publicystyka: Zamienić ziemię w niebo

Zamienić ziemię w niebo

o. Michael Gillis (tłum. Gabriel Szymczak), 10 maja 2023

Nie sądzę, bym wystarczająco często powtarzał, że jedno greckie słowo peirasmos oznacza zarówno próbę, jak i pokusę. Te dwa pojęcia, próba i pokusa, są dość różne w języku angielskim i dlatego nam, anglojęzycznym, trudno jest zrozumieć stwierdzenia Ojców takie jak „ta choroba jest pokusą”. Jak choroba może być pokusą, jeśli ja nie chcę być chory? Po angielsku to nie ma sensu, ponieważ po angielsku pokusa jest rozumiana jako coś, co chcesz mieć, ale nie możesz, lub chcesz zrobić, ale nie powinieneś. Wielu niedoszłych uczonych, takich jak ja, którym się tylko wydaje, że znają grekę, mówi sobie: musiał mieć na myśli, że choroba jest próbą – czyli czymś trudnym do zniesienia.

Jednak gdy czytasz dalej, z kontekstu wynika, że naprawdę ma na myśli pokusę. Dla prawosławnych Ojców i Matek każda próba jest pokusą i każda pokusa jest próbą. Oznacza to, że wszystko w naszym życiu, co jest trudne do zniesienia, stwarza w nas pokusę do grzechu. Ilekroć okoliczności mojego życia ograniczają moją zdolność do robienia tego, co chcę robić, lub bycia tym, kim chcę być, wtedy doznaję pokusy. Kusi mnie, by wątpić w Boga, a nawet przeklinać Boga; kusi, by przeklinać i obwiniać ludzi wokół mnie; kusi do rozpaczy, użalania się nad sobą lub obsesyjnie pochłania myślami takimi jak ciągłe brzęczenie: „Co zrobiłem źle? Dlaczego mi się to przytrafia? Gdybym tylko zrobił lub nie zrobił X, Y lub Z”.

Ale wielu z nas, w tym i ja, jesteśmy tak przyzwyczajeni do reagowania na trudne okoliczności popadaniem w depresję, złość, użalanie się nad sobą lub zaabsorbowaną sobą introspekcję, że nie wiemy, co jeszcze możemy zrobić. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że istnieje inny sposób reagowania na trudne okoliczności. Być może nauczono nas, że próby i udręki pojawiają się w naszym życiu z powodu grzechów (co jest prawdą), ale zakładamy, że gdybyśmy mogli być lepszymi ludźmi, uniknęlibyśmy cierpienia (co nie jest prawdą). W ten sposób albo wpadamy w napad samolubnej introspekcji i mamy obsesję na punkcie tego, co powinniśmy byli zrobić inaczej, albo wściekamy się na Boga (przynajmniej niektórzy z odważniejszych i bardziej uczciwych z nas), ponieważ naprawdę staraliśmy się ze wszystkich sił zrobić to, co mieliśmy zrobić, a mimo to moja żona mnie opuszcza, albo mój rak postępuje, albo moje dziecko odwraca się od Boga.

Jak mamy reagować, kiedy dochodzi do tragedii, kiedy nieoczekiwane okoliczności, niepowodzenia lub odpowiedzialność powstrzymują nas przed robieniem i byciem tym, o czym myśleliśmy, że Bóg chce, abyśmy robili lub byli? Mówi o tym obszernie św. Izaak Syryjczyk w homiliach 59 i 60.

„Jeśli więc człowiek krocząc ścieżką sprawiedliwości i zmierzając do Boga… napotyka na tej ścieżce tego rodzaju nieszczęścia, nie powinien zbaczać ze swojej drogi. Powinien raczej przyjąć to, cokolwiek to jest, z radością, bez analizowania, i dziękować Bogu, ponieważ Bóg zesłał mu ten dar. To znaczy, ponieważ został uznany za godnego, aby dla Niego ulec pokusie i stać się uczestnikiem cierpień proroków i apostołów oraz pozostałych świętych, którzy znosili uciski ze względu na drogę Bożą , czy to od ludzi, od demonów, czy od ciała. Albowiem bez nakazu Boga jest niemożliwe, aby powstały uciski; ale zdarzają się one, aby były dla człowieka przyczyną sprawiedliwości.”

Proszę zauważyć, że św. Izaak wyraźnie wskazuje, że bezpośrednie źródło ucisku nie ma znaczenia. Mężczyzna lub niewiasta Boża przyjmuje trudności jako dar od Boga i dziękuje bez względu na to, gdzie wydaje się być bezpośrednia przyczyna: w człowieku, demonie czy ciele. Nieporozumienia, fałszywe oskarżenia i niesprawiedliwość ze strony ludzi są zawsze próbą, zawsze okazją do cnoty, zawsze „przyczyną sprawiedliwości” w mężczyźnie czy kobiecie, którzy naśladują Chrystusa. Nawet atak demoniczny - jak objawia nam prorok Hiob - jest okazją albo do przeklęcia Boga, albo do wzrostu w prawości. Ten rodzaj ataku obejmuje również działanie nieczystych myśli seksualnych (heteroseksualnych lub homoseksualnych). Niektórzy święci (przychodzi mi na myśl Mojżesz Etiopczyk) są uwielbieni szczególnie dlatego, że przez całe życie znosili powtarzające się ataki nieczystych myśli, nie popełniając grzechu. A choroba cielesna, czy to w naszym własnym ciele, czy u tych, których kochamy i o których się troszczymy, to także jest dar. Jest darem, ponieważ jest okazją do zamanifestowania się owocu cnoty, do wzrostu Owocu Ducha.

Kiedy byłem młodszy, myślałem, że tylko jawne prześladowanie za wiarę, faktyczne torturowanie i zabijanie ludzi, którzy odmówili zaparcia się Chrystusa, rodzą męczenników. Ale hymny Kościoła często mówią nie o męczennikach powstających w wyniku prześladowań, ale o tym, że objawiają się w ten sposób. Innymi słowy, zanim umarli, byli męczennikami, co sprawiło, że mogli tak publicznie umrzeć ze względu na Chrystusa. Cierpienie dla Chrystusa, które rodzi świętość, nie wymaga jawnych prześladowań ze strony innych ludzi, chociaż czasami są one przejawem takiej świętości. Ilekroć cierpimy w jakikolwiek sposób „od ludzi, od demonów lub od ciała”, jak mówi św. Izaak, jesteśmy kuszeni. A sposób, w jaki radzimy sobie z tą pokusą, czyni różnicę. Czy zwracamy się do Chrystusa, czy zapieramy się Chrystusa (być może nie tyle słowami, co czynami)? Czy nadal kochamy innych, czy też zaczynamy ich obwiniać, oskarżać i potępiać? Czy dziękujemy Bogu za wszystko, czy też zaczynamy szemrać w sercu? To jest pokusa. Każda trudna i bolesna okoliczność w naszym życiu jest pokusą.

A ponieważ takie cierpienie jest pokusą do grzechu, jest także okazją do zaparcia się Chrystusa. Jest to okazja do przeklęcia Boga lub przeklęcia człowieka stworzonego na obraz Boga. To okazja do zatracenia się w użalaniu się nad sobą i niekończącej się introspekcji. Jest to okazja, aby dać się całkowicie pochłonąć ludzkim, demonicznym lub biologicznym przyczynom i prawie całkowicie zignorować Boga, tak jakby nasze cierpienie i trudne okoliczności działy się za Jego plecami.

Ta sama trudna lub bolesna okoliczność staje się dla nas środkiem, dzięki któremu albo wzrastamy w Chrystusie, albo w jakiś sposób się Go zapieramy. I oczywiście to, co się z nami dzieje, nigdy nie ma sensu pośród cierpienia. To część pokusy. Nie wiemy, dlaczego Bóg na to pozwala. Nie wiemy, co Bóg robi. To po prostu nie ma sensu. I w tym momencie zamętu, tej ciemnej nocy ciała i duszy, pozostaje nam tylko naga ufność, naga nadzieja, że ​​Bóg jest nadal Bogiem pomimo wszystkich przeciwnych dowodów, pomimo bólu, zamieszania i niesprawiedliwości sytuacji. Czy możemy powiedzieć razem z Hiobem: „Choćby mnie zabił, nadal będę Mu ufał”?

Św. Izaak dalej podkreśla, że ​​tego rodzaju próby i udręki, tego rodzaju pokusy, są w rzeczywistości nieodzowną częścią naszego zbawienia. I zwraca uwagę, że nie jest to tylko jego własna opinia; Pismo Święte mówi to samo:
„Nie jest możliwe, aby Bóg mógł pomóc człowiekowi, który pragnie być z Nim, inaczej, niż sprowadzając na niego pokusy ze względu na prawdę. Ponadto bez daru Chrystusa człowiek nie może sam stać się godnym tej wielkości, to znaczy wejść w pokusy i radować się. Św. Paweł również to stwierdza. Jest to bowiem tak wielkie, że wprost nazywa to darem, aby człowiek był przygotowany do cierpienia dla nadziei pokładanej w Bogu przez wiarę. Dlatego mówi: „Wam od Boga dane jest nie tylko wierzyć w Chrystusa, ale i dla Niego cierpieć”. A jak św. Piotr napisał w swoim liście: „Gdy cierpicie dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście, widząc, że staliście się uczestnikami cierpień Chrystusowych”. Dlatego, gdy nie jesteście uciskani, nie radujcie się; a kiedy przyjdą na was udręki, nie bądźcie posępni, uważając je za obce Bożej drodze. Albowiem Jego ścieżka była wydeptana od wieków i od pokoleń przez krzyż i śmierć. Ale jak to jest z tobą, że utrapienia na ścieżce wydają ci się zejściem z drogi? Czy nie chcesz iść śladami świętych? A może masz w planach wymyślenie własnej drogi i podróżowanie nią bez cierpienia?”

Droga wszystkich świętych przed nami obejmowała cierpienie. Oto tajemnica: droga każdego człowieka, świętego czy grzesznika, obejmuje cierpienie. Wszyscy cierpią. Każdy umiera. Żadne ciało nie dostaje tego, czego chce. Nawet ci, którym wydaje się, że mają wszystko, są zgorzkniali, uzależnieni od różnego rodzaju używek i odrzuceni przez tych, których najbardziej chcą kochać. Jasne, cierpienie jednej osoby wydaje się łatwiejsze niż cierpienie innej; ale kiedy już poznasz ludzi, zdasz sobie sprawę, że ciężar bólu może być największy u tych, którym wydaje się, że mają najłatwiej. I o to chodzi, skoro i tak będziesz cierpieć, dlaczego nie wykorzystać tego, by stać się bardziej podobnym do Chrystusa? Dlaczego nie wybrać, a przynajmniej nie starać się wybrać powierzenia się Bogu i zaufania Mu mimo wszystko? To właśnie uczynili męczennicy. Rozumowali: „Cóż, skoro i tak musimy umrzeć, dlaczego nie umrzeć za Chrystusa? Dlaczego nie zamienić konieczności w cnotę? Dlaczego nie zamienić ziemi w niebo?”

A więc i my, za każdym razem, gdy nasze plany są niweczone, nasze nadzieje są rozwiewane, nasze zdrowie jest atakowane, gdy jesteśmy oczerniani, dlaczego my również nie pójdziemy za świętymi i nie powierzymy się Temu, który wszystko wycierpiał dla nas? Dlaczego nie zamienić tego, co nieuniknione, w cnotę? Pamiętaj, że nawet grzesznicy cierpią z powodu tych rzeczy. Dlaczego nie wziąć nieuniknionego cierpienia tego bardzo zepsutego świata i nie zamienić go w doksologię, w dziękczynienie, w zaufanie do Boga, który wskrzesza umarłych? To jest dar, o którym św. Izaak mówi jako o darze przemiany śmierci w zmartwychwstanie, darze przemiany ziemi w niebo.

o. Michael Gillis (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Praying in the Rain

fotografia: levangabechava /orthphoto.net/