publicystyka: W Twych słowach pokładam nadzieję (Ps 118, 114)

W Twych słowach pokładam nadzieję (Ps 118, 114)

Gabriel Szymczak, 08 lutego 2023

Zdarza mi się czasem – a im jestem starszy, tym częściej – że świat wydaje się zupełnie pozbawiony boskiej obecności. A jednak studiując Torę, wyczuwam cień śladu obecności i słyszę cichy, delikatny głos. Dla Żyda poszukującego Boga to łącze pomiędzy ziemią a niebem zawarte w tekście może być najcenniejszą rzeczą na świecie.
rabin Shai Held, „Serce Tory”


Urzekły mnie te słowa. Zaledwie 3 zdania, wplecione w gruby tom rozważań o dwóch pierwszych księgach Starego Testamentu. Łatwo można je pominąć, nie odnoszą się bowiem bezpośrednio do żadnej opisywanej historii biblijnej. A jednak poruszają…

Dla wyznawcy judaizmu Tora to podstawa wszystkiego. Studiuje się ją od najmłodszych lat w szkołach. Słucha się jej słów, ich interpretacji, czasem spiera o znaczenie poszczególnych fragmentów (stąd szkoły rabiniczne, których mistrzowie mieli czasem przeciwstawne opinie i których zwolennicy ścierali się ze sobą w słownych potyczkach). Rozważa się jej treść nieustannie - samodzielnie oraz na cotygodniowych czytaniach Tory, podczas których jest komentowana przez rabina („Serce Tory” to właśnie zbiór takich komentarzy, napisany przez rabina Shaia Helda). Pobożni Żydzi znają na pamięć najważniejsze fragmenty Tory (i nie tylko), one bowiem wyznaczają drogę ich życia.

W dawnym Izraelu, także tym z czasów Jezusa, dzieci zaczynały naukę Tory już w wieku 5 / 6 lat, w szkole zwanej Bet Sefer, co oznacza Dom Księgi – ta szkoła była dostępna także dla dziewcząt. To właśnie Tora była ich pierwszym elementarzem, narzędziem poznawania pisma. Później, w 10. roku życia rozpoczynała się nauka interpretacji Tory i innych ksiąg – ten poziom nauczania nosił nazwę Bet Talmud, Dom Nauki.

W wieku lat 13 najbardziej inteligentni, utalentowani i pochodzący z dobrze sytuowanych rodzin chłopcy mogli rozpocząć naukę w Bet Midrash – Domu Studiów. Tam, pod okiem znanego rabina, doskonalili pogłębione rozumienie oraz stosowanie Tory i ustnej tradycji w codziennym życiu.

Młody człowiek trwał przy swoim nauczycielu, kroczył jego śladem, gdziekolwiek on się udawał, aby dyskutować i komentować Pismo. Stawał się wtedy talmid, uczniem – jednak nie takim, jak to rozumiemy dzisiaj. Talmid nie tylko chciał czerpać od swego rabina wiedzę, uczyć się, jak interpretować Pismo, jak dyskutować i obalać argumenty adwersarzy, ale wręcz – chciał stać się takim, jak jego nauczyciel. Relacja nauczyciel – uczeń była więc bardzo osobista i praktycznie obejmowała wszystkie aspekty życia. Wybór nauczyciela był dlatego dla żydowskiego młodzieńca tak ważny – a przeważnie to właśnie uczniowie wybierali nauczycieli, choć oczywiście także nauczyciele mogli zapraszać młodych ludzi do podążania za sobą. Im głośniejsze, bardziej znane było imię nauczyciela i im bardziej charyzmatyczna jego osoba, tym więcej uczniów chciało dołączyć do niego. W czasach Jezusa dwie najbardziej szanowane szkoły prowadzone były przez rabinów Hillela (bardziej liberalnego) i Szammaja (bardziej konserwatywnego). W Dziejach Apostolskich (22, 3) czytamy słowa św. Pawła wygłoszone przez niego do Żydów w Jerozolimie, którymi im się przedstawia: „Ja jestem Żydem – mówił – urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym.” To ważna informacja, którą św. Paweł buduje swój autorytet – był bowiem uczniem jednego z najbardziej znanych rabinów, Gamaliela Starszego, wywodzącego się ze szkoły Hillela. Gamaliel cieszył się ogromnym poważaniem, na co również wskazuje jego wystąpienie w obronie apostołów, zapisane w Dziejach Apostolskich 5, 34–40. Kluczowe dla uwolnienia apostołów wydaje się jego stwierdzenie: „Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeśli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem”.

Pozostawanie ucznia przy boku nauczyciela mogło trwać aż do 30. roku życia – wtedy bowiem uczeń sam mógł rozpocząć nauczanie innych. Co ciekawe, kiedy chłopiec osiągał trzynaście lat, nawet jeśli kontynuował naukę w szkole rabinicznej, rozpoczynał także naukę praktycznego zawodu. Wspomniany wyżej Hillel był drwalem, Gamaliel – prawnikiem, a św. Paweł – twórcą namiotów.

Podczas nauki przy boku rabina uczniowie mogli być przez niego „ćwiczeni” w podejmowaniu roli nauczyciela. Odnajdujemy tę praktykę na kartach Ewangelii wg św. Łukasza – Jezus „posłał apostołów głosić Królestwo Boże i leczyć chorych. […] A wyszedłszy, przechodzili przez wsie, wszędzie zwiastując Dobrą Nowinę i uzdrawiając” (9, 2; 6). Ten sam ewangelista pisze również: „Potem wyznaczył Pan innych siedemdziesięciu i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejsca, dokąd sam miał dotrzeć” (10, 1).

Wątek podróży nauczycieli sam w sobie jest niezwykle ciekawy – wtedy było to powszechne, wręcz takiej formy dzielenia się wiedzą i słowem od nauczycieli oczekiwano. Gościć u siebie znanego nauczyciela – to był zaszczyt. W Misznie (zbiorze ustnego prawa, uzupełniającego Torę, spisanego dopiero w II / IIIw.) znajdujemy następujące słowa: „Niech twój dom stanie się miejscem spotkania mądrych; zanurz się (lub: zasiądź) w pyle z ich stóp i pij łapczywie ich słowa”.

Patrząc z perspektywy życia ówczesnego Izraela, Jezus jest więc jednym z nauczycieli – zaczyna Swoją działalność w wieku ok. 30 lat, głosi Słowo, interpretuje je, ma uczniów, dla których jest umiłowanym Mistrzem. Jest coraz powszechniej znany, a moc Jego słów – i cuda, których dokonuje – wzbudzają zawiść i nienawiść tych, którzy sami będąc uczonymi, nie są w stanie z Nim rywalizować. Pośród nich będą jednak i tacy, których fascynacja postacią Jezusa zaprowadzi do kontaktu z Nim – Ewangelia wg św. Jana (3, 1–21) przynosi nam opis przepięknej rozmowy pomiędzy Jezusem a Nikodemem, faryzeuszem i członkiem Sanhedrynu. To w niej padają słowa Jezusa: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby nikt wierzący w Niego nie zginął, lecz miał życie wieczne” (3, 16). Ten sam Nikodem stanie się uczniem Jezusa, a po śmierci Nauczyciela razem z Józefem z Arymatei, innym członkiem Sanhedrynu i uczniem Jezusa, wspólnie pochowają Jego ciało. Obaj po Zmartwychwstaniu staną się głosicielami Dobrej Nowiny i uznani zostaną przez Kościół za świętych.

I właśnie to powoduje, że Jezus Chrystus jest kimś więcej niż tylko jednym z nauczycieli. Żaden człowiek nie miał takiej mocy słowa, nie głosił tak głębokiej i pełnej bezgranicznej miłości nauki, którą jednocześnie sam ucieleśniał. Żaden nie miał takiego zapału, takiej gorliwości – aż po sąd i śmierć, i żaden nie pokonał śmierci swym zmartwychwstaniem. Ewangelista Marek pisze: „I zdumiewali się Jego nauczaniem. Nauczał bowiem ich jak władzę mający, a nie jak znawcy Ksiąg” (Mk 1, 21). Tylko On mógł o Sobie powiedzieć - „a oto tutaj więcej niż Jonasz”, „więcej niż Salomon” (Mt 12, 41-42) i „Ja jestem Drogą i Prawdą, i Życiem. Do Ojca nikt nie przychodzi, jeśli nie przeze Mnie” (J 1, 6).

Uczniowie w dawnym Izraelu siadali u stóp swych nauczycieli, słuchając ich słów i chłonąc wiedzę. Przypomnijmy sobie słowa św. Pawła: „u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie”. Spójrzmy też na historię Marty i Marii – św. Łukasz pisze, że Maria „siadłszy u stóp Jezusa, słuchała Jego słowa” (10, 39). To oznacza, że Maria była w tym momencie uczennicą Jezusa - tak jak mężczyźni czerpiący mądrość od swych nauczycieli, ona zasiadła u stóp Mistrza z Nazaretu i chłonęła Jego słowa. Choć dorosłe kobiety były wtedy wyłączone z możliwości pobierania nauki, to Jezus nie dość, że na to pozwolił, to jeszcze pochwalił jej zachowanie, mówiąc, iż „wybrała tę dobrą cząstkę” (10, 42).

„Dobra cząstka” przez uczniów przyjmowana była jako żywe, mówione słowo. Tylko tak dawniej przekazywano naukę – wielcy nauczyciele, rabini nie spisywali swych nauk ani nie czynili tego ich uczniowie. Wynikało to z szacunku dla Pisma Świętego jako jedynego, które godne było spisania. Wszelka ludzka nauka zasługiwała wyłącznie na przekaz słowny. Uczniowie uczyli się więc słów swych mistrzów na pamięć, aby przekazać je kolejnym pokoleniom. Również styl życia, zachowania, sposób przestrzegania Prawa przez rabina były przez nich przyswajane jako swoje i przekazywane kolejnym, własnym już uczniom.

Jezus Chrystus nakazał jednak apostołom: „idźcie na cały świat, zwiastujcie Ewangelię całemu stworzeniu!” (Mk 16, 15). Oni tę misję wykonali, szerząc Jego słowa wśród wielu narodów. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” - tak mówił św. Paweł w swym liście do Rzymian (10, 17). To słowo, docierające do każdego zakątka ziemi, nie mogło już wkrótce być tylko pamiętane – musiało zostać spisane. Po wielu latach i decyzjach Ojców Kościoła, pojawił się w IV wieku kanon Pisma Świętego Nowego Testamentu, z którego korzystamy do dziś.

Na kartach Ewangelii, w listach i Dziejach Apostolskich odnajdujemy słowa życia, ten cichy i delikatny głos, o którym pisał Shai Held. Dla chrześcijanina to księga Nowego Testamentu jest łączem pomiędzy ziemią a niebem, najcenniejszą rzeczą na świecie. Tak jak często mówimy przy okazji świąt cerkiewnych, że nie są tylko wspomnieniem dawnych wydarzeń, ale mistycznie przenoszą nas do nich, tak biorąc do ręki Księgę, siadamy jak uczniowie u stóp Jezusa, by czerpać Jego naukę, Jego słowa – a one są duchem i życiem (J 6, 63).

Gabriel Szymczak

fotografia: Ursiy /orthphoto.net/

źródła:
ks. M. Rosik – Judaizm u początków ery chrześcijańskiej
M. Gracin, E. Budiselic – Discipleship in the context of Judaism in Jesus’ time