publicystyka: Poszczący człowiek: cierpiętnik czy dżihadysta?

Poszczący człowiek: cierpiętnik czy dżihadysta?

Dominika Kovačević, 15 marca 2023

Post, zwłaszcza ten Wielki, sprawia nam trudności. Czasem więcej, czasem mniej – ale zawsze jakieś się pojawiają. To naturalne. Jak jednak do tego podchodzić? Czy post ma wyzwalać cierpienie? Czy to tylko czas wyrzeczeń i ofiary? Oczywiście, że nie. Inaczej byśmy nie chcieli powtarzać tego co roku i wreszcie wzdrygalibyśmy się na samą myśl o poście. Mogą nas dotknąć zniechęcenie i rozpacz – a przed tym przecież tak ostrzegają Święci Ojcowie; w wielkopostnej modlitwie św. Efrema Syryjczyka prosimy Boga, by nas wspomagał w tym niepoddawaniu się takim mrocznym stanom.

Post to jest jakaś ofiara z siebie, dziesięcina z roku. Ale wcale nie dla Boga – On naszych wyrzeczeń i łez nie potrzebuje. To my ich potrzebujemy. Żeby doceniać różne rzeczy, żeby zyskiwać w sobie Boże podobieństwo, żeby przezwyciężać własne słabości… No właśnie: przezwyciężać. A gdzie jest zwycięstwo, tam też musi być jakaś walka. I to jest ten drugi wymiar postu: duchowa walka z samym sobą i siłami nieczystymi.

Motyw cierpiętnictwa w poście i traktowanie go w kategorii wyrzeczeń to domena zachodniego chrześcijaństwa, gdzie tyle mówi się o wielkopostnych postanowieniach, wyrzeczeniach… Aż, wreszcie, istotne są tam tzw. motywy pasyjne, tj. Męki Pańskiej – najbardziej w piątki oraz w ostatnim tygodniu Wielkiego Postu, jeszcze przed Wielkim Tygodniem. Nawet Niedziela Palmowa ma tam charakter pasyjny, co nam, wschodnim chrześcijanom, może się wydawać nieco dziwne.

Jednak my w Wielkim Poście do Męki Pańskiej dopiero się przygotowujemy, o czym praktycznie codziennie słyszymy w przebogatej, różnorodnej hymnografii Wielkiego Postu. Na cierpienia i krzyżową śmierć Chrystusa patrzymy jednak zawsze przez pryzmat Zmartwychwstania – te modlitwy, w których prosimy o bycie godnymi ujrzenia Męki Zbawiciela, zawierają jednocześnie od razu drugą frazę, która brzmi mniej więcej tak: „i Jego Zmartwychwstania”; „by pokłonić się Jego Zmartwychwstaniu”; „by być uczestnikami Jego Paschy” itp.

Podobnie jest z samym postem – wysiłek ma być ukoronowany wieńcem zwycięstwa. Post ma być jednak przyjemny i radosny, to wcale nie jest cierpiętnictwo ani okres smutku!

Niestety, w cerkiewnosłowiańskim i po polsku nie zawsze to do nas dojdzie. Już w okresie Przedpościa jedna ze sticher wieczerni w Czwartek Seropustny mówi tak: Noszący cierpienia nie zapragnęli ziemskich rozkoszy, stali się godnymi niebiańskich dóbr i są współmieszkańcami aniołów, Panie, dla ich modlitw zmiłuj się nad nami. „Noszący cierpienia” w cerkiewnosłowiańskim tutaj to „strastonoscy”. Gdy jednak zajrzymy do tekstu greckiego, pada słowo „atleci”, co kojarzy nam się z zawodami sportowymi. Jeśli sobie przypomnimy, jak ważną, wzorcową postacią był sportowiec w starożytnej Grecji, to nie jest to takie dziwne. Byli traktowani jak bohaterowie narodowi, to był swoisty ideał człowieka. Wszak sam apostoł Paweł pisze: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości (2 Tm 7-8). Arabski tekst tej stichery brzmi nawet jeszcze dobitniej: użyto tu słowa „mudżāhid”, czyli to, co znamy jako „mudżahedin” czy też „dżihadysta”. Niestety, obecnie te terminy kojarzą nam się z islamskimi bojownikami, jednak te słowa mają charakter biblijny, a zatem i semicki – prawosławni Arabowie, będąc Semitami, zachowali pierwotne znaczenie tego słowa, tak samo jak terminu z tego samego rdzenia, czyli „dżihad”. A oznacza on realną duchową walkę z siłami nieczystymi, które napierają na nas od samego początku. Czasem nawet dosyć widoczną i odczuwalną cieleśnie – wystarczy poczytać żywoty świętych, w tym współczesnych, jak starca Paisjusza.

Taki motyw duchowej walki pojawia się w Piśmie Świętym wielokrotnie, w tym w psalmach, które dużo częściej są odczytywane na cerkiewnych nabożeństwach w trakcie wielkopostnych nabożeństw: Wyrywa mnie od przemożnego nieprzyjaciela, od mocniejszych ode mnie, co mnie nienawidzą. Napadają na mnie w dzień dla mnie złowrogi, lecz Pan jest moją obroną, wyprowadza mnie na miejsce przestronne; ocala, bo mnie miłuje. Pan nagradza moją sprawiedliwość, odpłaca mi według czystości rąk moich. Strzegłem bowiem dróg Pańskich i nie odszedłem od mojego Boga, (...) On ćwiczy moje ręce do bitwy, a ramiona - do napinania spiżowego łuku. Dajesz mi tarczę Twą dla ocalenia, i wspiera mnie Twoja prawica, a Twoja troskliwość czyni mnie wielkim. Wydłużasz mi kroki na drodze i stopy moje się nie chwieją. Ścigam mych wrogów i dopadam, a nie wracam, póki nie zginą. Starłem ich, nie mogli się podnieść, upadli pod moje stopy. Mocą mnie przepasujesz do bitwy, sprawiasz, że przeciwnicy gną się pode mną, zmuszasz wrogów moich do ucieczki, a wytracasz tych, co mnie nienawidzą (Ps 17, 18-22; 35-41).

Cierpiętnicze podejście niesie też ze sobą realne duchowe zagrożenia: zbytnie skupianie się na sobie, w tym na swoim bólu; okazywanie swoich postnych wysiłków, podczas gdy nie powinniśmy się nimi afiszować. Zaś duchowy bojownik – ów dżihadysta – owszem, idzie otwarcie na wojnę, ale po prostu z grzechem. Jeśli wygrywa, to nie tylko na swoją chwałę, lecz przede wszystkim dla pomocy innym, dla wyzwolenia siebie i innych. Jeśli tymczasowo przegrywa, to jest to problem i dla niego, i dla otoczenia, ale potrzebuje wtedy więcej wsparcia, które może otrzymać – od świętych, jak i ludzi wokół, co jest skutecznym lekarstwem na pychę.

Nie jest to jednak tylko teoria, ale praktyka. I dane są nam konkretne wzorce. Już w pierwszą sobotę Wielkiego Postu, po wielkich trudach Czystego Tygodnia, Cerkiew stawia nam przykład św. Teodora Tyrona. Męczennika, żołnierza. No właśnie… W językach słowiańskich mówimy „męczennik”, od „męki”, jednak po grecku to „świadek”, podobnie po arabsku. W tym drugim ów „świadek” to słowo, które niestety może kojarzyć się nam z radykalnymi muzułmanami – „szahid”. Oto fragmenty hymnografii Soboty św. Teodora Tyrona:

W męczeńską odwagę pobożnie uzbroiłeś się cierpiętniku Chrystusowy…

Chrześcijanie chcący widzieć dzień Twego Syna, Władczyni, dzisiaj czynią temu przedświęcie, przynosząc Tobie przykłady Twego sławnego cierpiętnika…


W cerkiewnosłowiańskim cierpiętnik to „strastotierpiec”, zaś „męczeńska” odwaga jest „stradalniczeska”. Po grecku znowu mamy jednak motywy sportowe - „atleta” i „atletyczna” odwaga, a po arabsku stricte waleczne, czyli „mudżahedin” i „dżihadowa” odwaga. W tym drugim hymnie, stanowiącym fragment kanonu jutrzni (dokładnie jego 3. pieśni), zauważamy coś więcej, co zostało wspomniane wcześniej: post to radość i patrzymy na niego tak samo, jak na Mękę Chrystusa, przez pryzmat Jego Zmartwychwstania. Wielki Post jawi się tutaj już jako przedświęcie, mimo że przed nami jeszcze około 40 dni do Paschy! Ale skoro to Święto Świąt, to jak szczególne, wyjątkowe i długie należy się mu przedświęcie! Bo, oczywiście, „Dzień Syna” to nic innego jak Dzień Pański – czyli Niedziela Zmartwychwstania.

Wielki Post to przedświęcie Paschy, a także arena walki – tak dosłownie określają go teksty liturgiczne, niezależnie od języka. Pada to chociażby w sticherze na wieczerni Niedzieli Tryumfu Ortodoksji. A bardzo dosadnie jeszcze w Przedpościu (tłum. Marcin Abijski):
Arena cnót otwarła się
ci, którzy chcą się potykać, niech wejdą,
przepasawszy się dobrym postnym zmaganiem.
Ci, co słusznie walczą, sprawiedliwie otrzymają wieńce
i wziąwszy potężny oręż Krzyża z wrogiem zawalczmy.
Jako mur obronny mając wiarę i jako tarczę modlitwę
jako hełm miłosierdzie,
zamiast miecza post, który odcina od serca wszelkie zło.
Ten, co tak czyni prawdziwy otrzyma wieniec
Od Chrystusa, króla wszystkich w dniu Sądu.

Tutaj już są wymienione konkretne narzędzia duchowej walki: post, krzyż, wiara, miłosierdzie. Nagrodą jest wspomniany wcześniej wieniec od samego Chrystusa. O tym wieńcu/koronie mówi także trójpieśń poniedziałku II tygodnia Wielkiego Postu:
Teraz ponieśmy trudy jako rycerze Chrystusowi,
czas przemija powoli,
korony są plecione dla podejmujących wysiłek,
które da Chrystus,
gdy przyjdzie w chwale anielskiej sądzić całą ziemię.

W tekście polskim mamy tu określenie „rycerze Chrystusowi”, które już zdecydowanie wpisuje się w walkę. W cerkiewnosłowiańskim to „wojni”, po grecku „stratiote”, co kojarzy nam się ze strategami, tj. dowódcami wojsk. Arabski także nie odbiega – zastosowano tu termin „dżund”, czyli „wojskowy”, „żołnierz”, i to taki już jakoś wyspecjalizowany do walki.

Czy w tej duchowej walce jesteśmy sami? Nie, to już widać w hymnach – wspomagają nas święci, którzy wyszli zwycięsko z tej areny, na czele z Bogurodzicą: wystarczy tylko wspomnieć kontakion, który w Wielkim Poście wybrzmiewa jeszcze częściej: „Wzbrannoj wojewodie” (tłumaczone na polski zazwyczaj jako „Waleczna Hetmanko”, to znaczy: „Wojskowa Dowódczyni”). Winniśmy jednak mieć jeszcze jedno, szczególne wsparcie: święte sakramenty, sprawowane przez kapłanów, ale przy naszym udziale. Spójrzmy na szaty prawosławnego duchownego: przypominają one zbroję żołnierza z czasów starożytnych, zwłaszcza narękawniki oraz palica. Palica w niektórych tradycjach – w tym arabskiej – to nie jest tylko nagroda-ozdobnik, ale prawdziwy duchowy miecz, gdyż palica, noszona na biodrze, oznacza prawo danego kapłana do spowiadania. A spowiedź, zwieńczona Eucharystią, jest szczególnym rodzajem bitwy na postnej arenie, gdzie grzechy powinny być ucinane/ścinane.

Podsumowując: przeżywajmy Wielki Post w duchu prawosławia, czyli jako duchową walkę, w której owszem, pocierpimy nie raz i nie dwa, ale to nie ból i trudności są sednem postu. One są tylko skutkami pobocznymi walki, czasem też jakimś środkiem – jak obrażenia w trakcie walki. Gdy na nich za bardzo się skupimy, poddamy się w rozpaczy i bólu. Gdy osuwamy się na kolana, prośmy o pomoc świętych, a także kapłana w ramach spowiedzi i/lub duchowej rozmowy. Idźmy zdecydowanie, bo każde zawahanie wykorzysta nasz przeciwnik, jak w każdej walce. Nagroda jest wielka, i to nie tylko należyte przeżycie Wielkiego Tygodnia i Paschy, ale – daj Boże – trwałe osiągnięcie wyższego poziomu duchowego, zdobycie nowych umiejętności, które przydadzą się nam na kolejnych etapach. Tak wzmocnionym, w różnych chwilach prób będzie nam łatwiej…

Dominika Kovačević

fotografia autorki