publicystyka: Wieczne dobro jest bardziej znaczące niż małe, chwilowe zło

Wieczne dobro jest bardziej znaczące niż małe, chwilowe zło

metropolita Atanazy (tłum. Justyna Pikutin), 10 czerwca 2023

przeczytaj poprzednią część rozważań

Starzec Paisjusz powiedział również:
"Człowiek pokorny, jak się okazuje, jest najsilniejszym człowiekiem na świecie, bo wygrywa, ale on też dźwiga cudze brzemiona dzięki swemu spokojnemu sumieniu."

To znaczy, że człowiek pokorny nie tylko nie czyni wyrzutów drugiemu, lecz także dźwiga jego troski i cieszy się, ponieważ dźwiga ciężar brata i ponieważ jego sumienie jest spokojne.

"Pokorny człowiek to taki, który dobrze wie, co znaczy pokój (światło) i nie interesują go zewnętrzne zjawiska”.

Podszedł do mnie młody człowiek i zapytał:
- Ojcze, czy to źle, że noszę kolczyk?
Powiedziałem mu:
- Cóż mogę ci powiedzieć... Co ci da ten kolczyk? Czy uczyni cię kimś innym, niż jesteś naprawdę?
- Ale wszyscy noszą!
- Więc noś i ty.. ile tam... jeden, dwa, trzy... Są tacy, którym jeden to za mało i chodzą z trzema!

To nie kolczyk jest ważny, tylko to, czego w ten sposób szukamy. Być może w ten sposób próbujemy odnaleźć swój własny wizerunek, własne ja, dodając sobie charakterystyczny znak zewnętrzny? Jeśli człowiek się zastanowi, to zobaczy, że jest to akt egoizmu, nie tego satanistycznego egoizmu, który jest z góry osądzony, ale egoizmu, który jest mocno zmieszany z udręką ludzkiej natury. W nim człowiek traci gdzieś kontakt ze swoją osobowością i dlatego chce uczynić swą twarz inną, niż jest. Wówczas zakłada sobie kolczyki, nakłada makijaż i czego tylko nie robi. Starzec mówi nam o tym:
"Kiedy człowiek uświadomi sobie, jak próżny jest ten świat - właśnie dlatego, że ma pokorę i jest zdrowy duchem - wtedy zacznie czerpać korzyści z tego, co ziemskie i czynić dobrze."

Przecież potrafi udźwignąć nawet cudze trudności. Nie interesuje go ocena tego świata nie dlatego, że jest anarchistą i wszystko odrzucił, ale dlatego, że wszystko ocenił i wie, do jakiego momentu akceptować ocenę ludzi, a kiedy ją odrzucić - nie z pogardy, ale z miłości, by jeszcze bardziej pomóc ludziom.

"Kto jednak nie przyjmuje człowieka, którego Bóg posłał mu na pomoc, ten nie wie, czego chce, bo cnoty nie kupuje się jak towaru u sprzedawcy, ale Bóg posyła nam ludzi, abyśmy się sprawdzili, abyśmy ciężko trudzili się, abyśmy zdobyli cnoty i zostali nimi ukoronowani."

Widzicie, że chociaż ciągle prosimy o coś Boga i staramy się o nasze zbawienie, to w rzeczywistości odsuwamy od siebie okoliczności, w których Bóg nas stawia. W ten sposób jesteśmy jak człowiek, który nie wie, czego chce, ponieważ ze wszystkich sił szukamy pokory, ale kiedy przychodzi czas, aby się uniżyć, nie przyjmujemy tej możliwości i tej okazji.

"Ci, którzy są zdrowi, którzy mają miłość i pokorę, z miłości często kłócą się o to, kto ma ponieść większy ciężar i wziąć na siebie to, co bardziej przykre, albo zostawić dla siebie do jedzenia to, co zgniłe, a to, co lepsze, oddać bliźniemu, którym jest Chrystus."

Tak czyni ten, kto ma pokorę - wybiera to, co najgorsze i zgniłe.

"A kiedy zjada to, co zgniłe, odczuwa większą słodycz niż brat, który zjada to, co dobre, ponieważ zjada miłość i jest zjadany z miłością (tak ludzie duchowi wzajemnie się zjadają)."

I odwrotnie, oczywiście, oto jak jedzą siebie ludzie nieduchowi: "Dlaczego ja mam jeść to, co zgniłe, a on - dobre? Zjem go razem z tym, co dobre! Niech się nauczy, żeby następnym razem nie robił takich głupstw!"

Pokora jest wielką tajemnicą, ale wiedzcie o tym ci z nas, którzy tęsknicie za wolnością, duchową wolnością, która uwalnia nas od niepokoju, ucisku, grzechu w całej jego trwałości i chorej formie - możemy to odnaleźć tylko poprzez pokorę. Musimy się uczyć pokory.

Niestety, ogromna choroba, ogromny problem i pytanie na dziś brzmi: jak człowiek może się z tym pogodzić? Ponieważ (prawdopodobnie z powodu sposobu wychowania, w dzieciństwie) wyrastamy chorzy, tak chorzy, że nie jesteśmy w stanie wytrwać na tej drodze. Gdy tylko ktoś próbuje nas poniżyć, natychmiast popadamy w rozpacz, a gdy tylko ktoś próbuje nas podbudować, stajemy się aroganccy. Nie ma drogi pośredniej. Idziesz powiedzieć mu: "Patrz, coś ty tu narobił?" - a on natychmiast upada, wpada w depresję i zaczyna zadawać pytania: "Dlaczego, dlaczego, dlaczego...".
Ta sama przygnębiona osoba, jeśli otrzyma trochę zachęty, natychmiast pędzi w innym kierunku i jest przepełniona egoizmem i arogancją. Są to realia naszych czasów.

Jeśli nie mamy pokory, to jesteśmy bezpłodni. Bez pokory nie mamy łaski, nie mamy uświęcenia, nie mamy deifikacji. Bez pokory nie ma ludzi świętych. Bez niej człowiek pogrąża się w depresji. I w tym tkwi wielka mądrość, roztropność i wszechmocne działanie Boga, bo w końcu to Bóg dokonuje zbawienia i uświęcenia człowieka.

Musicie uważać na te dwie skrajności: jedna to rozpacz, a druga to arogancja. Te dwie skrajności są odstępstwami od pokory. Rozpacz nie jest od Boga. Uważajcie, aby nie uniżać się, gdy widzicie, że dopada was rozpacz. To nie jest pokora od Boga. Na przykład, ktoś przychodzi i zaczyna mówić: "Jestem grzesznikiem, nie zrobiłem nic dobrego" i widzisz, że jest pozbawiony wszelkiej mocy, wszelkiej śmiałości. W tym przypadku nie jest to święta pokora Chrystusa, która czyni człowieka wolnym, a "pokora" przed demonami, chcącymi go zniszczyć. Bo diabeł nie chce, by człowiek się odnalazł, ale chce go zmiażdżyć - z jednej lub z drugiej strony.

Uważajcie, gdyż jest to syndrom waszego wieku i naszych czasów. Kiedyś tego nie było, ludzie byli cierpliwi w pokorze i akceptowali siebie nawzajem, znajdowali ukojenie w cierpliwości. Dziś nie możemy znieść drugiego człowieka. Jakiej drugiej osoby - nie możemy znieść samego siebie! Często to powtarzam: "Ależ, moje dziecko, miej cierpliwość dla siebie, bo pierwszą rzeczą, której nie możesz znieść, jesteś ty sam! Jeśli nie masz cierpliwości do siebie, to jak zniesiesz innego człowieka i jak potem inni będą cię znosić?".

Dlatego trzeba wielkiej troski, by trzymać się tej wyśrodkowanej drogi. Przede wszystkim zaś bądźmy uważni: po owocach poznacie, czy są one od Boga, czy od ducha, który popycha nas w duchowe ciemności.

- Czy ludzie wykształceni nie mogą być pokorni i osiągnąć zbawienia?

- Znałem nauczyciela w Tesalonikach - też tu przychodził - który był bardzo wdzięcznym człowiekiem... Przypominał mi starca Jakuba (Tsalikisa), który był bardzo świętym człowiekiem. Nazwisko nauczyciela również brzmiało Tsalikis, jak nazwisko świętego. Starzec Jakub miał wielkie dary łaski od Boga, ale była w nim też wielka prostota; znałem go. Kiedyś wykładowca uniwersytecki z Aten zabrał ze sobą innego wykładowcę, Amerykanina greckiego pochodzenia, który chciał zobaczyć świętych i cudotwórców. Ten pierwszy powiedział mu:
- Zaprowadzę cię i zobaczysz świętego!

I rzeczywiście, starzec Jakub (Tsalikis) był bardzo wielkim świętym - zarówno za życia, jak również po śmierci. Tak też uczynił poszedł i powiedział do starca:
- Abba, ten człowiek jest wykładowcą uniwersyteckim z Ameryki!
- Dobrze! - jakoś nie tak odpowiedział on: - Hm-mm i pokręcił głową.
- Studiował teologię i filozofię, i medycynę, i matematykę, proponowano mu pracę na różnych uczelniach, jest wielkim umysłem i wspaniałym człowiekiem itp.
Starzec odpowiedział:
- Posłuchaj, umiłowany, a czy jest w nim pobożność, oto co się liczy!

Innymi słowy wszystko, co powiedział, było dobre, ale dotyczyło tylko umysłu. Pytanie brzmi: jaka jest nasza relacja z Bogiem. Jeśli jesteśmy pokorni, zrozumiemy to. Prawdziwa inteligencja polega na tym, by zrozumieć, że masz 80 lat i powinny być one wykorzystane dla osiągnięcia wieczności. A prawdziwą głupotą jest mieć 80 lat i myśleć, że będziesz żył wiecznie na tej ziemi.

- Jak człowiek może uciec od rozpaczy, którą inspiruje w nim diabeł?

- Człowiek unika rozpaczy, gdy po raz pierwszy uświadamia sobie, że nie ma nad wszystkim kontroli. To dlatego denerwujemy się i pędzimy tu i tam, bo wydaje nam się, że wszystko sami załatwimy, czyli myślimy, że musimy wszystko załatwić, wszystko kontrolować, a jeśli coś przeoczymy, to wszystko natychmiast wybuchnie. Niepowierzenie swego życia w ręce Boga jest niewiarą. Kto wierzy, że nic nie dzieje się bez Bożej Opatrzności, że Bóg kontroluje stworzenie, ten czuje się dobrze, ma wolność i zawsze zdobywa się na pokorę, by pozwolić Bogu zrobić to, czego on sam nie jest w stanie zrobić.

Musimy sobie uświadomić, że nasze uprawnienia są ograniczone, że nie jesteśmy ludźmi nieograniczonymi. Nie możemy na przykład nauczyć się całej książki na pamięć. Nauczyłem się połowy, jednej czwartej, nie mogę już tego zrobić. Czy mam iść i się zastrzelić, skoro nie mogę się nauczyć wszystkiego? Wystarczy połowa, a nawet jedna strona, jeśli się jej nauczyłeś, a jeśli pamiętasz tylko to, co jest na okładce, to też dobrze.

Kiedyś zdałem jeden egzamin tylko ze względu na okładkę. Wiecie, mieliśmy na studiach jeden przedmiot (ale nie mówię wam tego jako wzór do naśladowania!), a była to patrologia. Nic nie czytałem, nawet nie otworzyłem podręcznika. Byłem na Świętej Górze, poszedłem wziąć błogosławieństwo od starca i powiedziałem mu:
- Idę na taki egzamin, ale jeszcze nic nie czytałem!
- Idź, a Bóg ci pomoże! - odpowiedział
- Jak to pomoże, skoro nie czytałem? Widziałem tylko okładkę. - a starzec mi odpowiedział:
- Niech to będzie tylko okładka. Też coś z tego wyjdzie!
I co się okazało? Mieliśmy jednego nieco specyficznego nauczyciela, razem ze mną do egzaminu przystępowało czterech innych studentów, a ja byłem z nich ostatni. Zaczął im zadawać różne pytania, jakieś dziwne, ale oni, biedni, nie wiedzieli. Zaplątali się i nauczyciel powiedział:
- Nawet nie wiecie, kiedy została wydana moja książka!
Odwrócił się do mnie i powiedział:
- Powiedz mi, kiedy została wydana?
A ja mu powiedziałem, bo widziałem okładkę. I zdałem z powodu okładki. To jest to, drogie dzieci. To prawda. Ten nauczyciel jeszcze żyje, obecnie na emeryturze, Kalogiris, który wykładał archeologię i patrologię...

Ciągle widać młode matki za kierownicą, pędzące w pośpiechu, z dzieckiem na tylnym siedzeniu. Nieustannie się spieszą, aby zabrać je z jednej prywatnej lekcji na drugą. I widać niepokój wypisany na ich twarzach: żeby tylko zdążyć zawieźć drogie dziecko. A ono jest niespokojne, przygnębione albo jeszcze gorzej. Z niecierpliwością czeka na nie na zewnątrz, żeby je odebrać, jak tylko skończy, wsadzić z powrotem do samochodu i zabrać na pływanie, z pływania na fortepian, z fortepianu na klarnet, a z klarnetu do psychiatry!

A czy wiesz, ile problemów powstaje w ten sposób? Chorzy rodzice, którzy chcą, żeby ich dziecko robiło wszystko, uczyło się wszystkiego, dostawało cały czas same piątki, było doskonałym uczniem, nigdy nie ponosiło porażek. Nie nauczyliśmy dziecka, że porażki też się w życiu zdarzają. A porażka często bywa pozytywna, to znaczy ma swą dobrą stronę. Jest też pożyteczna, pomaga człowiekowi, a kto ponosi porażkę, ten ma też pocieszenie i staje się łagodniejszy i lepszy.

To nieprawda, że nigdy nie powinniśmy ponosić porażek - zewnętrznych, mam na myśli. Dlaczego? Osoba, która nie doświadcza pokus, czyli taka, która nie miała prób, jest nieudacznikiem. Jest jak ciasto, które nigdy nie zostało upieczone: może wyglądać dobrze, ale jest surowe. Człowiek jest "wypiekany" w próbach. Jeśli nie nauczysz się tolerować porażki na egzaminie, to co będzie w następnych latach?

***

Często mówimy: "Taka jest wola Boża". Ale Bóg nie powiedział, że chce zła. Bóg nigdy nie popiera zła, ani nie używa zła, ani choroby, ani śmierci, ani nic podobnego. Bóg nie uczestniczy w złu ani nie ma z nim nic wspólnego. Wola Boża nie jest tym, co rozumiemy pod pojęciem woli: "Chcę, żeby tak było!" - ale oznacza uświadomienie sobie woli Bożej w tym, co się dzieje.

Jest to teologia przerwania więzi człowieka z Bogiem. Niemożliwe jest, aby Bóg pozwolił szatanowi podporządkować wolę Bożą własnemu sukcesowi. Dlatego Bóg dał człowiekowi władzę, aby jego porażka stała się później okazją do większego sukcesu. W ten sposób każde zło, które się pojawia, zostaje obrócone w dobro, w wieczną duchową korzyść, która jest większa niż zło, które się pojawiło. Innymi słowy, wieczne dobro jest bardziej znaczące niż małe, chwilowe zło...

metropolita Limassol Atanazy (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: andrey-ma /orthphoto.net/