publicystyka: O wzajemnym noszeniu ciężarów

O wzajemnym noszeniu ciężarów

metropolita Antoni (Bloom), tłum. M. Diemianiuk, 23 lipca 2023

15 maja 1988 r.

W jednej z cichych modlitw, którą, powtarzając słowa Jana Złotoustego, kapłan czyta na początku liturgii podczas małej ektenii, mówi się, że jeśli dwaj albo trzej są zgodni ze sobą we wszelkiej sprawie, to łaska Boża, moc Boża, Sam Bóg będzie pośród nich, będzie z nimi.

Co konkretnie, jakie słowa są kluczowe w tej modlitwie? Myślę, że nie chodzi o to, że dwaj albo trzej mogą czasem się dogadać, kiedy mają wspólny interes, jednomyślność, wspólne odnoszenie do spraw, ale kiedy są gotowi chronić zgodę, jednoduszność, być jednością we wszelkich okolicznościach tak, żeby troska jednego była naszą troską i troską każdego, i tak, żeby przeżywać grzech każdego jak naszą własną odpowiedzialność, a nie tylko odpowiedzialność grzeszącego; ponieważ jeślibyśmy byli prawdziwą chrześcijańską wspólnotą, to ile wsparcia, ile pomocy każdy członek wspólnoty otrzymywałby w walce o cnotliwość swojego życia!

I oto jedność, zgodność we wszystkim jest pierwszorzędnym warunkiem, żeby pośród nas mógł być obecny Bóg, Boża moc i łaska, Boże życie, Boża świętująca radość i miłość. Ale już swoim współczesnym apostoł Paweł mówił: niestety, pośród nas bywają podziały!… I te podziały gubią tę jedność, która mogła dać miejsce Bogu, dałaby Mu możliwość działania.

Musimy pomyśleć o tym bardzo uważnie, ponieważ z naturalnej skłonności nie możemy kochać wszystkich i każdego; nam bardzo trudno rozumieć siebie nawzajem; nam bardzo trudno nosić ciężar innego, znosić siebie nawzajem; nam wydaje się prawie niemożliwym współdzielić grzech innego człowieka jak swój własny. I jednocześnie, jeśli na wady, na grzechy, nawet na prawdziwe zło, które może być w tym czy innym człowieku, odpowiemy odrzuceniem, staniemy się oddzielonymi od Boga, ponieważ Bóg nie odrzuca nikogo z nas. Bóg stał się jednym z nas za cenę wcielenia, cenę, którą On zapłacił z miłości do nas. I nie z miłości do sprawiedliwych – przecież powiedział, że nie zdrowi potrzebują lekarza, ale chorzy; On przyszedł, żeby z tym samym grzesznikiem, z tym samym nieznośnym człowiekiem, którego my odrzucamy, z którym jesteśmy w rozdarciu, współdzielić nie tylko naszą wspólną ludzką naturę, ale i los, i mękę, i walkę. Nie darmo Izajasz mówiąc o Chrystusie, proroczo powiedział, że na Nim leżał ciężar grzechu całego świata.

Pomyślmy o tym; ponieważ jeśli chcemy stać się tym, czym nie jesteśmy: chrześcijańską wspólnotą, wspólnotą ludzi, którzy gorąco, jeśli trzeba – ofiarnie, kochają siebie nawzajem, których miłość gotowa jest być ukrzyżowaną, to bardzo wiele musimy się nauczyć w naszych relacjach wzajemnych. Jak możemy podnieść oczy na Ukrzyżowanego, jeśli nie chcemy nosić wzajemnie ciężarów, jeśli nie jesteśmy gotowi, we współczuciu i współcierpieniu, być jednością ze sobą nawzajem? I jak możemy stać przed Bogiem, Który z miłości do zagubionego oddał Swoje życie, jeśli odrzucamy tych, za których On umarł, odwracamy się, chcielibyśmy wykluczyć ich ze swego życia, ponieważ tak łatwo byłoby żyć z tymi, którzy nie przedstawiają dla nas problemu? I postępując tak, stajemy się obcymi Bogu: nie Jego działaniem, nie działaniem kogokolwiek dookoła nas, ale z własnego wolnego wyboru, ponieważ tych, z powodu których Chrystus żył i umarł, nie możemy przyjąć.

Pomyślmy o tym i zwyciężajmy w sobie wszystko, co przeszkadza nam być jednością z Bogiem, i poprzez tę jedność z Bogiem przyjmujmy siebie nawzajem nawet za cenę naszego własnego życia. Amen.

autor: metropolita surożski Antoni (Bloom)
tłumaczenie: Michał Diemianiuk

za: azbyka.ru

fotografia: cristiangeorge /orthphoto.net/