publicystyka: O Piśmie Świętym

O Piśmie Świętym

metropolita Antoni (Bloom), tłum. M. Diemianiuk, 09 czerwca 2023

26 listopada 1967 r.

Ewangelia czytana jest w Cerkwi prawie na każdym nabożeństwie; na każdej służbie stajemy przed słowem Bożym i myślimy, że przez to stajemy się narodem Bożym, ale od nas wymagane jest o wiele więcej, jeśli chcemy być takim narodem Bożym, tym narodem, który może powiedzieć, że Słowo Boże należy do niego.

Biblia narodziła się w ludzkiej wspólnocie. Ewangelia rodziła się w Cerkwi; i wspólnota izraelska, i Cerkiew Boża istniały wcześniej, niż pojawiło się Pismo Święte. Właśnie z wnętrza tej wspólnoty rodziło się poznanie Boga, miłość do Boga, ustanawianie i powoływanie człowieka. Naród Boży to taka wspólnota, która świadczy o czymś, co zna prawdziwie, co jawi się jej życiem, obiektem jej miłości, jej radością. Naród biblijny – to nie naród, który czyta Biblię, wiernie chroni ją i obwieszcza; prawdziwy naród Boży, prawdziwy naród biblijny, prawdziwy naród ewangeliczny powinien być taką wspólnotą, która mogłaby sama napisać Pismo Święte, głosić je z własnego doświadczenia, dać mu początek, zrodzić je. Jeśli nie jesteśmy taką wspólnotą – nie należymy prawdziwie ani do Ewangelii, ani do narodu Bożego.

Często pocieszamy siebie tym, że jesteśmy modlitewną wspólnotą, gdzie słowo Boże jest obwieszczane, gdzie jest głoszone, wspólnotą, która tak czy inaczej dąży do życia słowem. A jednak, jeśli spojrzymy dookoła, to wszystko, co widzimy, świadczy akurat o przeciwnym: gdybyśmy byli wspólnotą, z wnętrza której, z głębiny doświadczenia której zrodziło się Boże Słowo, to dla tych, którzy słyszą jak je powtarzamy, obwieszczamy i głosimy, byłoby to podwójnym objawieniem: objawieniem tego, co jest głoszone i objawieniem o tym, że głoszone stało się ciałem i krwią, stało się realnością ludzkiego życia; i wspólnota, która głosi Boże Słowo, byłaby dowodem prawdziwości tego Bożego Słowa.

Czy widzimy to? Czy możemy powiedzieć, że wspólnota, którą jesteśmy, czy duża ona, czy mała, jest wcielonym potwierdzeniem nowiny, którą niesiemy, dobrej nowiny, przyniesionej przez Chrystusa na świat? Czy nie pozostaje wciąż prawdą – i teraz, być może, bardziej niż w dawnych czasach – że Słowu Bożemu bluźni się i wyśmiewa je z naszego powodu?

Oto odrodzenie, do którego jesteśmy powołani: mamy księgę, zrodzoną z samych głębin ludzkiego doświadczenia Boga, księgę, w której Bóg rzeczywiście mówi przez wspólnotę, która była zdolna świadczyć o prawdziwości słowa. Powinniśmy stać się znowu taką wspólnotą, powinniśmy nauczyć się żyć zgodnie ze słowem Samego Boga, z objawieniem Jego woli, powinniśmy nauczyć się być takim narodem, życie którego jest zgodne ze słowem Ewangelii.

Póki Ewangelia pozostaje dla nas zewnętrznym prawem, póki Ewangelia pozostaje Bożą wolą, różną od naszej woli albo przeciwną do niej, nie jesteśmy ewangeliczną wspólnotą; być może w najlepszym razie dążymy do bycia nią, ale jeszcze nie jesteśmy wspólnotą zdolną dać światu objawienie dobrej nowiny. Chrystus powiedział, że słowo, które On głosił – to nie tylko wolna wola Boga, a objawienie o prawdziwym Człowieku, objawienie dane nam i innym o tym, jak prawdziwy człowiek czuje, myśli, pragnie i żyje. Póki nasze zmysły są nie takie, póki nasze myśli są nie takie i nasze życie jest nie takie, jesteśmy nie tyle „nieposłuszni” prawu Bożemu, nie tyle zmieniamy sami siebie – jesteśmy po prostu „nieludzcy” w prawdziwym znaczeniu, w znaczeniu powołania, zawartego w tym słowie.

Tak, odnowienie Cerkwi zaczyna się od każdego z nas; przemiany, które dotykają form modlitwy, które dotykają zewnętrznych struktur, to jeszcze nie powrót do źródeł, do pierwowzoru. Jest jedno źródło światła, z którego bije woda wiecznego życia: sama Ewangelia, która jawi się objawieniem dla każdego z nas i dla nas wszystkich objawieniem tego, czym jest Człowiek i ludzkie relacje.

Pośpieszmy się przyjąć to świadectwo Ewangelii, uświadomiwszy sobie, że kiedy przyjdzie na nas sąd, to sądzić nas będzie nie Bóg i prawo, różne od nas i obce nam. Sami ujrzymy, czym powinniśmy byli być, czym mogliśmy być, i czym nie chcieliśmy się stać. Wtedy będzie biada, wtedy rzeczywiście będzie płacz, nie dlatego, że Bóg przeklina nas i odrzuca, a dlatego, że widząc piękno naszego powołania, ujrzymy, jak daleko od niego odpadliśmy.

Więc teraz, póki jeszcze jest czas (a do tego nie są potrzebne lata – do tego, żeby przemienić życie, wystarczy jedno mgnienie), zwróćmy się do samej Ewangelii, nauczmy się od Samego Chrystusa, co sobą przedstawiamy, czym możemy być; i jeśli wątpimy, czy rzeczywiście jest to możliwe, przypomnijmy słowa Chrystusa, kiedy Piotr powiedział: „Kto może się zbawić?” - i Chrystus mu odpowiedział: U ludzi to niemożliwe, u Boga zaś wszystko możliwe… Idźmy więc naprzód w tej nadziei, w tej radości i w tej pewności. Amen.

autor: metropolita surożski Antoni (Bloom)
tłumaczenie: Michał Diemianiuk

za: azbyka.ru

fotografia: jarek11 /orthphoto.net/