publicystyka: Złamanie i nadzieja

Złamanie i nadzieja

igumen Tryfon (tłum. Gabriel Szymczak), 15 grudnia 2022

Złamanie

Tylko ludzką rzeczą jest popadać w przygnębienie, gdy nie dotrzymujemy naszych norm moralnych, etycznych i duchowych, ulegając zamiast tego pokusie. Nasza wiara prawosławna uczy, że musimy być współczujący dla innych, kochający, skuteczni w przebaczaniu, musimy dawać przykład w naszym chrześcijańskim życiu i zawsze pokazywać światu, że należymy do Chrystusa. Jednak wiemy również, że przez większość czasu zawodzimy w życiu zgodnym ze standardami Ewangelii, nie różniąc się niczym od pogan.

Patrzymy na przykłady świętych i zastanawiamy się, dlaczego wydajemy się tak dalecy od ich Chrystusowego przykładu życia według Ewangelii? Raz za razem toniemy w błocie i bagnie grzechu, załamujemy się, czujemy się zdeptani i chorzy. W naszym złamaniu zdradzamy Ewangelię, własne standardy zachowania i oczekiwania innych. Znamy prawdziwość słów: „Nikt nie jest dobry, tylko Jeden Bóg” (Mt 19, 17), ponieważ ciągle zawodzimy w naszej pozornej niezdolności do życia tak, jak wierzymy.

Wiemy, że zostaliśmy powołani przez Chrystusa do świętości i że On daje nam siłę, odwagę, a nawet zdolność do życia w świętości. Jednak, jakbyśmy się nie starali, okazuje się, że nie żyjemy według Ewangelii, zawodzimy w naszym świadectwie przed innymi, zawodzimy naszych przyjaciół i rodzinę, zachowując się przeciwnie do przykładu życia według Ewangelii. Ulegamy załamaniu, graniczącym z rozpaczą.

Niemniej jednak, nawet gdy zmagamy się z naszymi grzechami, musimy pamiętać, że zostaliśmy specjalnie stworzeni przez Boga do udziału w Jego Boskości. Zostaliśmy przez Niego powołani i staliśmy się Ludem Królewskim, specjalnie stworzonym do uczestniczenia i pełnego udziału w życiu Boga. Kluczem do tego życia w Bogu jest skrucha. Nawet w naszym załamaniu nie możemy poddawać się przygnębieniu, ponieważ nasz Zbawiciel szybko przebacza. Kiedy stwierdzimy, że brakuje nam chwały Bożej, musimy zwrócić się do Niego ze skruchą, wiedząc, że On szybko przebacza.

Kiedy jesteśmy załamani, rozpacz jest wrogiem i powinna być postrzegana jako emocja pochodząca od złego. Nadzieja i przebaczenie to dary, które pochodzą od Boga. W czasie, gdy zawiedliśmy w naszym chrześcijańskim powołaniu, musimy przyjąć nadzieję, która przychodzi ze skruszonym sercem i dostrzec w naszym załamaniu przypomnienie, że mamy zawsze zachowywać nasze serca i umysły w świadomości, że mamy Boga, który szybko przebacza. Rozpacz jest wrogiem naszego zbawienia, ponieważ zły chciałby, abyśmy poprzez rozpacz uwierzyli, że nie ma nadziei, a zatem i zbawienia. W naszym załamaniu musimy skierować spojrzenie na naszego Współcierpiącego Zbawiciela, Tego, który podnosi nas z naszego załamania, czyniąc nas zdrowymi i obdarzając przebaczeniem i życiem.

***

Grzech jako choroba

W poczuciu winy z powodu naszej grzesznej natury dość łatwo jest patrzeć na Boga tak, jakbyśmy patrzyli na sędziego. My, grzesznicy, jesteśmy winni i stoimy przed sędzią jak jeden mąż. Jednak prawda o naszej sytuacji jest o wiele bardziej wzniosła. Ta relacja z naszym Bogiem nie ma charakteru prawnego, ale jest osobista. Bóg nie obraża się naszym grzechem, tak jak lekarz nie obraża się chorym pacjentem ani matka - chorym dzieckiem.

Z powodu ciemności naszego nous (oka duszy) zapomnieliśmy o prawdziwej naturze Boga, a także o naszym związku ze Stwórcą. Zastąpiliśmy Boga bożkami i rzeczami materialnymi. Zastąpiliśmy Boga ludźmi, muzyką, zaangażowaniem społecznym i w trakcie tego procesu staliśmy się poganami.
Jednym słowem - zachorowaliśmy i potrzebujemy lekarstwa. Objawy naszej choroby są obfite, ale łaska Boża obfituje jeszcze bardziej, a drzwi szpitala (Kościoła) otwierają się przed nami na oścież.

***

Samotność

Wszyscy mamy w życiu takie chwile, kiedy czujemy, że Bóg jest nieobecny, a może nawet w ogóle nie istnieje. Taki czas sprawia, że czujemy się samotni i opuszczeni, jakbyśmy zagubili się na pustym stadionie. Czujemy się, jakbyśmy znajdowali się na dryfującej łodzi pozbawionej silnika, płynącej coraz dalej od brzegu i zmierzającej ku niepewnej przyszłości.

Takie sytuacje w naszej podróży życiowej przypominają te wczesne dni, kiedy byliśmy jeszcze małymi dziećmi, kiedy mama trzymała nas za ręce, podczas gdy tata wyciągał do nas swoje, ale będąc od nas oddalonym, i ponaglał nas do zrobienia pierwszego kroku. Nie groziło nam żadne niebezpieczeństwo, ale z pewnością nie czuliśmy się bezpieczni, ponieważ ręce mamy odrywały się od naszych. Czuliśmy się przestraszeni, bezbronni. Czuliśmy, jakbyśmy mieli upaść, ale ramiona naszego taty wyciągały się ku nam, oferując bezpieczeństwo, które zawsze mieliśmy, a jednocześnie zachęcając nas do samodzielnego stania i stawiania pierwszych kroków w kierunku niezależności.

Taki sam wobec nas jest Bóg. Te okresy, kiedy wydaje się On odległą, a być może nawet fikcyjną istotą, są momentami, kiedy jest On bliżej nas niż nasz własny oddech. To są chwile, w których Bóg wyciąga nas z naszego wnętrza do komunii z Nim. Jego wyciągnięte ramiona są tam, chociaż ich nie widzimy. Te chwile wzmacniają nas i pozwalają mieć z Nim dojrzałą relację, podobnie jak dojrzała staje się relacja, którą dziecko rozwija z rodzicami po samodzielnym postawieniu pierwszych kroków.

igumen Tryfon (tłum. Gabriel Szymczak)

za: abbottryphon.com

fotografia: jarek11 /orthphoto.net/