemencie jedności i samozaparcia, do którego wzywa Cerkiew. Wręcz przeciwnie, to właśnie w Cerkwi uwalnia się ona z kajdan indywidualizmu, które krępują jej prawdziwe piękno i moc!
Błogosławiony Augustyn zastanawiał się nad logiką zazdrosnych uczniów Jana Chrzciciela: "Któż (z tych, którzy istnieją) z ziemi poznał coś innego niż ziemię? Po ludzku mówi, po ludzku poznaje, po ludzku rozumie, cieleśnie sądzi, cieleśnie podejrzewa; taki jest cały człowiek"(Augustyn z Hippony, Traktat o Ewangelii św. Jana). Jest to sposób myślenia starego człowieka, który w indywidualizmie widzi cały wyraz swej osobowości. Dla niego najważniejszą rzeczą jest wyrażanie swojego Ja, udowadnianie innym swojej wyjątkowości. To właśnie ten indywidualizm, zrodzony z pierwiastka grzechu pierworodnego, sprawia, że pragnienie wyróżnienia się spośród mas jest jednym z głównych motywów każdego działania. Zewnętrznie można to wyrazić w dobrych uczynkach, przestrzeganiu praw moralnych. Jednak u podstaw tej moralności bez Chrystusa, dobroci poza Kościołem, leży nic innego jak katastrofa indywidualizmu, autoekspresji i innych zaczątków ludzkiego ego. W istocie indywidualizm nie potrafi zjednoczyć, nie potrafi nawet zrozumieć prawdziwej jedności ludzi, ale generuje podziały, we wszystkim widzi ukryte fałszerstwo, szuka własnego, ponieważ zło, jak powiedział św. Bazyli Wielki, "sprzeciwia się nie tylko dobru, ale także samemu sobie"(Bazyli Wielki, Rozważania na temat Psalmu 44).
Przyzwyczailiśmy się uważać, że podstawą osobowości jest to, co odróżnia nas od innych. Jednak osobowość naprawdę objawia się nie w wyodrębnieniu od innych, a wręcz przeciwnie, w przezwyciężeniu tego wyodrębnienia, w mocy przeciwstawienia się wewnętrznemu grzechowi, który dzieli ludzi! To właśnie w działalności św. Jana Chrzciciela wyraźnie widać drogę do tego celu. Polega ona na umniejszaniu się przed Chrystusem i znajdowaniu radości w zbliżaniu się do Boga. Osobowość, jako część Obrazu Boga w człowieku, może w pełni objawić się tylko wtedy, gdy jest wystawiona na promienie Bożego światła. Przed swoimi uczniami Święty Poprzednik uznaje za szczyt swojej proroczej posługi radość z własnego umniejszenia się przed Zbawicielem, który pojawił się na świecie. W przeciwieństwie do proroków Starego Testamentu, jego obraz nie wzrasta wraz z gorliwą służbą, ale jakby zanika. Tak więc wszelki indywidualizm w człowieku musi stopniowo umierać, gdy zbliża się on do Chrystusa. A osobowość wręcz przeciwnie, tylko w tym wdzięcznym milczeniu charakteru, łagodności usposobienia i niechęci do pokazywania we wszystkim swojego "ja" - ujawnia się! Tak więc umniejszenie Jana Chrzciciela ostatecznie kończy się wyznaniem niewyobrażalnej dla człowieka potęgi jego osobowości: sam Bóg Wszechmogący, Syn Boży, nazywa go Największym spośród kiedykolwiek zrodzonych ze wszystkich niewiast (por. Mt 11, 11)!
o. Roman Savchuk (tłum. Justyna Pikutin)
za: pravoslavie.ru
fotografia: nikosart /orthphoto.net/