Zostań przyjacielem cerkiew.pl
2 minuty z Ojcami: Naśladowanie Boskiej natury
01 października 2024
Św. Grzegorz z Nyssy pisał:
Fragment pochodzi z książki: Św. Grzegorz z Nyssy, O naśladowaniu Boga, przeł. i opr. ks. Józef Naumowicz, Wydawnictwo „M”, Kraków 2001, s. 49-51.
Wybór tekstu: Jakub Oniszczuk.
By za pomocą definicji wyjaśnić istotę chrześcijaństwa, należy powiedzieć: chrześcijaństwo jest naśladowaniem Boskiej natury.
Niech nikt nie zarzuca temu określeniu, że jest przesadne i przekracza skromne możliwości naszej natury. Definicja ta bowiem nie wykracza poza naturę. Jeśli ktoś rozważy pierwotny stan człowieka, w nauce Pisma Świętego odnajdzie wskazanie, że określenie to nie wyszło poza naturalną miarę. Pierwsze stworzenie człowieka dokonało się przez naśladowanie obrazu Boga. Mojżesz nauczał o tym słowami: „Bóg stworzył człowieka, stworzył go na swój obraz” (Rdz 1,26-27).
Sens chrześcijaństwa polega zaś na tym, by przywrócić człowieka do dawnego szczęścia.
Jeśli więc pierwotnie człowiek stanowił podobieństwo Boga, to chrześcijaństwo jest naśladowaniem boskiej natury. Wyznawanie tego imienia – to rzecz poważna.
Należy teraz rozważyć, czy nie naraża się na niebezpieczeństwo ten, kto zasłania się nazwą chrześcijanin i nie stosuje się do niej w życiu. Można to wyjaśnić na przykładach.
Załóżmy, że ktoś ogłasza się malarzem i otrzymuje od władz polecenie, aby sporządził wizerunek króla dla mieszkańców odległego regionu. Jeśli na obrazie namaluje jakąś szpetną i niekształtną postać, i zeszpecony obraz nazwie wizerunkiem króla, to czy nie jest prawdopodobne, że wywoła oburzenie władz? Przez to złe malowidło bowiem zostanie wypaczone piękno pierwowzoru wśród tych, którzy go nie znają. Uważa się bowiem, że pierwowzór jest taki, jak wskazuje postać na obrazie.
Otóż chrześcijaństwo określiliśmy jako naśladowanie Boga. Kto zatem nie został jeszcze wtajemniczony, skłonny jest mniemać, że nasz Bóg jest taki, jakie życie, które w nas widzi. Wierzy, że stanowi ono naśladowanie Boga. Jeśli spostrzega przykłady wszelkiego dobra, będzie sądził, że czczony przez nas Bóg jest dobry.
Może być jednak tak, że ktoś jest pełen złych doznań i postępuje brutalnie, że ulega wciąż nowym namiętnościom i w swym postepowaniu podobny jest do dzikich zwierząt (da się bowiem od razu zobaczyć, że wypaczając naszą naturę, stajemy się jakby podobni do zwierząt). Gdy przyjmie on nazwę chrześcijanin, swym życiem powoduje, że niewierzący znienawidzą Boga, w którego my wierzymy. Dla wszystkich bowiem jest jasne, że w nazwie „chrześcijanin” zawiera się obietnica naśladowania Boga.
Dlatego też przeciwko takim ludziom Pismo zapowiada straszliwą groźbę: „Biada tym, z powodu których imię moje jest znieważone pośród narodów” (Iż 52,5). I wydaje mi się, że właśnie po to, by doprowadzić do takiego rozumienia, Pan powiedział do umiejących Go słuchać: „Stawajcie się doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48).
Niech nikt nie zarzuca temu określeniu, że jest przesadne i przekracza skromne możliwości naszej natury. Definicja ta bowiem nie wykracza poza naturę. Jeśli ktoś rozważy pierwotny stan człowieka, w nauce Pisma Świętego odnajdzie wskazanie, że określenie to nie wyszło poza naturalną miarę. Pierwsze stworzenie człowieka dokonało się przez naśladowanie obrazu Boga. Mojżesz nauczał o tym słowami: „Bóg stworzył człowieka, stworzył go na swój obraz” (Rdz 1,26-27).
Sens chrześcijaństwa polega zaś na tym, by przywrócić człowieka do dawnego szczęścia.
Jeśli więc pierwotnie człowiek stanowił podobieństwo Boga, to chrześcijaństwo jest naśladowaniem boskiej natury. Wyznawanie tego imienia – to rzecz poważna.
Należy teraz rozważyć, czy nie naraża się na niebezpieczeństwo ten, kto zasłania się nazwą chrześcijanin i nie stosuje się do niej w życiu. Można to wyjaśnić na przykładach.
Załóżmy, że ktoś ogłasza się malarzem i otrzymuje od władz polecenie, aby sporządził wizerunek króla dla mieszkańców odległego regionu. Jeśli na obrazie namaluje jakąś szpetną i niekształtną postać, i zeszpecony obraz nazwie wizerunkiem króla, to czy nie jest prawdopodobne, że wywoła oburzenie władz? Przez to złe malowidło bowiem zostanie wypaczone piękno pierwowzoru wśród tych, którzy go nie znają. Uważa się bowiem, że pierwowzór jest taki, jak wskazuje postać na obrazie.
Otóż chrześcijaństwo określiliśmy jako naśladowanie Boga. Kto zatem nie został jeszcze wtajemniczony, skłonny jest mniemać, że nasz Bóg jest taki, jakie życie, które w nas widzi. Wierzy, że stanowi ono naśladowanie Boga. Jeśli spostrzega przykłady wszelkiego dobra, będzie sądził, że czczony przez nas Bóg jest dobry.
Może być jednak tak, że ktoś jest pełen złych doznań i postępuje brutalnie, że ulega wciąż nowym namiętnościom i w swym postepowaniu podobny jest do dzikich zwierząt (da się bowiem od razu zobaczyć, że wypaczając naszą naturę, stajemy się jakby podobni do zwierząt). Gdy przyjmie on nazwę chrześcijanin, swym życiem powoduje, że niewierzący znienawidzą Boga, w którego my wierzymy. Dla wszystkich bowiem jest jasne, że w nazwie „chrześcijanin” zawiera się obietnica naśladowania Boga.
Dlatego też przeciwko takim ludziom Pismo zapowiada straszliwą groźbę: „Biada tym, z powodu których imię moje jest znieważone pośród narodów” (Iż 52,5). I wydaje mi się, że właśnie po to, by doprowadzić do takiego rozumienia, Pan powiedział do umiejących Go słuchać: „Stawajcie się doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48).
Fragment pochodzi z książki: Św. Grzegorz z Nyssy, O naśladowaniu Boga, przeł. i opr. ks. Józef Naumowicz, Wydawnictwo „M”, Kraków 2001, s. 49-51.
Wybór tekstu: Jakub Oniszczuk.