publicystyka: Widział, że wszystko było dobre

Widział, że wszystko było dobre

Gabriel Szymczak, 23 lutego 2023

Publikując teksty, dobieramy do nich zdjęcia – albo tematycznie powiązane z ich treścią lub główną myślą, albo takie „przyciągające oko”, by zachęcić czytelnika do wejścia na stronę. Dzisiaj jest odwrotnie – to zdjęcie, które widzicie przy tytule, zainspirowało tekst.

Znalazłem je, przeszukując zasoby orthphoto.net. Wydaje się, że nie ma na nim nic szczególnego, nic ważnego, a jednak poruszyło jakąś wewnętrzną strunę i zatrzymało moją uwagę.

Mnich, siedzący na łodzi, patrzący w morze, dzień chylący się ku końcowi - albo dopiero się rozpoczynający. Cisza – choć pewnie słychać było szum niewielkich fal, rozbijających się o brzeg. Spokój. Moment wytchnienia, refleksji, modlitwy. Może chwila zastanawiania się nad sensem wszystkiego, także własnej drogi życiowej? Albo po prostu trwanie w pięknie przyrody i zachwycie nad stworzeniem.

Co się wtedy działo, wie tylko bohater zdjęcia – i Bóg. U mnie obudziło ono wspomnienia z przeszłości, z czasów, gdy mieszkałem nad morzem, siadywałem na piasku, patrząc na bezmiar wód i słuchając ich głosu. Samotność i oderwanie się od innych ludzi powodowały, że koncentracja na trwaniu w tej chwili była pełna. Ogrom piękna natury przytłaczał. Trzymał umysł w kleszczach podziwu z jednej strony, a z drugiej budził poczucie własnej nicości, słabości, przemijalności. Morze miało trwać znakomicie dłużej niż moje życie. Ja odejdę, a morze z taką samą regularnością nadal uderzać będzie falami o piasek, poruszając jego drobiny, unosząc ziarna w swe odmęty.

Mamy z morzem – i każdym elementem natury – jedno wspólne. Żadne z nas nie zaistniało samo z siebie, nie stworzyło się i nie nadało sobie życia. Ponad naturą, ponad człowiekiem jest Bóg. Psalm 103, 24 („O urządzeniu świata”) mówi: Jakże wspaniałe są Twoje dzieła, Panie, wszystkie w mądrości uczyniłeś, pełna jest ziemia Twoich dzieł. Z kolei w Psalmie 33, 9 czytamy: Albowiem On powiedział i stało się, On rzekł i zostało uczynione.

Jest jeszcze zmienność. Scena ze zdjęcia – to chwila spokoju i delikatności istnienia. Są jednak także momenty sztormu, gdy wiatr przygina do ziemi, uszy głuchną od łoskotu fal, a ptaki lecące pod wiatr stoją w powietrzu w miejscu, gdyż nie są w stanie pokonać siły żywiołu. Burza w człowieku to walka emocji, przewracanie się całego jego wewnętrznego świata, przewartościowywanie poglądów, decyzji, planów. Niekiedy wiary.

Te sztormy i zmiany są nieuniknione. Czasem pojawiają się nagle i zaskakująco, a kiedy indziej widzimy, jak rzeczywistość ewoluuje ku czemuś nowemu. Rację miał grecki filozof Heraklit, który powiedział pantha rei - "wszystko płynie” i „Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki”. Posyłasz Twego ducha i zostają stworzone, i odnawiasz oblicze ziemi (Ps 103, 30) – to samo zauważa psalmista, także w zmianie dostrzegający Boże działanie.

W Księdze Rodzaju znajdujemy poetycką wizję stworzenia świata. Bóg, po każdym Swym twórczym akcie, „widział”, że to, co stworzył, „było dobre”. W ostatnim dniu, już po stworzeniu człowieka, Bóg dokonuje niejako podsumowania całego Swego działania - A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1, 31).

Ciekawą refleksję na temat tworzenia popełnił o. Dariusz Piórkowski SJ:
„Dlaczego autor biblijny przeplata poszczególne etapy stworzenia potwierdzeniem, że było ono dobre? Odpowiedź wydaje się prosta: aby podkreślić, że zło nie tkwi w stworzonej rzeczywistości. […] Ale jest w tym jeszcze coś niesamowitego. Stwarzanie nie oznacza tylko czynienia czegoś. Bóg wprawdzie stwarza słowem, chociaż w drugim opisie stworzenia lepi też człowieka własnymi rękami. Ale słyszymy, że "buduje" cały świat. Częścią stwarzania jest "nicnierobienie", czyli patrzenie na stworzenie i uznawanie go za dobre. Po każdej "porcji" stworzenia Bóg niejako na chwilę (na to potrzeba czasu) zatrzymuje się i patrzy na to, co uczynił. Widzi w tym dobro i piękno. I podejmuje kolejny krok, stwarza dalej. Na samym końcu odpoczywa, ustanawia szabat, by nie robić, lecz właśnie dłużej patrzeć na to, co zrobił i doznawać zachwytu nad pięknem stworzenia. Co to za rodzaj patrzenia, które dostrzega samo dobro w stworzeniu? Nazywamy je kontemplacją. Nie działam, aby zobaczyć to, dzięki czemu działanie jest możliwe. Kontemplacja, chociażby wtedy, gdy siadam na brzegu morza i podziwiam jego szum albo zachód słońca, pozwala odkryć istniejące w nich dobro i piękno.”

Nie jest dzisiaj łatwo o refleksję; nie jest łatwo zatrzymać się w pędzie, spojrzeć na otoczenie z niemym zachwytem, odnaleźć w nim piękno Praprzyczyny - Boga. Nasze życie to lista rzeczy do wykonania, kończymy jedną i od razu (albo i wcześniej) bierzemy się za kolejną, patrząc na poprzednią, o ile jest nam potrzebna jako podstawa następnej. Chcemy więcej, lepiej, mocniej – byle do przodu. I tak dzień za dniem…

Paradoksem jest to, że takie myślenie może też wkraść się w nasze życie duchowe. Odmówię więcej modlitw, przeczytam od razu więcej rozdziałów Pisma, zintensyfikuję post… Będę „bardziej” - od samego siebie z wczoraj, od innych… Czy jednak więcej oznacza w tym przypadku głębiej? Czy kontempluję, rozważam Słowo? Czy dociera do mnie jego znaczenie? Czy daję mu szansę na to, aby we mnie działało, aby mnie przemieniało? Czy w tym, co robię, mam przed oczami Boga, szukam Go, ale też jestem otwarty na Niego i na Jego obecność? Św. Antoni Wielki powiedział: Są ludzie, którzy wycieńczyli swoje ciało poświęceniem, a jednak oddalili się od Boga, bowiem nie byli rozważni. Straszne słowa wielkiego ascety, które ostrzegają, że bez refleksji i ostrożności człowiek jest w stanie zagubić się nawet na ścieżce wiodącej do Najwyższego…

Na zakończenie liturgii wieńczącej ubiegłoroczny Dzień Młodzieży Prawosławnej, który odbywał się w Białymstoku, władyka Jakub porównał to spotkanie młodych do spotkania z Bogiem. Młodzież widziała się fizycznie, zawierała lub pogłębiała przyjaźnie, a każdy wierzący spotyka się ze swoim Przyjacielem, Bogiem, przede wszystkim podczas modlitwy.

Władyka kilkakrotnie i z naciskiem – na tyle dużym, że utkwiło mi to w pamięci - użył charakterystycznych i dość powszechnych u nas zwrotów „stanąć na modlitwie”, „stanąć przed Bogiem”. A „stanąć” to przecież nie tylko postawa ciała. „Stanąć” oznacza „zatrzymać się”. Skupić swoją uwagę i myśli wyłącznie na Tym, w kontakt z Którym chce się wejść. Zagłębić się w tym kontakcie, być przed Nim i dla Niego, całym sobą. Kontemplować Go. Niekoniecznie coś mówić czy recytować, ale trwać w zanurzeniu w Nim. Tak powstaje relacja, buduje się poznanie. Tak można czerpać moc i inspirację do działania, do życia.

Czasem bardzo mocno brakuje mi takich chwil jak ta na zdjęciu. Chwil całkowitego zatrzymania się, zapatrzenia w dal, w której jest Bóg i której nic nie przesłania. Zatrzymania myśli, lęków, pragnień, aby po prostu być w stanie odczuć Jego istnienie, Jego dobroć, siłę – i miłość do mnie, miłość ponad wszystko. Kiedy się trwa w takiej chwili, to, co dalekie, przybliża się. Bóg z obecnego „gdzieś w górze” staje się obecnym tuż obok. I nie ma znaczenia, czy jestem przy Nim ze swą radością czy smutkiem, szczęściem czy bólem. On po prostu jest.

Dokąd odejdę od Twego ducha i gdzież ucieknę sprzed Twego oblicza? Jeśli wstąpię na niebiosa, Ty tam jesteś, jeśli zstąpię do otchłani, jesteś w niej – to Psalm 138, 7-8. Z kolei apokryficzna Ewangelia wg św. Tomasza w logionie 77 przypisuje Jezusowi następujące słowa: Rozłupcie drzewo, ja tam jestem. Podnieście kamień, a znajdziecie mnie tam.

Nie da się uciec od Boga. Można próbować zaprzeczać Jego istnieniu, Jego działaniu; można siedzieć na brzegu morza i widzieć jedynie pojedyncze fale. Ale jeśli spojrzeć szerzej, złapać ich rytm, bogactwo dźwięku, ruchu, ich płynność i regularność, jeśli kontemplować je z otwartym umysłem i sercem – nie ucieknie się od Tego, który jest Porządkiem i Zasadą wszystkiego, Twórcą wszechobecnym i wszystko Sobą napełniającym.

Tak, Bóg po każdym akcie stworzenia zatrzymywał się na chwilę i kontemplował to, co stworzył. I widział w tym jedynie dobro. Stworzył człowieka na Swój obraz i podobieństwo, dając mu także umiejętność tworzenia własnej rzeczywistości. Dzięki temu „tworzymy”, a może lepiej - zmieniamy świat wokół nas. Zmieniamy również samych siebie. Co jednak jest punktem odniesienia, na co patrzę, szukając inspiracji, w kierunku czego płynie moja energia? I czy potrafię przystanąć choć na chwilę, szukając w tym, co robię, drogi prowadzącej do Niego?

Za kilka dni Wielki Post. Czas płynie w nim odmiennie. Intensywność szczególnie pierwszego tygodnia wydaje się być w sprzeczności z koniecznością wewnętrznego wyciszenia i zadumy. To jednak pozorna sprzeczność. Czasem żeby przystanąć, trzeba dać się porwać wirowi wydarzeń, pozwolić zaatakować dziesiątkom bodźców, ulec przeładowaniu wszystkim, co wokół – by zatęsknić za ciszą, za stanięciem przed Bogiem, otwarciem Księgi, spojrzeniem na ikonę Ukrzyżowania, oczyszczeniem swej duszy w spowiedzi – i rozpoczęciem wszystkiego na nowo.

„Patrzę, by zobaczyć dobro i mocą tego doświadczenia działam, tworzę, stwarzam” - tak swe rozważania podsumował o. Dariusz. Obym umiał się zatrzymać, doświadczyć dobra i mocy Boga – i z Nim zmieniać swe życie, tworząc nową rzeczywistość.

Gabriel Szymczak

fotografia: nataganich /orthphoto.net/