publicystyka: Boże Mój, Boże Mój! Czemuś mnie opuścił?

Boże Mój, Boże Mój! Czemuś mnie opuścił?

o. Walerij Duchanin (tłum. Justyna Pikutin), 14 kwietnia 2023

Gdybym to ja wypowiedział te słowa, zostałbym potępiony przez cały świat. Niemoc z ust słabego człowieka jest potępiana przez innych słabych ludzi. Ale te słowa wypowiedziałeś Ty, Panie. W nich tkwi tajemnica i mądrość świętych.

Ty jesteś Synem Bożym, współistotnym z Ojcem, tak jak najczystszy promień jest nierozdzielny z najczystszym słońcem. Jesteś Miłością z Miłości, Dobrem z Dobra, Wiecznym z Wiecznego. Ale jesteś też Synem Człowieczym. Matka czule Cię pielęgnowała, troskliwie kołysała i tuliła, wpatrując się z radością w oczy Niewypowiedzianego. Tęskniła za Tobą, ciesząc się, że jesteś pociechą dla milionów nieszczęśników. A teraz Ona patrzy na Ciebie, przybitego na Krzyżu, wyczerpanego i ledwo żywego.

Każdy ruch jest przeszywającym bólem, bo Twoje nerwy zostały przebite, całe ciało drży i wpada w konwulsje, a klatka piersiowa jest zduszona. Wewnątrz pali dzikie pragnienie, a w głowie ciężar i ból. I nawet tylko po to, by odetchnąć, musisz oprzeć się na przebitych nogach, a ceną za oddech jest rozdzieranie ran.

Cierpienia Twoje milczą w obecności Twej Matki. Jej usta milczą z żalu, a Jej czyste, niewinne serce jest rozdarte cierpieniem, jak ostrym, zębatym orężem, które przeszyło jej duszę. Ci, którzy widzieli smutek bliskich, wiedzą, jak to jest. Gwoździe przebiły nie tylko ręce i stopy Chrystusa - przebiły też serce Jego Matki.

Nie, w to nie sposób uwierzyć. Przecież Ty wskrzeszałeś innych do życia. Nad płaczącą wdową z Nain ulitowałeś się i zwróciłeś jej syna - cóż za szczęście! Przywróciłeś do życia zmarłe dziecko na oczach jego przygnębionych rodziców - cóż za radość! A Twój przyjaciel Łazarz, wbrew wszelkim prawom fizyki, biologii i patologii, powstał z rozkładu po czterech dniach - tylko dzięki Twojemu słowu! Ożywiałeś, zaszczepiałeś w duszach nadzieję i radość, przy spotkaniu z Tobą najnędzniejsi uśmiechali się szczerze, promienieli jakąś nową, niespotykaną radością, a teraz Ty umierasz w zupełnym smutku i niemocy. Czyż słońce jest w stanie zgasnąć?

Moje uszy słyszą to, w co trudno uwierzyć. Ty, o którym sam Ojciec mówił donośnym głosem: "W Tobie znalazłem upodobanie" (Łk 3,22), Ty, który zajaśniałeś niematerialnym Bożym światłem na Górze Przemienienia, nagle wypowiadasz straszne dla nas słowa: "Boże mój, Boże mój! Czemuś mnie opuścił?" (Mt 27,46). Wycieńczony i wyczerpany, z krwią zaschniętą na ustach, zwracasz się do Ojca, ale mówisz o opuszczeniu przez Boga.

Z siedmiu zwrotów, które wypowiedziałeś na Krzyżu, ten jest środkowy. Trzy powiedziałeś przed tymi słowami, trzy powiedziałeś po. W środku, jako swoista kulminacja cierpienia, jest wyrażenie opuszczenia przez Boga. Kiedy czytamy Ewangelię, chcemy pominąć te słowa i przeoczyć wszystko, co nie jest dla nas jasne. A w Twoich słowach z krzyża szukamy Twojego królewskiego majestatu. Ale cud!!! To w Twojej skrajnej pokorze objawia się nam tajemnica i sakrament - naszego zbawienia.

Nawet mądry prorok król Dawid przepowiedział to i wiele więcej o Tobie w Psalmie 21: "Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś? Czemu jesteś tak daleki od wybawienia mnie, od słów mego jęku?... Psy bowiem mnie osaczyły, obległa mnie zgraja złoczyńców; przebili moje ręce i nogi. Mogę policzyć wszystkie moje kości; a oni patrzą na mnie, przypatrują się. Dzielą między siebie moje szaty, o moją tunikę rzucają losy” (Ps 21, 1; 16-17)."Wszyscy, którzy mnie widzą, szydzą ze mnie, wykrzywiają usta, potrząsają głową: Zaufał Panu; niech go wyzwoli, niech go ocali, skoro go kocha" (Ps 21, 7-8).

W świecie grzesznych ludzi porzucenie przez Boga jest wynikiem bezbożności, czyli oddalenia od Boga. Kiedy niebo jest zasłonięte chmurami, wydaje się, jakby Słońce nas opuściło. Ale nawet przez tę zasłonę Słońce nadal utrzymuje nas przy życiu. Bóg zawsze nas chroni, ale jak bardzo brakuje nam Jego Światłości, gdy jesteśmy odgrodzeni od niej przez chmury naszych grzechów. Dlatego czujemy się opuszczeni.

Grzech zamienia się w udrękę duszy. Znosimy ją zasłużenie, jako grzesznicy, którzy oddalili się od Ojca z Nieba. Tajemnica zbawienia polega na tym, że Ty, Syn Boży, wziąłeś na siebie wszystkie nasze cierpienia i po ludzku doświadczyłeś opuszczenia przez Boga, jako efektu naszych grzechów.

Prorok Izajasz, widząc Cię na Golgocie, przepowiedział: "On wziął na siebie nasze cierpienia i nosił naszą boleść. A my uważaliśmy, że jest zraniony, uderzony przez Boga i utrapiony. Lecz on był zraniony za nasze występki, starty za nasze nieprawości. Kara dla naszego pokoju była na nim, a jego ranami zostaliśmy uzdrowieni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas zboczył na swą drogę, a Pan włożył na niego nieprawość nas wszystkich" (Iz 53, 4-6).

I oto on - sakrament Ofiary Krzyżowej. To Miłość wcielona na ziemi, ukrzyżowana za nas. Twoje cierpienia, to nie tylko ból ciała, nawet jeśli niewyobrażalnie potworny. Na Krzyżu cierpisz duszą, biorąc na siebie męki za nasze grzechy. Bo jeśli kielich zostaje przyjęty, to zostaje wypity do końca.

Tajemnica Twojej Ofiary Krzyżowej, Twojej miłości, nie mieści się w naszych umysłach i sercach. Chcielibyśmy widzieć Cię jako potężnego, uderzającego wszystkich cudami i znakami, zwyciężającego naszych wrogów jak śmieci. Ale samym swoim życiem odpowiadasz nam: "Czy wrogowie zmienią się w przyjaciół, czy ci, którzy nienawidzą, staną się kochającymi, a źli - dobrymi, jeśli wszystkich zniszczy moc z wysokości?". Nie przyszedłeś, aby ukarać nas, złoczyńców, ale aby swoją czystą krwią zadośćuczynić za nasze grzechy i wskazać nam drogę przemiany.

I oto nierozwiązywalna tajemnica przemiany duszy: pogański setnik, widząc Twoją pokorę w słabości, uznaje Cię za Syna Bożego. A łotr ukrzyżowany obok Ciebie, który wcześniej nie znał wstydu ani sumienia, nagle pokornie żałuje i pokornie prosi o upamiętnienie w Twoim Królestwie. Czyż nie jest to początek zmartwychwstania? Czy to nie jest powstanie z martwych? Łotr, umierając cieleśnie, zmartwychwstaje duchowo. Okazuje się, że słabość na krzyżu zachowuje siłę, pokora zachowuje moc, a łagodność zachowuje potęgę ducha.

Więcej niż dwanaście legionów aniołów patrzyło na tajemnicę Twojego cierpienia ze zdumieniem, ale Ty odmówiłeś, nie błagałeś Ojca o pomoc (por. Mt 26,53). W czasach Starego Testamentu pojedynczy anioł rozgromił armię asyryjską swym wszechmocnym mieczem - 185 tysięcy wrogich wojowników padło na kamienistą ziemię poza murami Świętego Miasta (por. 2 Krl 19:35). Ty, wyprowadzony poza mury tego samego miasta, pokornie oddałeś się w ręce nikczemników, pozostawiając w zdumieniu aniołów - dwanaście legionów zastępów z Nieba. Ale Twoja pokora sprawiła, że my, grzesznicy, mamy jedność z Królestwem Aniołów.

Ze względu na nas doświadczyłeś porzucenia przez Boga, a jednak pozostałeś wierny swemu Ojcu. Kiedy opuszczałeś swoje ciało, powiedziałeś słabnącymi ustami: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha Mego" (Łk 23,46). Swoją ludzką duszę, umiłowany Synu Boży, oddajesz w ręce Ojca, Tego, który nigdy Cię nie opuścił. Ty, jako człowiek, znosiłeś męki opuszczenia przez Boga za nasze grzechy. I teraz nie ma na ziemi żadnego Bożego opuszczenia, bo Ty jesteś z nami, Ten, który cierpiał i był torturowany, ale który też zmartwychwstał, wskrzeszając nas, przebywających w grobach naszych grzechów, do życia wiecznego. "Choćbym nawet chodził doliną cienia śmierci, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" (Ps 23,4).

Ty jesteś Pasterzem i Barankiem, Pasterzem rozdartym przez kozły, Barankiem wydanym w ręce stada wilków. Oni zniszczą świątynię Twego ciała - to nieuniknione w świecie niszczycieli - ale w trzy dni Ty ją odbudujesz, aby w świecie zniszczenia mogła rozpocząć się odbudowa.

Owszem, można zgasić słońce, ale tylko na trzy godziny, na obraz trzydniowego zmartwychwstania, aby na zawsze zajaśniało nowym światłem.

Jeśli ukrzyżować, zabić, uśmiercić Prawdę, to Prawda powstanie z martwych, zmartwychwstanie, by ożywić innych. Bo Prawda to nie teoria, nie abstrakcyjna spekulacja. Prawda to Rzeczywistość, to sam Bóg Żywy i Życiodajny, Bóg, który stał się śmiertelnikiem, aby przywrócić śmiertelników do życia.

Przed Twym Krzyżem, Panie, stajemy, współczujemy Twym cierpieniom, aby w Twym Zmartwychwstaniu być z Tobą. Nie na próżno powiedziałeś do nas: "teraz smutek wprawdzie odczuwacie; znów jednak was zobaczę i serce wasze się rozraduje i radości waszej nikt wam nie odbierze" (J 16, 22). Ty jesteś naszą Radością, nikt nie może nam Ciebie odebrać!

o. Walerij Duchanin (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru 

fotografia: Sheep1389 /orthphoto.net/