publicystyka: Święta, święta – a po świętach…?

Święta, święta – a po świętach…?

Gabriel Szymczak, 13 stycznia 2023

Okres Bożego Narodzenia to taki trochę dziwny czas. W Cerkwi długi post przygotowujący do jego przeżywania, wymagający wyciszenia, refleksji, zadumy nad własną kondycją… W świecie szaleństwo zakupów, mnogość dóbr wszelakich, mikołaje królujące na sklepowych półkach już od początku listopada. Im bliżej świąt, tym więcej piosenek i „kolęd”, wszędzie, także w sklepach. Mimowolnie wchodzą człowiekowi do głowy, niosąc ze sobą przekaz „kup, kup więcej, święta idą”…

Im bliżej gregoriańskiego 24 grudnia, tym gorętsze dyskusje prawosławnych o wyższości starego stylu nad nowym; odnoszę wrażenie, że coraz częściej miast łagodzące serca i dzielące się nadchodzącą radością, trochę przerażające wylewającym się z sieci złym słowem... Fakt, dwoistość kalendarza nie pomaga, ale czy powinien on przesłaniać istotę i sedno świąt? Niezależnie od daty, wszyscy czekaliśmy na TEN dzień, na Narodziny naszego Zbawiciela, na Boże Wcielenie, bez którego nie byłoby odkupienia człowieka.

Bardzo uderzył mnie facebookowy wpis o. Grzegorza Kramera, jezuity, umieszczony przez niego w sieci w grudniową wigilię:
To nasze całe czekanie, to żadne czekanie, bo jak czekać na Tego, Który już przyszedł? On już jest. Najtrudniej jest Go rozpoznać jako Tego, który jest. A jest w Drugim człowieku. Kobiecie. Mężczyźnie. Dziecku. Można Go zobaczyć w Stworzeniu. Łatwiej czekać, niż widzieć.

Jest w tych słowach moc. Mogą uderzyć. Mogą wzbudzić sprzeciw. Bo jak to – w takim razie nie czekać, nie przygotowywać się? Przecież nawet niewierzący z radością poddają się „magii” tego czasu, a my mamy odpuścić?

Kalendarze liturgiczne obojętnie jakiego stylu i obojętnie jakiego wyznania nieubłaganie gonią do przodu. Dziś Boże Narodzenie, po kilkunastu dniach wspomnienie Chrztu Pańskiego, a za kilka tygodni początek Wielkiego Postu – i oczekiwanie na Paschę. Kalendarz pędzi, czas pędzi, a my razem z nimi. Ile w nas zostaje z tego, co właśnie przeżywaliśmy, z tej radości, ze znaczenia tego święta dla naszego życia – i ziemskiego, i wiecznego? Czy to nie jest tak, że mija pierwszy, drugi dzień świąt, potem powrót do pracy, do „zwykłej” bieganiny – i zapominamy, co właśnie się wydarzyło?

Nie zatrzymamy świata. Nie zatrzymamy czasu. Nie da się wiecznie trwać w tej jednej chwili największej radości, czy to Narodzenia, czy Zmartwychwstania. Nie mamy komfortu „zawieszenia się” w niej i dotrwania do końca czasów. Ale On już z nami jest. Choć dopiero co czciliśmy Jego narodzenie, to On już zdążył za nas umrzeć i nas zbawić Swoim zmartwychwstaniem. Choć czekamy na Jego chrzest, po którym rozpoczął Swą misję, to On już zdążył przekazać nam Swoje nauczanie, wskazać drogę wiodącą do Ojca i Królestwa, zdążył powiedzieć: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnie uczyniliście (Mt 25,40).

Co zobaczę wokół siebie po tych świętach? Kogo zobaczę? Co powiem? Co napiszę? Czy pomogę? Czy przejdę obok? Odwrócę wzrok? Udam, że mnie to nie dotyczy, że od tego są inni? Pogonię dalej, byle do przodu, czekając na kolejne święta?

A przecież „On już jest. Jest w Drugim człowieku.”

Cóż przyniesiemy Tobie, Chryste, za to, że zjawiłeś się na ziemi dla nas jako człowiek?
(stichera Wielkich Nieszporów Synaksy Najświętszej Bogurodzicy)

Gabriel Szymczak

fotografia:  marysyamargo /orthphoto.net/