publicystyka: Cierpliwy Ogrodnik

Cierpliwy Ogrodnik

Gabriel Szymczak, 01 lutego 2023

W dawnych czasach, kiedy życie człowieka zdecydowanie bardziej niż dzisiaj zależało od natury, praktycznie wszyscy rozumieli odniesienia do rolnictwa, znali nazwy narzędzi, wiedzieli, jak wyglądają i do czego służą. Obecnie większość z nas korzysta z dobrodziejstwa pracy rolników, nie mając tak naprawdę pojęcia, jak wygląda ich praca i na ile duża jest nadal nasza zależność od natury. Co ciekawe, to, co w Cerkwi dzisiaj postrzegamy jako piękny obrzęd - błogosławieństwo chlebów, pszenicy, oleju i wina – jest właśnie przypomnieniem, że w każdym aspekcie życia, także tym fizycznym, człowiek zależy nawet nie tyle od natury, co od samego jej Stwórcy. Prosimy o błogosławieństwo prostych darów przyrody, które symbolizują podstawy życia człowieka, a to, co przetworzone – jest błaganiem o Boże błogosławieństwo dla ludzkiej pracy.

Pismo Święte pełne jest odniesień do rolnictwa. Nawiązują do niego również przypowieści Jezusa Chrystusa, jak choćby te o siewcy, właścicielu winnicy, dobrym pasterzu czy ziarnie gorczycy. Rozumiemy je alegorycznie, słuchamy ich objaśnień i interpretacji w odniesieniu do życia duchowego i zbawienia. Jemu współcześni mieli natomiast przed oczami fakty, do których one się odnosiły, rozumieli ich przesłanie poprzez pryzmat codziennego, pełnego trudów życia, świadomi tego, jak bardzo trzeba czasem przyrodzie wydzierać jej owoce, by przeżyć.

W Ewangelii wg św. Łukasza 13, 6-9 czytamy krótką przypowieść o ogrodniku, niekiedy zwanym troskliwym lub cierpliwym. Oto właściciel winnicy miał w niej drzewo figowe, które w ciągu ostatnich 3 lat ani razu nie owocowało. Kazał więc ogrodnikowi je ściąć, gdyż „na próżno ziemię zajmowało”. Ten jednak nie chciał drzewa ściąć, ale je okopać i obrzucić nawozem, być może bowiem „wyda owoc w przyszłości, jeśli zaś nie – zostanie ścięte”.

Warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów tej przypowieści.

Właściciel zasadził winnicę – ale znalazł w niej miejsce także dla zupełnie innej, wydaje się – obcej w tym miejscu rośliny, figowca. To drzewo owocowe, więc oczekuje od niego słodkich owoców, fig. Niektóre gatunki figowca owocują 2 razy w roku – jeśli więc właściciel od 3 lat szukał owoców na takim właśnie drzewie, to znaczy, że w tym czasie powinno ono 6 razy dać plon – a tu nic… Cierpliwy wydaje się więc być nie tylko ogrodnik, ale i właściciel winnicy.

Drzewo figowe rosło wśród innych roślin owocujących, było zapewne tak samo pielęgnowane, podlewane, przycinane. Zajmowało miejsce, wymagało nakładu pracy ogrodnika – jednak nie było efektywne, nie dawało z siebie tego, czego ogrodnik miał prawo oczekiwać.

Rozmawiając z właścicielem, ogrodnik prosi o jeszcze jeden sezon litości dla drzewa; chce mu poświęcić dodatkowy czas swojej pracy (okopać je) i jeszcze w nie zainwestować (obrzucić nawozem). Najczęściej interpretacje biblijne w ogrodniku widzą Jezusa Chrystusa, który „negocjuje” z Bogiem Ojcem (właścicielem winnicy) dodatkowy czas na przyniesienie owoców przez ludzkość (symbolizowaną przez figowiec). Ceną, jaką zapłaci Ogrodnik, jest Jego czas na ziemi, Jego nauczanie i zbawcza śmierć.

Postać Ogrodnika jest niezwykła – z jakiegoś powodu przywiązany jest do tego nieszczęsnego drzewa, nie chce się poddać, z niesamowitą cierpliwością i wręcz czułością walczy o jego przetrwanie, sprzeciwiając się decyzji właściciela winnicy. Powiedzielibyśmy – jest zawzięty, może nawet ponad zdrowy rozsądek… Co jest w tym drzewie takiego, że nie rezygnuje, że mimo tylu bezowocnych sezonów nadal wierzy, że owoc może nadejść?

Skoro figowcem jest człowiek, a Ogrodnikiem – Bóg w osobie Jezusa Chrystusa, odpowiedź wydaje się prosta. Bóg jest Ojcem, Stwórcą człowieka. Dał mu życie w akcie stworzenia (tak jak ogrodnik powołuje roślinę do życia, siejąc ziarno), błogosławi jego istnienie Swoimi darami, łaskami i sakramentami Cerkwi (tak jak ogrodnik podlewa, nawozi, przycina roślinę), i wreszcie – czeka na owoc. Tym duchowym owocem jest odwzajemniona Bogu miłość człowieka, jego oddanie, życie według Bożej woli. I to jest najtrudniejsze, bo człowiek bywa krnąbrny, ignoruje Ogrodnika i Jego wysiłki, sens (owoc) swego życia widzi gdzie indziej.

Skoro w Bożym rozumieniu człowiek nie przynosi owocu, powinien zostać spisany na straty, jak w innym miejscu mówi Pismo – „siekiera zaś do korzenia drzewa już jest przyłożona. Każde zatem drzewo, które nie przynosi dobrego owocu, jest wycinane i w ogień wrzucane” (Mt 3, 10). Bóg jednak czeka… daje kolejny dzień / rok życia… dokłada Swych łask… daje Swój czas i troskę… i dalej czeka na owoc…

To my, ludzie, często tak szybko rezygnujemy z innych, spisujemy ich na straty, także w kontekście wiary. Nie wierzymy w możliwość ich nawrócenia, przyjścia do Najwyższego. Nie mamy cierpliwości, nie mamy nadziei i wiary w to, że to jest możliwe. Czasem doznaliśmy od nich krzywd i trudno nam na nich patrzeć jako na obraz Boży… Czasem denerwuje nas po prostu to, że ktoś może być inny i nie wierzyć w to samo… Nasza krótka, ludzka perspektywa znajduje najlepsze rozwiązanie – skreślić, odrzucić, potępić. To jednak nie jest Boża perspektywa. W niej i my możemy mieć swoją rolę do odegrania, być nawozem dla drzewa bez owoców, a jak wiadomo – nawóz również musi działać przez jakiś czas, aby był skuteczny.

Bóg czeka. Jezus nie zakończył Swej przypowieści, nie wiemy więc, czy w kolejnym roku, po tych wszystkich zabiegach, drzewo w końcu wydało owoce, czy też marnie zakończyło swe istnienie pod ostrzem siekiery. Być może nawet Boża cierpliwość ma swe granice…

Czytam tę przypowieść nie tylko we własnym kontekście, jako oczekiwanie Boga wobec mnie, abym żył wedle Jego przykazań i przynosił to, czego On oczekuje – owoce wiary w Niego, także postawę wobec innych ludzi, opartą na wzorze Jezusa. Czytam ją jako naukę, że Boża perspektywa nie musi pokrywać się z ludzką, i że choć niewiara, odrzucenie Boga i złe czyny mogą Go „ranić”, to jednak Jego miłość i miłosierdzie mogą przebaczyć to, co nam wydaje się niemożliwe do przebaczenia. Czytam ją jako wyraz nadziei dla każdego człowieka, bo Bóg jest ponad wszystkim i żaden człowiek nie pojmie ogromu Jego miłości.

Myślę, że każdy z nas doświadczył w jakiś sposób tej Bożej, ogrodniczej troski. Nawet jeśli życie wydaje się jedną wielką komplikacją i człowiek nie rozumie, ku czemu podąża, to szerzej otwierając oczy, można byłoby wskazać, kiedy wydarzyło się coś, co prawdopodobnie było Jego ingerencją, przejawem Jego opieki.

Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem […] jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono… (Koh 3, 1-2). Jednym pewnie Bóg odkrywa Siebie wcześniej, inni – z Jemu znanego względu - potrzebują więcej czasu. Duchowe oczy jednych dostrzegają Jego przejawy i działanie szybciej, inni – potrzebują więcej znaków. Nie nam sądzić innych, nie nam ich poganiać, a jedynie swym życiem pokazywać, że Bóg jest.

Nie jestem tak dobrym i cierpliwym ogrodnikiem jak On. Jeśli coś nie rośnie, nie wygląda dobrze i nie owocuje – traci swoje miejsce w ogrodzie. Czasem roślina pięknie się rozwija, rośnie kilka lat, wygląda zdrowo – i nagle, nie wiedzieć dlaczego, obumiera. Szybko obumiera. Sąsiednie są zdrowe, a ona ginie. Czasem w którymś momencie wygląda jak ta ze zdjęcia niżej:
 

Została jej zaledwie jedna zielona gałązka… Kiedyś próbowałem ukorzeniać sadzonki z gałęzi, ale mimo wysiłku nic z tego nie wychodziło. Nie podejmę więc kolejnej próby. Gdy jednak patrzyłem na ten krzew, marniejący w oczach, przypomniała mi się właśnie ta przypowieść o cierpliwym ogrodniku.

Wierzę, że niebiański Ogrodnik może nawet z ostatniego, najmniejszego, lecz wciąż żywego kawałeczka gałązki odbudować całą roślinę. Że kocha tak bardzo, że nie zrezygnuje, będzie cierpliwie o nią walczył. Że da jej Swój czas, Swoją uwagę i delikatność, obdarzy potrzebnymi łaskami, także w postaci innych ludzi, z ich doświadczeniem bliskości Boga i dobrym słowem. Po to, by nie obumarła do końca, by odżyła, wróciła na swoje miejsce i cieszyła Jego serce.

Każdy z nas może być taką obumierającą rośliną, w której została już tylko jakaś drobina Bożego śladu, niebiańskiego życia. O każdego z nas Bóg będzie nadal się troszczył, bo każdego z nas On powołał do istnienia i jesteśmy Jego. Obyśmy potrafili to dostrzec, poddać się Jego pielęgnacji - i obyśmy także w ludziach wokół nas, tych, którzy „nie chodzą z nami”, widzieli to, z czego Boski Ogrodnik może na nowo wykrzesać życie i oczekiwane owoce.

Gabriel Szymczak

fotografia: Sheep1389 /orthphoto.net/