publicystyka: Mesjasz

Mesjasz

o. Stephen De Young (tłum. Jakub Oniszczuk), 29 maja 2023

Nawet powierzchowna znajomość chrześcijańskiej interpretacji Starego Testamentu ujawnia w nim szereg elementów prorockich, które w perspektywie tego chrześcijańskiego sposobu odczytania znajdują swoje spełnienie w osobie Jezusa Chrystusa. Te prorocze elementy wydają się jednak często rozbieżne i bardzo rozproszone. Istnieją proroctwa o klęsce śmierci, upadku diabła, przywróceniu narodów, przezwyciężeniu grzechu, proroku takim jak Mojżesz, Bożym powstaniu na sąd nad ziemią i niezliczone inne, mniej lub bardziej szczegółowe. Jednak w okresie, w którym powstała Ewangelia i inne pisma Nowego Testamentu, wszystkie te obietnice wydają się łączyć wokół osoby nadchodzącego Mesjasza lub Chrystusa. Przedstawienie tożsamości Chrystusa jako Mesjasza jest wyraźnym celem Ewangelii. Pozostałe pisma Nowego Testamentu konsekwentnie odnoszą się do Jezusa jako po prostu „Chrystusa”, jest to ciągłe przypominanie, że jest On w rzeczywistości Mesjaszem i że ta identyfikacja stanowi podstawę wszystkich innych wypowiedzi na Jego temat, poczynionych przez apostołów. Nie jest to coś dziwnego, jakaś zmiana, która dokonuje się „między testamentami”. Skupienie wszystkich tych proroctw wokół jednej osoby jest czymś, co występuje na stronach samej Biblii hebrajskiej. Znajduje to odzwierciedlenie w pismach apostolskich, ponieważ była to część ich religii w okresie Judaizmu Drugiej Świątyni.

Obietnica ewangelii, zawarta już w przekleństwie nałożonym na Diabła, kiedy został zrzucony do podziemi, gdy ludzkość została wygnana z raju, od samego początku była związana z konkretną osobą, z konkretnym człowiekiem [Rdz 3,15]. Gdy diabeł otrzymuje moc śmierci, mówi się również o tym, że zostanie pokonany i pozbawiony tej mocy pod stopami potomka (hebr. tzera, gr. spermatos - nasienia) kobiety [Rdz 3,15; Hbr 2,14]. To dziwne, że potomek jest tutaj nazwany nasieniem kobiety, a nie nasieniem Adama. To ostatnie odzwierciedlałoby późniejsze wykorzystanie tytułu „Syn Człowieczy” w Biblii hebrajskiej. Prorocze znaczenie tego identyfikatora będzie również później odgrywać rolę w Piśmie Świętym i spełni się w dziewiczym narodzeniu Chrystusa [np. Jr 31,38.22; Ga 4,4]. Pokonanie diabła i nieśmiertelność ludzkości nastąpi poprzez to prorokowane nasienie.

Po dwóch kolejnych duchowych i ludzkich rebeliach, następne zwiastowanie ewangelicznej nadziei przychodzi w obietnicach danych Abrahamowi. Obietnice te koncentrują się wokół potomków Abrahama, którzy staną się jak gwiazdy na niebie, jak zastępy anielskie. Stanie się to poprzez pokonanie i obalenie bogów narodów, upadłych istot duchowych i ich zastąpienie, które będzie błogosławieństwem dla wszystkich narodów. Tym, co łączy te obietnice z poprzednią obietnicą, jest to, że obietnice te zostaną urzeczywistnione przez nasienie Abrahama. Rzeczownik hebrajski przetłumaczony jako „nasienie” - tzera, jest rzeczownikiem zbiorowym. Oznacza to, że może być w liczbie pojedynczej lub mnogiej w zależności od kontekstu, jak słowa „drzwi” lub „obcęgi”. W Septuagincie, tłumaczeniu siedemdziesięciu na grecki, poczynając od Księgi Rodzaju zostało to słowo przetłumaczone na liczbę pojedyńczą, idąc za kontekstem obietnic danych Abrahamowi. Wskazuje to, że co najmniej od III wieku p.n.e. rozumiano tę obietnicę jako odnoszącą się do konkretnej osoby, tej samej osoby, o której mowa w Księdze Rodzaju [Rdz 3]. Św. Paweł wskazuje bezpośrednio na to greckie tłumaczenie, aby zwrócić uwagę na Mesjasza jako pośrednika, który wypełnia te obietnice [Ga 3,16].

Obietnica tej nadchodzącej osoby jest dalej sprecyzowana w testamencie Izraela. W Księdze Rodzaju [Rdz 49] Jakub proroczo błogosławi swoich 12 synów, chociaż kilka z tych błogosławieństw brzmi bardziej jak przekleństwa. Proroctwo dotyczące Judy, a raczej jednego z potomków Judy, „nasienia”, jest niezwykle ważne. To tutaj, w Księdze Rodzaju [Rdz 49,8-12], królowanie jest po raz pierwszy przypisane bezpośrednio do tej figury - „nasienia”. To przez tego potomka Judy wrogowie mają zostać pokonani [Rdz 49,8-9]. Od razu zapanuje on nad plemionami Izraela [Rdz 49,8], a ostatecznie nad wszystkimi narodami [Rdz 49,10]. Często jest to interpretowane jako odnoszące się do monarchii Dawidowej jako takiej. W pewnym bliższym czasowo sensie faktycznie jest, ale to szybkie spełnienie jedynie wskazuje na sens ostateczny. Czasami jest to niejasne w tłumaczeniach wersetu 10, ponieważ część tłumaczeń idzie za znacznie późniejszą wersją po ponownej wokalizacji (przegrupowaniu samogłosek) przez judaizm rabiniczny, który spowodował, że werset brzmi, iż berło nie odejdzie od niego, dopóki „nie otrzyma daniny”. Jednak wszystkie starożytne tłumaczenia, w tym te, które są uważane za przedchrześcijańskie, greckie, aramejskie i syryjskie, rozumieją ten werset jako mówiący, że nie odejdzie od niego, dopóki „nie przyjdzie ten, do którego należy”. Proroczym znakiem tego jest to, że przywiąże swoje źrebię do winorośli, a osła do winorośli wybornej [Rdz 49,11; Za 9,9; Mt 21,2; Mk 11,4].

Identyfikacja tej osoby jako Mesjasza czy Chrystusa, jako namaszczonego, jest przede wszystkim odniesieniem do niego jako do tego właśnie króla. Dość powszechnie uczono nas, że królestwo nie jest koncepcją wynikającą z Tory. Uczono, że w pewnym sensie Izrael nie powinien był mieć króla. Jest to jednak niezrozumienie nauczania Pisma Świętego. Już w Torze omawiana jest już instytucja monarchii. Proroczo Mojżesz stwierdza, że kiedy już osiedlą się w tej ziemi, Izrael powie, że chce ustanowić króla nad sobą, tak jak sąsiednie narody [Pwt 17,14]. Mają oni jednak czekać na wybór króla przez Jahwe [Pwt 17,15], a nie wybierać jednego spośród siebie lub poddać się pod panowanie cudzoziemca. Po złożeniu tego oświadczenia odnośnie wyboru króla Jahwe, na którego mają czekać, podano przykazania, które nakładałyby ograniczenia na ludzkich królów, przewidując, że oprócz Jego wybrańców będą jeszcze inni królowie. Ci królowie nie mają brać wielu żon, nie mają gromadzić armii i władzy materialnej i nie mają poszukiwać ogromnego bogactwa [Pwt 17,16-17]. Od strony pozytywnej, ci królowie mają zrobić dla siebie kopię Tory, aby ją studiować i medytować nad nią, aby mogli być wierni, a ich dynastie mogły przetrwać [Pwt 17,18-20]. Wzmianka o dynastiach wyraźnie odróżnia tych królów od „nasienia” z Księgi Rodzaju, chociaż to ostatnie jest rozumiane jako król wybrany przez Jahwe.

Kiedy mówi się o monarchii Izraela, najczęściej przywoływaną częścią Pisma Świętego jest fragment z Pierwszej Księgi Samuela [1 Sm 8], w której żądanie Izraela dotyczące króla jest traktowane jako grzeszne odrzucenie Jahwe jako ich Boga. Na pierwszy rzut oka wydaje się to sprzeczne z trajektorią ustaloną w Torze w ogóle, a w szczególności z wypowiedziami dotyczącymi monarchii z Księgi Powtórzonego Prawa. Uważna lektura opisu tych wydarzeń z życia proroka Samuela ujawnia jednak dokładnie, gdzie leży grzech. W tym momencie Samuel był sędzią Izraela, był w podeszłym wieku i wyznaczył swoich synów, aby sądzili Izraela po nim. Różnica między tym stanem rzeczy a początkową prośbą mężczyzn z Izraela, aby ustanowić im króla, który ich osądzi i który prawdopodobnie zostanie zastąpiony przez swojego własnego syna, wydaje się nieco akademicka [1 Sm/1 Krl 8,1-5]. Również Księga Powtórzonego Prawa [Pwt 17,14] już zapowiedziała, że będą mieli takie pragnienie i nie zawarła przy tym potępienia. Początkowo jedynym możliwym problemem wydaje się to, że nie czekają na króla, którego pośle Jahwe.

Po próbie Samuela, aby odwieść ludzi od tego pragnienia, gdy żądanie jest powtórzone bardziej szczegółowo, centralny problem staje się oczywisty. Nie chodzi im o to, że wolą być sądzeni przez króla, a nie kogoś bez tego tytułu. Chcą króla, który poprowadzi ich do walki z ich ziemskimi wrogami [1 Sm 8,19-20]. Od Wyjścia z Egiptu aż do owego dnia sam Jahwe prowadził ich do bitwy i mieli pozostawać mu wierni, aby zwyciężać swoich wrogów. Woleli więc dosłowinie pokładać ufność w ludzkim księciu, a nie w swoim Bogu. W bardzo realny sposób odrzucili autorytet Jahwe na rzecz ludzkiego autorytetu. Chcieli być jednym z narodów, a nie szczególną własnością Boga Izraela. Kiedy tekst ten jest rozpatrywany w kontekście tego, co go poprzedziło, pojawia się jednak inny ważny punkt. Bóg Izraela obiecał już nadejście króla, który zwycięży wrogów ludzkości. Ten więc król, wybrany przez Jahwe, poprowadzi swój lud do bitwy i ta idea nie sprzeciwia się temu, aby sam Jahwe prowadził ich do bitwy. Nadchodzący król będzie nie tylko w pewnym sensie boski, bo wszystkie narody myślały tak o swoich królach, ale będzie w pewnym sensie samym Jahwe.

Po Saulu, który pod wieloma względami reprezentuje Boży sąd nad pychą królów narodów, Dawid staje się królem Izraela i służy jako ikona tego, który przyjdzie. Stało się to tak mocno osadzone w umysłach Judejczyków, że Mesjasz był często po prostu określany jako „Dawid” lub „syn Dawida” przez cały okres Drugiej Świątyni [np. Mt 9,27; 12,23; 15,22; 20,30-31; 2,9.15; 22,42; Mk 10,47-48; 12,35; Łk 18,38-39]. Niemniej jednak Dawid był rozumiany jako obraz tego, który ma przyjść, a nie przedmiot proroctwa, proroctwa nie dotyczyły też tylko Dawida i jego linii dynastycznej [np. Łk 20,41-44; Dz 2,29.34; 13,36]. Ważne w tym rozumieniu Dawida jako ikony nadchodzącego Mesjasza jest całokształt życia Dawida. Dawid spędził większość swojego życia na ucieczce, cierpiąc prześladowania ze względu na sprawiedliwość i jako odrzucony przez swój własny lud. Został zdradzony przez najbliższych sojuszników i członków rodziny. W dwóch wielkich cyklach w ciągu swojego życia Dawid cierpiał wygnanie, bezdomność i odrzucenie, dopiero później wszedł do chwały poprzez najpierw koronację i później przywrócenie jego panowania [por. Łk 24,26]. To doprowadziło starożytnych interpretatorów do uświadomienia sobie, że „cierpiący sługa” z Izajasza [Iz 53] jest Mesjaszem. Rabiniczne rozumienie cierpiącego sługi jako Izraela jest radykalnie nową rzeczą. Aż do czasów Majmonidesa, do XII wieku n.e., żydowscy interpretatorzy rozumieli tę postać jako obiecanego Mesjasza.

Królewski dwór Dawida i jego potomków służył również jako ikona boskiej rady. Jest to prawdą w dwóch znaczeniach. Po pierwsze, Dawid i jego potomkowie jako królowie mieli reprezentować sprawiedliwość i panowanie Jahwe, Boga Izraela, na ziemi. Po drugie, w sensie proroczym, jako nasienie niewiasty, nasienie Abrahama, króla z Judy, jest również synem lub nasieniem Dawida. To ostatnie jest ważne w stosunku do instytucji gebirah, czyli królowej-matki, w obrębie Judy. Obietnica otrzymana przez Dawida odnośnie jego linii jest sformułowana na dwa różne sposoby w dwóch opisach tych obietnic w Pismach Hebrajskich. Wcześniejsze teksty mówią, że Bóg ustanowi dom Dawida, jego królestwo i tron na zawsze [2 Sm 7,16]. Jej późniejszy wariant, z czasów po niewoli, stwierdza natomiast, że Jahwe ustanowi syna Dawida w domu i królestwie Boga Izraela i na jego tronie na zawsze [1 Krk 17,14]. Nie jest to sprzeczność, ale interpretacja. W osobie Chrystusa tron Dawida będzie zjednoczony z tronem Boga. Królestwo tego świata stanie się królestwem Boga. Aby tak się stało, przyszły król musi być człowiekiem, a także samym Jahwe. W porównaniu z tym królem, Dawid jest tutaj opisany jako książę [2 Sm/2 Krl 7,8; 1 Krn 17,7].

Najczęściej cytowanym tekstem Starego Testamentu jest Psalm 110/109. Jego pierwszy werset czyni ten Psalm paradygmatycznym mesjanistycznym proroctwem, "Jahwe rzekł do Pana mego: «Siądź po mojej prawicy, aż Twych wrogów położę jako podnóżek pod Twoje stopy»" [Ps 110/109,1]. To proroctwo, przypisywane samemu Dawidowi, mówi o współregencji ludzkiego Mesjasza z Jahwe, Bogiem Izraela. Do tej intronizacji ludzkiego Mesjasza z odwrotnej wręcz strony podchodzi prorok Daniel. Poprawia on i przerabia scenę intronizacji Baala przez jego ojca El, Daniel opisuje wizję boskiej postaci, która wydaje się być człowiekiem, Syna Człowieczego, który jest intronizowany przez Jahwe Ojca [Dn 7,13-14]. W rozumieniu tych, którzy żyli w okresie Drugiej Świątyni, potwierdziło to, że Mesjasz i Syn Człowieczy byli tą samą postacią. „Nasienie”, które przyjdzie, aby zwyciężyć diabła, śmierć i złe moce duchowe, które zniewoliły narody, aby ustanowić swoje królestwo nad całym stworzeniem, będzie zarówno boskie, jak i ludzkie. On będzie zarówno potomkiem Adama, Abrahama i Dawida [Mt 1,1; Łk 3,31.34.38], jak i samym Jahwe.

To, co oznacza, że druga osoba Jahwe stała się również człowiekiem, będzie przez wieki przed i po czasach Jezusa przedmiotem dyskusji we wspólnotach żydowskich i chrześcijańskich. W rzeczywistości debaty te przebiegałyby mniej więcej równolegle zarówno w kręgach chrześcijańskich, jak i niechrześcijańskich Żydów. Ten element tożsamości mesjańskiej był jednak przedmiotem powszechnej akceptacji. To dlatego Chrystus był również uważany za Świętego Bożego [Mk 1,24; Łk 4,34; J 6,69], a tytuł ten był zarezerwowany w Biblii Hebrajskiej dla samego Jahwe [np. Ps 71/70,22; 78/77,41; Iz 29,23; 30,15; 43,3; 48,17; 60,9; Jr 51,5; Oz 11,12; Ha 3,3]. Dodanie definiującego „Boży” służy wskazaniu, że ta druga osoba Jahwe jest jednym z Bogiem Ojcem.

Często twierdzi się, że w czasie swego przyjścia w I wieku naszej ery Jezus z Nazaretu nie pasował do „żydowskich” kryteriów Mesjasza. To jest dosłowny nonsens. Pisarze Nowego Testamentu nie żonglowali swobodnie proroctwami mesjańskimi ani nie wynajdowali ich w Pismach Hebrajskich, w miejscach, w których wcześniej ich nie widziano. Ich rozumienie wyczekiwanego przyjścia Chrystusa, mieściło się w głównym nurcie judaizmu rozproszonego po całym świecie. Zawierało się w tym zrozumienie, że ubóstwo, bezdomność i powszechne odrzucenie Jezusa zostały przewidziane w życiu Dawida. Przeszkodą czy też kamieniem potknięcia był sam krzyż, który wydawał się być obrazem porażki, a nie zwycięstwa. I wydawał się on jedynie porażką dopóty, dopóki w świetle zmartwychwstania, zwycięstwo Chrystusa przedstawione w Ewangelii Jezusa Chrystusa nie stało się oczywiste.

o. Stephen De Young (tłum. Jakub Oniszczuk)

za: The Whole Counsel Blog

fotografia: Paweł Turczyński / cerkiew.pl /