publicystyka: Narzędzia przebóstwienia

Narzędzia przebóstwienia

o. Michael Gillis (tłum. Gabriel Szymczak), 05 maja 2023

Pewnego roku latem miałem zaszczyt prowadzić dwa prawosławne obozy dla młodzieży, jeden w Idaho w USA, a drugi w Albercie w Kanadzie. Temat duchowy obu obozów był taki sam: „Co jest w twoim zestawie narzędzi?” Celem była rozmowa z młodzieżą o narzędziach, jakie Kościół prawosławny zapewnia, aby pomóc im wzrastać duchowo i moralnie.

Pierwszego dnia pierwszego obozu zapytałem grupę (a było to około pięćdziesięciu młodych ludzi w wieku od piętnastu do siedemnastu lat), czy ktoś kiedyś pracował przy samochodach. Jeden z kolegów podniósł rękę, więc zwróciłem się do niego i poprosiłem go, żeby opisał klucz. To, co powiedział, było bardzo interesujące. Powiedział, że klucz jest narzędziem, którego używa się do zdejmowania i dokręcania śrub.
Podziękowałem mu i zapytałem całą grupę, czy zauważyli coś interesującego w jego opisie klucza.

Była to bardzo współpracująca grupa, więc po kilku próbach i niewielkiej dyskusji na temat tego, czego nie powiedział, doszli do wniosku, że nie powiedział, jakiego koloru był klucz, nie opisał jego kształtu itd. W końcu ktoś zasugerował, że tak naprawdę w ogóle nie opisał klucza, ale powiedział nam, do czego klucz służy, a raczej - co robi się kluczem. To mi właśnie było potrzebne.

Pierwsza rzecz, która przychodzi nam do głowy, gdy prosi się nas o opisanie narzędzia, to nie jego faktyczna forma, ale to, co z nim robimy - do czego dane narzędzie służy.
Kiedy narzędzia daje nam Kościół, istnieje ryzyko, że zgubimy ich sens, jeśli skupimy się głównie na ich formie, zwłaszcza jeśli nawet nie pomyślimy, co narzędzie ma uczynić w naszym życiu. Weźmy na przykład post. Z pewnością post jest jednym z narzędzi, jakie daje nam Kościół. Jest to jedno z narzędzi wymienionych specjalnie przez Chrystusa w Kazaniu na górze. Jest niezbędnym narzędziem w naszym życiu duchowym i moralnym. Ale co post daje?

Wiele razy głosiłem kazania i nauki na temat prawidłowych form postu w tradycji prawosławnej. Mógłbym mówić godzinami, może nawet dość elokwentnie, o środowych i piątkowych postach, o czterech porach postu w roku cerkiewnym i różnych kategoriach produktów spożywczych, które nie są dopuszczalne w określone dni. Mógłbym zagłębić się w szczegóły dotyczące pojęć akriveia (surowość) i oikonomia (elastyczność) w stosowaniu zasad postu oraz o znaczeniu pasterskiej rozwagi twojego duchowego ojca w tych sprawach.

Mógłbym pójść nawet jeszcze dalej i mówić o duchowym znaczeniu postu, o tym, że prawdziwy post to post od nienawiści i konfliktów oraz że post jest zawsze związany z dawaniem jałmużny i modlitwą. Mógłbym kontynuować i opisywać narzędzie, które dał nam Kościół, nie wspominając ani razu o tym, co to narzędzie postu ma dać w naszym życiu, jak post ma na nas wpłynąć - tak jak klucz na śrubę.

I to właśnie jest pytanie, które zadałem młodym ludziom na obozie tego lata: co narzędzia, których nam dostarcza Cerkiew, powinny uczynić? Co dzięki nim powinniśmy osiągnąć w naszym życiu? W tym momencie naszej rozmowy młodzież była już bardzo zaangażowana w temat i prowadziliśmy ożywioną dyskusję. W końcu doszliśmy do wniosku, że celem różnych narzędzi, które daje nam Cerkiew, jest doprowadzenie nas do theosis (przebóstwienia) - uczynienie nas bardziej podobnymi do Chrystusa.

Można było wręcz zobaczyć światła rozświetlające grupę. Wielu z tych młodych ludzi wydawało się, że nigdy nie przyszło im do głowy, że różne narzędzia Cerkwi istnieją, by do czegoś prowadzić, a post i nabożeństwa oraz sakramenty mogą być postrzegane nie tylko z perspektywy nauczania Cerkwi o właściwym sposobie ich wykonywania. Można na nie patrzeć z perspektywy tego, czego te różne działania i narzędzia mają dokonać w naszym życiu.

I tak przez następne trzy dni dyskutowaliśmy o tym, jak podejść do narzędzi, które daje nam Kościół, aby rzeczywiście osiągnąć za ich pomocą to, co jest ich celem.
Ponieważ mieliśmy trzy dni, postanowiłem pogrupować wszystkie praktyki, których uczy nas Cerkiew i podzielić je na trzy kategorie: jałmużna, modlitwa i post.
Następnie, wykorzystując nauczanie Jezusa z Kazania na Górze jako nasz klucz interpretacyjny, powinniśmy omówić, jakie rodzaje praktyk należą do każdej kategorii i jaką radę daje nam Jezus, aby te narzędzia rzeczywiście osiągnęły w naszym życiu to, co powinny dać.
Oto z grubsza i krótko to, co wypracowaliśmy.

Jeśli chodzi o jałmużnę, zdaliśmy sobie sprawę, że samo określenie jest mylące. Dawanie pieniędzy jest z pewnością formą jałmużny i ważnym nakazem Cerkwi – między inny św. Jan Chryzostom wskazuje, że każdy chrześcijanin powinien rozdawać biednym co najmniej dziesięć procent swoich dochodów (mówił o tym w czasach, gdy Kościół był wspierany przez państwo, jak to jest nadal w niektórych krajach; w dużej części świata obejmowałoby to również ofiary na utrzymanie duchowieństwa, ponieważ kler nie ma innego wsparcia niż ofiary wiernych).

Jednak greckie słowo, które my tłumaczymy jako jałmużnę, w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z pieniędzmi. W jednym miejscu jałmużna jest przekładem na słowo, które można dosłownie przetłumaczyć jako „akt służby”. Ale we wszystkich innych miejscach słowo jałmużna jest tłumaczeniem słowa, które dosłownie oznacza „akt miłosierdzia”. Jałmużna jest więc nie tyle związana z pieniędzmi, co z miłosierdziem; chodzi o okazywanie miłosierdzia.

Kiedy zrozumiemy, że jałmużna polega na okazywaniu miłosierdzia, to widzimy, że istnieją tysiące sposobów praktykowania „jałmużny”, nawet jeśli nie mamy ani grosza do rozdania. Akty miłosierdzia mogą być wykonywane w dowolnym miejscu i zawsze - gdy tylko dostrzeżesz potrzebę, którą możesz zaspokoić, smutek, który możesz złagodzić lub ból, który możesz pomóc uleczyć. Może to być tak proste, jak zauważenie, kto jest samotny w grupie i zajęcie miejsca obok niego. Czynem miłosierdzia może być po prostu dostrzeżenie potrzeby, czegoś, co należy zrobić - i zrobienie tego. Jednym z ważnych aspektów miłosierdzia jest to, że nie musisz tego robić. Wymuszone miłosierdzie nie jest miłosierdziem. Jeśli musisz umyć naczynia, to umycie naczyń nie jest aktem miłosierdzia, chociaż umycie naczyń bez narzekania może być rzeczywiście aktem miłosierdzia. Jeśli jednak nie musisz myć naczyń, jeśli to nie twoja praca, a mimo to myjesz naczynia - bez skargi i nie zwracając na siebie uwagi - to rzeczywiście jest to akt miłosierdzia.

Akty miłosierdzia pomagają nam przebóstwić się, pomagają nam upodobnić się do Chrystusa, ponieważ Bóg jest najbardziej miłosierny. Kiedy okazujemy miłosierdzie, jesteśmy podobni do Boga i w jakiś sposób rzeczywiście stajemy się jak Bóg. Jednak Jezus poucza nas, że miłosierdzie musi być okazywane w taki sposób, że „lewa ręka nie wie, co robi prawica”. Aby jałmużna działała, aby akty miłosierdzia rzeczywiście osiągnęły to, co mają osiągnąć w naszym życiu, muszą być realizowane tak potajemnie, jak to możliwe.

Aby narzędzie jałmużny mogło w naszym życiu uczynić to, co powinno, musimy starać się być miłosierni cicho, w sposób, który nie zwraca na nas uwagi. Okazywanie miłosierdzia jest ćwiczeniem duchowym. Jedynymi, którzy muszą wiedzieć, że rzeczywiście okazujemy miłosierdzie, jest Bóg i my sami. Najlepiej, jeśli nikt inny nie wie, dlaczego robisz to, co robisz.

Oczywiście inni zauważą, że naczynia zostały umyte (kontynuując ten przykład), a nawet mogą zapytać, czy to ty je umyłeś. Mogą nawet ci podziękować. Nie ma potrzeby kłamać ani robić zamieszania, ani mówić nic, co zwróci na ciebie uwagę – wystarczy proste „proszę bardzo”. Ale tylko Bóg zobaczy, że popchnąłeś, a nawet zmusiłeś się do zrobienia czegoś, czego nie musiałeś robić, że zrobiłeś to, co zrobiłeś, żeby być miłym, by być miłosiernym. A to, co widzi Bóg, przemienia nas.

Modlitwa to kolejna kategoria narzędzi, którą Cerkiew nam oferuje. Modlitwa jest często pierwszym narzędziem, które przychodzi na myśl, gdy rozważamy kwestię duchowych narzędzi, dawanych przez Kościół. W rzeczywistości prawie na wszystkich listach tych trzech kategorii narzędzi - modlitwy, postu i jałmużny - porządek jest dokładnie taki: modlitwa, post i jałmużna. Kiedy jednak Jezus mówi o tych trzech obszarach duchowego wysiłku, wymienia je inaczej: najpierw jałmużnę, potem modlitwę i wreszcie post.

Wydaje mi się istotne - podobnie jak wydawało się to również istotne prawosławnej młodzieży, z którą rozmawiałem - że kiedy Jezus mówi o trzech kategoriach narzędzi, które Cerkiew daje nam do duchowego wzrostu, mówi najpierw o jałmużnie albo okazaniu miłosierdzia, potem o modlitwie, a następnie poście. To prawie tak, jakby pierwsze z nich głosiło kolejne. Oznacza to, że miłosierne serce jest pewnego rodzaju warunkiem wstępnym skutecznej modlitwy, tak jak modlitwa z przebaczeniem innym ludziom jest warunkiem skutecznego postu.

I tak jak w przypadku jałmużny, Jezus poprzez metaforę pomaga nam zrozumieć, jak należy się skutecznie modlić. Kiedy się modlimy, musimy iść do naszego pokoju i zamknąć drzwi. Kiedy Jezus mówił o jałmużnie, użył metafory nie pozwalając lewej ręce wiedzieć, co robi prawa ręka. Jezus tak naprawdę nie mówi o fizycznych rękach, ale raczej o czynieniu miłosierdzia w taki sposób, aby nie było reklamowane, w sposób, który nie zwraca na nas uwagi.

Jednak w przypadku wejścia do naszego pokoju i zamknięcia drzwi, aby się modlić, dosłowna interpretacja jest tak przekonująca, że często nie zdajemy sobie sprawy, że to też jest metafora. Prywatna modlitwa jest z pewnością ważnym narzędziem, którego Cerkiew uczy nas używać; jednak większość prawosławnych interpretacji wskazuje, że nie to Jezus miał na myśli.

To, o czym Jezus mówi, odnosi się do wejścia podczas modlitwy do „wewnętrznego pokoju” naszego serca. To znaczy, że niezależnie od tego, czy modlimy się w domu, czy w cerkwi, prywatnie czy publicznie, modlimy się do naszego Ojca w sekretnym miejscu - w naszym sercu. To jest właśnie to ukryte miejsce, wewnętrzny pokój z zamkniętymi drzwiami. Kiedy modlę się w moim sercu, nikt o tym nie wie poza Bogiem i mną. I nie ma znaczenia, gdzie jestem, kiedy się modlę. Z pewnością mogę zamknąć się w fizycznym pokoju i wypowiadać słowa modlitwy, ale to zaledwie początek. Dopiero gdy moje serce połączy się z tą modlitwą, gdy słowa moich ust poniosą myśli, uczucia i troski mojego serca, zaczynam modlić się w sposób wskazany przez Jezusa. W przeciwnym razie ryzykujemy modlitwę jedynie z daremnym powtarzaniem.

Proszę zauważyć, że Jezus nie potępia powtórzeń jako takich, potępia jedynie próżne lub puste powtarzanie. Problemem nie jest to, że mówimy „dziękuję” zbyt wiele razy. Problem polega na tym, że mówimy „dziękuję” naszymi ustami, ale nie w naszych sercach.

Kiedy zaczynamy się modlić z naszych serc, zaczynamy się zmieniać. A zmiana, o której wspomina Jezus, ma związek z przebaczeniem. Modlitwa z serca objawia nam tych, którym musimy wybaczyć. Są w naszych sercach, czekając, aż im wybaczymy. Przekonujemy się, że dopóki w naszym sercu są ludzie, którym musimy wybaczyć, nie możemy modlić się prawdziwie, nie możemy przynieść naszej ofiary Bogu.

Przebaczenie jest procesem i nie musimy się martwić, że jest o wiele trudniejsze, niż myśleliśmy, że będzie. Czasami wybaczenie trwa całe lata, dekady, a nawet całe życie. Niemniej jednak przebaczenie jest procesem, w który musimy zaangażować się lub zacząć się angażować w naszych sercach, jeśli chcemy się modlić w sposób, który nas przemienia, czyni nas bardziej podobnymi do Chrystusa.
Albowiem tak jak okazywanie miłosierdzia czyni nas podobnymi Bogu, tak też modlitwa z przebaczeniem czyni nas Jemu podobnymi, ponieważ Bóg jest nie tylko miłosierny, ale i przebaczający. Kiedy wybaczamy, kiedy próbujemy przebaczyć, łaska Boża przemienia nas w obraz Chrystusa.

W końcu dochodzimy do postu. Po aktach miłosierdzia, po modlitwie z serca z przebaczeniem, teraz dochodzimy do postu. Post to kolejna kategoria narzędzi, które Cerkiew daje nam, abyśmy upodobnili się do Chrystusa, abyśmy zostali przebóstwieni. I podobnie jak pozostałe, post - aby był skuteczny - musi być prowadzony w tajemnicy. Co to znaczy? Jak mogę pościć w tajemnicy, gdy wszyscy w mojej rodzinie również poszczą, gdy zasady postu są dobrze znane i ściśle przestrzegane?

Jezus poprzez metafory pomógł nam zrozumieć, jak dawać jałmużnę w skrytości i modlić się w tajemnym miejscu; również za pomocą metafory pouczył nas, jak pościć w tajemnicy. Metafora ta mówi o namaszczeniu naszej głowy i umyciu twarzy. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak ojcowie Kościoła ją interpretowali, niemniej podzielę się z wami tym, co myślę o jej znaczeniu i co przekazałem młodzieży.

Interesujące jest to, że żyjemy w epoce takiej obfitości, że popularny stał się post ekstremalny – nie nazywamy go jednak postem, a dietą. Robimy to w imię zdrowia lub urody, a nawet polityki (ratujmy kurczaki!). Pościmy nawet dlatego, że poszczą nasi przyjaciele. Post jest tak popularny, że każde miasto w Ameryce Północnej ma co najmniej kilka restauracji, które zaspokajają wegetariańską, a nawet wegańską klientelę, a prawie każda restauracja w Ameryce Północnej ma w menu dania wegetariańskie i wegańskie.

A oto niesamowita rzecz - to wcale nie jest wielka sprawa. Jest pewne, że nie słyszysz, jak twoi wegańscy przyjaciele narzekają bez końca na to, czego nie mogą jeść, nie widzisz ich omdlewających z wyczerpania, ponieważ mieli tylko burrito i jabłko na lunch, i nie widzisz ich oczekujących w cierpieniu końca postu, aby zjeść pączka czy stek. Nie, post (lub dieta, lub jakkolwiek chcesz to nazwać) jest czymś, co wybrali, ponieważ uważają, że jest lepszy niż brak postu. Zmienili swoje myślenie.

Chciałbym tutaj zasugerować, do czego odnosi się namaszczenie naszej głowy. Aby pościć tak, jak zaleca Jezus, powinniśmy prawdopodobnie zmienić swój sposób myślenia i zaakceptować fakt, że kontrolowanie naszej diety jest dla nas dobre, że jest lepsze niż brak postu. A umycie twarzy według mnie odnosi się do tego, jak reagujemy na otaczających nas ludzi.

Jest to szczególnie prawdziwe, gdy nasz post obejmuje ograniczenie zarówno rodzajów jedzenia, które jemy, jak i ilości. Ograniczenie ilości jedzenia, które normalnie jem, może sprawić, że będę w złym humorze. Nawet na zwykłej diecie jestem w złym humorze, więc kiedy poszczę, muszę być bardzo ostrożny, aby „umyć twarz” i tym samym mówić uprzejmie i działać łagodnie w stosunku do ludzi i zwierząt wokół mnie. Post od jedzenia i wrzask na psa nie idą w parze.

I to jest obszar, w którym ojcowie Kościoła mają wiele do powiedzenia. Post nie dotyczy tylko jedzenia. Chodzi o wszystkie sposoby mówienia sobie „nie”, aby powiedzieć „tak” Bogu. Chodzi o post od walki, gniewu, wewnętrznej urazy. Post dotyczy kontrolowania siebie, poczynając od jedzenia, ale obejmując wszystkie aspekty mojego istnienia. Możemy pościć ubierając się skromniej - to coś, co tylko my i Bóg będziemy wiedzieć. Możemy pościć, nie kupując czegoś, co nie jest nam potrzebne, ale czego bardzo chcemy - ponownie, tylko Bóg i ja będziemy o tym wiedzieć. W szczególności możemy pościć w sposób, który okazuje miłosierdzie innym, ograniczając naszą przyjemność, naszą wolę, nasze priorytety, aby ktoś inny mógł być błogosławiony. I czyż to nie jest to, co Chrystus uczynił dla nas, odkładając na bok Swoją ludzką wolę, Swoją przyjemność, a nawet Swoje potrzeby, aby przynieść nam życie i zbawienie? Kiedy pościmy – zwłaszcza, gdy pościmy w taki sposób, że przynosi to korzyści innym - stajemy się podobni do Chrystusa. A to prowadzi nas z powrotem do jałmużny.

Naprawdę, wszystkie te trzy kategorie narzędzi duchowych są połączone; wpływają wzajemnie na siebie. I wszystkie trzy mają jeden cel, jeden zamiar, jedną rzecz, którą powinny uczynić w naszym życiu. Wszystkie narzędzia, które daje nam Cerkiew, czynią nas bardziej podobnymi do Chrystusa.

o. Michael Gillis (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Praying in the Rain

fotografia: jarek11 /orthphoto.net/