publicystyka: Nieuniknione prawo życia

Nieuniknione prawo życia

o. John Moses (tłum. Gabriel Szymczak), 26 stycznia 2023

Oto łatwa do zrozumienia zasada: „Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie” (2 Kor 9, 6). Św. Paweł podsumowuje również: „Co człowiek sieje, to i żąć będzie” (Gal 6, 8). Można by to ująć w ten sposób: wyciągasz tylko tyle, ile włożyłeś. Teraz rozumiem, dlaczego przez kilkadziesiąt lat mieliśmy telewizyjnych kaznodziejów, którzy przyjęli te idee, by głosić coś, co możemy nazwać „ewangelią sukcesu”. Wykorzystali ten pomysł jako zbiórkę funduszy i odnieśli spory sukces. Niestety, skupiając się na pieniądzach i obietnicy dostatniego życia, przeoczyli prawdziwe bogactwo tych słów.

Pozwólcie, że powiem teraz jako mężczyzna, chociaż te myśli mogą odnosić się również do kobiet.
Zawsze byłem zdumiony, jak niektórzy mężczyźni sieją oszczędnie, jeśli chodzi o swoje żony i dzieci. Byli skąpcami, jeśli chodzi o miłość i przywiązanie. Mężczyźni wydają się wierzyć, że ponieważ pracują i są wierni, i czasem mamroczą „kocham cię”, to powinno to wystarczyć każdej kobiecie. Doradzałem kobietom, które umierały z głodu, szukając uczucia i rozmowy. Znałem dzieci, które dorastały z emocjonalnie odległym ojcem, którego uwagę trudno było zdobyć lub nie była ona przez nie chciana, gdyż nie okazywał jej „z pogodnym sercem”. Są nawet prawosławni mężczyźni, którzy nie modlą się z żoną i dziećmi. Niestety, nadchodzi dzień, kiedy ci ludzie zostają zaskoczeni rozbiciem małżeństwem i zdystansowanymi dziećmi, które porzucają Wiarę. Wtedy prawo staje się dla nich jasne: co siejesz, to zbierasz. Gdyby siali obficie, mieliby obfitość w życiu rodzinnym, uczuciowym, duchowym i intymnym.

Jako ksiądz byłem zdumiony tym, jak niektórzy ludzie sieją oszczędnie w przypadku zdrowia własnej duszy. Wierzymy, że ponieważ jesteśmy prawosławni i zostaliśmy ochrzczeni, to powinno to wystarczyć Panu. Jesteśmy duchowymi skąpcami. Modlitwa jest okazjonalnym ukłonem w stronę Boga. Biblia jest rzadko czytana i nigdy nie studiowana, a o świętych, którzy nas otaczają, wiemy niewiele lub nic. Spowiedź jest rzadka, a kiedy się ją wykonuje, jest niedoskonała. Nie przygotowujemy się do Eucharystii, a post jest przypadkowy. Niestety, kiedy nadchodzi dzień próby i przeciwności, dusza nie ma sił. Jesteśmy zasmuceni naszą słabością. Wtedy prawo staje się dla nas jasne: co siejesz, to zbierasz. Gdybyśmy obficie siali duchowe rzeczy, zakończylibyśmy nasze dni w duchowej tłustości i żadne przeciwności nie byłyby w stanie nas pokonać.

Byłem zdumiony, jak mało siejemy w sobie nawzajem. Wierzymy, że skoro widzimy się w niedzielę, to wystarczy, aby nazywać się „Kościołem”. Oczywiście Eucharystia jest między innymi wyrazem naszej jedności. Jak więc przeżywa się tę jedność na co dzień? Wyobraź sobie, że w dniu ślubu zwróciłeś się do swojej małżonki i powiedziałeś, że od tego momentu będzie cię widywać tylko w każdą niedzielę! Och, wspólny niedzielny czas byłby szczęściem, ale to by było wszystko. Jak długo potrwa to małżeństwo? Pozwólcie więc, że zapytam: kiedy ostatni raz zapraszaliście na herbatę do domu innego członka Kościoła, zwłaszcza tych, których nie znacie aż tak dobrze? Kiedy ostatnio widziałeś tych, którzy mają jakiś problem i próbowałeś udźwignąć ten ciężar razem z nim? Cóż, jeśli widuję ludzi tylko raz w tygodniu, to i tak nie będę wiedział, z czym się zmagają. Są chwile, kiedy potrzebuję pomocy, ale nie ma ochotników. Wszyscy są zbyt zajęci. Wtedy prawo staje się jasne: co siejesz, to zbierasz. Niewiele zasiałem w życiu moich braci i sióstr, i nie zrobiłem nic, aby wzmocnić między nami więź miłości. Teraz niewiele jest do zebrania.

Byłem zdumiony, jak mało siejemy w naszym Kościele. Wierzymy, że skoro wrzucimy kilka dolarów, to wystarczy. W końcu są inni, którym jest lepiej finansowo, więc niech budżet zależy od nich. Wiemy, że jest agapa, ale nie przynosimy jedzenia. Wiemy, że trzeba posprzątać, ale jesteśmy zajęci własnymi sprawami lub musimy wyjść wcześniej. Wiemy, że nasze dzieci potrzebują szkółki niedzielnej, ale nie mogliśmy zgłosić się jako wolontariusze do pomocy. Są łazienki i podłogi do posprzątania, ale to nie dla nas. Chociaż lepiej jest dawać niż brać, my przychodzimy do Kościoła nie po to, aby dawać, ale tylko po to, by otrzymywać. Siejemy oszczędnie, a potem zastanawiamy się, dlaczego nasz Kościół wydaje się mały i słaby. Stoimy w obliczu prawa: jeśli siejesz skąpo, skąpo będziesz zbierał. Gdybyśmy siali obficie, nasz Kościół rósłby w obfitości.

Dodałbym jeszcze jedną rzecz. Jeśli zasiejemy światu niewiele, nigdy nie zaznamy obfitości. Rozumiem przez to, że jako Kościół musimy współpracować z ludźmi wokół nas. To, co Jezus powiedział uczniom, odnosi się do nas: mamy być rybakami ludzi. Każdy Kościół, który nie zarzuci sieci na świat, z pewnością zginie. Możemy być skąpcami, którzy myślą, że to wszystko jest tylko dla nas, a jeśli ktoś przypadkiem przejdzie przez drzwi, to dobrze dla niego. Nie, ta mentalność nazywa się „prawosławną fortecą”. Podnosimy nasze flagi na znak gotowości, ale nie wyruszamy, bo czekamy na raporty o ofiarach. A przecież zarzucamy sieci, będąc żywymi świadkami wśród ludzi z otaczającej nas społeczności. Robimy to, dając się poznać poprzez wydarzenia społeczne, działania charytatywne i bycie tam, gdzie są ludzie - w jadłodajniach, na boisku i w pracy. Jeśli w tym skąpo siejemy, skąpo będziemy żąć. Będziemy zszokowani lub zasmuceni, gdy drzwi się zamkną.

Być może wszystko to wydaje się nieco „kaznodziejskie”. Cóż, trzeba winić św. Pawła. Dodałbym tylko to, co on czuł się zobowiązany dodać. Wszystko to należy czynić nie z przymusu czy obowiązku, ale z pogodą ducha. Jak uzyskać radosne serce? Po części dzięki temu, że robimy to wszystko nie aby odnieść sukces, a nawet być szczęśliwym (jak świat myśli o tym, co oznacza szczęście). Robimy to ze względu na Boga, co oznacza, że robimy to z miłości. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, tam jest prawdziwa radość. To prawda, że gdy zarzucimy sieci, pewnego dnia liczba złowionych ryb nas zadziwi. Jeśli dobrze zasiejemy, pewnego dnia będziemy ucztować z tymi, którzy zasiadają w Królestwie Bożym, gdzie święto nigdy się nie kończy.

o. John Moses (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Ramblings of a Redneck Priest

fotografia: danbarchenko /orthphoto.net/