publicystyka: Rozważać dobroć i srogość Boga

Rozważać dobroć i srogość Boga

o. Michael Gillis (tłum. Gabriel Szymczak), 19 maja 2023

W przypowieści Jezusa o zaproszonych na ucztę weselną Króla zarówno przerażający, jak i pocieszający jest fakt, że zaproszeni nie przyszli, ich odmowa bowiem nam zrobiła miejsce. My, ubodzy, chromi i niewidomi, zostajemy wprowadzeni do sali weselnej, zarówno ci dobrzy, jak i źli (Mt 22, 10). W większości komentarzy mówi się nam, że zaproszeni goście to naród żydowski, który przez Prawo i Proroków otrzymał zaproszenie, ale odrzucając swojego Mesjasza, odrzucił wezwanie na samą ucztę weselną, rozumianą jako Królestwo Nieba. My, którzy nie jesteśmy z Narodu Wybranego, jak głosi powszechny komentarz, jesteśmy stale zapraszani, a nawet zmuszani do przybycia na uroczystość zaślubin (Łk 14, 23).

Jednak wejście na bankiet weselny to nie koniec historii. W starożytnej praktyce zamożny gospodarz dostarczał swoim gościom weselnym nowe szaty. To są szaty weselne, w które Król z przypowieści Jezusa spodziewa się ubrać swoich gości. Jednak jeden gość nie ma na sobie otrzymanej szaty weselnej. Jaki jest jego los? Ten ma związane „nogi i ręce”, zostaje zabrany i wrzucony w zewnętrzną ciemność, gdzie jest „płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 22, 13).

Zakładanie i zdejmowanie odzieży jest centralnym obrazem lub metaforą naszego życia w Chrystusie. Jest to pod wieloma względami podstawowy obraz życia chrześcijańskiego. W jaki sposób stajemy się bardziej podobni do Chrystusa? Przyoblekamy się „w tkliwe miłosierdzie, dobroć, mądrość pokory, łagodność, wielkoduszność” (Kol 3, 12) i usuwamy „gniew, zapalczywość, złość, bluźnierstwo, plugawą mowę” (Kol 3, 8). W Liście do Efezjan św. Paweł ujmuje to na odwrót: „postępując” z pokorą, łagodnością, cierpliwością i wyrozumiałością (4, 2) przyoblekamy się w Nowego Człowieka. A „chodząc” jak ludzie światowi, ze ślepym sercem, oddając się rozwiązłości, czyniąc rzeczy nieczyste i chciwe, nie odsuwamy starego człowieka (4, 20-24).

Jednak możesz zapytać: „Jeśli muszę robić te wszystkie rzeczy, jeśli muszę być miły, pokorny i delikatny, i jeśli nie mogę się złościć, przeklinać ani być niemoralnym seksualnie, to w jaki sposób ta szata jest mi dana ? Wydaje się, że jest to coś, co robię, coś, co tworzę”. Tak, to ciekawy paradoks. Z jednej strony jest dobrowolnie dana, a z drugiej muszę ją założyć.

Ale ten paradoks przypomina dziecko, które chce grać na pianinie. Dziecko musi mieć instrument i nauczyciela, czas oraz możliwości fizyczne i umysłowe, jeśli jednak nie będzie praktykowało, nie nauczy się grać na pianinie. Bóg dobrowolnie daje nam wszystko, czego potrzebujemy do zbawienia, ale to my musimy to przywdziać. Przypomina mi się tutaj wezwanie św. Pawła skierowane do św. Tymoteusza, aby „ćwiczył się w pobożności” (1 Tm 4, 7).

W Księdze Objawienia czytamy, że święci pod ołtarzem otrzymują białe szaty (6, 11), a później dowiadujemy się, że szaty są sprawiedliwymi czynami świętych (19, 8). Z jednej strony, kiedy zostajemy ochrzczeni, przyoblekamy się w Chrystusa (Gal 3, 27). Z drugiej strony, przyodziewamy się w Chrystusa, nie troszcząc się o ciało, ale raczej „zachowując się przyzwoicie jak za dnia, nie jak na hulankach, pijaństwach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótniach i zawiści” (Rz 13, 13). Szata weselna, którą otrzymujemy dobrowolnie podczas chrztu, jest jednocześnie szatą, którą zakładamy zdobywając Ducha Świętego, prowadząc sprawiedliwe życie w Chrystusie dzień po dniu.

Podobnie jak wiele aspektów naszej wiary chrześcijańskiej, jest to paradoksalne. Dostajemy za darmo to, co wydaje nam się, że zdobywamy pracą. Jak to może być? Jak możemy zdobyć dzięki wysiłkowi to, co jest darmo dane? Jak Dziewica może począć? Jak trzej mogą być jednym? Jak Bóg może być Człowiekiem? A jednak jest to doświadczenie wiary chrześcijańskiej, pełne ironii i paradoksów, pełne pozornych sprzeczności.

I to prowadzi mnie z powrotem do przypowieści o uczcie weselnej oraz przerażeniu i pokrzepieniu, które przywołuje ta przypowieść. W Liście do Rzymian św. Paweł przez wiele rozdziałów opowiada o tym, jak Bóg pozostał wierny narodowi żydowskiemu, mimo że w dużej mierze pozbawił się on własnego zbawienia, odrzucając Mesjasza. Jednak na koniec tego długiego wywodu św. Paweł używa obrazu zaszczepionego drzewa oliwnego, aby powiedzieć, że my, chrześcijanie pochodzenia pogańskiego, musimy pozostać pokorni.

„Jeśli niektóre gałęzie są odłamane, a ty, będąc gałązką dzikiej oliwki, zostałeś wszczepiony w ich miejsce i razem z nimi czerpiesz przez korzeń tłusty sok oliwki, to nie wynoś się ponad gałęzie; jeśli zaś wynosisz się, to przecież nie ty dźwigasz korzeń, lecz korzeń ciebie. Może powiesz: gałęzie są odłamane, abym ja został wszczepiony. Dobrze; zostały odłamane z powodu niewiary, a ty ostałeś się przez wiarę. Nie myśl o sobie za wysoko, lecz bój się. Jeśli bowiem Bóg nie oszczędził gałęzi naturalnych, to [może] nie oszczędzi i ciebie. Zobacz więc łagodność i srogość Bożą; dla tych, którzy upadli, srogość, a dla ciebie łagodność Boga, jeśli sam wytrwasz w łagodności. Inaczej i ty zostaniesz odcięty. A tamci zaś, jeśli nie pozostaną w niewierze, to zostaną wszczepieni. Bóg bowiem ma moc ponownie ich wszczepić. A jeśli ty zostałeś wycięty z oliwki dzikiej z natury i wbrew naturze zostałeś wszczepiony w oliwkę szlachetną, to o ileż bardziej tamci zgodnie z ich naturą zostaną wszczepieni we własną oliwkę.” (Rz 11, 17-24)

Zauważ, że jedynym kryterium do wszczepienia (lub ponownego wszczepienia) w drzewo oliwne jest wiara (lub nietrwanie w niewierze). Jednak koniecznym kryterium pozostania wszczepionym w drzewo oliwne jest trwanie w Jego dobroci.

Wydaje mi się, że lekcja o wszczepionych gałązkach oliwnych odnosi się również do przypowieści o uczcie weselnej. To znaczy, nie sądzę, abyśmy mogli odrzucić tę przypowieść jako odnoszącą się wyłącznie do Żydów i pogan w starożytności. Myślę, że możemy teraz zastosować tę przypowieść do naszego życia. My, prawosławni chrześcijanie, możemy uważać się za tych, którzy są teraz zaproszeni na ucztę weselną. To my z Soborami Ekumenicznymi, Męczennikami i Ojcami Świętymi, to my mamy teraz przygotowywać się do niebiańskiej Wieczerzy Weselnej, przywdziewając szatę Chrystusa, oczekując na nasze wezwanie do nieba.

A co z tymi, którzy są poza Kościołem prawosławnym, nawet poza jakąkolwiek wiarą chrześcijańską? Czy mogą to być dzisiejsi biedni, ślepi i chromi? Ponieważ poganie byli poza starożytnym przymierzem z Abrahamem, ale zostali zaproszeni, a nawet zmuszeni do wejścia do Królestwa Mesjasza z powodu niewiary wielu Żydów, czy my, chrześcijanie, będziemy oszczędzeni, jeśli sami nie przyobleczemy się w Chrystusa? Czy to możliwe, że ci, którzy nie są tak błogosławieni jak my, ci ślepi na Credo, ubodzy bez Boskiej Liturgii i kulawi w wierze, być może będą tymi, którzy zostaną zmuszeni do Królestwa Niebieskiego, podczas gdy my, z wszelkimi błogosławieństwami, ale rozproszeni doczesnymi troskami, będziemy pozostawieni na zewnątrz? Św. Paweł mówi nam, abyśmy rozważali zarówno dobroć, jak i surowość Boga.

A jednak jak to jest, że przyoblekamy się w Chrystusa? W jaki sposób możemy pozwolić, aby nasz umysł został odnowiony i w ten sposób przemieniony zgodnie z wolą Bożą - na dobry, godny i doskonały” (Rz 12, 2)? Św. Paweł udziela nam natychmiast odpowiedzi: „Mówię bowiem dzięki danej mi łasce każdemu spośród was, aby nie wybiegał myślą ponad to, o czym myśleć należy, lecz myślał rozsądnie i skromnie, zgodnie z udzieloną każdemu miarą wiary” (12, 3). Następnie przechodzi przez kolejne cztery rozdziały, aby podać praktyczne przykłady tego, jak wygląda nie myślenie o sobie wysoko, ale raczej trzeźwe myślenie.

Jedną z rzeczywistości naszego skończonego doświadczenia w tym świecie jest to, że nie ma prawdziwej obiektywności. Nie możemy odstąpić o krok od samych siebie i zobaczyć pełnego obrazu naszego życia. Jesteśmy w samym środku i widzimy tylko jeden jego wycinek w danym momencie. I tak w jednej chwili widzimy, jak bardzo brakuje nam naszego pragnienia i celu, by przyoblec się w Chrystusa poprzez nabycie cnót Chrystusowych. A chwilę później widzimy tak wyraźnie Boży dar łaski, dany nam podczas chrztu i nieustannie odnawiany przez pokutę. Chwilę później wszystko, co widzimy, to nasze wady, nasza niezdolność do wytrwania nawet najmniejszej chwili w cierpliwości, życzliwości lub miłości. I choć nasze oczy wciąż są mokre od łez smutku, widzimy wielkie współczucie i dobroć Boga, który zbawia grzeszników i tych, którzy przychodzą do Niego ze złamanym i skruszonym sercem. Łzy smutku mieszają się ze łzami radości. To jest normalne życie chrześcijańskie.

A kiedy waham się jak jojo między świadomością moich wielu grzechów a wielką dobrocią Boga wobec grzeszników, nie mam wiele miejsca na pychę i chlubę przed tymi, którzy wydają się nie znać Boga tak jak ja, którzy jeszcze nie wydają się być wszczepieni w drzewo oliwne. Gdy bowiem rozważam zarówno dobroć, jak i surowość Boga, jestem zarówno pocieszony, jak i przerażony.

o. Michael Gillis (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Praying in the Rain

fotografia: jarek11 /orthphoto.net/