publicystyka: Nadejście Mocarza

Nadejście Mocarza

Aurelia Felińska-Szymczak, 04 stycznia 2023

Coraz szybszym krokiem zbliża się czas oddania pokłonu Nowonarodzonemu, Słowu, które dla nas stało się ciałem, stało się człowiekiem, aby pokazać nam Boga.

Bóg daje nam po raz kolejny możliwość przeżywania tych wydarzeń. Każdy z nas wchodzi w nie ze swoim doświadczeniem, bólem, lękiem, niepewnością. Wszyscy szukamy niebiańskiej radości, realizacji obietnicy wybawienia, duchowego ujrzenia Tego, który zstępuje, abyśmy my kiedyś mogli wstąpić na niebiosa.

Przed nami będzie małe Dziecię – i być może trudno będzie w pierwszej chwili uwierzyć, że w Nim kryje się wszechmoc Stwórcy świata. Malutkie ręce i nóżki jeszcze będą całe, jeszcze nie przeszyją ich gwoździe Krzyża. Główki nie będzie okalać korona cierniowa, założona na ośmieszenie – a po 3 dniach będąca symbolem władzy nad śmiercią, czasem - i szatanem. To Dziecię będzie wymagało troski i opieki, bo choć to sam Wszechmogący, to z miłości do człowieka odda się w jego ręce, aby Go pielęgnowały, karmiły, kołysały, przewijały...

Ikona Narodzenia Pańskiego, jak zresztą każda ikona, tchnie spokojem – mamy przed oczami wiele postaci, każda - chciałoby się rzec – czyni swoje. Bogurodzica odpoczywa po trudach porodu, widząc już jednocześnie przyszłą historię, jakże trudną dla niej jako Matki. Józef siedzi, spokojny - ale zatroskany, przeżywając dylemat ojca – nie ojca… Pasterze, którzy przecież wcale nie byli takimi miłymi i łagodnymi pastuszkami, lecz twardymi, zaprawionymi w trudnych sytuacjach mężczyznami, częstokroć nie o łatwej i idealnej przeszłości, tu jednak z pokorą i zaciekawieniem patrzą na małe Dziecię… Magowie podążają ku wielkiej niewiadomej, wezwani z daleka Bożym objawieniem… Kobiety – akuszerki kąpią małego Jezusa, może wiedząc, że to Ktoś wielki, a może widząc w Nim tylko rozbrykanego malucha… Zwierzęta patrzą, pewnie normalnie jedzą, odpoczywają, może gdzieś w głębi swej zwierzęcej istoty czując, że oto dziś coś jest inaczej… Jedynie aniołowie ogłaszający tę wielką nowinę o narodzinach Mesjasza zdają się mieć w sobie radość z tego momentu - i z Jego przyszłej chwały.

Ludzie, będący uczestnikami tej chwili, mieli swoje własne przeżycia, nadzieje, zapewne i znaki zapytania. Czasy, w których żyli, też nie były łatwe – upadek świetności Izraela, obca okupacja, narzucane prawa, podatki i decyzje, wymuszające choćby na Marii i Józefie daleką podróż. Podzielone społeczeństwo, różne frakcje religijne, pojawiające się sekty, głoszące zupełnie nowe prawdy. Obiektywnie trudne warunki życia w niezbyt przyjaznym klimacie, do tego w zróżnicowanym majątkowo i etnicznie społeczeństwie. Od wieków ludzie słyszeli proroctwo o mającym nadejść Mesjaszu, który wybawi Izraela od wrogów i przywróci mu chwałę godną ludu Bożego. Oczekiwali kogoś wielkiego, przytłaczającego wszystko wokół swą mocą i władzą, można byłoby rzec – giganta, skinienie ręki którego powali rzymskie legiony niczym grad zboże, dźwięk głosu którego zmusi do ucieczki wszystkich prześladowców, który z mocą zasiądzie na tronie Izraela, czyniąc go znacznym i szczęśliwym.

I oto ów Mocarz przychodzi – ale jako Dziecię, słabe, samo wymagające opieki, a nie ją dające. Przychodzi nie w pałacu, a w zwykłej jaskini. Nie wśród ziemskich królów czy dworzan, a przypadkowych świadków, żyjących trochę poza głównym nurtem społeczeństwa. Czyż nie ma prawa powstać w człowieku wątpliwość, czy to nie jest tylko zwykły śmiertelnik?

A jednak – pasterze wezwani chórem anielskim idą i witają Dziecię, magowie podejmują trudy dalekiej podróży i spieszą z darami, Józef roztacza nad Marią i Jezusem swą opiekę… Oni zaufali. Mieli nadzieję, czekali na jej spełnienie – i zaufali Bogu, który poprzez różne znaki i różnych pośredników potwierdził spełnienie tej nadziei.

Cerkwie niedługo zapełnią się ludźmi, którzy przyjdą tam ze swoimi nadziejami i troskami. Przyjdą powitać Mesjasza i złożyć u Jego stóp zapewne nie tylko swój hołd, ale i swe prośby. O zdrowie, pomyślność, błogosławieństwo. Wszyscy czekamy i błagamy o to samo, co postaci z ikony – z jedną, jakże ważną różnicą. To, co dla nich było jeszcze okryte tajemnicą i niepewnością, dla nas jest już faktem.

 Aurelia Felińska-Szymczak

fotografia: new-berezowo /orthphoto.net/