publicystyka: Porażka, która jest sukcesem

Porażka, która jest sukcesem

ks. prot. Adam Sawicki, 19 marca 2023

Pokusą naszych czasów jest sukces – szybki i za wszelką cenę (najlepiej kosztem innego człowieka). Sukces, który będzie jak najbardziej zauważalny, a przy tym spektakularny i wręcz sensacyjny. Taki, który dobrze się zareklamuje. Widowisko, które wzbudzi zazdrość wśród ludzi, a autorowi przyniesie korzyść i profity. Swego rodzaju złoty interes, który pozwoli upajać się fikcją (skrywaną pod maską pochlebstw) pseudo-szacunku otoczenia. Sukces bez zbędnej refleksji nad tym, co tak naprawdę wniesie w życie pojedynczego człowieka i całego jego otoczenia.

Identyczną miarę przykłada się dziś również do misji Cerkwi. Czy Kościół Chrystusa to instytucja sukcesu? – pyta współczesny człowiek. I jaką sam sobie daje odpowiedź? Najczęściej mówi się o przegranej Kościoła, o utopii wiary, o fantastyce dekalogu, którego przykazania to stałe, ciągłe nie wobec logiki świata (i tego ci nie wolno, i to nie jest ci potrzebne). Cerkiew to jedna wielka porażka, relikt przeszłości, archaizm, jednym słowem: beznadzieja. Jej normy są nie na czasie, już dawno się zdezaktualizowały. To brzemię ucisku, który gwałci wolność człowieka.

Zastanówmy się więc nad Kościołem Chrystusa, nad wydarzeniami, które relacjonują Ewangeliści. Oto przychodzi Mesjasz, Zbawiciel ludzkości. Wedle logiki dzisiejszego świata, w życiu Jezusa z Nazaretu znajdujemy wyłącznie same przegrane: poczęty bez ojca; urodzony w zatęchłej norze pośród zwierząt; zdradzony przez ucznia; opuszczony przez apostołów; skazany na śmierć za to, że niewinny; bezbożny bluźnierca, heretyk wśród swoich – i przez swoich oskarżany przed rzymskim okupantem Piłatem jako buntownik, wichrzyciel i spiskowiec; wyśmiany publicznie na dworze Heroda, przegrywający licytację o wolność z mordercą Barabaszem; razem z łotrami przybity do krzyża, a po śmierci złożony w cudzym, wynajętym grobowcu Józefa z Arymatei… Nawet Jego zmartwychwstanie jest okazją do głoszenia fałszywych plotek o wykradzeniu Jego ciała przez uczniów. Jedna wielka klęska, bankructwo.

Skoro Nauczyciel odniósł pyrrusowe zwycięstwo, to i wierna Ewangelii Cerkiew, w oczach świata, winna uchodzić za przegranego. Współczesna cywilizacja dobrobytu stawia na komercję, na reklamę. Nawet bezwartościowy chłam czy szmata stają się cenne, jeśli je dobrze opakować. Kariera jednostki to główny cel zeświecczonego życia, nie ma tu miejsca na współczucie i wyrozumiałość względem potknięć bliźniego. Dusza to czysta abstrakcja, oklepany banał, czcza gadanina. Wyrzuty sumienia należy zepchnąć poza margines społecznej alienacji. Śmietnik nieudaczników to właściwy dla Cerkwi plac zabaw. Zwłaszcza, jeśli miarę sukcesu ma wyznaczać statystyka, badania socjologiczne, popularność i spektakularny tryumf.

A przecież…

Misją Cerkwi nie jest doraźny sukces, bycie popularnym, cool, na topie. Zadaniem Cerkwi jest niesienie zbawienia i prawdziwego wyzwolenia. Od dnia 50-tnicy apostolstwem Kościoła Chrystusa jest nie karmić człowieka złudzeniami, blichtrami czy bliżej nieokreśloną namiastką szczęścia. Fortuna nigdy nie będzie substytutem błogosławieństwa. Misją Kościoła jest misja Chrystusa: Ja się narodziłem po to i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo Prawdzie (J 18, 37). Nie chodzi więc Kościołowi o efektowne zwycięstwa, krwawą rzeź heretyków i odszczepieńców, nawracanie ogniem i mieczem niewiernych. Misją Cerkwi jest zbawienie człowieka, powrót do miana Dzieci Bożych, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyście wierząc mieli życie w imieniu Jego (J 20, 31) … Kto bowiem wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim (J 3, 36). Zwątpienie, bierność i beznadziejna rozpacz to oręż szatana. Cerkiew preferuje wiarę w miłosierdzie, ufność, błogosławieństwo bycia w świętości. Wzywając do doskonałości, Kościół oferuje wsparcie w walce z demonicznym zaborcą. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat (J 16, 33) … Tego, który do nie przychodzi, nie wyrzucę precz (J 6, 37) … O cokolwiek prosić będziecie w imieniu Moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu (J 14, 13) … Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie (Mt 11, 28). Każdego, kto chce orzekać wartość Cerkwi i jej misję, na zasadzie powierzchownych kategorii: „sukces – porażka”, „triumf – pokonany”, czeka rozczarowanie, zawód i frustracja. To dotyczy zarówno nas, ludzi Kościoła (duchownych i laikatu), jak i tych, którzy Cerkiew postrzegają „z zewnątrz”.

Ileż to już razy głos Kościoła był poddawany surowej krytyce. Ciągle ktoś go atakuje, coś mu zarzuca, ma za złe. Świat nie ustaje w nagonce, szukając winy. Ileż razy Cerkiew musiała doświadczyć odrzucenia, dyskryminacji, szykan i przejścia przez tajemnicę cierpienia i braku tych tak zwanych „sukcesów”. Czas jednak pokazuje, że ziemia często jest miejscem porażek człowieka. Krachu, który w pierwszym odruchu z entuzjazmem oceniono jako sukces. Rewolucji, która zamiast komunistycznej równości obywateli, przyniosła socjalistyczną bezbożność i krew łagrów. Ludzkość promowała kult jednostki, a on w rasie panów wyzwolił najniższe instynkty: szowinizm, rasizm, nacjonalizm i ksenofobię, na rzeź poprowadził całe narody. Człowiek, od kiedy uległ intrygom szatana, nie potrafi, a może lepiej powiedzieć – nie chce uczciwie rozeznać obiektywnego dobra i zła. Ma oczy przesłonięte bielmem grzechu, żyje w oszustwie i sam siebie zwodzi, że dobrze mu z tym. Odnosimy się do siebie z wrogością, bliźniego traktujemy jak zużytą gumę do żucia, najlepiej wyrzucić go na bruk. To przecież nie jest życie – to wegetacja, ubezwłasnowolnienie. Wyścig szczurów (na złamanie karku), cynizm, zezwierzęcenie, oto rzeczywisty sens współczesnych karier. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić (1 Kor 6, 12), jednak nie tym razem, nie teraz, jeszcze długo nie. Śmiertelnik, który mówi nie orędziu Ewangelii, więcej czasu traci na naprawianie swoich (a tym bardziej cudzych) pomyłek niż na właściwy rozwój. Znerwicowanie i zabieganie doczesnego świata zachłannie sprzeniewierzy każdą chwilę młodości. Dopiero na emeryturze, z Parkinsonem i Alzheimerem, dziwić się będziemy, że życie galopem uciekło nam przez palce.

Ukrzyżowany Chrystus staje przed dzisiejszym człowiekiem z propozycją – jeśli uwierzysz, twoje cierpienia będą moimi. Apostolstwo Ewangelii i Cerkwi jest identyczne od dwóch tysięcy lat. To samo, a jednak zawsze aktualne, zawsze nowe, zawsze twórcze, inspirujące, niosące pokój, harmonię, ład i szczęście. Jedyne, i w jakimś sensie: ostatnie. Nie lękajmy się przyjąć Zbawiciela, nie cofajmy się przed orędziem Jego Krzyża i Zmartwychwstania. Oto stoję u drzwi [twego serca] i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy Mój głos i otworzy drzwi – wstąpię do niego (Ap 3, 20) … Jeżeli przez śmierć, podobną do śmierci Jego, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie (Rz 6, 5). Ostateczny sukces odnoszą wyłącznie ci, którzy zaufali Chrystusowi. Weźcie jarzmo Moje na siebie i uczcie się ode Mnie (Mt 11, 29) … Ja jestem drogą i prawdą, i życiem – nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze Mnie (J 14, 6) … Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za Mną (Mt 16, 24) … Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was (J 14, 18).

Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Mt 11, 6) – zapewnia Zbawiciel kolejną już generację ludzkości. Niech więc każdy z nas, którzy poświęcili swój czas na zapoznanie się z tym tekstem, zdecyduje sam w sobie: zaufam Boskiemu Nauczycielowi czy też inni nauczyciele będą moim guru, mistrzem, przewodnikiem życia. Wybieram sukces czy porażkę?

ks. prot. Adam Sawicki
wikariusz parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Białymstoku

fotografia: PALADA /orthphoto.net/