Zostań przyjacielem cerkiew.pl
2 minuty z Ojcami: przyczyny oschłości ducha
20 lutego 2025
Abba Daniel uczy:
Według nauki przekazanej nam przez Ojców, oschłość może mieć trzy przyczyny, tzn. albo wypływa z naszego niedbalstwa, albo jest wynikiem pokusy szatańskiej, albo skutkiem próby, której poddaje nas Pan Bóg.
Z niedbalstwa pochodzi ona wtedy, gdy z własnej winy popadliśmy wcześniej w oziębłość, zachowywaliśmy się nieostrożnie lub zbytnio sobie pobłażaliśmy. To przez naszą opieszałość i gnuśność pozwalamy karmić się szkodliwymi myślami, wskutek czego rola naszego serca zaczyna rodzić ciernie i osty. Cóż więc dziwnego, że stajemy się oschli i czekamy daremnie na duchowe owoce i chwile kontemplacji?
Oschłość może też jednak być wynikiem szatańskiej pokusy. Zdarza się bowiem, że pomimo naszych szczerych wysiłków chytry nieprzyjaciel potrafi tak subtelnie dotrzeć do umysłu, że wbrew naszej woli i wiedzy niweczy wszelkie dobre chęci.
Jak wcześniej wspomniałem, nasza oschłość może również być rezultatem próby, jakiej poddaje nas Pan Bóg. Dzieje się tak z dwojakiego powodu:
Po pierwsze dlatego, abyśmy opuszczeni na chwilę przez Pana, uznali pokornie słabość naszego ducha i nie wynosili się z powodu posiadanej wcześniej czystości serca, która była darem Jego nawiedzenia. Dopiero bowiem wówczas, gdy Pan nas opuści, przekonujemy się, że samym tylko naszym pragnieniem czy gorliwością nie potrafimy odzyskać stanu radości i czystości; zaczynamy więc rozumieć, że również poprzednia ochoczość serca była darem łaski Pana, a nie naszego wysiłku. W konsekwencji, aby na nowo ją sobie wybłagać, zaczynamy prosić Boga o Jego łaskę i oświecenie.
Po drugie, Pan Bóg doświadcza nas również dlatego, aby wypróbować naszą wytrwałość, tzn. stałość i żarliwość duszy, po to, aby okazało się, z jakim zapałem serca i z jaką gorliwością w modlitwie będziemy starali się o ponowne nawiedzenie Ducha Świętego. Poznamy wtedy, jak wielkiego trudu wymaga odzyskanie duchowej radości i szczęścia wynikającego z czystości, będziemy więc bardziej tego strzegli i bronili. Zwykle bowiem mało troszczymy się o to, co łatwo daje się naprawić.
Mamy więc tutaj oczywisty dowód, że wszelkie dobro, które jest w nas, to dzieło Bożej łaski i miłosierdzia. Jeśli Bóg nas opuści, na nic wszelkie wysiłki i trudy. Nawet bowiem największa gorliwość z naszej strony nie potrafi przywrócić poprzedniego stanu bez ponownej pomocy Bożej.
Z niedbalstwa pochodzi ona wtedy, gdy z własnej winy popadliśmy wcześniej w oziębłość, zachowywaliśmy się nieostrożnie lub zbytnio sobie pobłażaliśmy. To przez naszą opieszałość i gnuśność pozwalamy karmić się szkodliwymi myślami, wskutek czego rola naszego serca zaczyna rodzić ciernie i osty. Cóż więc dziwnego, że stajemy się oschli i czekamy daremnie na duchowe owoce i chwile kontemplacji?
Oschłość może też jednak być wynikiem szatańskiej pokusy. Zdarza się bowiem, że pomimo naszych szczerych wysiłków chytry nieprzyjaciel potrafi tak subtelnie dotrzeć do umysłu, że wbrew naszej woli i wiedzy niweczy wszelkie dobre chęci.
Jak wcześniej wspomniałem, nasza oschłość może również być rezultatem próby, jakiej poddaje nas Pan Bóg. Dzieje się tak z dwojakiego powodu:
Po pierwsze dlatego, abyśmy opuszczeni na chwilę przez Pana, uznali pokornie słabość naszego ducha i nie wynosili się z powodu posiadanej wcześniej czystości serca, która była darem Jego nawiedzenia. Dopiero bowiem wówczas, gdy Pan nas opuści, przekonujemy się, że samym tylko naszym pragnieniem czy gorliwością nie potrafimy odzyskać stanu radości i czystości; zaczynamy więc rozumieć, że również poprzednia ochoczość serca była darem łaski Pana, a nie naszego wysiłku. W konsekwencji, aby na nowo ją sobie wybłagać, zaczynamy prosić Boga o Jego łaskę i oświecenie.
Po drugie, Pan Bóg doświadcza nas również dlatego, aby wypróbować naszą wytrwałość, tzn. stałość i żarliwość duszy, po to, aby okazało się, z jakim zapałem serca i z jaką gorliwością w modlitwie będziemy starali się o ponowne nawiedzenie Ducha Świętego. Poznamy wtedy, jak wielkiego trudu wymaga odzyskanie duchowej radości i szczęścia wynikającego z czystości, będziemy więc bardziej tego strzegli i bronili. Zwykle bowiem mało troszczymy się o to, co łatwo daje się naprawić.
Mamy więc tutaj oczywisty dowód, że wszelkie dobro, które jest w nas, to dzieło Bożej łaski i miłosierdzia. Jeśli Bóg nas opuści, na nic wszelkie wysiłki i trudy. Nawet bowiem największa gorliwość z naszej strony nie potrafi przywrócić poprzedniego stanu bez ponownej pomocy Bożej.
Fragment pochodzi z książki: Jan Kasjan, Rozmowy z Ojcami. Tom 1, Rozmowy I-X, przek. i oprac. ks. Arkadiusz Nocoń, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC, Kraków 2007, s. 177-179.
Wybór tekstu: Jakub Oniszczuk