publicystyka: "Bóg...wybrał to, co słabe u świata...” (1 Kor 1,27)

"Bóg...wybrał to, co słabe u świata...” (1 Kor 1,27)

metropolita Nikolaos (tłum. Justyna Pikutin), 06 maja 2023

Święta Góra Athos - to góra błogosławionego milczenia, góra błogosławionego wzrastania, a jej najwyższym szczytem jest pokora. Każdy jej zakątek, każdy charakterystyczny rys, każdy drobny szczegół Reguły (Ustawu), sposobu życia, kryje w sobie wielkość prawdziwej, wznoszącej ku górze pokory.

Są tam ludzie pokorni, którzy z rozwagi duchowej sami wybrali drogę skrytości i niewyróżniania się. Ich żniwo jest tajemnicze. Nie marnują frywolnie swoich Bożych talentów. Ci ludzie - ze swoimi darami, zdolnościami, cnotami, wiedzą i doświadczeniem - umierają dla tego świata, nie oczekując nagrody ani tu, ani w przyszłym życiu. Błogosławione dusze! Nie zostali dotknięci zalążkiem próżności. Świat ich nie zna, często błędnie interpretując. Ciągle jest wobec nich niesprawiedliwy i rani ich. Ale oni chodzą bez zawahania, podążając "drogą Bożą".

Obok nich istnieje jeszcze jedna kategoria ludzi. Są to ci, których Bóg ukrywa, aby za nimi ukryć Siebie: ludzie o ograniczonych możliwościach, bezużyteczni, z wyraźnymi ułomnościami, niestabilni psychicznie, w niektórych przypadkach nawet odrażający, "słabi tego świata". Świat jest zmuszony od nich stronić. Ale tych, którymi świat gardzi, Bóg wybiera do swojego mieszkania i przekształca w narzędzia swej łaski.

W naszym klasztorze mieszka ojciec Harlampiusz. Jeśli odważy się otworzyć usta, z trudem zdołasz zrozumieć, co mówi. Jakiś rodzaj kalectwa cielesnego niewyobrażalnie utrudnia mu poruszanie się. Dosłownie ledwo może powłóczyć nogami. Opuszczając swój dom na Lemnos, wsiadł do łodzi i pojawił się w klasztorze z jednym osłem i jednym kocem. To było całe jego dziedzictwo. Krewni i bracia śmiali się z niego. Nie wyglądał na starca. Bez trudu można go było nakłonić, by stał się twoim sługą, a jeśli byłeś nieuprzejmy, mogłeś znęcać się nad nim w najbardziej lekceważący sposób.

Jego oczy zawsze są zapłakane. Zaczerwienione od łez. Ale z wielką trudnością uchwycisz jego spojrzenie. Nieustannie przebiera przetarte i porwane czotki w swojej dłoni. Jeśli jesteś inteligentny duchowo, zdasz sobie sprawę, że w tym człowieku jest coś niezwykłego. W swoich manierach jest pełen wdzięku i szlachetności. W słowach jest skąpy i powściągliwy. Mówi więcej swoim spojrzeniem i obecnością niż ustami. I mówi o wielu rzeczach...

Jeden z młodych ojców lubi sobie z niego pożartować: każe mu trzy razy dziennie o czymś przypominać, a wieczorem budzi go o zupełnie niefortunnej godzinie, by rzekomo przeczytać modlitwy. Ojciec Harlampiusz dosłownie czołga się do jego kaliwy, by pomóc bratu.
- Dlaczego go dręczysz? - pytam lekceważącego brata.
- Zostaw go w spokoju, jest głupcem i nie ma innych zajęć. Tak zajmuje również swój czas - odpowiada mi.
- Ojcze, czy nie podejrzewasz czasem, że ten człowiek, którego dręczysz, może być bardziej chwalebny, niż możesz sobie wyobrazić?
- Cóż, jeśli tak jest, to nie będę więcej męczył tego leniwego człowieczka - powiedział sarkastycznie i odszedł.

Kilka dni później przechodziłem obok kaliwy ojca Harlampiusza. Jej drzwi były lekko uchylone, a ja delikatnie zapukałem. Powiedziałem mu, kim jestem, a on kazał mi wejść. Po raz pierwszy byłem w jego kaliwie. Nigdy w życiu nie widziałem tak pustej przestrzeni. Na ścianie wisi jedna ikona Chrystusa. Nic więcej. Pusty drewniany stół. Żadnego krzesła. Tylko ławka. Ani jednej książki. Drewniana ławka zamiast łóżka. Żadnego koca, żadnej szafy. Na gzymsie okna - jedna szklanka. W ogóle chyba nic więcej nie ma. W tym nagim i niewygodnym miejscu ojciec Harlampiusz spędzał niezliczone godziny w zupełnej samotności i bez najmniejszej przyjemności.
- Ojcze Harlampiuszu, czym się tu zajmujesz? - pytam.
- Modlę się, wykonuje polecenia starszego i czekam, aż nadejdzie mój czas.
- No dobrze, ale czy nie czujesz potrzeby posiadania towarzystwa?
- Czy jest jakieś lepsze towarzystwo niż nasz Bóg, Matka Boża i nasi święci? Wcześniej czasami przychodził o. Pachomiusz, ale już kilka dni minęło, jak mnie ukarał.
- Co tu robił o. Pachomiusz?
- Kazał mi, abym przypomniał mu o jego obowiązkach i budził go w porę na modlitwę.
- Ale, jak widzę, nie masz zegarka. W ogóle nic tu nie ma. Skąd wiesz, która jest godzina?
- Nie wiem, która jest godzina. Nie muszę. Po prostu po kolacji i modlitwie do mojego anioła stróża proszę go, żeby dał mi znać, kiedy nadejdzie pora. Jeśli jest wieczór, to mnie budzi. Jeśli jest dzień, otwiera drzwi i przypomina mi.
- Znasz swojego anioła?
- Oczywiście. Jest moim jedynym towarzyszem. A wieczorami, kiedy trudno mi wejść po schodach, proszę go, by obudził ojców. Kiedy jestem senny na agrypni (Agrypnia - całonocne, wielogodzinne czuwanie odprawiane na górze Athos w specjalne dni świąteczne - przyp. tłum.), modlę się i mówię do niego: "Mój święty aniele, wiesz, jak wielu ludzi cierpi na bezsenność. Jak wielu ludzi rzuca się w swoich łóżkach i próbuje zasnąć. Weź ode mnie tę senność i zakryj nią ich oczy". Ojciec Paisjusz poradził mi, abym tak mówił, i tak też robię.

W ten sposób ojciec Harlampiusz pokonał problem agrypii. I bez wątpienia dzięki jego modlitwie wielu pokonało bezsenność (mamy tu niezwykłą grę słów: αγρυπνία - "całonocne czuwanie"; αυπνία - "bezsenność" - przyp. tłum.). Wielką rzeczą jest zjednoczenie i współpraca z naszym aniołem.

Nawet jego współbracia zakonni nie znali ojca Harlampiusza. Błogosławiony jest ten, kto stanął pokornie obok niego, kto zapomniał o sobie i uczył się z wielkości jego tajemniczości. Życie obok świętego, który nie jest świadomy swojej łaski, a jednak jest objęty łaską Bożą; zapomniany przez ludzi, ale pamiętany przez Boga; wzgardzony przez swoich braci, ale rozmawiający ze świętymi aniołami; który znosi szyderstwa i obelgi ze strony otoczenia, a jednak sam modli się za cały świat, obojętny dla wszystkich, ale Bóg "wpatruje się w niego" (tzn. ma go na oku); któremu teologia jako nauka jest nieznana, ale on doświadcza jej jako objawienia - takie życie samo w sobie jest objawieniem. Pokora przed bratem jest pewniejszym sposobem niż okazywanie skruchy przed Bogiem. Pośrednia łaska, którą "pożyczasz" od pokornych, jest bardziej przekonująca niż ta, którą otrzymujesz bezpośrednio od Boga. Cieszyć się z cudzego daru to więcej, niż cieszyć się z własnego. Zwłaszcza jeśli został mu on zesłany przez Boga.

metropolita Mesogei i Lawreotiki Nikolaos (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Santi /orthphoto.net/