publicystyka: Oczekując na Zmartwychwstanie

Oczekując na Zmartwychwstanie

Christos Giannaras (tłum. Piotr Sterlingow), 11 kwietnia 2023

Najłatwiejszym sposobem na uniknięcie dylematów, jakie stawia przed nami życie, na uniknięcie samego życia, jest przeżywanie go za pomocą ogólników. Mówimy: religia, polityka, modernizacja społeczna, edukacja. Mówimy: miasto, problem mieszkaniowy. W ten sposób unikamy życia, ponieważ w ten sposób, poprzez ogólniki, zamieniamy rzeczywistość w idee, zamieniamy ją w pojęcia.

To, co nazywamy miastem, to ta mnogość, te niekończące się małe gniazda, w tych wszystkich betonowych mieszkaniach, w których jacyś ludzie cierpią, radują się, zakochują się, walczą. Tam, gdzie ten ból, ta miłość, ta walka nie ma nic wspólnego z ogólnikami, nie ma nic wspólnego z postępem społecznym, nie ma nic wspólnego z polityką w jej ogólności.

Obawiam się więc, że nawet to, co nazywamy Wielkim Tygodniem, jest zagrożone byciem ogólnikiem.

Czym jest Wielki Tydzień? Dla zbyt wielu będzie to oznaczało coś związanego ze świętem, coś związanego ze wspomnieniami z dzieciństwa, romantyzm, jakiś element folklorystyczny, smutne dzwony w Wielki Piątek, w noc Zmartwychwstania tradycyjna świeca w ręku, a potem dobry posiłek, tradycyjne gotowanie.

Co to wszystko oznacza dla życia i śmierci?

Co to wszystko znaczy dla samotnego człowieka, tego, który tkwi w jednej z tych betonowych dziur, które nas tu otaczają?

Co to znaczy dla człowieka, przed którym w życiu objawiła się krzywda?

W życiu wszystko idzie dobrze, cudownie, praca, ideologie polityczne, kłótnie w gazetach, wieczorne nagłówki… i nagle załamanie. Na zupełnie osobistym poziomie. Rak, wypadek samochodowy, coś... i wszystko wywraca się do góry nogami.

I wtedy od przetrwania, od fenomenologii rzeczywistości, przechodzisz do życia po raz pierwszy.

Wtedy pojawia się pytanie: Czym jest życie i czym jest śmierć?

To jedyna miara i kryterium, aby móc zrozumieć... poczuć, dlaczego ten tydzień... w jakim sensie jest Wielki....

Jaką miarą mierzy się wielkość tego tygodnia?

Sposób, w jaki osuwamy się w ogólniki jest wybitnie ułatwiony przez język, dlatego teraz i ja mówię ogólnikami… Ale poprzez walkę słów, może uda nam się wzajemnie zrozumieć...

Jaką więc miarą życia jest ten Wielki Tydzień?

Dla mnie jest to miara objawienia. Objawia on pewne rzeczy, które są niezwykle wielkie.

Pośród wspomnianych ogólników umieszczamy też Boga.

Zastanówmy się, każdy z osobna, jak to słowo pojawiło się w naszym życiu?

Obawiam się, że całkiem naturalnie, mechanicznie, nieświadomie. Bóg. Pojęcie. Jakiś najwyższy byt. Jakiś problem, z którym filozofia miota się od wieków, by go zidentyfikować.... jakiś problem, na bardzo prozaicznym poziomie, jakiś obiekt eksploatowany przez pewne klasy ludzi.

Ten tydzień nadaje Bogu imię. Nie ma już pojęcia, nie ma ideologii, jest mowa o osobie.

Ta osoba ma imię. Jezus Chrystus. I ta nazwana Osoba w tym tygodniu pokazuje Jej relację ze mną, Jej relację z każdym człowiekiem, która jest relacją szalonej miłości.

„On pokochał nas pierwszy, nas wrogo nastawionych i walczących z nim. Nie tylko pokochał, lecz także został za nas poniżony, i został ukrzyżowany, i powstał z martwych, i poprzez to wszystko pokazał nam swoją miłość” (św. Focjusz).

Nie jest to relacja fikcyjna... jakiś dobry Bóg, jakiś zły człowiek... jakiś zły człowiek grzeszy, czyli nie udaje mu się, nie udaje mu się żyć nieprzerwanie i niezłomnie... a dobry Bóg przychodzi i płaci za grzechy człowieka i… To ogólnik, schemat, to nie to.

Tu ma miejsce relacja osobista. Bóg, który jest szalenie, zakochany w każdym człowieku i który pokazuje to w historycznym wydarzeniu. W cielesnym wydarzeniu historycznym.

Do tych wydarzeń historycznych, do tej relacji osobistej nigdy nie zbliżajcie się poprzez pojęcia, ideologię.

Podchodzicie do tego w inny sposób. Weźmy za przykład relację z jakąś osobą. Czy to możliwe, że stajesz się zakochany poprzez czytanie książek i badania nad osobą, którą kochasz?

Jesteś zakochany w ramach relacji, bezpośredniej relacji.

Jeśli chcesz poznać Boga, Boga, który ma imię, tego Oblubieńca, Kochającego, musisz podążać drogą relacji.

A relacja ma stronę praktyczną. Ma bezpośredniość. Nie jest teorią.

Ten tydzień, dzień po dniu, objawia i pokazuje praktykę tej relacji. Praktykę tej miłości. Nie tylko tej miłości, która przychodzi do mnie, ale także tego, jak ja mogę okazać swoją miłość w odpowiedzi na wielką miłość Chrystusa.

Wielki Tydzień to także upór. To upór życia stawiającego opór.

Opierającego się czemu?

Opierającego się przede wszystkim drwinie. Drwina wypełnia życie.

Powiedzmy, że w dzisiejszych czasach bycie ateistą jest modne. Słowo „postępowy” stało się synonimem ateisty.

Postępowy. Dążący do przemiany społecznej.....To jest pierwsze. Pierwsze… Myślę, że naprawdę pierwszą rzeczą jest ta straszna klepsydra czasu.

Nawet teraz, kiedy rozmawiamy, umiera kilka tysięcy ludzi.

Kończy się ich życie. I przez miliony lat dzieje się to samo. Ta klepsydra nieustannie biegnie, a moje osobiste istnienie, to ciało, z którym cieszę się życiem i światem, ta dusza, z którą mam wrażliwość, by przyjmować życie i świat, przepadnie w tej klepsydrze jako chwila, w licznych jednostkach, które klepsydra nieustannie połyka.

Cóż, z odwagą mającego kiedyś umrzeć człowieka ja również drwię, raczej chichoczę, w obliczu absolutyzacji ogólników.

Wielki Tydzień przywraca mi pamięć, że jest coś bardziej realnego niż wszystkie ogólniki. Bardziej realne, ale właśnie dlatego tak bardzo nieuchwytne.

Najprawdziwsze rzeczy są nieuchwytne. Ja. To, co nazywamy podmiotem.

Tak mówią dzisiejsi mędrcy... ludzie, którzy całe życie poświęcili na badanie takich problemów... „Podmiot wyłania się w miejscu Innego”.

Intelektualistyczna gadka? Nie.

Nie ma podmiotu poza relacją. Nie ma podmiotu bez odniesienia.

Niemowlę przychodzi do istnienia i to wszystko jest odniesieniem, pragnieniem relacji...

pragnieniem mleka, pragnieniem pewnych rzeczy, nie może żyć inaczej. Ale ta relacja idzie gdzie indziej. Nie można jej nasycić samym pokarmem. Niemowlę pragnie gestu, pieszczoty, słowa… tylko w ten sposób niemowlę wejdzie w świat języka i symboli. Świat ludzki. Świat relacji.

Ta relacja jest tym, co stanowi nasze istnienie, nasz podmiot, nasze bycie. To nie są ogólniki czy etykiety.

Tak więc w tym Wielkim Tygodniu wszystko nas popycha, wszystko... ta tradycja, która przetrwała i opiera się jako życie, dzień po dniu w Wielkim Tygodniu wzywa nas do zobaczenia tego szczególnego wydarzenia relacji jako wydarzenia Życia.

Bóg nie jest ideologią.

Oczywiście wiem, że drwina z tego obszaru Życia przeważa dzisiaj, bo jest to reakcja na tendencję wielu ludzi, którzy znajdują parasol ochronny pod ogólnikiem Boga, religii, dogmatu, formalnego konformizmu, czyli znowu poza ryzykiem życia, bezpośredniością relacji, ryzykiem jakie ma każda relacja miłosna.

Bóg staje się rodzajem sportu, partii politycznej, unionizmu, parasolem chroniącym słabego człowieka.
W Wielkim Tygodniu dzień po dniu mamy spotkać Osobę. A dojście do spotkania z pewną osobą to walka, wieczna walka.

Jak mówi jeden z Ojców Kościoła, św. Grzegorz z Nyssy:
„Odnalezienie Boga to nieustanne poszukiwanie Go, a widzimy Go wtedy gdy cały czas jesteśmy nienasyceni pragnieniem Go.”

To jest właśnie znalezienie Boga. Szukać Go bezustannie. Bo nie da się znaleźć osoby i ją posiąść, wtedy to już nie jest relacja. Jest to śmierć egocentrycznej samowystarczalności. Iluzji samowystarczalności. Znaleźć Boga, znaleźć prawdziwą osobę naprzeciwko siebie, w relacji miłości to szukać jej nieustannie… zdobywać ją codziennie…

Christos Giannaras, audycja „Oczekując na Zmartwychwstanie” (ET1, 1987)
tłum. Piotr Sterlingow

fotografia: ionut.chifa / orthphoto.net /